środa, 25 grudnia 2013

OS - Wszystko co dobre kiedyś się kończy...


                Obudziłam się i szybko zasłoniłam ręką oczy od rażącego słońca. Odwróciłam się plecami do okna z zamiarem przytulenia mojego męża, lecz co zastałam? Puste łóżko i jakąś kartkę. Nie była taka jak zawsze, wyrwana z zeszytu. Tym razem była inna, różowa, z czerwonymi serduszkami. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam liścik do ręki. 

                "Przepraszam, że znów mnie nie ma, ale tym razem miałem ważny powód. Skończył mi się żel do włosów! ;c 
A tak naprawdę, to pojechałem na zakupy, bo szczerze to nie mamy prawie nic na święta... Propo świąt... Zajrzyj do szafy <3"

                 Czy mam się bać?... To w końcu Leon, zawsze coś wymyśli.
                Włożyłam na nogi liliowe kapcie i niepewnie podeszłam do szafy. Powoli ją otworzyłam. Na jej dnie leżał dość duży bukiet kwiatów. Teraz to jestem pewna, że coś nabroił. Bo co z tego, że święta? Nigdy tak nie robił, więc czemu miałby teraz?
Mimo to, kwiaty były śliczne. Tak właściwie, to pomarańczowe róże, moje ulubione. Były obwiązane fioletową wstążką, do której została przywieszona malutka karteczka. Rozłożyłam ją i ujrzałam „Kocham cię <3” napisane pismem Leona.

                Założyłam na ramiona jego bluzę i zeszłam na dół. Nadal go nie było, czyli pewnie wyszedł niedawno. Weszłam do kuchni, zrobiłam sobie dwie kanapki z sałatą i pomidorem, do tego herbatę owocową i mały kawałek ciasta. Miało być ma wigilię, ale przecież się nic nie stanie, jak będzie troszkę mniej…
                Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. "Kevin sam w domu", jakiś program z kolędami, bajka dla dzieci o Mikołaju... Nic ciekawego. Tak szybko jak włączyłam TV, tak szybko wyłączyłam. Dokończyłam śniadanie, i gdy miałam wynosić talerz do kuchni usłyszałam dźwięk przekręcania kluczy w drzwiach. Do środka wszedł Leon, obładowanymi kilkoma torbami. Jedną w nich położył w kuchni na stole, a resztę odstawił do salonu. 
                - Z tej całej góry zakupów, tylko jedna torba jest z jedzeniem?... - zapytałam zdziwiona, na co on odpowiedział twierdząco. - A w tamtych co jest?
                - A może tak "Kotku, wróciłeś! Dziękuję za kwiaty, są śliczne" i buziak na dzień dobry? - poruszył dziwnie brwiami i przyciągnął mnie do siebie. 
                - Kotku, wróciłeś! Dziękuję za kwiaty, są śliczne - powiedziałam przytulając się do niego, a po chwili pocałowałam go w policzek. 
                - Tylko tyle?... Liczyłem na coś więcej... 
                - Trzeba było uważać na matematyce, a nie podrywać dziewczyny i wtedy byś dobrze policzył - uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam w stronę salonu. - To co kupiłeś?
            - To jest moje, to też jest moje, a to jest Fran - powiedział, gdy rozdzielał torby.
                - Po co dla Fran? I czemu nie kupiłeś nic dla mnie? - powiedziałam robiąc smutną minkę. To zawsze na niego działa.
                - Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że pewnie idę to sklepu, to mam jej kupić jakieś wstążki, taśmę klejącą i papier do prezentów - wytłumaczył. - Dla ciebie kupiłem, ale to prezent, więc na razie jest moje - uśmiechnął się szeroko i poszedł na górę.
                Weszłam szybko do kuchni i rozpakowałam zakupy. Chociaż raz kupił wszystko co potrzebne. Otworzyłam szafkę i zaczęłam szukać przepisu na pierniki. Mama Leona dała mi go jakieś sześć lat temu, kiedy wprowadziłam się tu z Leonem tuż przed świętami. Są przepyszne. Bez tych pierników nie ma prawdziwych świąt. Uśmiechnęłam się pod nosem na te wspomnienia i wyciągnęłam z szafki potrzebne składniki.
                - Dobra… Pierwszy raz to robię, zawsze to była robota Leona, ale może mi wyjdzie. To… - przerwałam, gdy usłyszałam huk z salonu. Wybiegłam szybko z kuchni, a na środku salonu zobaczyłam Leona podnoszącego choinkę. - Co się stało? - zapytałam zmartwiona.
                - Nic, nic… Tylko wieszałem łańcuch i… Nieważne… - odpowiedział zmieszany.
                - Jak co roku… - zaśmiałam się i powróciłam do pieczenia pierników.

***

                - Leon, wszystko gotowe? - zawołałam z kuchni. Cisza. - Leon! - zawołałam po raz kolejny, lecz rezultatów nadal nie było.
                Wyszłam z kuchni i zobaczyłam Leona leżącego na podłodze i zaplątanego w światełka choinkowe.
                - Może od dzisiaj ja będę ubierać choinkę?… - powiedziałam ze śmiechem i pomogłam mu się rozplątać. Zawiesiłam światełka na choince, poprawiłam łancuchy i bombki. - No teraz jest idealnie - uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam na kanapie.
                Leon spojrzał na ekran telefonu - 15.02.
                - Kochanie, pójdę na moment na tor, wrócę za jakąś godzinkę, okey? - zapytał z nadzieją w głosie.
                - Leon… - zaczęłam niepewnie. - Eh… Dobra, idź. Szybko, zanim się rozmyślę! - uśmiechnęłam się do męża, a on pocałował ją w policzek w wyszedł.
                Poszłam do jadalni. Nakryłam stół biało-złotym obrusem z czerwonymi bombkami, porozkładałam talerze, szklanki i sztućce. Wróciłam do salonu, porozwieszałam jeszcze trochę ozdób, oraz zapaliłam światełka na choince. „Teraz jest perfekcyjnie” - pomyślałam i z uśmiechem klasnęłam w dłonie.

***

Godzinę później

                Wzięłam telefon do ręki, włączyłam szybkie wybieranie, wcisnęłam „1” i przyłożyłam telefon do ucha. Zazwyczaj odbierał już po dwóch sygnałach, jednak teraz - nie. Trzy sygnały - nic, cztery - nic, pięć - nadal nic.
                „Może ma wyciszony telefon… Za chwilę przyjdzie, na pewno…” - pomyślałam i ponownie usiadłam na kanapie.

Kolejną godzinę później

                Leona dalej nie było, a ja chodziłam zdenerwowana po całym salonie. Nie odpisywał, nie odbierał… Zadzwoniłam ponownie, jednak z drugiej strony nadal cisza. Byłam już jednym, wielkim kłębkiem nerwów. To prawda, zdarzało mu się czasem spóźnić, lub wrócić trochę później niż obiecywał, ale nie aż godzinę później… Położyłam się na kanapie i po chwili zasnęłam.

***

                Z przyjemnego snu wybudził mnie dźwięk telefonu. Przeciągnęłam się i wzięłam telefon do ręki. Spojrzałam na jego ekran - 18.14, a Leona jak nie było, tak nie ma.
                - Cześć Lara, coś się stało? I przy okazji - widziałaś może Leona? O piętnastej poszedł na tor i nadal go nie ma, a miał wrócić już dawno temu. Martwię się o niego…
                - No właśnie w sprawie Leona… Bo on… Jakby ci to delikatnie powiedzieć… Miał wypadek i… Zginął na miejscu… - ledwo wypowiedziała te słowa drżącym głosem.
                - Co?… Jak to miał wypadek i zginął na miejscu?… Przecież… - po moim policzku spłynęła łza.
                - Tak strasznie mi przykro, wiem, że to dla ciebie trudne, dla mnie też… Mówiłam mu, żeby… - zaczęła, lecz jej przerwałam:
                - Muszę kończyć, cześć… - powiedziałam szybko i rozłączyłam się. Rzuciłam telefonem o podłogę. Miałam teraz gdzieś czy się rozwali, czy nie. Już i tak coś było rozwalone - moje serce. W ułamku sekundy zostało rozszarpane na miliony kawałeczków.
                Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, z których po chwili wyłoniła się postać Francesci. Czyli już wszyscy wiedzą…
                Z jej oczu można było wyczytać wiele: smutek, przygnębienie, a nawet łzy. Włoszka podeszła do mnie i mocno przytuliła. Potrzebowałam tego. Przytulenia. Tyle, że najlepiej od miłości mojego życia…
                - Vilu, tak bardzo mi przykro… - wyszeptała patrząc mi w oczy.
                - Fran, to nic nie da. To wasze „Tak bardzo mi przykro” nie cofnie czasu, nie przywróci go do życia. Nie sprawi, że znowu będę szczęśliwa… Daruj sobie, jeśli chcesz mnie pocieszać, to najlepiej wyjdź, bo i tak ci się nie uda… - mruknęłam pod nosem i odwróciłam wzrok. Ona tylko wstała z kanapy i spojrzała na mnie ze współczuciem.
                - Tylko nie zrób sobie nic głupiego… Przyjdę jutro… - Wyszła.
                Weszłam na górę, wyciągnęłam z szafy sukienkę, którą Leon uważał za najlepszą ze wszystkich. Mówił, że wyglądam w niej jak księżniczka. Jak jego księżniczka…  Przebrałam się w nią i ponownie zeszłam na dół. Nałożyłam na ramiona ulubioną bluzę Leona, która leżała na kanapie. Podeszłam do stołu i usiadłam na jednym z krzeseł. Tym razem nikt z zaproszonych gości nie przyszedł. Może to i lepiej…
                Bezsensownie wodziłam widelcem po talerzu. Nie mogłam nic przełknąć, nawet wody. Wstałam od stołu i podeszłam do okna. Otworzyłam je i poczułam ciepły powiew wiatru na twarzy. Usiadłam na parapecie i spojrzałam w niebo. Kolejne łzy cisnęły mi się do oczu.
                Wiem, że on tam jest… Tam w niebie, z innymi aniołami. On był prawdziwym aniołem… Dlaczego pozwoliłam mu iść na ten cholerny tor?! Dlaczego go nie powstrzymałam?… Zawsze muszę coś zrobić źle… Nigdy nie lubiłam, gdy szedł na motocross’a… Najpierw z powodu Lary, a później z powodu strachu. Strachu, że coś mu się może stać…
                Przymknęłam oczy, a z pod powiek uwolniła się łza. Za nią podążyły dziesiątki pozostałych. Znowu spojrzałam w niebo i szepnęłam drżącym głosem:
                -
Mam dla ciebie prezent… Na pewno będziesz szczęśliwy, wiem, że zawsze tego chciałeś, ale nigdy się nie udawało… Jestem w ciąży… To trzeci tydzień, ale postanowiłam, że zrobię ci niespodziankę i powiem to własnie dziś. Już mi ciebie brakuje. Tak bardzo cię kocham… I wierzę, że gdy jutro się obudzę, ty będziesz przy mnie… Przytulisz mnie i zapytasz co chcę na śniadanie… I będzie jak dawniej. Po prostu szczęśliwie… Kocham cię.






-------------------------------
Mam być szczera? W ostatniej chwili mi się przypomniało ( a tak właściwie, to za pomocą Martyny xd ), że mam dzisiaj go dodać xD
Miał być jakiś cytat na początku, ale nie znalazłam, a nie mogłam nic fajnego wymyślić >.<
Nie wyszło jak chciałam, bo brak weny. To mój pierwszy skończony one shot, nie powala na kolana jak widać. Jednak myślę, że najgorszy też nie jest ;) Ale to już wy ocenicie. 
Może trochę za szybko wszystko się dzieje, mało opisane. To wszystko wina Tuska xD Zabrał mi wenę... ;P
Od razu mówię, że dalszej części się nie spodziewajcie, a nawet jeśli to nie szybko xD
To by chyba było na tyle, do jutra miśki ;*
EDIT: Hue hue, głupia ja zawsze o czymś zapomni xD Dodałam muzykę, mam nadzieję, że pasuje i przez to one shot jest lepszy ;)

26 komentarzy:

  1. Boski po prostu boski! Jaki znowu brak weny! Czytam Twoje opowiadanka już od jakiegoś czasu, a Ty mi mówisz, że brak weny???!!! To po prostu jest talent do pisania, bo dawno nie czytałam... no nawet trudno ubrać to w słowa! Wzruszającego, pięknego, fantastycznego... żadne z tych słów nie potrafi tego opisać. Gdy czytałam to opowiadanie moje serce waliło mocniej niż gdy czytam inne opowiadania, a łzy leciały ciurkiem. Proszę zrób ciąg dalszy! Co się stanie z dzieckiem Violetty? Jak będzie żyła bez Leona? Czy Leonetta rozsypie się na zawsze? Kiedy urodzi? Tyle pytań... czekam z niecierpliwością. Co minutę będę odświeżać Twojego bloga i sprawdzać czy jest ciąga dalszy. Kurcze ale akcja! Mam jeszcze jedną prośbę: czy mogłabyś zaobserwować mojego bloga? Oto on:

    http://fioletowyserialvioletta.blogspot.com/


    Pozdrawiam i obyś jak to mówisz "nie miała weny"!

    Violetta Castillo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny , wzruszyłam się , zaskoczyłaś mnie zupełnie !!
    Masz talent super piszesz ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego leon umarł jak moglas mu to zrobić jestem smutna a zapowiadał się tak fajnie a tu bam i leon nie żyje troszkę krótki i nie było w tym fran tylko viola i viola mogło być więcej postaci ale ogólnie to super ci wyszedł

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest cudowny po prostu perfekcyjny.
    Kocham twoje opowiadanie, a ten OS jest wspaniały.
    Też się zastanawiam jak by było w kolejnej części i mam nadzieję, że ją napiszesz.
    Kiedy przeczytałam moment, w którym mówi, że jest w ciąży miałam łzy w oczach.
    Uwielbiam opowiadania, które jakby to powiedzieć działają na moja psychikę.
    Oczywiście w dobrym sensie.
    Bo kiedy czytam coś i wczuwam się w akcję, przeżywam chwile z bohaterami wiem, że ktoś pisze wspaniale i ma wielki dar.
    Życzę ci dużo weny, radości z pisania i wielu komentarzy pod swoimi dziełami.
    Wesołych Świąt!! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju, jest po prostu piękny!! ♥
    Ale od samego początku, kiedy tylko zaczęłam czytać, miałam takie dziwne wrażenie, że Leon umrze. Sama nwm dlaczego.
    No piękne, boskie, wspaniałe, wciągające *.* Mam pisać dalej, bo nie chce mi się ;P
    Ogólnie zawsze kochałam twoją twórczość i nadal ją kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! <3 No po prostu brak mi słów... Ale czemu to zawsze Leon umiera?! W tym OS co wygrał twój konkurs też Leon umarł. Czemu Leon, a nie Viola? Nie żebym Violi nie lubiła, tylko... trochę to dziwne xd
    Ten One Shot był cudowny. Tylko ubolewam nad jednym- czyta, czytam i nagle koniec! No nie ważne...
    Mam pytanie czy tylko mi nie działa ta pierwsza muzyka? Czy po prostu nie ma tam hiperłącza?
    Jeszcze raz- super, super, super! <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O pacz, głupia ja. Mi też nie działa xD Już poprawiłam ;)
      Dziękuję <3
      No wiesz, ten pomysł był spontaniczny, od razu mi się spodobał i nie mógł mi wyjść z głowy, więc nie mogłam nie skorzystać ;D A poza tym - Leon nie powie, ze jest w ciąży, a Vilu nie pójdzie na tor ;D
      Następnym razem zabiję Violę xD

      Usuń
    2. Też racja xD Uśmiałam się ;D
      Ale mi nadal nie działa muzyka xD To coś z moim kompem? Trochę lat już ma...

      Usuń
    3. Nie, nie z twoim xD Z moim blogiem, od paru tygodni linki na nim szwankują ;/
      Jak coś to tam jest "All I Want For Christmas" ;D

      Usuń
  7. Hue, hue, FOCH
    Tak, foch!
    Po pierwsze - yhym... naprawdę beznadziejnie, naprawdę musisz poprawiać, yhym... -,-
    Po drugie - dlaczego ja nie umiem tak pisać?!
    Po trzecie - foch, że mi tego wcześniej nie chciałaś pokazać!
    A teraz...
    Jeśli już koniec focha...
    No to wiesz...
    Tak sobie myślę...
    Ten one shot to jeden z najlepszych jakie w życiu przeczytałam!
    Pamiętam, jak opowiadałaś mi o pomyśle, smutny, trudny... ale wyszedł naprawdę genialnie :D
    Jesteś świetna i masz niezwykły, niesamowity talent, którego każdy zazdrości, szkoda, że w siebie nie wierzysz, bo powinnaś.
    Chciałaś napisać sama i pokazać co potrafisz i wyszło ci to lwfwglefuvalur. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tych wszystkich komentarzy zrozumiesz, że nie potrzebujesz niczyjej pomocy, by stworzyć coś wspaniałego.
    Pozostaje mi Ci pogratulować i czekać na ochrzan, że nie było mnie na gg :)
    Kocham Cię bardzo, utalentowana osobo <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz co? Ten twój "beznadziejny" OS doprowadził mnie do łez.
    Uwielbiam twoje opowiadania.
    I muszę przyznać, że pierwszy raz tak bardzo rozpłakałam się przy jakimś opowiadaniu.
    Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Alex! Zabije za ten cudowny OS xd i za zabicie mojego meza ;3 jak czytalam poczatek to, gdyby nie ten tytul nie przeczuwalabym, ze cos sie stania xd A potem jak sie okazalo, ze Leon nie zyje a Viola jest w ciazy to myslalam o tym przez caly wieczor xd wiedzac, ze to tylko OS xd Cala zamyslona chodzilam i w ogole xd
    Pozdrawiam i zycze milej atmosfery swiatecznej, bo juz po Wigili
    P.S. Pseplasam ze bez tych naszych polskich literek, ale jestem na telefonie i na firefox one nie wchodza ;/

    OdpowiedzUsuń
  10. czemu zawsze ktoś musi umierać?
    piszesz cudownie nawet jeśli jest to krótkie, co do tego to mam pewność :)
    zrób nam (czytelnikom) kiedyś niespodziankę i nie uśmiercaj nikogo :D proszeeeeeeeee
    Sue

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudny, ale smutny ;(
    Sorka, że krótko, ale jest po 12 w nocy, a jeszcze mam sporo do zrobienia

    OdpowiedzUsuń
  12. Boski
    Teraz siedzę i rycze
    Jak mogłaś usmiercic leona???

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczerze.?
    Siedziałam i ryczałam.
    Do teraz ryczę :/
    Mam nadzieję, że następna część będzie :D
    Chciałabym o tym czytać co jakiś czas :D

    ~Holly

    OdpowiedzUsuń
  14. No dziewczno ... Popłakałam się! Od samego początku wydawało mi się że kogoś uśmiercisz. Nie będe się rozpisywać bo mam zaległego One Shota napisać xD Ale OS zajefajowy (nie będę przeklinać (xD))

    violetta-mi-mundo.blogspot.com <------ zapraszam

    Verminguezowa

    OdpowiedzUsuń
  15. Blagam jak najszybciej dodaj rozdzial swietny blog juz niemoge sie doczekac next kocham leona , kocham violetta, kocham ich

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestes super pisz czytam z checia twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  17. O Boże, Alex wybacz, że się nie rozpiszę, ale jakoś nie mam siły...
    To było piękne i akurat troszkę dopasowuje się do mojej sytuacji...
    Kurde, bo znowu będę ryczeć.
    To... Cześć.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepiękny <33
    Popłakałam się <33
    Mam nadzieję, że dodasz kolejną część <33

    OdpowiedzUsuń
  19. On jest przepiękny,cudowny a za razem smutny. Leżałam sb w łóżku i gdy czytałam o tym,że Leon nie żyje mimowolnie zaczynały mi spływać łzy a gdy jeszcze doszła muzyka nie wytrzymałam i coś we mnie pękło i zaczęłam płakać.
    Jaki brak weny, skoro Ty to nazywasz brakiem weny to nie umiem się doczekac kiedy ją masz bo skoro takie arcydzieła piszesz kiedy jej nie masz według Ciebie.
    Czekam na kolejne Twoje OS ;d
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie ma za co xD Przydałam się xD Tak szczerze to sama zapomniałam o nim xD Dopiero dziś..... xD Jest cudowny. Smutny, wzruszający, ciekawy. No i napisany przez najlepszą dziewczynę ;* Wiesz masz napisać kolejną część czy Ci się to podoba czy nie. Jasne ? ~~ wasza Tyna Varn. ;* Buziaki ;* ( kiedyś Blanco xD )

    OdpowiedzUsuń
  21. OS boski. PS.Przeczytałam go już 20 razy i cały czas przy śmierci leona i ciąży Vilu płacze.Sama nie wiem dla czego ale płacze! Fantastyczny One Shot.

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam płakać ?
    Ok, płacze. :'(
    Gdzie się podziewalas ? Całe te dnie ? ^^
    To OS jest suuper. Tyle w tym emocji. Normalnie cud, malina ! ;**

    OdpowiedzUsuń