Siedziała na kanapie, opatulona w różowy koc. Łkała niemiłosiernie, dławiła się swymi słonymi łzami. Natalia Navarro, dotąd silna i niezależna dziewczyna, teraz ktoś zupełnie inny. Co chwile spoglądała na kartkę, która była wyrokiem jej śmierci. Była sama, zupełnie sama. Rodzice siedzieli na górze, nie potrafili spojrzeć nastolatce w oczy. A Lena, nadal starała się z tym uporać, w samotności. Za kilka tygodni miała stracić wszystko, rodzinę, przyjaciół i ukochanego. Już nigdy nie będzie mogła zaśpiewać swych ukochanych piosenek. Muzyka przestanie dla niej istnieć.
Dlaczego ona?
Co chwilę zadawała sobie to pytanie. Jednak odpowiedź przychodziła szybko. Tak chciał Bóg, chciał ją zabrać do siebie. Jeśli przyjaciele ją kochają, to dadzą jej odejść. Gdyż miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. Tylko, że przecież jej śmierć nie da jej szczęścia.
Dziewczyna pozbierała się. Otarła łzy i spojrzała walecznym wzrokiem w zdjęcie jej przyjaciół. jedynym sposobem, by nie cierpieli, jest nie mówienie im.
Maxi nie świadomy był co teraz przeżywa jego ukochana. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Codziennie się spotykali, codziennie całował jej suche usta. Jednak coś było nie tak. Zmieniła się. Stała się pewniejsza siebie, każdą wolną chwilę spędzała w gronie znajomych, nigdy nie chciała być sama. Otaczała go taką miłością, jaką nikt go nigdy nie otaczał. Cieszyła się z najmniejszego drobiazgu. Zauważał piękno w najmniejszym jesiennym listku. Każda kropla deszczy, była według niej darem od Boga. Codziennie się jej pytał, co było powodem jej zmiany, ona codziennie odpowiadała to samo:
Maxi, życie trwa tak krótko i należy się z niego cieszyć. Dlatego spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. - Nie wiedział jednak, że ona też niedługo odejdzie...
Dni mijały, a jej ciało powoli traciło blask. Koniec się zbliżał, ona idealnie o tym wiedziała. Powoli wpadała w depresje na myśl, że to tylko tydzień. Codziennie wylewała wiele łez w poduszkę. Przed przyjaciółmi starała się udawać szczęśliwą i radosną. Mimo, że to były same kłamstwa. Codziennie zadawała sobie nową porcje pytań. Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci. Jej bacie zawsze tak mawiała:
Gdy masz siedemnaście lat, śmierć wydaje ci się gwiazdą odległą o tyle lat świetlnych, że nawet przez potężny teleskop ledwie ją widać. Jednak dla niej śmierć była niczym spadająca kometa. Zbliżała się z prędkością światła. Paulo Coelho mawiał:
Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu... Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Tylko, że ona nie chciała umierać, chciała zostać z Nim.
Nie mogła pogodzić się z tym, że nigdy nie zaśpiewa, nie zaśmieje się, nie dotknie ust swej prawdziwej miłości. Właśnie Maxi... Z jego straty dziewczyna najbardziej cierpiała. Był jej jedyną i prawdziwą miłością. Potrzebowała go jak tlenu, jak kwiatek wody. Nie chciała by cierpiał, tak samo jak ona. Nie wybaczyła by sobie, gdyby on przez nią zmarnował życie. Jej dusza nie zaznała, by spokoju. Kochała jego bujne włosy, opuszki jego palców, jego ręce którymi prowadził ją przez świat, nosek którymi dotykali się po pocałunku, poliki które zawsze całowała na pożegnanie. To wszystko miała stracić...
Nadszedł ten dzień. Brunet niczego nieświadomy siedział w domu i komponował piosenkę dla Natalii. Chciał zaśpiewać ją w dzień jej urodzin, które miały odbyć się za tydzień. Chciał, by spędzili je wspólnie, tylko ona i on. Miał już zaplanowaną całą randkę. Kochał tą drobną brunetkę. Chciał z nią spędzić resztę życia. Chciał z nią stanąć na ślubnym kobiercu. Chciał z nią żyć i umierać. A może, nie było im to dane.
Po chwili rozległ się dźwięk jego komórki, dostał wiadomość od Leny:
Naty jest w szpitalu. Ona umiera.
Telefon wypadł mu z rąk.
Patrzył na jej prawie martwe oczy. Widział w nich nie tylko łzy, ale strach on też się bał. Gdyby tylko wiedział, był by przy niej ciągle i nie zostawił by ją samej. Z każdą minutą trzymał jej słabiutką rączkę coraz mocniej. Kochał ją za bardzo i nie potrafił jej stracić. Była dla niego całym światem, jeśli ona zniknie, przepadnie też sens jakiegokolwiek życia.
- Maxi, przepraszam... - Szepnęła, ale chłopak jej przerwał przykładając palec do jej suchych ust. Nie ukrywał łez, wszyscy płakali.
- Nie masz za co przepraszać, nie mogłaś tego przewidzieć - Rzekł do niej dławiąc się słoną cieczom, spływającą po jego polikach. Nie miał już sił mówić, w jego gardle utknęłam ogromna gula. Czemu śmierć przyszła do niej tak szybko? Mieli tyle wspólnych planów. Chcieli przez życie iść razem, jednak nie mogli uniknąć losu. Tak chciał Bóg.
- Kocham Cię, byłeś, jesteś i zawsze będziesz moją prawdziwą miłością. Ale pamiętaj, że jeśli również mnie kochasz, daj mi odejść. Nie płacz za mną długo, naciesz się życiem, bo tak szybko je tracimy. Znajdź osobę, która będzie kochać Cię równie mocno jak ja. Pamiętaj ja zawsze będę patrzeć na Ciebie tam z góry. Pamiętaj o mnie i o naszej miłości. I pocałuj mnie ostatni raz, ostatni raz przytul moje ledwo bijące serce - Dodała ostatnimi resztkami sił. On pod koniec musnął delikatnie jej zimne usta i szepnął do jej ucha ,, Zawsze razem, mimo to". Ostatni raz objął ją silnym ramieniem, dziewczyna moczyła mu łzami koszulkę. Chciał by ta chwila trwał wiecznie, by czas stanął w miejscu. Nie było jednak dane im się długo sobą nacieszyć. Z jej ciało uleciało wszelkie życie. Serce przestało bić na zawsze. Chłopak po raz ostatni złapał ją za martwe ręce i zaczął płakać jak niemowlę. Stracił to co dla niego najważniejsze. Właśnie w tej chwili poszerzyły się grona aniołów.
Maxi Ponte przemierzał cmentarz w poszukiwaniu tego jedynego nagrobka. Świat był szary, każdy dzień był cierpieniem bez niej. Był dzień 11 listopada. Urodziny jego jedynej miłości, Natalii. Obiecał sobie, że po jej śmierci jakoś pozbiera sobie życie. Starał się zapomnieć, ale się to mu nie udawało. Codzienni widział ją w swych snach. Czuł, że gdzieś tam ona jest i chroni go. Starał się być silny, ale od razu jak doszedł do jej grobu i ujrzał zdjęcie swej ukochane, zalał się łzami. Złożył ręce do modlitwy i spojrzał w niebo.
- Widzisz, a mówiłem Ci że spędzimy ten dzień razem...
~LuLu Comello
Brak slow .. Slicze ,noo xD
OdpowiedzUsuńMarcy :)
LuLu Comello, tak?
OdpowiedzUsuńOd dzisiaj zaczynam czytać twojego bloga!!! ;D
One Shot jest wspaniały <3
Tak wiele w nim smutku...
Naprawdę mi się podoba.
Super, że jest o Naxi :)
Całuski,
Patrycja Verdas ;***
COOO, zakończenie...
OdpowiedzUsuńNie, no, One Shot rzeczywiście piękny i w sumie cieszę się, że jest Naxi, a nie Leonetta, jakoś tak lepszy efekt (wynik nielubienia Violetty XD). Jeju, to smutne, Naty miała tylko 17 lat i nowotwór... A Maxi dowiedział się dopiero od Leny :( Kiedy Naty umierała :(
W sumie podoba mi się, że Naty nie przeżyła - lubię ja i kocham Naxi, ale chodzi mi o to, że przez to ten One Shot jest w pewnym sensie wyjątkowy, bo nie zawiera takiego happy End'u. Nie wiem czy ktoś mnie zrozumiał teraz, ale po prostu... Wspaniały jest ten Part!!! A Maxi na końcu z tym spędzeniem razem urodzin Naty i dotrzymał obietnicy. W sumie mi się łezka zakręciła w oku, może inni płakali, ogólnie ja rzadko płaczę, więc :D
Dobra, trochę przeplatane o mnie XD Ale OS the best!!! Zasłużył na 1. miejsce
Dobra, w sumie to te wszystkie party na 1. miejsce!!! Ajjć, płacze z barku talentu. Nie, no serio.
UsuńBoże, ile łez wylałam przy tym opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńSzok. Zawsze sie łatwo wzruszałam, ale.. To jakiś rekord.
Droga autorko, naprawdę zasłużyłaś na 1 miejsce :) Podobnie jak pozostałe dziewczyny.
nie wiem czemu, ale czytając przyszła mi na myśl jedna piosenka, którą być może się inspirowałaś. Ola - Jej ostatni rok.
Pozdrawiam i życzę weny oraz sukcesów ! :)
I błagam, nie przestawaj pisać pod żadnym pozorem, bo masz prawdziwy dar ♥
Poruszyłaś moje serce, dziękuję Ci za to ;*
OdpowiedzUsuńNaprawdę piękne :)
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się ...
"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą"
Cześć! Chyba już kiedyś czytałam ten One Part, ale za każdym razem jest on rewelacyjny. Jak ja uwielbiam Naxi! <3
OdpowiedzUsuńRycze... Nie jestem w stanie nic napisać... Przepraszam...:(
OdpowiedzUsuńJeju
OdpowiedzUsuńZnowu ryczę
CO WY ZE MNĄ ROBICIE ?
Jak można napisać coś coś
OdpowiedzUsuńTAK PIĘKNEGO !!!!!!!
O.O !!!
OdpowiedzUsuńKocham ;)) ;*