piątek, 16 maja 2014

28. ~ "Zabroniłaś mówić, ale nie zabroniłaś pisać."

 Federico

Stała tak, jak słup soli i patrzyła mi prosto w oczy. Z jednej strony to było przerażające, ale z drugiej jednak wyglądała słodko, gdy nie wiedziała co robić i była pod presją. Jej oczy wtedy były takie duże, błyszczące i ku mojemu zdziwieniu - nabierały wtedy kolorów i stawały się żywsze niż kiedykolwiek.
                Piękne złote włosy dziewczyny były rozwiewane przez delikatny i ciepły po południowy wiatr.
                Zaczęła bawić się bransoletką na jej lewym nadgarstku. Spojrzałem na nią i rozpoznałem, że dostała ją ode mnie. Na zawieszce w kształcie serca były wygrawerowane nasze inicjały. To słodkie, że nadal ją nosi.
                Spuściła wzrok i starała się na mnie nie patrzeć. Jeszcze nigdy nie widziałem jej aż tak zestresowanej.
                - Federico… - westchnęła i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. - Ja…
                - Dobra, tyle mi wystarczy. Nie wysilaj się… - szepnąłem i odszedłem w drugą stronę ulicy.
                Poczułem mocne ukłucie w klatce piersiowej, a po chwili to, jak do moich oczu napływają łzy. Może po prostu… chciała mnie wykorzystać? Pewna część mnie od samego początku wiedziała, że Ludmiła zawsze pozostanie wredną Ludmiłą i nigdy nie zmieni się na tą dobrą. To byłoby do niej podobne. Mało razy wykorzystywała ludzi? Ale reszta mnie mówiła, że gdzieś w środku kryje się kochana, miła i przyjacielska dziewczyna, która za wszelką cenę chce się wydostać.
                Ale jednak nie udaje jej się tego zrobić.
                Piekąca łza spłynęła po moim policzku. Otarłem ją szybko rękawem marynarki. Starałem się o tym wszystkim nie myśleć, to było zbyt dużo, jak na mnie.
                Wróciłem dla niej. Nic innego mnie nie interesowało, wróciłem, bo myślałem, że sobie poradzę, że ona się zmieni. Dla mnie. A ona tak po prostu postanowiła to wykorzystać, zranić i zostawić. No tak, cała Ludmiła.
                Poczułem mocne szarpnięcie za ramię, a po chwili jej miękkie usta na moich. Ten pocałunek był delikatny, ale i pełen miłości. Odwzajemniłem go, a gdy już się od siebie oderwaliśmy, spojrzałem zdziwiony na uśmiechniętą, lecz przerażoną blondynkę. W tej chwili moje myśli wyglądały, jak splątany kłębek wełny.
                - Uznałam, że mimo wszystko warto zaryzykować dla tego, co jest między nami.


Naty

Bycie w jednym pomieszczeniu z Natem to jakaś masakra. Ciągle patrzy się na mnie ze świecącymi oczami i nazywa mnie swoim kotkiem. Przesadza.
Prawda, podobał mi się i może nadal mi się podoba, ale tylko i wyłącznie z wyglądu, bo urodę ma jednak niecodzienną i ubiera się też nie najgorzej. Ale nie kocham go. Różnica pomiędzy kochać a podobać się jest ogromna.
Podoba mi się złoto-żółta torebka Ludmiły, ale to nie znaczy, że ją kocham.
Musiałam uważać na każde wypowiedziane do niego słowo, każde spojrzenie skierowane ku niemu, a nawet stać w bezpiecznej odległości od niego.
- Kotku, musimy zacząć ten układ, nie uważasz?
- Nie nazywaj mnie kotkiem, okej? - warknęłam. - Gdybyś nie gapił się ciągle na mnie, tylko myślał o układzie, to już dawno byśmy skończyli. A tak mamy tylko godzinę na przygotowanie i ćwiczenie, bo później zaczynają się zajęcia. I przypominam ci, że półfinał już za dwa dni!
- Spokojnie, damy radę. Patrz, mam już pomysł. - Wstał z parapetu i podszedł bliżej lustra. Zaczął tańczyć, nucąc pod nosem piosenkę, którą wczoraj napisaliśmy.
Muszę przyznać, to było naprawdę świetne. Miał wielki talent. Poruszał się z niezwykłą lekkością, jakby znał ten układ na pamięć od lat, a nie dopiero co go wymyślił.
I nagle mnie olśniło.
Gdy mieliśmy po trzynaście lat, graliśmy u niego w domu na matach do tańca. Po skończonej rundzie, w której zremisowaliśmy, Nate wymyślił, żebyśmy ułożyli własne układy. Nie wiedziałam, że jest dobry w takich sprawach, a z racji, że ja tańczyłam od małego - było to dla mnie korzystne.
Mimo wszystko jednak nie radziłam sobie choć w połowie dobrze, jak on. Postanowił mi pomóc i zamiast dwóch marnych układów stworzyliśmy jeden naprawdę dobry.
- Pamiętasz? Ja mogę to zatańczyć nawet przez sen. - Kiwnęłam twierdząco głową, uśmiechając się lekko. Widziałam wielką satysfakcję w jego oczach. - To co, kotku. Wygramy to.
- Mówiłam ci już, żebyś mnie tak nie nazywał. Mam chłopaka, a my jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi. I to się nigdy nie zmieni.
- Zobaczymy… - szepnął pod nosem z tym swoim uśmieszkiem i wyszedł.
Chyba zacznę się bać…


Marco

- Leon, musimy poważnie porozmawiać, nie sądzisz? - zapytałem, gdy skończył grać na gitarze.
Stałem w progu klasy od dobrych kilku minut i układałem w głowie przebieg naszej rozmowy. Chciałem, póki co, być łagodny. Nie miałem pojęcia, jak zareagowałaby Viola, gdyby zobaczyła jutro Verdasa z podbitym okiem. Byli pokłóceni i to dość ostro, ale ona na pewno nadal żywiła do niego jakieś uczucie. Nie potrafiłaby przekreślić go tak z dnia na dzień, nawet jeśli powiedział coś takiego.
Nie jego.
- Nie, nie sądzę - uśmiechnął się złośliwie i wyminął mnie, żeby odłożyć instrument na miejsce. Złapałem go za ramię i pociągnąłem do siebie.
- Ale ja sądzę, że tak - warknąłem, a chłopak wyswobodził się z mojego uścisku. Spojrzał mi w oczy przenikliwie wrednym wzrokiem, na co ja zacisnąłem palce w pięść, tak mocno, że aż zbielały mi knykcie.
„Daj spokój, nie warto tracić nerwów na takiego idiotę”, pomyślałem i odetchnąłem głęboko.
- Po pierwsze, jeszcze raz nazwiesz Violę lub jakąkolwiek inną dziewczynę dziwką, to pożałujesz. I nie obchodzi mnie powód, dla którego tak powiedziałeś.
- A co ty, jej adwokat? - prychnął. - To sprawa między mną a nią, więc odpuść sobie i się nie wtrącaj.
Jak ja mam się, do cholery, nie wtrącać? Trzeba być skończonym idiotą, żeby nazwać tak kobietę, a zwłaszcza taką, którą się kocha.
Lub Leonem Verdasem.
Podobno tak bardzo ją kocha i strasznie mu na niej zależy. Właśnie stracił ją na zawsze, choćby tylko, jako przyjaciółkę. Wszystko zniszczył między nim i Violą, jak i między nim a mną.
- Będę się wtrącał i Fran też powinna, bo gdybyś już jednak zapomniał - jesteśmy w to wszyscy zamieszani.
- Swojej dziewczyny w to nie mieszaj - mruknął pod nosem, a ja uniosłem brew w geście niezrozumienia. Podniósł głowę znad jakichś papierów i powiedział: - Skoro już tak bronisz Violetty, to może się nią choć trochę zainteresujesz? Albo Fran, albo Violetta. Nawet nie zauważasz, że takim zachowaniem ranisz je obie.
 - Ja je ranię? Jesteś śmieszny. Po prostu odwal się od Violetty i następnym razem jej nie całuj, okej? - Popchnąłem go, tak że upadł na podłogę i wyszedłem. Mam nadzieję, że będzie miał siniaka.


Violetta

- Dobrze, moi kochani. Czas ogłosić wyniki! Do finału przechodzą… - Gdy Pablo wypowiedział te słowa, cała aż zadrżałam.
Denerwowałam się, nawet bardzo. Chciałabym chociaż przejść do finału, wygrana nie jest mi potrzebna. Camila zasługuje na nią o wiele bardziej niż ja. Przez ostatni tydzień pracowała naprawdę ciężko. Można powiedzieć, że Maxi się jedynie dostosowywał to jej „rozkazów”. Ona wolała zrobić wszystko sama, by było idealnie i tak, jak tego oczekiwała. Na wczorajszych półfinałach, gdy prezentowaliśmy swoje piosenki i układy taneczne, wyszło im genialnie! Wszystkim poszło dobrze, jedynie mi trochę gorzej. Byłam zmęczona. Zmęczona psychicznie i fizycznie tym wszystkim, co się działo w tym miesiącu.
- Patrz na Ludmiłę - szepnęła do mnie Fran, szturchając mnie w ramię, czym wyrwała mnie z zamyślenia. - Coś knuje, wiem to.
Spojrzałam w stronę blondynki. Zmierzała w kierunku Pablo z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Przepraszam, za sekundkę wracam - powiedział dyrektor i razem z dziewczyną zeszli ze sceny, by porozmawiać.
Widziałam, ze oboje co chwilę na mnie zerkają, a także uśmiechają się lekko. Posłałam w stronę Ludmiły pytające spojrzenie, lecz odwróciła wzrok, ignorując je.
Wierciłam się niespokojnie na krześle. Nie miałam pewności, czy jej zamiary są dobre, czy raczej złe. Zmieniła się, prawda. Ale ta stara Ludmiła mogła wrócić w każdej chwili. Nigdy nie straciłaby okazji do namieszania komuś w życiu.
Usiadła obok mnie i uśmiechnęła się promiennie, jakby właśnie zaproponowano jej główną rolę w teledysku Beyoncé.
- Mała zmiana planów, co do naszych grup - oznajmił z uśmiechem Pablo, wchodząc na scenę. Ponownie spojrzałam ze zdziwieniem na Ludmiłę. - W finale znajdą się… Francesca Restó z Marco Tavelli oraz Violetta Castillo i Leon Verdas!
- Co?! - krzyknęłam, gdy wreszcie doszło do mnie to, co powiedział.
Niemalże mogłam poczuć, jak Leon patrzy na mnie  uśmiecha się pod nosem, jednak mi wcale nie było do śmiechu.
Jeśli dowiem się, że to wszystko jego wina - a na pewno jest -, to może sobie wybrać rodzaj śmierci. Bardzo dobrze pracowało mi się z Federico, przy okazji mogliśmy porozmawiać i powspominać stare, dobre czasy, a Leon… a Leon to Leon. Nie mam ochoty spędzać z nim po kilka godzin dziennie w jednym pomieszczeniu.
Wybiegłam ze złością z klasy i usiadłam na ławce przed szkołą. Świeże powietrze i piękny świergot ptaków - właśnie tego potrzebowałam by się uspokoić i zacząć racjonalnie myśleć. Ale w tej sytuacji nie dało się racjonalnie myśleć. Nic już nie mogłam zrobić, bo krzyczenie na Ludmiłę czy na Leona na pewno na nic się nie zdadzą. A Pablo raczej nie zgodzi się po raz kolejny zmieniać par.
Ugh, będę jakoś musiała wytrzymać...
- Viola, wytłumaczę ci to - rzekła Ludmi, siadając obok mnie. Odgarnęła włosy z ramienia i spojrzała na mnie przepraszającym, lecz wesołym wzrokiem. - Bo... -
- Tu nie ma co tłumaczyć. Chciałaś być z Federico w parze i myślałaś, że będzie dobrze, ale nie do końca tak jest... - wytłumaczyłam.
- Chciałam ci pomóc - szepnęła, a ją w odpowiedzi rzuciłam jedynie krótkim "jak?". Westchnęła. - Pomyślałam, że w taki sposób spróbuje was pogodzić... Oboje tego chcecie, widzę to. Ale żadne z was nie umie spiąć tyłka i zabrać się za to.
- Ludmiła -
- Przyznaj, że tego chcesz - przerwała mi.
- Może… - uśmiechnęła się zwycięsko. - Ale wcale niczego nie ułatwiłaś. Będziemy się co chwilę kłócić i spędzać ze sobą tak wiele czasu, przez co Marco na pewno będzie strasznie zazdrosny, i pewnie też się pokłócimy, a ja -
- Przestań, Viola! - krzyknęła, przerywając mi moją niezrozumiałą paplaninę. Przez to wszystko wpadłam w panikę. - Spokojnie, nie panikuj bez potrzeby.
Ma rację. Ale i tak o wiele lepiej czułabym się będąc w parze z Federico. Mieliśmy już całą piosenkę, a Leon na stówę tego nie zaśpiewa, nie będzie pasować. Ugh, wiedział o tym i na pewno to on namówił Ludmiłę, żeby się ze mną zamieniła. A ona tak po prostu się zgodziła, bo myślała, że wiem i to popieram…
Blondynka poklepała mnie po ramieniu, uśmiechnęła się ciepło i odeszła. Zaraz za nią przyszedł Marco. Spojrzał na mnie z zatroskaną miną.
- Nie przejmuj się, nic się nie stało. Po prostu się zdenerwowałam - westchnęłam, na co objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie, przytulają mnie mocno. - Kocham, gdy tak robisz - zachichotałam.
- A ja kocham ten dźwięk. Twój śmiech. Ale bardzo rzadko go słyszę, a to mnie martwi, wiesz, że -
- Leon zawsze coś spieprzy - szepnęłam, przerywając mu. Prawda jest taka, że już wcale nie słuchałam, co mówi do mnie Marco. Byłam zbyt zamyślona. - Chłopaki zawsze coś spieprzą.
- Ej, ja jestem grzeczny i kochany - zaśmiał się, patrząc mi w oczy. - Bo jestem, prawda?
- No jesteś, jesteś. I za to kocham cię najbardziej. Że jesteś inni niż wszyscy, że się troszczysz, pocieszasz mnie… Muszę już iść. - Pocałowałam go w policzek, uśmiechnęłam się i odeszłam.
To będzie ciężki tydzień i na pewno nie obejdzie się bez jednej kłótni, jednej łzy, i jednego tęsknego spojrzenia…


 Leon

- Viola, nie złość się już na mnie, proszę.
- Jak mam się na ciebie nie złościć, po czymś takim, co powiedziałeś? - Stanęła naprzeciw mnie, a w jej oczach skakały iskierki złości. - To ty namówiłeś Ludmiłę, żeby zamienić pary, tak?
- Nie, nic o tym nie wiedziałem. Ale to dobrze - uśmiechnąłem się słodko.
- Niby dlaczego? Mi jakoś się ten pomysł nie podoba - warknęła, pakując butelkę wody i bluzę do dużej torby sportowej.
- Dzięki temu spędzimy ze sobą więcej czasu.
- Nie, nadal nie widzę żadnych plusów. Mogę już iść?
- Violetta, naprawdę przepraszam. Bardzo. Wiesz, że nie chciałem, żebyś była na mnie zła, a co dopiero smutna przeze mnie… Przepraszam. Nie mam pojęcia, dlaczego to powiedziałem, ale okropnie żałuję.
Spoglądała na mnie przez chwilę smutnym wzrokiem, po czym mocno się we mnie wtuliła. Odetchnąłem z ulgą i przytuliłem ją do siebie, uśmiechając się pod nosem.
Brakowało mi tego. Jej uśmiechu skierowanego do mnie; jej pięknych, wesołych oczu; jej włosów, którymi uwielbiałem się bawić; jej głosu, gdy tak czule i radośnie wymawiała moje imię.
Brakowało mi jej.
Chciałbym, tak bardzo chciałbym, by nasza przyjaźń przerodziła się w coś większego, ale chyba to koniec. Wszystko już zniszczyłem, nie ma szansy na to. Poza tym… teraz jest szczęśliwa. Z nim. Jest lepszy ode mnie, lepszy dla niej. Uszczęśliwia ją, a ona jego. W odróżnieniu ode mnie.
             Przytuliłem ją jeszcze mocniej, a dziewczyna spojrzała na mnie z uśmiechem.
             - Może nie powinnam ci wybaczać, ale nie potrafię się dłużej na ciebie złościć… Tęskniłam. Strasznie.
             - Ja bardziej - odwzajemniłem uśmiech. - Odprowadzić cię do domu? - zaproponowałem, wypuszczając dziewczynę z objęć, po czym wyciągnąłem płytę z odtwarzacza.
            - Nie, nie musisz. Idę teraz do Fran, a po drodze muszę jeszcze pójść do kilku sklepów. Kupić ci coś? - zaśmiała się. Kocham jej śmiech.
            - Okej, zaskocz mnie. Też ci coś kupię - mrugnąłem do niej. - Tylko wyśpij się dobrze, bo jutro czeka nas bardzo ciężki dzień. Musimy napisać piosenkę, dokończyć układ i się go nauczyć, no i spakować się. Chyba, że już to zrobiłaś?
           - Po co mamy się… Aaa, no tak. Za dwa dni finał. W Paryżu… Nigdy tam nie byłam. - Pociągnęła mnie za rękę, widząc, że jestem już gotowy do wyjścia. Ruszyliśmy w stronę parku. Czyli jednak mam ją odprowadzić…
           - Ja byłem dwa razy, z rodzicami. Piękne miasto, bardzo romantyczne. - Nadal trzymaliśmy się za ręce.
           Zerknęła na mnie spod swoich długich rzęs i przybliżyła się niepewnie. Zrobiłem to samo, odgarniając kosmyki jej włosów za ucho. Czuliśmy swój przyśpieszony oddech i kołatanie serc. Przymknęła oczy, a po chwili odsunęła się gwałtownie.
          - Nie… Lepiej nie - szepnęła, spuszczając głowę.
          - Viola, ja -
          - Nie, nie mów tego, proszę - przerwała mi. - Do jutra, Leon. - Puściła moją rękę i odeszła szybkim krokiem w drugą stronę.
          Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem jej numer.

          Do: Violuś x
Kocham cię.
Do jutra. Śpij dobrze x


PS  Zabroniłaś mi mówić, ale nie zabroniłaś napisać.










Wracam po trzytygodniowej nieobecności, za którą okropnie przepraszam. Przez cały ten czas starałam się pisać w wolnym czasie (którego było bardzo mało) chociaż po kilka zdań i wreszcie mam czas dodać wynik tego wszystkiego, który ku mojemu zdziwieniu ma aż 5 stron :D
Ale wiadomo, koniec roku, testy, poprawy itp.
Postaram się, aby rozdziały były częściej, ale tego nie obiecuję, jeszcze do końca maja muszę się pomęczyć ze szkołą, potem będę miała większy luz.
Jak widać akapity mnie kochają, no cóż -,-
Dużo myślałam nad tym rozdziałem i chyba jednak zbyt dużo, bo znowu zaczęłam ostro mieszać xd Ale nie jest chyba źle, prawda?

Za chwilę pojawi się nowa ankieta - która para ma wygrać konkurs You-Mix'u? Violetta i Leon, czy Francesca i Marco. Tym razem wy głosujecie :D

Postanowiłam też, że trzecie opowiadanie dodam TAKŻE na Tumblr. Założyłam już bloga, jest długo szukany szablon, chociaż kto wie czy znowu go nie zmienię. 
Po zakończeniu obecnego opowiadania kolejne będziecie mogli czytać tutaj, jak i na Tumblr: [LINK]

Do kolejnego misie x

18 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza!!!
    Pierwsza, prawda? :D
    Bo ja zawsze jestem pierwsza, bo ja pierwsza wiem :D
    A wy nie ;P
    Ale jak będę pisała 10 minut to spierdolę... xD
    No cóż.
    To nie będę.
    Świetny rozdział.
    Niedługo będziesz lepsze ode mnie :O xD
    I 5 stron. Matko xD
    Wow.
    Gratulacje <3
    No oczywiście że Francesca i Marco xd
    Kocham Naty <3
    Hue, kogo to obchodzi xD
    Ale i tak kocham ♥
    O i ciebie też kocham!
    Ale mniej, Naty rządzi <3
    No dobra, ty też ♥
    Kocham, kocham, kocham!
    Alex (tak Alex, bo nigdy się nie przyzwyczaję do tego co jest teraz xD) moim bogiem! :D

    Loffki, kisski itp.

    xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, ale tambler powinien być ruszoffy :D

      I tak, Naty rządzi, przykro mi słoneczko <3

      I tak cię kocham ♥

      xx

      Usuń
  2. Super ! Ciesze się , że dodałaś rozdział !
    Jest piękny <3
    Vilu wybaczyła Leonowi :) słodkooo
    Masz talent do pisania :)
    Życzę weny , czasu i chęci na pisanie :)
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie. ;D
    Nie przejmuj się, że długo nie publikujesz bo to nie ma znaczenia. I tak jesteś najlepsza!
    A co do rozdziału... Ludmi taka zua!

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanello, moja kochana!
    Nie ma znaczenia to, ile Cię nie było. Nie ma znaczenia to, jak wyczekiwałam tego rozdziału. Najważniejsze jest to, że doczekałam się czegoś lepszego, niż tylko rozdział. O wiele lepszego. Piszę to teraz prosto z serca i mam nadzieję, że trafi to prosto do twojego serducha.
    Jesteś naprawdę wspaniała! Masz bogate słownictwo, a twoja wyobraźnia jest 1000 razy lepsza od mojej.
    A teraz na temat rozdziału:
    Pocałunek Federico i Lu *O* Tak długo na niego czekałam! Sam ten wątek jest po prostu fantastyczny! Myślę, że Oni naprawdę bardzo się kochają i nic tego nie zmieni...
    Napiszę tylko, że jeśli Nate coś popsuje - jest martwy.
    Marco, mój bohater! To znaczy Violi bohater...Tak. Ugh! Leon tak mnie wkurza! Po tym, co powiedział powinien lecieć do Violetty i ją przepraszać -.-
    Lu, nie pomogłaś. Wybacz...
    Jaka ta Viola naiwna! Ja nigdy bym mu tak od razu nie wybaczyła, ale skoro już są razem w parze, to nie ma sensu się kłócić, prawda?
    Ten SMS był słodki Leoś, ale i tak nie żyjesz ;)
    //Tess

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham twojego bloga i rozdział jak zwykle cudowny. Konkurs to trudna decyzja ale sądzę, że powinni wygrać Leon i Violetta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!!!!!! Czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ejj moge cie o cos zapyac? Bo ja sie juz pogubilam... To opowiadanie bedzie zakoncone Leonettą czy Marlettą? Prosze nie zlosc sie ze hie czytmy dopisko bo czytam. po prostu wiem ze najpierw na kohcu miala byc marletta ale niektorym to nie pasowalo i po prosytu hie wiem... Prosze odpowiedz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie Marletta, nieważne czy komuś pasuje, czy nie ;)

      Usuń
  8. Aleeee się cieszę!!!!
    W końcu dodałaś nowy rozdział!
    Vilu wybaczyła Leonowi<3 nareszcie.
    Ubustwiam ciebie i twój blog!

    Ale i tak najbardziej się cieszę że Leoś i Violuś (XD) nie są już skłuceni!

    Pozdrawiam, papatki...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu, nareszcie mogę dodać komentarz.... Świetny blog, nawet wydaje mi się, że jeden z najlepszych na temat ,,Violetty" :-)
    Co do rozdziału - cudny jak zawsze! :)
    Teraz tylko czekać na next'a! :D
    A właśnie, tak apropo kiedy następny rozdział? :) Bo ja już się nie mogę doczekać! :) A więc tak:
    Fedemila <333 Po prostu ich kocham, są cudowni! :-) Jak czytałam początek to aż mi się płakać chciało... A tu nagle zwrot akcji, na całe szczęście! :D Taki Happy End! :) Gdy będą razem przezwyciężą wszystko, takie to słodkie.. :) Federico to taki rycerz z bajki Ludmiły :)
    Jak Violetta mogła tak po prostu przebaczyć Leonowi!? Ja się pytam, JAK?! Nie no, nie wierzę w to, nie wierzę! :/
    Mam tylko ogromną nadzieję, że Violetta będzie z Marco... :)
    Dobra to chyba na tyle :-) A więc życzę dużo weny i oczywiście dobrego humoru i od groma wolnego czasu, żebyś szybciej napisała następny rozdział! :D
    Pozdrawiam, całuski :-) Papa!

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczne <3 Dopiero znalazłam twojego bloga, ale śliczne <3

    A zapraszam na mojego bloga: http://solo-me-amor-leonetta.blogspot.com/. Licze na komy <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Puk, puk - mogę?
    Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że słowa nie będę w stanie wyrazić tego, jak bardzo źle czuję się z tym, że nie zaglądałam tu od dłuższego czasu. Przepraszam. Tak bardzo mi przykro, kochanie. Zawiodłam Cię. Co mam na swoją obronę? Jedynie to, że walczę o dobre świadectwo na koniec roku. Nic więcej.
    Aniołku, twojego stylu pisania nie da się określić jednym słowem. Jeśli jednak byłabym zmuszona to zrobić, wybrałabym takie, które najbardziej oddaje całą Ciebie - idealna.
    Tak. Nie, nie pomyliłam się. Jesteś jedną z najlepszych pisarek na blogsferze. Twoje opowiadanie jest bardzo rozpoznawalne, cenione. Cieszę się Twoim szczęściem.

    Dziękuję. Przepraszam. Moja wina.

    OdpowiedzUsuń
  12. Najlepsza!
    Jesteś najlepsza <3
    Taki talent...
    Rozdział jak zwykle cudowny <3
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniałe!
    Czytałam twojego bloga całe 2 dni, od samego początku, bo dopiero dzisiaj go znalazłam i powiem ci jedną rzecz: JEST MEGA! ♥
    Historia wspaniała, oryginalna, aczkolwiek oparta na fabule serialu, Studio, muzyka, co mi się bardzo, ale to bardzo podoba!! Od dzisiaj muszę przyznać, że ten blog staje się moim ULUBIONYM spośród wszystkich opowiadań o Leonettcie! :D
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam i czekam...
    Może się doczekam xD
    Mam nadzieję że niedługo pojawi się rozdział <3
    Życzę weny <33

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz cudownego bloga. Serdecznie zapraszamy do siebie:
    http://angelsband2.blogspot.com/2014/06/filmik-i.html

    OdpowiedzUsuń