niedziela, 30 marca 2014

24. ~ To nie koniec problemów. To dopiero początek...

                - Naty… Wytłumaczysz mi wreszcie kim jest ten cały Nate? - zapytał lekko zdenerwowany Maxi.
                - Nikt taki. Nie musisz tego wiedzieć.
                - Ależ muszę. I to na pewno „ktoś taki”. No powiedz, przecież cię nie zjem - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał.
                 „Powiedzieć mu prawdę, czy trochę skłamać?…”, pomyślała. Przecież nie powie mu całej prawdy, nie może. Nie chce żeby był zazdrosny. Chociaż może powinien być. Ale nie chce, żeby pomiędzy nimi stworzyła się sytuacja, jak z Violettą. Nie może mu tak po prostu powiedzieć, że poznała go podczas zeszłorocznych wakacji, gdy była u dziadków w Nowym Jorku, i że… zakochała się w nim. A teraz, gdy znowu go zobaczyła, gdy zjawił się po prostu znikąd - poczuła to samo, co wtedy. Motylki w brzuchu i to dziwne uczucie w okolicach serca. Nie może.
                - Poznałam go w poprzednie wakacje, gdy byłam u dziadków. Fajnie mi się z nim rozmawiało i się zaprzyjaźniliśmy. Nic więcej. Wiesz… - zaczęła, lecz przerwał jej cichy dźwięk telefonu. Wyciągnęła komórkę z kieszeni szortów i spojrzała na wyświetlacz. Nate. Odrzuciła połączenie i szybko schowała telefon na miejsce.
                - Czemu nie odebrałaś? To może być coś ważnego.
                - Nie, na pewno nie - uśmiechnęła się lekko do chłopaka.

                Do: Nate
Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać. Oddzwonię później .xx


„Kiedyś myślałam, że gdy wejdę do Studio, to… będzie inaczej. Że gdy wejdę do Studio, będzie jak dawniej. Że Leon będzie mnie pamiętał, że odbuduję przyjaźń z Fran, że... wszystko będzie dobrze i po staremu, tak jak zapewniał mnie ojciec po moim wyjściu ze szpitala. Ale życie nie zawsze jest usłane różami, tymi bez kolców. Jest pełne przeszkód, trudne, bolesne...
Mimo to, na końcu tej kolczastej ścieżki, przez którą musi przejść każdy z nas, jest coś, czego warte jest tak wielkie poświęcenie, cały ten ból i cierpienie.
Matko, Violetta, w poetkę się zamieniasz, czy co? Nieważne...
Ale w takim razie, co jest na końcu mojej ścieżki?...
Kolejne drzwi, a gdy przez nie przejdę, ujrzę następną ścieżkę?
Chciałabym, żeby stał tam Leon. Z tym swoim pięknym, delikatnym uśmiechem, rozwalonymi, niemalże czarnymi włosami, brązowymi oczami, w których... Moment. Ale to Marco...
Eh, właśnie. Chciałam żeby wszystko było okej, a tu nagle jeden wielki problem, który nadal został nierozwiązany i szybko nie będzie…”

Dziewczyna lekko przymknęła oczy. Miała już dość tej ciągle plączącej się sprawy, chciała o tym wszystkim choć na chwilę zapomnieć. Zamknąć oczy, a potem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy otworzy oczy - wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Myślała tak jeszcze przez chwilę, leżąc na łóżku, gotowa do snu. Odchyliła się do tyłu i położyła na poduszce, nadal trzymając pamiętnik i fioletowy długopis w ręce, który po krótkiej chwili wypadł jej z ręki, upadając cicho o podłogę.
Zasnęła, kompletnie poddając się zmęczeniu.

- Violetta! - krzyknęła Francesca, podbiegając do przyjaciółki. - Musimy pogadać.
- Coś się stało? - zapytała zmartwiona.
- Dlaczego zabierasz mi Marco? Przecież masz Leona! - zarzuciła jej włoszka.
- Fran, spokojnie. Nie zabieram ci Marco, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie wmawiaj mi takich kłamstw! Wiem, co pomiędzy wami jest, nie musisz udawać. Ale zostaw mnie w spokoju, nie odzywaj się do mnie! - wrzasnęła, mrożąc Violettę wzrokiem, po czym odeszła w głąb korytarza.

Siedziała w parku, na ławce. Starej i zniszczonej, jednak jej ulubionej. Kochała to miejsce, które przywoływało wiele wspomnień, także tych z dzieciństwa.
Niebo było ciemne i zachmurzone, wydawać by się mogło, że jest już późno, mimo, że było dopiero koło godziny piętnastej.
„Zaraz zacznie padać. Cholera, nie mam parasolki”, pomyślała spoglądając na chmury.
W zimnym powietrzu było czuć już zapach deszczu, a ona ubrana była tylko w zwiewną sukienkę o kolorze pastelowej mięty oraz baleriny w pasującym odcieniu różu.
Cała aż trzęsła się z zimna, jednak wcale nie zamierzała pójść do domu. Wiedziała, że gdy tylko przejdzie przez drzwi, zacznie się awantura z ojcem, a wolała tego uniknąć.
Usłyszała dzwonek swojego telefonu - refren „Podemos”. Wyjęła komórkę z torebki i odebrała.
- Violetta, możesz do mnie przyjść? Wiem, że strasznie leje, ale to naprawdę ważne i nie może czekać… - usłyszała w słuchawce jego zestresowany głos.
- Pewnie, za moment będę.
Rozłączyła się, schowała telefon powrotem do torebki i wstała z ławki. Ruszyła w stronę domu Leona.
Szła szybko, po drodze mijając swój dom. Spojrzała na okno swojego pokoju. Świeciło się w nim światło. „To dziwne…”, pomyślała wzruszając ramionami.
Po kilku minutach była już pod domem swojego chłopaka. Przeszła przez bramę i delikatnie zapukała do drzwi. Szatyn otworzył jej już po ułamku sekundy, jakby na nią czekał przed drzwiami. Wpuścił ją do środka i spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Co się stało? - zapytała zmartwionym głosem.
- Musimy porozmawiać. Tak na poważnie…
- Leon, nie strasz mnie… Mów, co się stało?
- Bo… Zdradzasz mnie.
- Co? - szatynka wcale nie kryła zdziwienia. - Nie zdradzam cię, skąd ci to przyszło do głowy?
- Nie? To może to ja ciebie zdradzam i to ja przespałem się z Diego?
- Co? Żartujesz teraz, prawda?
- Nie. Mówię jak jest, nie udawaj!
- Jesteś niemożliwy. Jak możesz myśleć, że cię zdradzam i to jeszcze z Diego… - miała łzy w oczach. - Wiesz co?… Nie warto. Po prostu nie warto… - wyszła szybko, trzaskając drzwiami.
Wybiegła przez bramę, nie widząc nic przez łzy cieknące po jej policzkach.
Po chwili dookoła rozległ się dźwięk hamującego samochodu i krzyk dziewczyny…

- Jezu… Nienawidzę ich… - szepnęła do siebie, próbując złapać oddech. Położyła się i ponownie zasnęła.


Violetta Castillo weszła do budynku szkoły powolnym krokiem. Na twarzy miała wymalowany swój piękny i promienny - jak zawsze - uśmiech. Jednak tego dnia nie był on do końca szczery.
Jej perfekcyjnie ułożone włosy były dzisiaj w kompletnym nieładzie. Ich kosmyki delikatnie opadały na jej ramiona i białą bluzkę w kwieciste wzory. W kontrastującym, czarnym kolorze była jej spódnica, sięgająca kolan.
- Vilu! Zaczekaj! - do jej uszu dobiegł głos, który bardzo dobrze znała. Ten, który słyszała, gdy mówił do niej te wszystkie czułe, jak i te mniej miłe, słowa. - Violetta! - zawołał, tym samym zmuszając ją do zatrzymania się i poczekania na niego. Jednak ona nie słuchała, wręcz przeciwnie. Przyśpieszyła kroku i usiadła na pufie w jednej z klas.
- Viola… O co chodzi, jesteś na mnie zła? - zapytał nachylając się do niej i całując ją w policzek. Ona lekko odsunęła się od niego. - Ej, co jest? Wszystko okej?
- Nie. Nic nie jest okej.
- Co się stało? - usiadł obok niej i objął ją ramieniem, a ona ponownie się odsunęła. - Nie rozumiem cię…
- Zostaw mnie… - burknęła pod nosem i odeszła.
            Wyszła z budynku Studio i podążała w stronę parku. Ciepły wiatr delikatnie owiewał jej twarz, a promienie słońca ocieplały jej zmarznięte ręce. Podeszła do ławki skąpanej w cieniu wielkiego drzewa owocowego, stojącego nad nią. Przejechała po niej ręką, chcąc strzepnąć blado-różowe płatki kwiatów oraz pyłki, po czym powoli usiadła.
            Myślała nad jej rozmową z Leonem, która miała miejsce dosłownie kilka minut temu. Rozmową… A może jednak kłótnią? Część jej chciała się z nim pokłócić na dobre, nie odzywać się do niego już nigdy, lecz ta druga część… wręcz przeciwnie. Kochała go ponad życie, mogłaby zrobić dla niego wszystko. Kochała jego piękny uśmiech, którym obdarzał ją każdego poranka, gdy tylko widział ją, wchodzącą do szkoły; Kochała jego duże, oliwkowe oczy, w których tonęła za każdym razem, gdy tylko na niego spojrzała; Kochała… jego całego.
             Z zamyślenia wyrwała ją dopiero wysoka blondynka, siadająca obok niej. Odgarnęła delikatnie włosy z ramion, przekładając je na prawą stronę.
             - Violetta… - szepnęła, patrząc na nią z lekkim uśmiechem na rozpromienionej twarzy.
             - Jeszcze ty chcesz mnie czymś dobić? Eh, proszę bardzo, już nic mnie nie zdziwi… - odpowiedziała i spojrzała jej prosto w oczy.
             - Wiedziałam, że to powiesz… - westchnęła i kontynuowała. - Nie, nie chcę… Nie chcę być dla ciebie nie miła. W sumie nigdy nie chciałam. A teraz pomyślałam, że nadeszła ta pora, kiedy należałoby wyjaśnić parę spraw… Dobrze wiesz, że… zmieniłam się. Nie jestem tą… tą wredną suką, którą byłam kiedyś, przez długi czas. Zbyt długi. Ale dopiero teraz nabrałam odwagi, żeby naprawić relacje ze wszystkimi. A najbardziej zależy mi na tobie…
- Na mnie? - zapytała zdziwiona słowami dziewczyny. - Myślałam, że… -
- Nie, nie jest tak, jak myślisz - uśmiechnęła się ciepło, przerywając szatynce. - Chciałam cię bardzo przeprosić za to wszystko. Za to, co mówiłam i co robiłam. Gdy przyszłaś pierwszy raz do Studio… Miałam wtedy taki czas, że uważałam się za najlepszą. Nie było za dobrze u mnie w rodzinie i chciałam się jakoś dowartościować… Ale zrozumiałam, że przesadziłam. Byłaś i nadal jesteś ode mnie lepsza, we wszystkim co robisz. Poczułam się zagrożona… I to bardzo. Ale… Nie chciałam tego robić. Gdyby nie ja… byłoby lepiej.
- Eh… Nie powiem, że nie jestem zaskoczona. Ale miło zaskoczona. Wiesz, nigdy tak nad tym nie myślałam. Nie podejrzewałam, że powiesz coś takiego… W sumie olewałam to, co robisz. Pomyślałam, że nie warto z tobą zadzierać, i że w końcu znudzi ci się ta „zabawa” - oznajmiła, robiąc palcami cudzysłów. - A dzięki temu jestem… silniejsza. Nie poddaję się tak łatwo - uśmiechnęła się szeroko. - Wiem, że jest ci teraz trudno, widzę, że coś jest nie tak… Przecież możemy wymazać to wszystko z pamięci i zostać… przyjaciółkami.
- Naprawdę tak sądzisz? Nie jesteś na mnie zła?
- Nie. Każdy ma ten swój charakterek i każdy powinien dostać drugą szansę. A zwłaszcza ty. Jesteś dobrą dziewczyną i jeśli naprawdę chcesz, to masz złote serce. Dlaczego więc mamy rozdrapywać stare rany, skoro można zacząć od nowa? - położyła dłoń na jej ramieniu, dodając blondynce otuchy.
- Dziękuję… Naprawdę ci dziękuję - szepnęła radośnie.
- Nie masz za co. Spotkamy się później, teraz muszę iść, umówiłam się z kimś… - powiedziała, wstając z ławki. - Do zobaczenia! - Odeszła.



- Fran, nie tak, robisz to źle - chłopak niemalże spiorunował ją wzrokiem. - Ile razy mam ci powtarzać, że ten wers nie nadaje się do tej piosenki?
Stali razem obok keyboardu, komponując nową piosenkę. Włoszka trzymała w rękach długopis oraz notatnik i co chwilę dopisywała coś, lub skreślała. On postanowił jej pomóc. W końcu przyjaciele powinni sobie nawzajem pomagać. Tak, przyjaciele.
Dziewczyna była dzisiaj wybita ze swojego codziennego rytmu. Nie mogła na niczym się skupić, od rana była jakaś nieobecna. Coś ją trapiło, a on się tego dowie. Wszystko, byleby była szczęśliwa.
- Nie dramatyzuj, pasuje - stwierdziła, dopisując kolejne słowa.
            Ostatnio nikogo nie słuchała, nie prosiła o pozwolenie. Szła własnymi drogami, myśląc, że tak będzie najlepiej. Dla niej, jak i dla innych.
            - Może zostawmy to na sekundkę… - wyrwał jej z ręki zeszyt i położył na parapecie. Usiadł na różowej pufie i złapał dziewczynę za rękę, w celu zakomunikowania jej, żeby zrobiła to samo. - Co jest? Coś się stało?
             - A czemu miałoby się stać?
             - Widzę to. Coś jest na rzeczy. Przede mną nic nie ukryjesz…
             Dobrze o tym wiedziała. Czuła się, jakby siedział w jej głowie i czytał w jej myślach. Wiedział wszystko, znał ją na wylot. Jednak ona tak bardzo tego nie chciała…
             - To nic takiego, naprawdę. Nie przejmuj się - uśmiechnęła się ciepło do niego. - Dam sobie radę.
             - Powiesz mi, kiedy będziesz chciała. Ale proszę cię, uśmiechnij się i wróć do żywych, bo nie mogę patrzeć, jak jesteś taka smutna i zamyślona - objął ją ramieniem i pocałował w policzek. - Piszemy dalej?
             - Eee… Wiesz co, muszę już iść do domu. Może jutro skończymy - uśmiechnęła się blado i wyszła z sali. Skończymy, zanim to wszystko zajdzie za daleko i sprawy znów się pokomplikują…











Rozdział dedykowany Madzi <3 Taki mały, spóźniony prezencik na urodziny ;)

Witam ponownie po miesiącu przerwy... Powinnam zostać spalona na stosie xd Nie była to przerwa, tak jak pewnie myślicie, bo nie chciało mi się, albo po prostu olałam. Jak nie brak czasu, to brak weny. Gdyby nie to, że siedziałam wczoraj do 4 w nocy, czytając książkę i szukając weny, która wreszcie mnie dopadła - rozdziału nadal by nie było.
Jestem na siebie bardzo zła, za co przepraszam. Mam nadzieję, że wybaczycie <3
Nie obiecuję, że teraz będzie lepiej. Mam dużo problemów na głowie, aż za dużo. Chciałabym chociaż trochę poukładać sobie w życiu... Postaram się jednak, żeby było lepiej. 
Myślałam dzisiaj nad 3 opowiadaniem. Szczerze? Nie wiem, czy w ogóle będzie, jeśli tak, to muszę bardzo dokładnie nad nim pomyśleć. Możliwe, że zrobię zakładkę, w której będziemy mogli napisać krótki opis fabuły i może któreś z nich wykorzystam, albo nawet połączę. Ale to później.
Ale mimo wszystko jestem z siebie dumna, bo cały ten rozdział, od początku do końca został napisany i wymyślony tylko i wyłącznie przeze mnie. ;)
Mam nadzieję, że się podoba ;)
Nie przedłużam już i nie zamęczam. Do kolejnego, który - mam nadzieję - pojawi się już niedługo <3

12 komentarzy:

  1. Kto ma dedykację? JA MAM!
    Mam dedykację, tak ja ją mam, a wy NIE ;P
    Bo ja ją mam!
    MAM JĄ :D:D
    Kocham cię <3
    Rozdział świetny, wiesz o tym <3
    Już dawno trzeba było dodać i nie kombinować xD
    Bo jest super :D
    Loff ju <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w takim razie spóźnione najlepszego <3

      Rozdział genialny, cudowny i brak słów. Gratuluje i jestem dumna, że napisałaś go sama <3 xD

      Usuń
    2. Wszystkiego spóźnionego najlepszego moja ulubiona pisarko obok Sza nell :D
      Pozdrawiam,
      Vielet ♥

      Usuń
  2. Szczrze? Spadłam z krzesła jak zobaczyłam, że dodałaś.
    Cudo *-*
    Muszę jednak stwierdzić, że połowy nie ogarnełam XD
    Mądra ja. Obie wiemy jaka jestem XD
    Mocno nieogarnięta.
    Naprawdę, nie wiem co napisać, bo ponad połowy mój mózg nie przetworzył.
    Lu i Viola razem! Tyle zrozumiałam.
    Jaką książkę można wiedzieć czytałaś gdy wema Cię napadła?
    Madziu, spóźnionego najlepszego ;-)
    Nie wiem nad czym się zastanawiasz.
    MUSI być 3 opowuadanie.
    Jest dla mnie jak powietrze!
    Poczekam na następny, ale pamiętaj, że tlen mi się szybko skończy!
    Loffki ♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałyy <33 Fajnie ze wreszcie dodałaś
    Zapraszam wszystkich do mnie
    leonetaaqq.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja..
    Ja nie wiem, co napisać! Nawet takie słowo, jak "idealny", nie jest w stanie opisać tego rozdziału w 100%. Te wszystkie emocje, uczucia. Ból, rozczarowanie, gniew, miłość, poczucie winy. Tego wszystkiego się tutaj doszukałam! Kocham to, jak opisałaś te wszystkie zdarzenia. Mam ochotę się rozpisać, żebyś zobaczyła, jak bardzo podziwiam Cię za ten rozdział. Wiem, jakie były twoje problemy z weną i bardzo martwiłam się, czy na pewno do Ciebie wróci. I proszę! Mam rozdział, który idealnie opisuje teraz wszystkie moje uczucia i umiem odnaleźć w nim siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział taki "niepowtarzalny " :)
    Masz świetny sposób pisania :)
    Życzę weny !!!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział :)
    Loffciam twoje opowiadania ♥♥♥
    Zyczę weny na następne i jeszcze lepsze ;pp
    Pzdr.☺

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Sza nell!
    Wszystko co napisałaś, każde słowo jest po prostu wspaniałe! ♥ Zakochałam się w każdym uczuciu jakie opisałaś. Ale ja tam nie jestem wkurzona za tą przerwę, sama wiem jak to jest mieć problemy w życiu. :( Mam nadzieję, że niedługo ci się wszystko poukłada i wrócisz do nas z szerokim uśmiechem na twarzy i nie będziesz musiała już robić przerw. :) Z czasem wszystko przychodzi łatwiej i wszystkie problemy się rozwiązują ale musimy po prostu poczekać. Prędzej czy później wszystko samo się rozwiąże. ;) Czytając treść tego rozdziału poczułam dreszcze. Wszystko w życiu bohaterów coraz bardziej się komplikuje, to nic dobrego :( Oby Violetta w końcu pogodziła się z Franceską. Przecież są przyjaciółkami na wieki wieków, po prostu na zawsze! Nic ani nikt, żaden chłopak, nie ma prawa ich rozdzielić. Trzymam kciuki za Vilu by zrozumiała z kim chce być. I by Fran znalazła w końcu odpowiedź na to pytanie... Eh, dużo problemów. Zaintrygowałaś mnie tym snem Violetty. Czyżby to były wydarzenia sprzed wypadku? Jeszcze sprzed snu? Czyli pierwszego opowiadania? Interesujące. A co z Naxi?! :O Mam nadzieję, że Nate nie zniszczy mojego prawie ulubionego paringu :\ A co do mojego ulubionego... Fedemila - szkoda, że ich dzisiaj nie było ale co za dużo to niezdrowo ;)
    Pozdrawiam cię cieplutko, życzę dużooo weny i aby wszystkie twoje problemy w magiczny sposób zniknęły ;)
    xoxo,
    Vielet ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie wspaniale warto było czekać jesteś niesamowita to jak piszesz Poprostu mnie zadziwia w sensie pozytywnym. Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Życzę Ci dużo weny oraz abyś sobie poukładała życie i tu jak najwcześniej wróciłaś!!!

    OdpowiedzUsuń