czwartek, 21 sierpnia 2014

One Shot: Są sny, po których przerwaniu istnieje coś ponad wspomnienia || Diecesca

Tytuł: „Są sny, po których przerwaniu pozostaje coś ponad wspomnienia”
Gatunek: Romans
Pairing: Diecesca (Diego & Francesca); Fedemiła (Federico & Ludmiła)
Czas akcji: Wakacje 2014
Miejsce akcji: Buenos Aires, Argentyna
Przedział wiekowy: Bez ograniczeń
Liczba stron: 10
Liczba słów: 4802
Od autorki: Tak, tak, wiem. Od miesiąca nie było tutaj niczego, a ja wyjeżdżam z One Shotem... Po prostu pomysłów mało, weny... cóż, średnio, ale nie na to, co potrzeba. Do tego problemów w życiu prywatnym coraz więcej i naprawdę - piszę wtedy, kiedy mogę i piszę to, na co mam wenę. Postarajcie się mnie zrozumieć, proszę. x 
Jest to mój pierwszy prawdziwy oneshot i chciałabym zadedykować go komuś specjalnemu. Melcia, skarbie… Gdyby nie ty, to coś prawdopodobnie by nie powstało. Gdyby nie ty, nie miałabym gdzie go zamieścić. Każdego dnia, każdej godziny i każdej minuty motywujesz mnie do dalszego działania i sprawiasz, że nigdy się nie poddaję. Nawet wtedy, gdy jestem już blisko upadku - podnoszę się i z gracją otrzepuję ubranie. Dla ciebie. Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz. Dziękuję za to, że jesteś. Kocham cię najmocniej na świecie.
Sny, myśli lub wspomnienia bohaterów pisane są kursywą! Enjoy! ;) x
(One Shot dostępny także na moim TUMBLR)



~***~


***Francesca***

- Fraaan… - Z głębokiego snu wybudza mnie cichy głos Diego. - Księżniczko, wstawaj. Późno już. - Całuje mnie w skroń i odsłania okno w pokoju.
- Mhm… - mruczę w poduszkę i nakrywam ramiona kołdrą. Słyszę jego kroki, a chwilę później słońce razi mnie w oczy.
Podchodzi do mnie i zabiera pościel.
- Oddaj - szepczę, wyciągając rękę po kołdrę. - Chcę spać.
- Wiesz, że chętnie pozwoliłbym ci spać, ale jest już po dwunastej, musisz wstać. No już, szybciutko.
Odkłada kołdrę na brzeg łóżka. Chcę ją złapać, gdy nagle Diego podnosi mnie. Trzyma mnie na rękach i wychodzi z pokoju. Zarzucam ręce na jego szyję, by nie spaść i otwieram oczy. Widzę na jego twarzy bezczelny uśmieszek, a w oczach tańczą iskierki radości. Gdy widzi moją nie do końca zadowoloną minę, całuje mnie w nos i przytula mocniej.
- Diego, postaw mnie - mówię z uśmiechem i staram się wyrwać z jego objęć.
- Przestań się wiercić, bo upadniesz. Nie puszczę cię. - Uśmiecha się szeroko. Kocham jego uśmiech.
- Proszę.
- Nie.
- Skarbku. Proszę. - Robię słodkie oczka i uśmiecham się delikatnie - Proooszę.
Śmieje się i ostrożnie stawia mnie na podłodze.
- Koch-

- Fraaan, wstawaj! - Mój cudowny sen przerywa krzyk denerwującej istoty, zwanej moim bratem. - Ty wiesz, która jest godzina?! - wrzeszczy mi nad uchem i zabiera mi kołdrę. Uśmiecham się delikatnie na wspomnienie podobnego wydarzenia w moim śnie.
- Ugh, daj mi spać - mruczę, zakrywając głowę poduszką.
- Nie, nie będziesz tak długo spała. Wstawaj, w tej chwili.
- Nie jesteś moją matką. Pozwól mi spać. Chociaż pół godziny, proszę cię. I wyjdź z mojego pokoju. A na przyszłość naucz się pukać - warczę i rzucam w niego poduszką. - No już!
Schyla się po poduszkę i odkłada ją na miejsce obok mojej głowy. Przykrywa mnie kołdrą, całuje we włosy i posłusznie wychodzi z pokoju, cicho zamykając drzwi. Wzdycham głęboko i obracam się na plecy.
Ten sen był… uh, cudowny.
„Właśnie, to tylko sen. Ups”, moja podświadomość po raz kolejny drwi sobie ze mnie.
Podnoszę się do pozycji siedzącej i sięgam po telefon leżący na małej, drewnianej etażerce, stojącej obok mojego łóżka. Odblokowuję go i jęczę z niezadowoleniem. Zero wiadomości i połączeń nieodebranych od Diego, za to jedna wiadomość od Fede i aż trzy nieodebrane połączenia również od niego.

Od: Fede :p
9:58 15 lipca 2014
Dzień dobry, śpiąca królewno. Wstajemy, nie obijamy się! Mam sprawę, zadzwonię do ciebie za chwilę.

Jest dziesiąta czterdzieści jeden, ugh. Klikam na ikonkę z jego imieniem i zdjęciem, po czym przykładam telefon do prawego ucha. Odbiera po trzech sygnałach.
- Cześć. Przepraszam, dopiero wstałam. Coś ważnego?
- Nie, to znaczy tak, eh, nie wiem - wzdycha.
- Ludmiła. Zgadłam?
- Może… Może na pewno. Potrzebuję po prostu jednej, maleńkiej rady. Bo… chcę ją zaprosić na jakby-randkę.
- Jakby-randkę? - pytam zdezorientowana.
Jest coś takiego, jak jakby-randka?
- No na randkę, uh. Tylko nie mam pojęcia gdzie, kiedy. I jakie kwiaty jej kupić. A co najważniejsze - pewnie się nie zgodzi.
- Zgodzi się, głupku. Może mi tego nigdy nie mówiła, tym bardziej komuś innemu, czy tobie, ale widzę, w jaki sposób na ciebie patrzy. Albo to, jak zachowuje się, gdy jesteś obok. Na sto procent jej się podobasz. A nawet na sto jeden. - Uśmiecham się do siebie. - Zaproś ją na zwykły spacer. Wiem, że w tą sobotę będzie w domu. Sądzę, że najlepsza pora to późne popołudnie. Jak słońce będzie już powoli zachodzić. A później będziecie szukać pierwszej gwiazdy na niebie, aww.
Nie mam pojęcia, jakie lubi kwiaty.
- Tak myślisz? Mam nadzieję, że się zgodzi… Dzięki, że pomagasz, to naprawdę kochane. - Niemalże mogę usłyszeć przez telefon to, jak się uśmiecha. - A wiesz może, jakie kwiaty lubi?
- Nie musisz dziękować. Wiem, że to dla ciebie ważne. Poza tym, jesteś moim przyjacielem. A kwiaty… Nie wiem, nigdy nie pytałam. Ale za chwilę do niej napiszę. - Po moim ostatnim słowie następuje kilkunastosekundowa cisza. Słyszę wołanie mamy z dołu. - Przepraszam, muszę kończyć. Później do ciebie zadzwonię w sprawie tych kwiatów. I jeszcze chyba będę musiała się troszkę wygadać. Cześć, Grzyweczko.
Uśmiecham się delikatnie, gdy odkładam telefon na biurko. Podchodzę do okna i odsłaniam je. Uśmiech znika z mojej twarzy, gdy widzę zachmurzone niebo i jedenaście stopni na termometrze. Ścielę łóżko i wychodzę z pokoju. Skręcam w prawo, a kiedy dochodzę do końca korytarza, otwieram białe drzwi łazienki. Zamykam je od wewnątrz na klucz i spoglądam w lustro.
Ugh, masakra.
Rozczesuję włosy i wiążę je frotką o kolorze podobnym do koloru moich włosów w wysokiego kucyka. Przemywam twarz letnią wodą i wycieram się turkusowym, puchatym ręcznikiem, który wisi obok umywalki. Myję zęby i ponownie patrzę w lustro.
Nawet znośnie.
Uśmiecham się do swojego odbicia.
Dziś będzie lepiej. Na pewno.
Otwieram drzwi i wychodzę z łazienki. Zbiegam po schodach na dół, po czym przekraczam próg kuchni.
- Dzień dobry, kochana rodzinko - mówię radośnie, podchodząc do blatu.
- Widzę, że humorek dopisuje. Co taka wesoła jesteś? Ten chłopak wreszcie powiedział, że cię kocha? - pyta Luca, śmiejąc się. Biję go w ramię i gromię wzrokiem.Wiedziałam, że zacznie ten delikatny temat. Wiedziałam.
- Luca, to jej prywatne sprawy, nie wtrącaj się.
Dziękuję, mamo.
Nalewam sok pomarańczowy do mojej ulubionej, wysokiej szklanki, a do ręki biorę talerz z trzema naleśnikami z bitą śmietaną, czekoladą i dżemem truskawkowym. Stawiam naczynia na stole i siadam na krześle.
- Nie zamierzasz się przebrać? - Luca trąca moje ramię, gdy przechodzi obok i siada naprzeciwko mnie. Kręcę przecząco głową i zabieram się do jedzenia.
Dziś mam jeden ze swoich leniwych dni. Posiedzę na kanapie, w piżamie, z pudełkiem lodów kokosowo-czekoladowych w rękach, obejrzę jakiś film, porozmawiam z Federico przez telefon… Dzień, jak co dzień, podczas tych wakacji. Nic nowego. Od dwóch tygodni to samo. I od dwóch tygodni żadnego odzewu ze strony Diego…
Zadzwoń do niego i pokaż, że ci zależy.
Nie, nie zrobię tego. Nie odważę się do niego zadzwonić. A co jak odbierze? Co mu powiem? „Hej, Diego, tu Fran, chciałam tylko wiedzieć, dlaczego się do mnie nie odzywasz”? Nie.

Po skończonym śniadaniu wracam do swojego pokoju i siadam przy biurku. Włączam laptopa i biorę telefon do ręki.

Do: Luu :)
11:32 15 lipca 2014
Hej, Lu. Mam głupie pytanie - jakie kwiaty lubisz? x

Od: Luu :)
11:35 15 lipca 2014
Goździki <3 Białe.

Do: Luu :)
11:36 15 lipca 2014
Okej, dzięki c;

Sprawdzam w internecie pogodę na dzisiaj i na sobotę. Na dziś zapowiadają przez cały dzień opady deszczu i burzę, a w sobotę ma być dwadzieścia sześć stopni, czyste niebo i zero deszczu, czy burzy. Zamykam laptopa i wstaję z krzesła. Siadam na łóżku i po raz kolejny, tego dnia, dzwonię do Federico.
- Cześć, Grzyweczko. Mam dobrą wiadomość. I drugą dobrą wiadomość. Pierwsza jest taka, że wiem, jakie są ulubione kwiaty Lu, a druga taka, że w sobotę ma być bardzo ładna pogoda. Wręcz idealna na oglądanie wieczornego nieba. - Uśmiecham się, gdy wyobrażam sobie Ludmiłę i Federico leżących na kocu, na jakiejś łące, i patrzących w gwiazdy. To taki słodki widok.
- Dziękuję, naprawdę. Więc, jakie to kwiaty?
- Białe goździki. W kwiaciarni obok twojego domu jest takich pełno, więc nie powinieneś mieć problemu. I tak - lubię tam przesiadywać i udawać, że chcę kupić kwiaty do ogrodu. - Śmieję się, zasłaniając twarz dłonią.
- Em, Fran? Mogłabyś… troszkę ją wypytać? W kwestii mnie. Chciałbym wiedzieć, co o mnie myśli i kim dla niej jestem - mówi niepewnie.
- Tak, jasne, nie ma problemu. Zadzwonię wieczorem, cześć.
Cisza między nami potwierdza, że spokojnie mogę się rozłączyć. Naciskam czerwoną słuchawkę i przez chwilę zastanawiam się, czy zadzwonić do Ludmiły.
Nie, domyśli się, o co chodzi.
Rezygnuję z tego pomysłu i odkładam telefon na swoje miejsce. To mądra dziewczyna, na pewno połączyłaby fakty i wiedziała, co jest grane. Ulubione kwiaty, pytania o Federico… Ta randka ma być niespodzianką.
Wstaję z łóżka i ponownie schodzę na dół. Wchodzę do kuchni i podchodzę do lodówki. Wyjmuję z zamrażalnika pudełko moich ulubionych lodów, a z szafki obok wyjmuję łyżeczkę. Idę do salonu i siadam na kanapie. Sięgam po pilot leżący na szklanym, niskim stoliku przede mną i włączam telewizor. Szukam czegoś ciekawego, aż w końcu zatrzymuję się na jednym z kanałów. Emitowany jest występ z naszego szkoły. To było… dwa lata temu? Robię głośniej i słyszę refren Esto No Puede Terminar.
Diego tańczy tak cudownie.
Zanurzam łyżeczkę w lodach czekoladowych, a po kilkudziesięciu minutach widzę już dno opakowania. Patrzę na ekran telewizora i widzę, że występ dobiegł już końca, a wszyscy obecni na scenie uśmiechają się do kamery.
Jego uśmiech jest tak piękny.
Wyłączam telewizor i wstaję z kanapy. W kuchni zastaję mojego brata szukającego czegoś w lodówce. Odkładam łyżeczkę do zlewu, a lody chowam z powrotem do zamrażalnika.
- Czego szukasz? - pytam, patrząc na brata. - Lodówka to nie okno, zamykaj ją.
- Tak, mamo. - Patrzy na mnie i zamyka lodówkę. - Widziałaś może karton z sokiem pomarańczowym, który był tutaj jeszcze wczoraj wieczorem?
Po co pytasz, skoro i tak na pewno wiesz, że go wypiłam?
- Jest tutaj. - Wskazuję na swój brzuch i śmieję się. - Stał w lodówce kilka dni, więc go wypiłam. Myślałam, że go nie chcesz.
Zmrużył oczy, nadal na mnie patrząc.
- Oj, no nie złość się. Idę jutro z Ludmiłą na zakupy, więc wejdę do spożywczego i ci odkupię, okej?
Luca mierzył mnie wzrokiem przez kilka sekund, po czym prychnął i wyszedł z kuchni.
O co mu chodzi?

Odrywam wzrok od laptopa, gdy słyszę dzwonek telefonu.
Proszę, niech to będzie Diego, proszę, proszę, proszę.
Sięgam dłonią po komórkę i odblokowuję ją.
1 wiadomość od: Luu :)
Ugh.

Od: Luu :)
16:19 15 lipca 2014
Dlaczego pytałaś, jakie są moje ulubione kwiaty?

Marszczę brwi i dzwonię do dziewczyny. Odbiera po pierwszym sygnale i wita mnie wesoło. Powtórnie słyszę pytanie, które było zawarte w SMS-ie.
 - To nic takiego, z ciekawości zapytałam. Może kiedyś mi się ta informacja przyda. - Chichoczę, próbując skłamać. Nie lubię okłamywać ludzi. Chociaż… ja jej teraz nie okłamuję, ja zatajam prawdę.
- Och, okej. Myślałam, że… Uh, nieważne. - Milczy przez chwilę. - Wiesz może, co u Federico? Nie odzywa się do mnie od kilku dni, czym trochę mnie zmartwił. Trochę bardzo. Wszystko z nim w porządku?
Uśmiecham się pod nosem.
- Tak, wszystko okej. Ostatnio też mało z nim rozmawiam, prawie wcale. Nie ma zbyt dużo czasu, jego… kuzynka się przeprowadza, a on zgodził się jej pomóc z… urządzeniem pokoju dla dziecka.
Zamykam oczy. Znowu to robię. Jak mogę wymyślać takie głupie kłamstwa… Stać cię na więcej, Fran!
- A, dobrze. Dzięki. Sądziłam, że jest na mnie obrażony, czy coś.
- Nie, coś ty. On na ciebie w życiu. Propo Fede… Lubisz go, prawda? - pytam prosto z mostu.
- Tak, bardzo. Chyba nawet bardziej, niż powinnam i… - urwała.
- I co? Lu. Mów.
- Podoba mi się… Bardzo mi się podoba.
O. Mój. Boże.
- Naprawdę? Lu, to cudownie! Znaczy… Tak, to cudownie!
- Dlaczego cudownie? Czy ty chcesz mi powiedzieć, że on… Fran… - W jej głosie słyszałam nutkę radości. Ogromnej radości.
- Ja już nic nie mówię. Muszę kończyć, cześć!
Rozłączam się szybko i niezgrabnie rzucam telefon na poduszkę. Uśmiecham się szeroko i obracam kilka razy na krześle. Przestaję, gdy zaczyna kręcić mi się w głowie, po czym śmieję się wesoło.
On jej się podoba. O n  j e j  s i ę  p o d o b a, o mój Boże.

Gdy za oknem jest już ciemno, a ja jestem gotowa do spania, wchodzę pod kołdrę i dzwonię do Federico. Czekam i czekam - nie odbiera. Spoglądam na godzinę. Dwudziesta druga dwadzieścia siedem. Na pewno jeszcze nie śpi, może jest w łazience. Po kilku minutach dzwonię do niego drugi raz. Przez długi czas nie odbiera, a gdy już mam się rozłączyć, słyszę jego głos.
- Cześć, przepraszam. Byłem na dole. - Słyszę szelest kołdry i ciche westchnięcie.
- Nie mów, że idziesz już spać - jęczę, na marne próbując ukryć rozczarowanie w głosie.
- Nie. Podejrzewam, że będziemy rozmawiać jeszcze długo dłuuugo, więc nie.
Uśmiecham się do siebie i otwieram usta, by zacząć temat, lecz Fede mnie wyprzedza.
- Em… Pytałaś Lu o mnie?
- Tak, właśnie miałam ci o tym mówić.
Nieprawda. Miałaś mu powiedzieć o śnie z Diego.
- Jakby to powiedzieć, by nie psuć ci niespodzianki… Po prostu zaproś ją na tą randkę, bo na pewno się zgodzi. Więcej ci nie powiem. Dowiesz się od niej.
Przez chwilę się nie odzywa, ale wiem, że uśmiecha się do siebie, jak idiota. Ja też się uśmiecham.
- A teraz moja kolej. Mogę ci się wygadać z takiej jednej głupiej i dziwnej rzeczy? - pytam niepewnie, trzymając telefon między uchem a ramieniem, dzięki czemu mogę bawić się swoimi palcami.
Nie, wcale nie denerwuję się, że mnie wyśmieje. Skądże.
- Jasne, opowiadaj.
- Uh, bo… No… No chodzi o Diego. W sumie… Śnił mi się dzisiaj. I chciałam ci to opowiedzieć. Mogę?
Słyszę jego śmiech i wzdycham głośno. On śmieje się ze mnie czy z tego, co mówię? Uh…
- Oczywiście, że możesz. Nie zadawaj głupich pytań, tylko mów prosto z mostu, o co chodzi.
- Bo ja… Eh, tylko się nie śmiej, okej? Mia…
- Przepraszam, Fran, muszę kończyć… Jutro porozmawiamy. Przepraszam. - Przerywa mi, a ja wzdycham, żegnam się i rozłączam.
Odkładam telefon na etażerkę i opadam na poduszkę. Zamykam oczy i czuję delikatne ukłucie w sercu.
Miłość boli. Cholernie.
Zakochałam się w niewłaściwej osobie, a prawda jest taka, że on mnie nie kocha. I pewnie nigdy nie będzie. Diego może mieć każdą, więc dlaczego chciałby mieć mnie?
Przewracam się na prawy bok i otulam kołdrą. Jest mi zimno i potrzebuję przytulenia. Najlepiej od Diego. Przewracam się na lewy bok. Nie widziałam go przez dwa tygodnie, nie rozmawiałam z nim od dwóch tygodni, nie przytulałam go od dwóch tygodni… To mnie niszczy. Potrzebuję go. Teraz. Biorę telefon do ręki i przesuwam palcem po ekranie. Odblokowany. Wchodzę w wiadomości i szukam rozmowy z Diego. Chcę sprawdzić kiedy i co do niego ostatnio napisałam. Może zrozumiał coś nie tak i się obraził?

Od: Diego x
13:47 2 lipca 2014
Cześć, Fran. Chciałem zapytać, czy może… Em, czy nie poszłabyś ze mną w piątek wieczorem do kina? x

Co?…
Gdy ostatnim razem sprawdzałam SMS-y z Diego tej wiadomości tutaj nie było. Jak? Na pewno pomyślał, że go olałam i nie chcę… Ugh! Mam problem. Duży problem.

Diego wybucha głośnym śmiechem, który roznosi się po całym parku. Patrzę na niego i uśmiecham się. Uwielbiam go takiego, jak teraz. Szczęśliwego. Odwraca głowę w moją stronę i spogląda na moje usta. Ujmuje moją dłoń w splata nasze palce. Uśmiecham się słodko i przytulam do jego boku.
Przemierzamy kolejne alejki parku, które zasypane są złotymi i czerwonymi liśćmi. Unoszę głowę do góry, a słońce razi mnie w oczy. Ukrywam je za dłonią i rozglądam się.
Pogoda jest piękna.
Ten dzień jest piękny.
Wszystko jest piękne.
- Fran… - Z zamyśleń wyrywa mnie niepewny głos Diego. - Mogę ci coś powiedzieć?
- Jasne, co takiego? - Uśmiecham się do niego, próbując rozładować napięcie. Chyba mi się udaje, ponieważ na jego twarz wpełza mały uśmieszek.
- Koch-

Budzę się, gdy czuję mocne uderzenie przez poduszkę. Momentalnie otwieram oczy i podnoszę się do siadu. Widzę przed sobą rozbawionego Federico, podchodzącego do fotela, by odłożyć poduszkę. Gromię go wzrokiem, a gdy znajduje się bliżej mnie, klepię go w ramię.
- Dzień dobry - mówi, nadal się śmiejąc.


~***~


***Diego***

Otwieram oczy, gdy budzi mnie dźwięk telefonu. Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej i przecieram dłońmi oczy. Sięgam po telefon leżący pod poduszką i patrzę na wyświetlacz.
To tylko budzik, Diego…
Wyłączam go i z powrotem wkładam pod poduszkę. Przeciągam się leniwie i niechętnie wstaję z łóżka. Podchodzę do okna i widzę jak duże krople wody uderzają o szybę i parapet, a porywisty wiatr wygina gałęzie drzew na prawo i lewo. Pogoda równie tandetna, co wczoraj. I przedwczoraj. A także przez cały ostatni tydzień.
Kolejny beznadziejny dzień. Dlaczego? Dlatego, że Fran nadal się do mnie nie odzywa, jakby zniknęła tuż po zakończeniu roku. Napisałem do niej esemesa drugiego lipca, a ona nie odpisała…
To znaczy, że nie chce i nie jest mną zainteresowana, tak?
Przez pierwsze kilka dni myślałem, że nie zauważyła, że pisałem, bo wiadomo - wakacje, pewnie gdzieś wyjechała… Muszę przestać o tym myśleć.
Przez chwilę stoję w miejscu i zastanawiam się, po czym podchodzę do łóżka, a już po chwili telefon znajduje się przy moim uchu.
Pierwszy sygnał… Drugi sygnał… Trzeci sygnał… Czwar…
- Diego? Cześć, co tam?
- Hej, Federico. Ja mam tylko jedno pytanie. Ewentualnie dwa. Rozmawiałeś z Fran przez ostatnie dwa tygodnie?… - pytam niepewnie, a zaraz po moim pytaniu następuje chwila ciszy.
- Tak, nawet siedzi obok mnie. No prawie obok. - Śmieje się cicho, a ja przewracam oczami. Jak zwykle radosny. - A dlaczego pytasz?
- To w sumie nic takiego… Po prostu nie odpisała mi na jednego esemesa, ale to już naprawdę nieważne. Muszę już kończyć, cześć - mruczę pod nosem i rozłączam się.
Rzucam telefonem o łóżko i siadam na nim. Czyli nie odpisała mi, bo po prostu nie chciała, tak? Ale nie. Ja się nie poddam. Nie zrezygnuję z niej, nawet jeśli prosto w twarz powie mi, że nie czuje do mnie tego, co ja czuję do niej. Będę walczył do samego końca i nie pozwolę, bym przegrał. Przecież nagrodą w tej bitwie jest złote serce złotej dziewczyny.
Nie poddam się.

Gdy patrzę na zegarek wiszący na ścianie salonu, wybija równo piętnasta trzydzieści. Mój wzrok błądzi po całym pokoju, aż w końcu zatrzymuje się na oknie. Pogoda się polepszyła, jest bardzo ciepło, a na niebie nie ma ani jednej chmury.
Przez parę minut obracam telefon w dłoniach, po czym odblokowuję go. Wpisuję na klawiaturze numer do Francesci i przykładam telefon do lewego ucha. Włoszka odbiera po pierwszym sygnale, na co uśmiecham się szeroko.
- Cześć, Diego… Federico mówił mi, że pisałeś, a ja nie odpisałam… Przeszukałam dosłownie cały telefon i nie mam od ciebie żadnej wiadomości. Ostatnia jest z dnia przygotowań do zakończenia roku. Może nie doszła? Przepraszam, naprawdę. To było coś ważnego? - tłumaczy, a ja śmieję się.
- Nie, nic takiego. Nie musisz się tłumaczyć, rozumiem. Pewnie to wina mojego telefonu, był wtedy słaby zasięg… Dzwonię, żeby zadać ci takiego jedno, małe pytanie. Możemy się dzisiaj spotkać? Najlepiej jak najszybciej.
- Tak, oczywiście. Za pół godziny w parku w centrum? - pyta wesoło, a ja przytakuję. - W takim razie do zobaczenia, Diego.
Rozłączam się, a mój uśmiech się poszerza.
Może jeszcze jest szansa.

- Jesteś wspaniałą dziewczyną i każdy mógłby się w tobie zakochać - mówię, przybliżając się do niej.
Serce bije mi jak szalone, a mój oddech jest niespokojny. Patrzę w jej piękne, piwne oczy i bez chwili namysłu stwierdzam, że chciałbym w nie patrzeć do końca swojego życia.
- C-co chcesz przez to powiedzieć? - Mruży oczy, a jej wzrok co chwilę przenosi się w inne miejsce.
W końcu spoczywa na moich oczach. Widzę, że jest zestresowana i nie pewna co do tego, co zamierzam zrobić. Ja sam nie wiem co robię. Idę na żywioł, mówię to, co myślę i co czuję.
- Doskonale wiesz, co chcę przez to powiedzieć i to trudne - szepczę, ujmując jej rękę. Włoszka nie stawia oporów. Nadal patrzy w moje oczy i rumieni się. Przykładam jej dłoń do swojej klatki piersiowej w miejscu, w którym znajduje się serce. - Bije?
Francesca kiwa niepewnie głową.
- Diego, o co ci…-
- Bije tylko i wyłącznie dla ciebie.
Cisza. Zabijająca cisza, która niszczy nas obojga od środka. Mój oddech powoli się uspokaja, a bicie serca wraca do normy, gdy widzę na jej twarzy delikatny uśmieszek. Dzieli nas zaledwie kilkanaście centymetrów, a ja mogę usłyszeć jej przyśpieszony oddech.
- Diego… A-ale… - wydusza z siebie, po czym wzdycha. Po raz kolejny pomiędzy nami zapada cisza, którą przerywa… dzwonek jej telefonu. Oczywiście…
Odsuwa się powoli ode mnie i wyrywa dłoń z mego uścisku. Wyciąga telefon z torebki i odbiera, nie patrząc na wyświetlacz. Nic nie mówi, a wyraz jej twarzy stopniowo zaczyna się zmieniać. Ze zmieszanego na radosny, z radosnego na smutny, po czym znowu na zmieszany.
O co chodzi, coś się stało?
- Naprawdę? Jezu… Za chwilę będę, dosłownie pięć minut! - oznajmia i rozłącza się. Spogląda na mnie, a ja nie mogę wyczytać kompletnie niczego z wyrazu jej twarzy i z tego, co kryje się w oczach. Są… puste. - Diego, przepraszam, muszę wracać do domu. To naprawdę bardzo ważne. Ale zadzwonię wieczorem albo jutro po południu, dobrze? - Jej uśmiech jest ostatnim, co widzę zanim znika z zasięgu mojego wzroku.
Dlaczego zawsze, gdy jestem gotowy powiedzieć jej to, co chcę jej powiedzieć od dawna, coś lub ktoś musi mi przerwać? Zawsze…
Odwracam się i zmierzam w kierunku swojego domu. Kilka metrów dalej zaczynam kopać kamyk, który pojawił się na mojej drodze. Dłonie trzymam w kieszeniach czarnych dżinsów, a mój wzrok utkwiony jest w chodniku.
Może jeszcze będę miał szansę, by jej powiedzieć, co do niej czuję. I może będę miał szansę, by z nią być? Mam nadzieję. Chciałbym. Chciałbym tego, jak niczego innego na świecie, naprawdę. Wystarczyłby mi nawet jeden dzień spędzony z nią i z tą świadomością, że jest tylko i wyłącznie moja. I że przy moim boku jest szczęśliwa.

Dzisiaj mija sześć dni od mojego ostatniego spotkania z Fran. Nie zadzwoniła tamtego wieczoru, ani następnego po południa. Nie mam pojęcia czy wypadło jej z głowy, czy może nie chciała ze mną rozmawiać… Nie wiem. Ale wiem, że nadal się nie poddam. Postanawiam zrobić kolejny krok, lecz najpierw dzwonię do Federico, by móc się czegoś dowiedzieć. Są najlepszymi przyjaciółmi, mówią sobie o wszystkim. Francesca na pewno choć raz mu o mnie wspomniała.
- Fede, ja dosłownie na pięć minut. To bardzo ważne, możesz rozmawiać? - zaczynam, gdy Włoch odbiera.
- Jasne, nawijaj - odpowiada wesoło, przez co na moją twarz wpełza delikatny uśmiech.
- Em… Jesteście z Fran najlepszymi przyjaciółmi, racja? Także tego… Mówiła ci coś kiedyś o mnie? - Mój głos staje się coraz to cichszy i bardziej niepewny.
Przestań się bać, to nic takiego. Najwyżej powie, że nic do ciebie nie czuje. Co tam.
- Jeśli chcesz zapytać, czy cię kocha, to tak. Kocha cię jak waria… - przerywa i wzdycha głośno. - Nie powiedziałem ci tego. Niczego nie wiesz, a na pewno nie ode mnie. Okej, muszę kończyć, cześć!
Odsuwam telefon od ucha i widzę, że Federico rozłączył się. Śmieję się pod nosem i wybieram numer do Fran. Dopiero po kilku sygnałach słyszę jej bardzo radosny głos, który wita mnie ciepło:
- Hej, Diego. Cieszę się, że dzwonisz, naprawdę. I kolejny raz przepraszam… Po prostu mój tata przyjechał, dlatego tak szybko uciekłam i nie zadzwoniłam do ciebie. Nie widzieliśmy się kilka miesięcy, pracował w Rio de Janeiro i bardzo za nim tęskniłam. Jeszcze raz przepraszam.
- Nie musisz mnie przepraszać, naprawdę. Doskonale cię rozumiem. Mój ojciec też kiedyś pracował za granicą… Ja w sumie dzwonię po coś innego - wyjaśniam z uśmiechem. - Mam takie jedno pytanie… Zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz, ale byłoby naprawdę miło, jeśli byś to zrobiła. Tak więc… Byłabyś chętna, żeby pójść ze mną na… na randkę?
- Na randkę?… Ja z tobą?… - pyta cichutko. - Poczekaj chwilkę… - Słyszę, że odkłada telefon, a po chwili ze słuchawki dobiega głośny pisk. Uśmiecham się szeroko. - Już jestem… Tak, jasne, oczywiście, że pójdę.
W krótkim czasie ustaliliśmy szczegóły. Mamy się spotkać jutro o osiemnastej w parku znajdującego się niedaleko jeziora. Ona wie, gdzie. Spotkaliśmy się tam po raz pierwszy. Właściwie, to wpadliśmy na siebie. A na drugi dzień wpadliśmy na siebie w szkole. Dziwny, aczkolwiek ciekawy przypadek. I już wtedy wiedziałem, że będzie z tego coś więcej niż zwykła przyjaźń. Coś o wiele więcej.

Gdy docieram na miejsce, Włoszka już czeka na mnie. Stoi pod drzewem, a ciepły wiatr delikatnie rozwiewa jej ciemne włosy. Ma na sobie bardzo podobne ubrania, co tamtego dnia, gdy się spotkaliśmy… Ciemnoczerwoną sukienkę, czarne baleriny, a w jej rozpuszczonych włosach widnieje czarna opaska z kokardką. Uśmiecham się i podchodzę do niej, gdy jest zajęta szukaniem czegoś w małej torebce, pasującej kolorem do butów i opaski.
- Zamknij oczy - szepczę dziewczynie do ucha, gdy staję za nią. Ona wzdryga się i uspokaja się dopiero po kilku sekundach, gdy rozpoznaje mój głos.
- Diego… Wystraszyłeś mnie - mówi cicho, starając się uspokoić oddech. - Po co mam zamknąć oczy? - Odwraca głowę i patrzy na mnie niepewnym wzrokiem. - Przecież…
- Po prostu zaufaj mi i zamknij oczy - przerywam jej i uśmiecham się delikatnie, po czym ujmuję jej dłoń.
Francesca posłusznie zamyka oczy, a ja staję obok niej i prowadzę ją za ręce przez kilkanaście metrów.
- Nie podglądasz? - pytam dla pewności, mimo że widzę, że ma zamknięte oczy.
- Nie. - Chichocze, przez co uśmiecham się.
Zatrzymuję się przed końcem molo na jeziorze. Pozwalam Włoszce otworzyć oczy, a gdy to robi, obejmuję ją lewą ręką w talii i bacznie obserwuję jej reakcję.
Przed nami, na jeziorze, kołysze się mała łódka. Dla dwóch osób. Są w niej rozłożone poduszki, a także koc, na środku którego leży mały bukiet białych lilii.
- Wszystkiego najlepszego, Francesca.
Spoglądam na nią i widzę, że uśmiecha się szeroko, a oczy ma błyszczące od łez. Mam nadzieję, że łez szczęścia.
- Pamiętasz… Myślałam, że zapomniałeś.
- No coś ty, Fran… Jak mógłbym zapomnieć? Zawsze pamiętam o twoich urodzinach, imieninach, ważnych dla ciebie dniach… Pamiętam o wszystkim.
Jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerza, a ja przytulam ją mocno. Łapię ją za rękę i prowadzę w stronę łódki. Pomagam jej wejść na nią, a po chwili sam znajduję się naprzeciw dziewczyny. Biorę do rąk końce wioseł.
- Diego…? - Jej melodyjny głos przerywa stresującą ciszę.
- Tak?
- Co ty… co ty tak właściwie zaplanowałeś? - W jej głosie słychać ciekawość.
- Nie powiem, niespodzianka. - Uśmiecham się drwiąco, a ona robi naburmuszoną minę, po czym oboje się śmiejemy.

- A więc kochasz mnie jak wariatka?… - pytam niepewnie i z trudem powstrzymuję śmiech.
- Skąd ty… Federico, tak? Jezu…
Wzdycha i ukrywa twarz w dłoniach. Jestem pewien, że się rumieni.
- Hej, nie zakrywaj się… To słodkie przecież.
- Co jest słodkie? - Powoli zabiera dłonie z twarzy. Widzę jej delikatny uśmiech. - Na pewno nie to, że wyglądam teraz jak idiotka, co?
- No właśnie to. Znaczy… Och, Fran! Nie wyglądasz jak idiotka. - Śmieję się, tak jak ona. Ma cudowny śmiech. Najpiękniejszy dźwięk, jaki w życiu słyszałem… - Wiesz… Skoro już wyznajemy sobie sekrety tego typu, to chyba muszę ci coś powiedzieć. Jeśli chcesz to usłyszeć.
Przez kilka, może kilkanaście sekund oboje się nie odzywamy. Ja patrzę na nią, a ona na mnie. Ja wiosłuję, przez co płyniemy na drugą stronę jeziora, a Fran bawi się rąbkiem spódnicy. Ja ją kocham i… ona kocha mnie. Uśmiecham się na tą myśl, a w oczach dziewczyny widzę radośnie tańczące iskierki.
- Zależy, co chcesz mi powiedzieć. To dobra wiadomość?
- Mam nadzieję… Może to nic takiego, ale… Lubię cię. Naprawdę cię lubię.
Jej wzrok wbija się we mnie, przez co oboje znowu milczymy. Z nią nawet cisza jest interesująca. Postanawiam, że lepiej będzie, jak na razie się nie odezwę. Może zrozumiała to nie tak, jak chciałem, by zrozumiała…
Zrobiłem źle, prawda?
Może nie powinienem bym jej mówić, że ją lubię.
Przez kilka minut oboje się nie odzywamy, po czym wreszcie docieramy do molo na drugim końcu jeziora. Gdy oboje wychodzimy z łódki, ponownie każę Włoszce zamknąć oczy i prowadzę ją za rękę na wyznaczone przez Federico miejsce - małą łąkę znajdującą się niedaleko lasu, kilkadziesiąt metrów od jeziora.
- Możesz otworzyć oczy - mówię, nadal trzymając ją za rękę.
- Niespodzianka! - W momencie, w którym Francesca otwiera oczy wokół nas rozbrzmiewa krzyk co najmniej dziecięciu osób.
Patrzy to na mnie, to na naszych przyjaciół, aż w końcu uśmiecha się szeroko i przytula mnie mocno.

Gdy już wszyscy zaczynają zbierać się do domu, podchodzę do Francesci, która macha ręką do odchodzącego Federico.
- Fran…? - Spoglądam na nią i niepewnie dotykam jej dłoni.
- Tak? - Odwraca się w moją stronę, a w jej oczach widzę radość. Ogromną.
- Pamiętasz jeszcze, jak powiedziałem ci, że cię lubię? Cóż, ja… Pomyliłem się. Użyłem złego słowa.
Opuszczam głowę i wbijam wzrok w swoje buty. Dziewczyna ściska mocniej moją dłoń i podchodzi bliżej. Dzieli nas kilka, może kilkanaście centymetrów.
Po prostu to powiedz.
- Ja… Kocham cię. Jak jeszcze większy wariat - szepczę, unosząc wzrok.
Patrzymy na siebie przez krótką chwilę, po czym przenoszę dłoń na jej talię i przyciągam ją do siebie. Czuję jej niespokojny oddech, wydobywający się z delikatnie rozchylonych, różowych ust. W jej oczach odnajduję zdziwienie.
Powinienem, czy raczej nie?
Zastanawiam się jeszcze przez moment, po czym ją całuję. Po prostu.

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A więc tak: One Shot jest cudowny, przyjemnie się go czytało, tym bardziej ten moment z Fran.:) " Grzyweczka" - heh - mam nową ksywkę dla kumpla.xddd
      ♥ Lu i Fede.. białe goździki.. ♥ Jak słodko, tylko szkoda mi Fran, że myślała, że Diego sie fochnął na nią, a to ona nie przeczytała smsa..:/ Ahh.. Diecesca :** Hermosa..♥
      Ogólnie to bym mogła pisać w nieskończoność, ale z racji tego, że nie da się opisać tw one shota - spadam i pozdrawiam - wpadajcie do mnie, o ile lubicie smutne opowiadania.
      http://aprendi-a-decir-adios-x.blogspot.com

      Usuń
  2. Boski<3 Cudo... Zakochałam się :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeju!!!!!! *_____*
    To takie słodkie!! *.*
    Diecesca!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski,to po prostu cudo *.* *.* *.* *.* *.*
    Poprosze szybko nexta ;) *.* ;* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowaliłaś. Zwłaszcza, że to nie był rozdział tylko one shot i nie będzie "nexta". Nawet nie przeczytałaś. Brawo.

      Usuń
  5. Ojej, jaki cudowny one shot <3
    Buziaczki, Justyna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zawitała idiotka wieków, Boże... geniusz pisania komentarzy aka ja! jak ja nienawidzę bloggera... ale no importa!
    Szanella, kochanie moje, skarbku ♥,
    cześć! xD
    więc...
    o Maryjo, to dla mnie ♥ i się jaram jak kretynka, bo to Diecesca - wróbelki moje ♥♥♥♥ i jeszcze u ciebie tacy idealni, że o matko... zakochać się można! i ja się zakochałam :( w oneshocie ofc, bo w twoim talencie zakochana jestem od 69 miesięcy (Jorge pozdrawia :*) no i ten, dziękuję ci najmocniej na świecie ♥♥♥♥
    a teraz tak... ;>
    sny Francescy takie wspaniałe, że ja nie mogę i chcę takie też :( może o Xabim... nie, chociaż o Diego też mogą być ;D Boże aka Jorge, o czym ja gadam...
    więc sny Fran wspaniałe ♥ widać, że taki zakochany wróbelek z niej, awh ♥ a Fede małpa taka myszowata musiał ją obudzić, no nie... brak słów -,- ale to dlatego, że on kocha sobie Lu i to jest takie słodkie, że o Boże, bo kurde Fedemila to takie anioły, takie piękne anioły co sobie latają na cudownych miłosnych chmrkach i cholera znów nie wiem co ja pieprzę :((
    Jezu, ja po prostu nie mogę niczego sensownego napisać, bo scena Diecescy w odcinku mnie wgniotła w krzesło, więc... zrobię coś okropnego :(
    zajmę sobie miejsce, dobrze, misiu? ♥♥
    ale ja przysięgam, że wrócę, nie to, co inne ciapciaki, pamiętasz? takie dzieci Parotty xDD
    DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ, KOCHAM CIĘ NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE ♥♥♥♥
    ~ Melcia aka żona Xabianiego x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale długi komentarz Coookie :) podziwiam...

      Usuń
  7. Zabiję Cię !!! Po pierwsze za to, że nienawidzę Diecesci a ty napisałaś o nich historię w tak piękny sposób <33 a po drugie za to, że mogłaś gdzieś wepchnąć Leonette :P :* Ale i tak ten OS to CUDO *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Diececsa aaaa!!!! No nie wierze. Kocham tą dwójkę. To moi ulubieni aktorzy z Violetty. Oddzielnie są niesamowici a razem to już w ogóle. nie ma takiego słowa żeby to opisać. Po prostu ich kocham. Jezu jestem taka szczęśliwa że oni będą w 3 sezonie razem. Sorka rozgadałam się. OS boski mam nadzieję na więcej takich zajefajnych OS. I co tu więcej mówić po prostu boski cudowny itd. Niezłą masz wyobraźnie. Gratulacje. Mam nadzieje że niedługo pokaże się następny rozdział. Kocham te twoje opowiadania i Ciebie też. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam ładnie zacząć ten komentarz, ale w sumie nadal nie do końca wiem (a minął już ponad rok) jak mam się do ciebie zwracać. Dla mnie chyba zawsze pozostanie Alex. Więc niech będzie tak.
    Alex, kochanie moje, najbardziej utalentowana osóbko na świecie, bez której moje życie byłoby zupełnie inne niż jest i nie wiem co bym bez ciebie zrobiła i tak mocno cię kocham <3
    W sumie przeczytałam go wczoraj i znasz już moją opinię i mój komentarz jest nie bardzo potrzebny, ale i tu się wepchnę, a co tam.
    Pamiętam, jak mi powiedziałaś, że zaczęłaś pisać one shota o Diecesce, ale mam nawet nie prosić, bo mi go nie pokażesz. Musiałam tyle czekać na takie cudo. Ale opłaciło się. Z każdym kolejnym "piszę dalej one shota" byłam coraz bardziej ciekawa jego treści i doczekałam się czegoś, co znacznie przewyższyło moje oczekiwania (nie to, żebym wątpiła w twój talent, tak jakoś mi się napisało). Pamiętam, jakby to było wczoraj (bo było), jak tuż po przeczytaniu zaparło mi dech i nie byłam w stanie powiedzieć nic bardziej sensownego niż "O". Napisać też nie. Potrzebowałam chwili żeby otrząsnąć się z transu, w jaki wprowadziła mnie ta opowieść. A jeszcze, jak napisałaś, że nie wyszło, to w ogóle mi się to nie mieściło w głowie. Wiele bym dała, żeby kiedyś napisać takiego one shota. Tak tak, ja wiem swoje, ty wiesz swoje. Ale przy tej historii, cóż, powinno być jakieś zapisane w konstytucji prawo, które zabrania mówić źle o swoich pracach zwłaszcza tych na takim poziomie, więc nie mogę się z tobą zgodzić.
    Diecesca to połączenie, którego nie lubiłam od samego początku, ale powoli się do niego przekonywałam i teraz bardzo mi się podoba. Zacznijmy od tego, że uwielbiam pary, w których jest Diego. Diemiła, Diecesca, Dienaty, Lego <3 A w twoim wykonaniu to już w ogóle każdą parę.
    Szczerze zazdroszczę Francesce takich snów. Oczywiście na telefonie nie wyświetliła mi się kursywa, a ja głupia myślałam, że to prawda. No ale to i tak nie ujmuje piękności temu snu. Też bym chciała mieć takie. Albo nie. Chciałabym żeby mnie ktoś kiedyś tak pięknie obudził. Doskonale opisałaś to, jak bardzo jest w nim zakochana. Przez chwilę bałam się, że ten sms, który wysłał Diego przeważy i nie wszystko ułoży się tak pięknie, ale na szczęście się pomyliłam. Najbardziej podoba mi się końcówka, "Kocham cię. Jak jeszcze większy wariat". A ja kocham tego one shota, jak jeszcze więksiejsza wariatka.
    Fajnie, że wplotłaś w to jeszcze Fedemiłę, bo Fedemiły nigdy dość. Federico jest tu taki nieśmiały, słodki i niewinny. No i jest wspaniałym przyjacielem, w końcu bardzo pomógł Diegu i Fran. No i jeszcze Lu. Aż sobie wyobraziłam, jak, po rozmowie z Fran, skacze po całym pokoju i piszczy "Jeeej, on mnie kocha!" Słodko.
    W ogóle wszystko tu jest takie słodkie, urocze, piękne i fantastyczne.
    Żal, talencie. Oddaj go trochę ;3
    No to co, ja chyba czekam na kolejnego one shota, jeśli ten był taki cudowny.
    Jeszcze raz, kocham cię bardzo, bardzo mocno, najbardziej <3 Nigdy nie wątp w swój talent i nie mów, że coś ci nie wyszło, bo to nieładnie tak kłamać.

    Ściskam, całuje, ♥ <- pacz, moje serce

    xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Super,super,super,super,super!!!!
    Diecesca!!Też polubiłaś tę parę<3
    Życzę dużo weny i czekam na nexta<3
    Wiem,wiem nie rozpisuje się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to nawet lepiej, że się nie rozpisujesz. jakbyś miała je*nąć kolejną głupotę.. lepiej, że siedzisz cicho :*
      ~ tajmnicza wielbicielka mokrego Jorge

      Usuń
  11. do anonimowego: długi? wcale nie jest długi xD ale możesz mnie podziwiać, super! chcesz autograf? ;>

    Szanello! patrz, skarbku kto powraca - żaluś wieków ;D ♥
    a teraz dla odmiany, na spokojnie, wszystko pięknie ci skomentuję, tak? ''pięknie'', ta... z pewnością xD
    na początku witamy się z Francescą, a właściwie to tak z jej pięknym snem. snem z Diego, ściśle mówiąc. i tu już na samym początku nasuwa się myśl, że dziewczyna coś do chłopaka czuje - sądząc, po treści i przekazie owego snu. i to było naprawdę piękne ♥
    ale, ach, ten Luca! (ojej, przypomniała mi się kreskówka „Ach ten Andy”. to było genialne! nieważne... xD) czy on naprawdę musiał wybudzać ją z tego boskiego snu? i to w takim momencie?! karygodne! ale mus to mus... Fran wstała i tu pojawia się Fede znany też jako żal, małpa, gołąb i mysz. dzwonił do niej kilkakrotnie, a ona nie odebrała! ups? ale, że śniła o kimś tak seksownym jak Diego - trzeba jej wybaczyć, że olała kumpla ;D
    a żal zakochany jest w Ludmile ♥ Jezusie, to takie słodkie, że... tak słodkie, że aż mowę mi odjęło ;D Francesca i Federico najlepszymi przyjaciółmi, to bardzo urocze. i to, że Fran pomogła mu z Ludmi - też ♥ w końcu wypytała się ją o kwiaaaty i podsunęła pomysł na randkę... wspaniały okaz przyjaźni *,*
    Fran żarła moje ukochane lody i się podzieliła ze mną... czy mogę poprosić na tę pannę namiary? i akcja z sokiem w brzuchu mnie rozśmieszyła, haha ♥
    Francesca rozmawiająca z Ludmilą przez telefon... hahahaha, gadanie Lu o Fede było takie słodkie! i ten fangirling Fran: On jej się podoba. O n j e j s i ę p o d o b a, o mój Boże. to było boskie xD ♥
    i znów przenosimy się do krainy Piękna przyjaźń Francescy i małpki. to ma się Federico ;D naprawdę małpa z niego... jak śmiał ją wyśmiać? pff! gnój! ona go nie wyśmiała, jak się Ludmilą jarał... żal xD
    Francesca tak ubolewała, że jej Diego nie kocha, a tu... boom! esemes od niego! no brawo komórko Francescy, fajnie sie bawiłaś stresując moje wróbelki? -,- taki elektryczny cioł... wirus komputerowy! uch. moment... wirus komputerowy w komórce?... o czym ja gadam? xD
    pod wpływem rozmyślań o wiadomości, Fran po raz kolejny śni o Diego i znów pokazujesz nam swój talent w tym romantycznym obliczu, skarbku ♥ kocham to najmocniej na świecie ♥
    ale znów przerwane w takim momencie... i to przez tę małpę, włoską małpę! oj Federico... brak słów na niego -,-
    mała zmiana i... perspektywa Diego! ♥
    cześć, kochanie ;>
    no dobrze, przystopuję, bo się Xabiani dowie i będzie drama...
    proszę wszystkich zebranych tu parafianów o nie zwracanie uwagi na mój kretynizm i fangirling do potęgi entej, dziękuję.
    Dieguś miał nadzieję, że Fran do niego dzwoni, a tu... boom! budzik. niefajny, wstrętny budzik. Diego taki smutas markotny, bo myśli, że Fran go nie kocha... a to wszystko sprawka tej wstrętnej komóry :(( no i Diego to dzielny rycerz, który dalej walczy o serce swojej księżniczki, bardzo dobrze. kochany wróbelek ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za gupie limity... kto wymyślił?... -,-
      ale piszę dalej! ♥
      ROZMOWA DIEGO I FRANCESCY, I SPOTKANIE W PARKU ♥♥♥♥
      to było tak niewyobrażalnie... idealne. piękne, urocze, kochane, wspaniałe, cudowne... i można wymieniać tak bez końca. skarbku, mówiłam ci kiedy jak ogromny masz talent? cóż, dobrze... mówiłam xD ale do ciebie trzeba mówić co najmniej 69 razy, abyś zrozumiała, więc ci przypomnę - masz ogrooomniasty talent, naprawdę ♥
      ty wiesz, skarbku, że moje komentarze o tej porze to są... co najmniej jakości raczej marnej, dlatego przepraszam, że wskórałam tylko tyle ''normalnej'' treści... a teraz wybacz mi, ale muszę:
      BO CAŁY TEN POMYSŁ Z ŁODKĄ I PRZYJĘCIEM TO BYŁO TAKIE GENIALNE, PO PROSTU MISTRZOSTWO. JESTEM W TYM ZAKOCHANA. PO USZY. TAK SAMO JAK W DIEGO, KTÓRY KOCHA FRN... ALE DOBRZE! BO TO MOJE WRÓBELKI ♥ TA KOŃCÓWKA JEST PO PROSTU TAKA PIĘKNA, ŻE SIĘ ROZPŁYNĘŁAM NA PODŁODZE JAK SPLEŚNIAŁA GALARETKA CANDELARII I KOCHAM CIĘ NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE ZA TO CUDO ♥♥♥♥
      więc... podoba mi się ten koniec, wiesz? xD
      haha, ale naprawdę - kochanie, to najlepsze, co napisałaś kieeedykolwiek, wierz mi ♥
      swoim talentem tutaj skradłaś niejedno serce, a w tym i moje też ♥♥♥♥
      przepraszam za to marne coś zwane komentarzem, haha :((
      kocham cię najmocniej na świecie, skarbku ♥♥♥♥

      ~ Cookie ♥

      PS. CZEKAM NA NEXTA :*
      wybacz... nie mogłam się powstrzymać xDD ♥♥

      Usuń
    2. ale ze mnie kretynka...
      może bym tak pod swój komentarz wróciła, hę? xD
      nieważne, hahahaha, kocham cię, kochanie moje ♥

      ~ Cookie ♥

      Usuń