- Naty…
Wytłumaczysz mi wreszcie kim jest ten cały Nate? - zapytał lekko zdenerwowany
Maxi.
- Nikt taki. Nie musisz tego wiedzieć.
- Nikt taki. Nie musisz tego wiedzieć.
- Ależ
muszę. I to na pewno „ktoś taki”. No powiedz, przecież cię nie zjem - zaśmiał
się, ale po chwili spoważniał.
„Powiedzieć mu prawdę, czy trochę skłamać?…”,
pomyślała. Przecież nie powie mu całej prawdy, nie może. Nie chce żeby był
zazdrosny. Chociaż może powinien być. Ale nie chce, żeby pomiędzy nimi
stworzyła się sytuacja, jak z Violettą. Nie może mu tak po prostu powiedzieć,
że poznała go podczas zeszłorocznych wakacji, gdy była u dziadków w Nowym
Jorku, i że… zakochała się w nim. A teraz, gdy znowu go zobaczyła, gdy zjawił
się po prostu znikąd - poczuła to samo, co wtedy. Motylki w brzuchu i to dziwne
uczucie w okolicach serca. Nie może.
- Poznałam go w poprzednie wakacje, gdy byłam u dziadków. Fajnie mi się z nim rozmawiało i się zaprzyjaźniliśmy. Nic więcej. Wiesz… - zaczęła, lecz przerwał jej cichy dźwięk telefonu. Wyciągnęła komórkę z kieszeni szortów i spojrzała na wyświetlacz. Nate. Odrzuciła połączenie i szybko schowała telefon na miejsce.
- Czemu nie odebrałaś? To może być coś ważnego.
- Nie, na pewno nie - uśmiechnęła się lekko do chłopaka.
Do: Nate
Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać. Oddzwonię później .xx
- Poznałam go w poprzednie wakacje, gdy byłam u dziadków. Fajnie mi się z nim rozmawiało i się zaprzyjaźniliśmy. Nic więcej. Wiesz… - zaczęła, lecz przerwał jej cichy dźwięk telefonu. Wyciągnęła komórkę z kieszeni szortów i spojrzała na wyświetlacz. Nate. Odrzuciła połączenie i szybko schowała telefon na miejsce.
- Czemu nie odebrałaś? To może być coś ważnego.
- Nie, na pewno nie - uśmiechnęła się lekko do chłopaka.
Do: Nate
Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać. Oddzwonię później .xx
„Kiedyś myślałam, że gdy wejdę do Studio, to… będzie inaczej. Że gdy
wejdę do Studio, będzie jak dawniej. Że Leon będzie mnie pamiętał, że odbuduję
przyjaźń z Fran, że... wszystko będzie dobrze i po staremu, tak jak zapewniał
mnie ojciec po moim wyjściu ze szpitala. Ale życie nie zawsze jest usłane
różami, tymi bez kolców. Jest pełne przeszkód, trudne, bolesne...
Mimo to, na końcu tej kolczastej ścieżki, przez którą musi przejść
każdy z nas, jest coś, czego warte jest tak wielkie poświęcenie, cały ten ból i
cierpienie.
Matko, Violetta, w poetkę się zamieniasz, czy co? Nieważne...
Ale w takim razie, co jest na końcu mojej ścieżki?...
Kolejne drzwi, a gdy przez nie przejdę, ujrzę następną ścieżkę?
Chciałabym, żeby stał tam Leon. Z tym swoim pięknym, delikatnym
uśmiechem, rozwalonymi, niemalże czarnymi włosami, brązowymi oczami, w
których... Moment. Ale to Marco...
Eh, właśnie. Chciałam żeby wszystko było okej, a tu nagle jeden wielki
problem, który nadal został nierozwiązany i szybko nie będzie…”
Dziewczyna lekko przymknęła oczy.
Miała już dość tej ciągle plączącej się sprawy, chciała o tym wszystkim choć na
chwilę zapomnieć. Zamknąć oczy, a potem, jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki, gdy otworzy oczy - wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Myślała tak jeszcze przez chwilę,
leżąc na łóżku, gotowa do snu. Odchyliła się do tyłu i położyła na poduszce,
nadal trzymając pamiętnik i fioletowy długopis w ręce, który po krótkiej chwili
wypadł jej z ręki, upadając cicho o podłogę.
Zasnęła, kompletnie poddając się
zmęczeniu.
- Violetta! - krzyknęła Francesca, podbiegając do przyjaciółki. -
Musimy pogadać.
- Coś się stało? - zapytała zmartwiona.
- Dlaczego zabierasz mi Marco? Przecież masz Leona! - zarzuciła jej
włoszka.
- Fran, spokojnie. Nie zabieram ci Marco, przecież jesteśmy tylko
przyjaciółmi.
- Nie wmawiaj mi takich kłamstw! Wiem, co pomiędzy wami jest, nie
musisz udawać. Ale zostaw mnie w spokoju, nie odzywaj się do mnie! - wrzasnęła,
mrożąc Violettę wzrokiem, po czym odeszła w głąb korytarza.
Siedziała w parku, na ławce. Starej i zniszczonej, jednak jej
ulubionej. Kochała to miejsce, które przywoływało wiele wspomnień, także tych z
dzieciństwa.
Niebo było ciemne i zachmurzone, wydawać by się mogło, że jest już
późno, mimo, że było dopiero koło godziny piętnastej.
„Zaraz zacznie padać. Cholera, nie mam parasolki”, pomyślała
spoglądając na chmury.
W zimnym powietrzu było czuć już zapach deszczu, a ona ubrana była
tylko w zwiewną sukienkę o kolorze pastelowej mięty oraz baleriny w pasującym
odcieniu różu.
Cała aż trzęsła się z zimna, jednak wcale nie zamierzała pójść do domu.
Wiedziała, że gdy tylko przejdzie przez drzwi, zacznie się awantura z ojcem, a
wolała tego uniknąć.
Usłyszała dzwonek swojego telefonu - refren „Podemos”. Wyjęła komórkę z
torebki i odebrała.
- Violetta, możesz do mnie przyjść? Wiem, że strasznie leje, ale to
naprawdę ważne i nie może czekać… - usłyszała w słuchawce jego zestresowany
głos.
- Pewnie, za moment będę.
Rozłączyła się, schowała telefon powrotem do torebki i wstała z ławki.
Ruszyła w stronę domu Leona.
Szła szybko, po drodze mijając swój dom. Spojrzała na okno swojego
pokoju. Świeciło się w nim światło. „To dziwne…”, pomyślała wzruszając
ramionami.
Po kilku minutach była już pod domem swojego chłopaka. Przeszła przez
bramę i delikatnie zapukała do drzwi. Szatyn otworzył jej już po ułamku
sekundy, jakby na nią czekał przed drzwiami. Wpuścił ją do środka i spojrzał na
nią smutnym wzrokiem.
- Co się stało? - zapytała zmartwionym głosem.
- Musimy porozmawiać. Tak na poważnie…
- Leon, nie strasz mnie… Mów, co się stało?
- Bo… Zdradzasz mnie.
- Co? - szatynka wcale nie kryła zdziwienia. - Nie zdradzam cię, skąd
ci to przyszło do głowy?
- Nie? To może to ja ciebie zdradzam i to ja przespałem się z Diego?
- Co? Żartujesz teraz, prawda?
- Nie. Mówię jak jest, nie udawaj!
- Jesteś niemożliwy. Jak możesz myśleć, że cię zdradzam i to jeszcze z
Diego… - miała łzy w oczach. - Wiesz co?… Nie warto. Po prostu nie warto… -
wyszła szybko, trzaskając drzwiami.
Wybiegła przez bramę, nie widząc nic przez łzy cieknące po jej
policzkach.
Po chwili dookoła rozległ się dźwięk hamującego samochodu i krzyk
dziewczyny…
- Jezu… Nienawidzę ich… -
szepnęła do siebie, próbując złapać oddech. Położyła się i ponownie zasnęła.
Violetta Castillo weszła do
budynku szkoły powolnym krokiem. Na twarzy miała wymalowany swój piękny i
promienny - jak zawsze - uśmiech. Jednak tego dnia nie był on do końca szczery.
Jej perfekcyjnie ułożone włosy
były dzisiaj w kompletnym nieładzie. Ich kosmyki delikatnie opadały na jej
ramiona i białą bluzkę w kwieciste wzory. W kontrastującym, czarnym kolorze
była jej spódnica, sięgająca kolan.
- Vilu! Zaczekaj! - do jej uszu
dobiegł głos, który bardzo dobrze znała. Ten, który słyszała, gdy mówił do niej
te wszystkie czułe, jak i te mniej miłe, słowa. - Violetta! - zawołał, tym
samym zmuszając ją do zatrzymania się i poczekania na niego. Jednak ona nie
słuchała, wręcz przeciwnie. Przyśpieszyła kroku i usiadła na pufie w jednej z
klas.
- Viola… O co chodzi, jesteś na
mnie zła? - zapytał nachylając się do niej i całując ją w policzek. Ona lekko
odsunęła się od niego. - Ej, co jest? Wszystko okej?
- Nie. Nic nie jest okej.
- Co się stało? - usiadł obok
niej i objął ją ramieniem, a ona ponownie się odsunęła. - Nie rozumiem cię…
- Zostaw mnie… - burknęła pod
nosem i odeszła.
Wyszła
z budynku Studio i podążała w stronę parku. Ciepły wiatr delikatnie owiewał jej
twarz, a promienie słońca ocieplały jej zmarznięte ręce. Podeszła do ławki
skąpanej w cieniu wielkiego drzewa owocowego, stojącego nad nią. Przejechała po
niej ręką, chcąc strzepnąć blado-różowe płatki kwiatów oraz pyłki, po czym
powoli usiadła.
Myślała
nad jej rozmową z Leonem, która miała miejsce dosłownie kilka minut temu.
Rozmową… A może jednak kłótnią? Część jej chciała się z nim pokłócić na dobre,
nie odzywać się do niego już nigdy, lecz ta druga część… wręcz przeciwnie.
Kochała go ponad życie, mogłaby zrobić dla niego wszystko. Kochała jego piękny
uśmiech, którym obdarzał ją każdego poranka, gdy tylko widział ją, wchodzącą do
szkoły; Kochała jego duże, oliwkowe oczy, w których tonęła za każdym razem, gdy
tylko na niego spojrzała; Kochała… jego całego.
Z
zamyślenia wyrwała ją dopiero wysoka blondynka, siadająca obok niej. Odgarnęła
delikatnie włosy z ramion, przekładając je na prawą stronę.
-
Violetta… - szepnęła, patrząc na nią z lekkim uśmiechem na rozpromienionej
twarzy.
-
Jeszcze ty chcesz mnie czymś dobić? Eh, proszę bardzo, już nic mnie nie zdziwi…
- odpowiedziała i spojrzała jej prosto w oczy.
-
Wiedziałam, że to powiesz… - westchnęła i kontynuowała. - Nie, nie chcę… Nie
chcę być dla ciebie nie miła. W sumie nigdy nie chciałam. A teraz pomyślałam,
że nadeszła ta pora, kiedy należałoby wyjaśnić parę spraw… Dobrze wiesz, że…
zmieniłam się. Nie jestem tą… tą wredną suką, którą byłam kiedyś, przez długi
czas. Zbyt długi. Ale dopiero teraz nabrałam odwagi, żeby naprawić relacje ze
wszystkimi. A najbardziej zależy mi na tobie…
- Na mnie? - zapytała zdziwiona
słowami dziewczyny. - Myślałam, że… -
- Nie, nie jest tak, jak myślisz
- uśmiechnęła się ciepło, przerywając szatynce. - Chciałam cię bardzo
przeprosić za to wszystko. Za to, co mówiłam i co robiłam. Gdy przyszłaś
pierwszy raz do Studio… Miałam wtedy taki czas, że uważałam się za najlepszą.
Nie było za dobrze u mnie w rodzinie i chciałam się jakoś dowartościować… Ale
zrozumiałam, że przesadziłam. Byłaś i nadal jesteś ode mnie lepsza, we
wszystkim co robisz. Poczułam się zagrożona… I to bardzo. Ale… Nie chciałam
tego robić. Gdyby nie ja… byłoby lepiej.
- Eh… Nie powiem, że nie jestem
zaskoczona. Ale miło zaskoczona. Wiesz, nigdy tak nad tym nie myślałam. Nie
podejrzewałam, że powiesz coś takiego… W sumie olewałam to, co robisz. Pomyślałam,
że nie warto z tobą zadzierać, i że w końcu znudzi ci się ta „zabawa” -
oznajmiła, robiąc palcami cudzysłów. - A dzięki temu jestem… silniejsza. Nie
poddaję się tak łatwo - uśmiechnęła się szeroko. - Wiem, że jest ci teraz
trudno, widzę, że coś jest nie tak… Przecież możemy wymazać to wszystko z
pamięci i zostać… przyjaciółkami.
- Naprawdę tak sądzisz? Nie
jesteś na mnie zła?
- Nie. Każdy ma ten swój
charakterek i każdy powinien dostać drugą szansę. A zwłaszcza ty. Jesteś dobrą
dziewczyną i jeśli naprawdę chcesz, to masz złote serce. Dlaczego więc mamy
rozdrapywać stare rany, skoro można zacząć od nowa? - położyła dłoń na jej
ramieniu, dodając blondynce otuchy.
- Dziękuję… Naprawdę ci dziękuję
- szepnęła radośnie.
- Nie masz za co. Spotkamy się
później, teraz muszę iść, umówiłam się z kimś… - powiedziała, wstając z ławki.
- Do zobaczenia! - Odeszła.
- Fran, nie tak, robisz to źle -
chłopak niemalże spiorunował ją wzrokiem. - Ile razy mam ci powtarzać, że ten
wers nie nadaje się do tej piosenki?
Stali razem obok keyboardu,
komponując nową piosenkę. Włoszka trzymała w rękach długopis oraz notatnik i co
chwilę dopisywała coś, lub skreślała. On postanowił jej pomóc. W końcu
przyjaciele powinni sobie nawzajem pomagać. Tak, przyjaciele.
Dziewczyna była dzisiaj wybita ze
swojego codziennego rytmu. Nie mogła na niczym się skupić, od rana była jakaś
nieobecna. Coś ją trapiło, a on się tego dowie. Wszystko, byleby była
szczęśliwa.
- Nie dramatyzuj, pasuje -
stwierdziła, dopisując kolejne słowa.
Ostatnio
nikogo nie słuchała, nie prosiła o pozwolenie. Szła własnymi drogami, myśląc,
że tak będzie najlepiej. Dla niej, jak i dla innych.
- Może
zostawmy to na sekundkę… - wyrwał jej z ręki zeszyt i położył na parapecie.
Usiadł na różowej pufie i złapał dziewczynę za rękę, w celu zakomunikowania
jej, żeby zrobiła to samo. - Co jest? Coś się stało?
- A
czemu miałoby się stać?
- Widzę
to. Coś jest na rzeczy. Przede mną nic nie ukryjesz…
Dobrze
o tym wiedziała. Czuła się, jakby siedział w jej głowie i czytał w jej myślach.
Wiedział wszystko, znał ją na wylot. Jednak ona tak bardzo tego nie chciała…
- To
nic takiego, naprawdę. Nie przejmuj się - uśmiechnęła się ciepło do niego. -
Dam sobie radę.
-
Powiesz mi, kiedy będziesz chciała. Ale proszę cię, uśmiechnij się i wróć do
żywych, bo nie mogę patrzeć, jak jesteś taka smutna i zamyślona - objął ją
ramieniem i pocałował w policzek. - Piszemy dalej?
- Eee…
Wiesz co, muszę już iść do domu. Może jutro skończymy - uśmiechnęła się blado i
wyszła z sali. Skończymy, zanim to
wszystko zajdzie za daleko i sprawy znów się pokomplikują…
Rozdział dedykowany Madzi <3 Taki mały, spóźniony prezencik na urodziny ;)
Kto ma dedykację? JA MAM!
OdpowiedzUsuńMam dedykację, tak ja ją mam, a wy NIE ;P
Bo ja ją mam!
MAM JĄ :D:D
Kocham cię <3
Rozdział świetny, wiesz o tym <3
Już dawno trzeba było dodać i nie kombinować xD
Bo jest super :D
Loff ju <3
To w takim razie spóźnione najlepszego <3
UsuńRozdział genialny, cudowny i brak słów. Gratuluje i jestem dumna, że napisałaś go sama <3 xD
Wszystkiego spóźnionego najlepszego moja ulubiona pisarko obok Sza nell :D
UsuńPozdrawiam,
Vielet ♥
Super rozdzial :)
OdpowiedzUsuńSzczrze? Spadłam z krzesła jak zobaczyłam, że dodałaś.
OdpowiedzUsuńCudo *-*
Muszę jednak stwierdzić, że połowy nie ogarnełam XD
Mądra ja. Obie wiemy jaka jestem XD
Mocno nieogarnięta.
Naprawdę, nie wiem co napisać, bo ponad połowy mój mózg nie przetworzył.
Lu i Viola razem! Tyle zrozumiałam.
Jaką książkę można wiedzieć czytałaś gdy wema Cię napadła?
Madziu, spóźnionego najlepszego ;-)
Nie wiem nad czym się zastanawiasz.
MUSI być 3 opowuadanie.
Jest dla mnie jak powietrze!
Poczekam na następny, ale pamiętaj, że tlen mi się szybko skończy!
Loffki ♥♡♥
Wspaniałyy <33 Fajnie ze wreszcie dodałaś
OdpowiedzUsuńZapraszam wszystkich do mnie
leonetaaqq.blogspot.com
Ja..
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, co napisać! Nawet takie słowo, jak "idealny", nie jest w stanie opisać tego rozdziału w 100%. Te wszystkie emocje, uczucia. Ból, rozczarowanie, gniew, miłość, poczucie winy. Tego wszystkiego się tutaj doszukałam! Kocham to, jak opisałaś te wszystkie zdarzenia. Mam ochotę się rozpisać, żebyś zobaczyła, jak bardzo podziwiam Cię za ten rozdział. Wiem, jakie były twoje problemy z weną i bardzo martwiłam się, czy na pewno do Ciebie wróci. I proszę! Mam rozdział, który idealnie opisuje teraz wszystkie moje uczucia i umiem odnaleźć w nim siebie.
Świetny rozdział taki "niepowtarzalny " :)
OdpowiedzUsuńMasz świetny sposób pisania :)
Życzę weny !!!
Pozdrawiam :)
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńLoffciam twoje opowiadania ♥♥♥
Zyczę weny na następne i jeszcze lepsze ;pp
Pzdr.☺
Droga Sza nell!
OdpowiedzUsuńWszystko co napisałaś, każde słowo jest po prostu wspaniałe! ♥ Zakochałam się w każdym uczuciu jakie opisałaś. Ale ja tam nie jestem wkurzona za tą przerwę, sama wiem jak to jest mieć problemy w życiu. :( Mam nadzieję, że niedługo ci się wszystko poukłada i wrócisz do nas z szerokim uśmiechem na twarzy i nie będziesz musiała już robić przerw. :) Z czasem wszystko przychodzi łatwiej i wszystkie problemy się rozwiązują ale musimy po prostu poczekać. Prędzej czy później wszystko samo się rozwiąże. ;) Czytając treść tego rozdziału poczułam dreszcze. Wszystko w życiu bohaterów coraz bardziej się komplikuje, to nic dobrego :( Oby Violetta w końcu pogodziła się z Franceską. Przecież są przyjaciółkami na wieki wieków, po prostu na zawsze! Nic ani nikt, żaden chłopak, nie ma prawa ich rozdzielić. Trzymam kciuki za Vilu by zrozumiała z kim chce być. I by Fran znalazła w końcu odpowiedź na to pytanie... Eh, dużo problemów. Zaintrygowałaś mnie tym snem Violetty. Czyżby to były wydarzenia sprzed wypadku? Jeszcze sprzed snu? Czyli pierwszego opowiadania? Interesujące. A co z Naxi?! :O Mam nadzieję, że Nate nie zniszczy mojego prawie ulubionego paringu :\ A co do mojego ulubionego... Fedemila - szkoda, że ich dzisiaj nie było ale co za dużo to niezdrowo ;)
Pozdrawiam cię cieplutko, życzę dużooo weny i aby wszystkie twoje problemy w magiczny sposób zniknęły ;)
xoxo,
Vielet ♥
Świetnie wspaniale warto było czekać jesteś niesamowita to jak piszesz Poprostu mnie zadziwia w sensie pozytywnym. Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny oraz abyś sobie poukładała życie i tu jak najwcześniej wróciłaś!!!
OdpowiedzUsuń