Od: Marco x
Co ty na kilkudniowy wyjazd nad jezioro? Będzie jeszcze Fran, Naty, Maxi, Cami, DJ. No i Leon. Nasza Fedemila nie jedzie. Ludmi mówiła, że nie lubi takich wyjazdów, a Fede nie chce, skoro ona nie jedzie. Ach, zakochani ;D To jak? xx
Co ty na kilkudniowy wyjazd nad jezioro? Będzie jeszcze Fran, Naty, Maxi, Cami, DJ. No i Leon. Nasza Fedemila nie jedzie. Ludmi mówiła, że nie lubi takich wyjazdów, a Fede nie chce, skoro ona nie jedzie. Ach, zakochani ;D To jak? xx
- No gdzie ten telefon?! -
Violetta chodziła po całym pokoju. Przewalała wszystkie rzeczy, poduszki z
łóżka, ubrania w szafie, aż w końcu znalazła. Jej komórka leżała na biurku. -
Jaka ja nierozgarnięta… - wzięła telefon do ręki i odebrała. - Halo?
- Hej, Violu. Czemu nie pojechałaś z nami? - spytała zaniepokojona przyjaciółka.
- Em… Bo ten… Oj, no bo nie chciałam kolejnych problemów z tobą i Leonem… A wiem, że on pojechał… - wytłumaczyła.
- Eh, on też nie pojechał, bo nie chciał kolejnych problemów ze mną. Myślał, że ty pojedziesz…
- Fran, to nie jest tak, jak…
- Viola, nie musisz mi się tłumaczyć - przerwała jej przyjaciółka. - Tylko… Zastanawiam się… Bo widzę, że on ci się podoba. A ty jemu. Widzę to. Nie wiem czy jest sens to ciągnąć, i żebyśmy ciągle siebie nawzajem ranili… - w jej głosie było słychać smutek.
- Francesca… To wcale nie tak, daj mu szansę. I mi też… Przemyśl to jeszcze…
- Postaram się. Dobra, to ja już nie zajmuję ci czasu. Do zobaczenia - dziewczyna uśmiechnęła się lekko i rozłączyła.
- Hej, Violu. Czemu nie pojechałaś z nami? - spytała zaniepokojona przyjaciółka.
- Em… Bo ten… Oj, no bo nie chciałam kolejnych problemów z tobą i Leonem… A wiem, że on pojechał… - wytłumaczyła.
- Eh, on też nie pojechał, bo nie chciał kolejnych problemów ze mną. Myślał, że ty pojedziesz…
- Fran, to nie jest tak, jak…
- Viola, nie musisz mi się tłumaczyć - przerwała jej przyjaciółka. - Tylko… Zastanawiam się… Bo widzę, że on ci się podoba. A ty jemu. Widzę to. Nie wiem czy jest sens to ciągnąć, i żebyśmy ciągle siebie nawzajem ranili… - w jej głosie było słychać smutek.
- Francesca… To wcale nie tak, daj mu szansę. I mi też… Przemyśl to jeszcze…
- Postaram się. Dobra, to ja już nie zajmuję ci czasu. Do zobaczenia - dziewczyna uśmiechnęła się lekko i rozłączyła.
Violetta weszła do Studio. Podeszła
do swojej szafki i otworzyła ją.
- Viola, co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Leon, wychodząc z sali od tańca.
- Em, no nie wiem… Uczę się? - dziewczyna zaśmiała się.
- Czemu nie pojechałaś z nimi? - podszedł bliżej niej i uśmiechnął się.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie… Ale nieważne… - Rozmowę przerwał im dzwonek na lekcje. - Boże, lekcja z Gregorio… Znowu ledwo wyjdę z sali…
- No mi też się zbytnio nie chce iść… A co powiesz na to, żebyśmy zrobili sobie wolną godzinę, co? - szatyn uśmiechnął się do niej.
- Leon…
- Cii, chodź… - przerwał jej. Złapał ją za rękę i razem wyszli szybko ze Studio.
- Leon będziemy mieć przerąbane… - mówiła Violetta gdy oddali się na bezpieczną odległość.
- Czemu? - zapytał z uśmiechem.
- Czego się szczerzysz? A co z Fran? Gregorio? - pytała już sama się śmiejąc. - A z resztą, co mnie to obchodzi? - zaczęła się śmiać.
- Przejmujesz się - złapał ją ponownie za rękę i wymachiwał nią. - Baw się !
-Dobra, dobra… - Violetta przewróciła oczami. Szli uliczkami miasta i śmiali się na cały głos. Kupili watę cukrową, która przykleiła się Violetcie do włosów. A Leon?
- Moja wata! - krzyknął i złapał Violettę za włosy. Wyciągał z nich watę i zjadał ją.
- Powaliło cię? - próbowała powiedzieć przez śmiech. On tylko machnął ręką i doczepił się do trzeciego pasma jej włosów.
- Dobra, więcej nie wybiorę - powiedział smutno i przetarł oko ręką.
- Nie płacz, kupię ci loda - powiedziała. Może i mieli już te 18-naście lat, ale nadal zachowywali się jak dzieci.
- Kupisz? - poruszył zabawnie brwiami.
- No przecież nie zro… - zacięła się i uderzyła otwartą dłonią w czoło. - Matko, jaki tępy… - mruknęła pod nosem.
- Co? Nie dokończyłaś - uśmiechnął się łobuzersko.
- I nie mam zamiaru kończyć - szturchnęła go w bok i zaśmiała. Dalej szli w stronę parku, minęli sklep spożywczy.
- Obiecałaś mi loda! - krzyknął na całe miasto, a ludzie zaczęli się na nich dziwnie patrzeć.
- Dobra chodź… - przewróciła oczami i pociągnęła go do sklepu. Leon wybrał sobie loda czekoladowego, a Violetta śmietankowego. Zapłacili za nie i wyszli. Dotarli do parku. Kończyli swoje słodkości.
- Chcesz? - zapytał Leon i podsunął Violetcie loda pod nos.
- Boże… Ale daj - powiedziała z uśmiechem i wyrwała mu loda z ręki, a swojego podała chłopakowi. Usiedli na ławce. Tak, na tej ławce. Leon wstał i wyrzucił patyczki po lodach.
- Myślę o nas - powiedział głośno chłopak.
- Jakich nas? - zapytała zszokowana szatynka.
- No nas. O Leonetcie - uśmiechnął się chłopak.
- O kim? - Violetta potrząsnęła głową w niedowierzaniu.
- Leon i Violetta, Leonetta - powiedział chłopak. Wyciągnął z kieszeni mały nożyk.
- Po co ci to? Skąd to wziąłeś?
- Z kieszeni. Czasami się przydaje. - Przyłożył nożyk do ławki i wyciął napis „Leonetta”.
- Co dalej? - zapytała i popatrzyła mu w oczy.
- Przyjaciele na zawsze? - zapytał i również spojrzał w jej oczy.
- Tylko przyjaciele?… - powiedziała z nadzieją. - A no tak… Masz dziewczynę… - szepnęła i odwróciła głowę.
- Nie smuć się… - złapał ją za rękę i odwrócił jej głowę do siebie.
Patrzyli sobie w oczy. Było tak romantycznie. I tak w jej śnie. Ta ławka. Ten widok. Ten chłopak. Byli tak blisko siebie. Czuli swój oddech. Dzieliły ich milimetry. Leon zmniejszył tą odległość. Pocałował ją delikatnie, ale namiętnie. Violettę rozsadzało ze szczęścia od środka, a Leona przepełniało uczucie, którego nie potrafił opisać. Obydwoje byli tacy szczęśliwi. Stało się to o czym marzyli od tygodni. Oderwali się od siebie dopiero po kilku minutach. Violetta od razu odbiegła speszona.
- Wszystko spaprałeś, Verdas… - powiedział sam do siebie i odszedł w stronę domu.
- Viola, co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony Leon, wychodząc z sali od tańca.
- Em, no nie wiem… Uczę się? - dziewczyna zaśmiała się.
- Czemu nie pojechałaś z nimi? - podszedł bliżej niej i uśmiechnął się.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie… Ale nieważne… - Rozmowę przerwał im dzwonek na lekcje. - Boże, lekcja z Gregorio… Znowu ledwo wyjdę z sali…
- No mi też się zbytnio nie chce iść… A co powiesz na to, żebyśmy zrobili sobie wolną godzinę, co? - szatyn uśmiechnął się do niej.
- Leon…
- Cii, chodź… - przerwał jej. Złapał ją za rękę i razem wyszli szybko ze Studio.
- Leon będziemy mieć przerąbane… - mówiła Violetta gdy oddali się na bezpieczną odległość.
- Czemu? - zapytał z uśmiechem.
- Czego się szczerzysz? A co z Fran? Gregorio? - pytała już sama się śmiejąc. - A z resztą, co mnie to obchodzi? - zaczęła się śmiać.
- Przejmujesz się - złapał ją ponownie za rękę i wymachiwał nią. - Baw się !
-Dobra, dobra… - Violetta przewróciła oczami. Szli uliczkami miasta i śmiali się na cały głos. Kupili watę cukrową, która przykleiła się Violetcie do włosów. A Leon?
- Moja wata! - krzyknął i złapał Violettę za włosy. Wyciągał z nich watę i zjadał ją.
- Powaliło cię? - próbowała powiedzieć przez śmiech. On tylko machnął ręką i doczepił się do trzeciego pasma jej włosów.
- Dobra, więcej nie wybiorę - powiedział smutno i przetarł oko ręką.
- Nie płacz, kupię ci loda - powiedziała. Może i mieli już te 18-naście lat, ale nadal zachowywali się jak dzieci.
- Kupisz? - poruszył zabawnie brwiami.
- No przecież nie zro… - zacięła się i uderzyła otwartą dłonią w czoło. - Matko, jaki tępy… - mruknęła pod nosem.
- Co? Nie dokończyłaś - uśmiechnął się łobuzersko.
- I nie mam zamiaru kończyć - szturchnęła go w bok i zaśmiała. Dalej szli w stronę parku, minęli sklep spożywczy.
- Obiecałaś mi loda! - krzyknął na całe miasto, a ludzie zaczęli się na nich dziwnie patrzeć.
- Dobra chodź… - przewróciła oczami i pociągnęła go do sklepu. Leon wybrał sobie loda czekoladowego, a Violetta śmietankowego. Zapłacili za nie i wyszli. Dotarli do parku. Kończyli swoje słodkości.
- Chcesz? - zapytał Leon i podsunął Violetcie loda pod nos.
- Boże… Ale daj - powiedziała z uśmiechem i wyrwała mu loda z ręki, a swojego podała chłopakowi. Usiedli na ławce. Tak, na tej ławce. Leon wstał i wyrzucił patyczki po lodach.
- Myślę o nas - powiedział głośno chłopak.
- Jakich nas? - zapytała zszokowana szatynka.
- No nas. O Leonetcie - uśmiechnął się chłopak.
- O kim? - Violetta potrząsnęła głową w niedowierzaniu.
- Leon i Violetta, Leonetta - powiedział chłopak. Wyciągnął z kieszeni mały nożyk.
- Po co ci to? Skąd to wziąłeś?
- Z kieszeni. Czasami się przydaje. - Przyłożył nożyk do ławki i wyciął napis „Leonetta”.
- Co dalej? - zapytała i popatrzyła mu w oczy.
- Przyjaciele na zawsze? - zapytał i również spojrzał w jej oczy.
- Tylko przyjaciele?… - powiedziała z nadzieją. - A no tak… Masz dziewczynę… - szepnęła i odwróciła głowę.
- Nie smuć się… - złapał ją za rękę i odwrócił jej głowę do siebie.
Patrzyli sobie w oczy. Było tak romantycznie. I tak w jej śnie. Ta ławka. Ten widok. Ten chłopak. Byli tak blisko siebie. Czuli swój oddech. Dzieliły ich milimetry. Leon zmniejszył tą odległość. Pocałował ją delikatnie, ale namiętnie. Violettę rozsadzało ze szczęścia od środka, a Leona przepełniało uczucie, którego nie potrafił opisać. Obydwoje byli tacy szczęśliwi. Stało się to o czym marzyli od tygodni. Oderwali się od siebie dopiero po kilku minutach. Violetta od razu odbiegła speszona.
- Wszystko spaprałeś, Verdas… - powiedział sam do siebie i odszedł w stronę domu.
Leon był w Studio. Za 5 miały
zacząć się zajęcia z Gregorio. Nienawidził ich, ale musiał na nie iść, bo
wczoraj zwiał. Martwił się, ponieważ Violetty nie było.
„Ona nigdy się nie spóźnia…” - pomyślał. Zadzwonił dzwonek, chłopak zmierzał w stronę klasy.
- Ładnie to tak z lekcji uciekać z panną Castillo? - zaczepił go Gregorio.
- To już się nie powtórzy, proszę pana - odpowiedział skruszony szatyn.
- No wiem o tym - zaśmiał się wrednie nauczyciel.
Już do końca zajęć uwziął się na Leona. Kazał mu powtarzać jeden układ sześć razy. Nie dlatego, że źle robił. Tylko, aby pokazać uczniom jak powinni go wykonywać. Za każdym razem, gdy ktoś się pomylił, Leon musiał pokazywać poprawnie. Może i było to wyróżnienie, ale nie dla chłopaka, był wycieńczony. Po lekcji zadzwonił do Violetty. Nie pytał nikogo czy ktoś wie co z nią. Tylko po prostu wybiegł ze Studio i pobiegł do niej. Biegł i nie stanął ani na chwilę, bał się o nią. Dotarł na miejsce i zapukał do drzwi. Czekał nie dłużej niż dziesięć sekund, ale dla niego była to wieczność.
- Dzień dobry - powiedział i wszedł do kuchni.
- Leon… - powiedziała Olga.
- Z dala od kuchni. Wiem - powiedział i uśmiechnął się do gosposi. - Jest Vilu?
- Tak na górze. Nie wychodzi z pokoju. Nie chce z nikim rozmawiać - zmartwiła się Olgita, a Leon wybiegł jak torpeda i pomknął w stronę pokoju dziewczyny.
Zapukał - cisza. Postanowił, że wejdzie do środka. Zastał ją śpiącą w łóżku. Wyglądała tak słodko. Była dopiero dziewiąta rano, nie chciał jej budzić. Siedział tak na brzegu jej łóżku i patrzył na śpiącą postać dziewczyny. Obudziła się kilka minut po jego przyjściu.
- Leon? Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w Studio? - zapytała i szybko popatrzyła na ekran telefonu. Mimo wszystko cieszyła się, że jest przy nim. Spełniło się jej marzenie. Otworzyła oczy i ujrzała jego.
- Powinienem, ale martwiłem się o ciebie - powiedział speszony. - Czemu nie przyszłaś? - złapał ją za rękę.
- Jest dobrze. Po prostu… Wieczorem dużo myślałam o tym co się stało wczoraj i zaspałam… - powiedziała dziewczyna lekko się czerwieniąc.
- Wiem, wszystko zepsułem… Przepraszam, to moja wina. Nie powinienem był tego… - Nie dokończył, ponieważ dziewczyna położyła mu palec na ustach.
- Cii… Nie przepraszaj za coś, co było piękne… - powiedziała Violetta i dała mu całusa w policzek, po czym wstała i podeszła do szafy. - Ale mimo wszystko… Powinniśmy o tym zapomnieć… - ledwo wypowiedziała te słowa, które tak bardzo ją bolały.
- Udajemy, że tego nie było, tak?… - zapytał smutny chłopak. Zabolało go to. Może miał dziewczynę, ale zależało mu na Violetcie.
- Tak. Tak zróbmy… - dziewczyna ledwo powstrzymywała łzy. Tak bardzo go kochała, ale nie mogłaby zranić swojej przyjaciółki.
- Czekam na ciebie i idziemy do Studio - oznajmił Leon i rozsiadł się na jej łóżku.
Chwycił książkę, która leżała na półce. Jej tytuł brzmiał „Śmierć poprzez życie”. Opowiada o losach dziewczyny nie mającej mamy. Lecz miała ojca, który jednak się nią nie interesował. Wyrzucił ją z domu, a ona nie miała gdzie się podziać i przebywała na ulicy. Jej życie poprawiło się wtedy, gdy spotkała przystojnego, lecz zajętego szatyna. Chłopak przeczytał pierwszą stronę i wciągnął się w książkę. Dziewczyna weszła do pokoju po trzydziestu minutach.
- Idziemy? - zapytała, ale nie uzyskała odpowiedzi. - Halo… Leon!
- Cii… Muszę się dowiedzieć co z Carmen - powiedział nadal wpatrując się w książkę, a dziewczyna zabrała mu ją i odłożyła na biurko.
- Idziemy. - Pociągnęła go za rękę i ściągnęła łóżka.
Szli powoli do Studio rozmawiając o tym, że mają zachować to w tajemnicy i nikomu nie mówić o pocałunku. Oboje mieli o tym zapomnieć. Jednak oboje nie chcieli zapominać. Weszli do Studio, akurat trafili na przerwę. Rozdzielili się i nie rozmawiali do końca zajęć. Do domu również szli sami. Potrzebowali pobyć sami i przemyśleć kilka spraw…
„Ona nigdy się nie spóźnia…” - pomyślał. Zadzwonił dzwonek, chłopak zmierzał w stronę klasy.
- Ładnie to tak z lekcji uciekać z panną Castillo? - zaczepił go Gregorio.
- To już się nie powtórzy, proszę pana - odpowiedział skruszony szatyn.
- No wiem o tym - zaśmiał się wrednie nauczyciel.
Już do końca zajęć uwziął się na Leona. Kazał mu powtarzać jeden układ sześć razy. Nie dlatego, że źle robił. Tylko, aby pokazać uczniom jak powinni go wykonywać. Za każdym razem, gdy ktoś się pomylił, Leon musiał pokazywać poprawnie. Może i było to wyróżnienie, ale nie dla chłopaka, był wycieńczony. Po lekcji zadzwonił do Violetty. Nie pytał nikogo czy ktoś wie co z nią. Tylko po prostu wybiegł ze Studio i pobiegł do niej. Biegł i nie stanął ani na chwilę, bał się o nią. Dotarł na miejsce i zapukał do drzwi. Czekał nie dłużej niż dziesięć sekund, ale dla niego była to wieczność.
- Dzień dobry - powiedział i wszedł do kuchni.
- Leon… - powiedziała Olga.
- Z dala od kuchni. Wiem - powiedział i uśmiechnął się do gosposi. - Jest Vilu?
- Tak na górze. Nie wychodzi z pokoju. Nie chce z nikim rozmawiać - zmartwiła się Olgita, a Leon wybiegł jak torpeda i pomknął w stronę pokoju dziewczyny.
Zapukał - cisza. Postanowił, że wejdzie do środka. Zastał ją śpiącą w łóżku. Wyglądała tak słodko. Była dopiero dziewiąta rano, nie chciał jej budzić. Siedział tak na brzegu jej łóżku i patrzył na śpiącą postać dziewczyny. Obudziła się kilka minut po jego przyjściu.
- Leon? Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w Studio? - zapytała i szybko popatrzyła na ekran telefonu. Mimo wszystko cieszyła się, że jest przy nim. Spełniło się jej marzenie. Otworzyła oczy i ujrzała jego.
- Powinienem, ale martwiłem się o ciebie - powiedział speszony. - Czemu nie przyszłaś? - złapał ją za rękę.
- Jest dobrze. Po prostu… Wieczorem dużo myślałam o tym co się stało wczoraj i zaspałam… - powiedziała dziewczyna lekko się czerwieniąc.
- Wiem, wszystko zepsułem… Przepraszam, to moja wina. Nie powinienem był tego… - Nie dokończył, ponieważ dziewczyna położyła mu palec na ustach.
- Cii… Nie przepraszaj za coś, co było piękne… - powiedziała Violetta i dała mu całusa w policzek, po czym wstała i podeszła do szafy. - Ale mimo wszystko… Powinniśmy o tym zapomnieć… - ledwo wypowiedziała te słowa, które tak bardzo ją bolały.
- Udajemy, że tego nie było, tak?… - zapytał smutny chłopak. Zabolało go to. Może miał dziewczynę, ale zależało mu na Violetcie.
- Tak. Tak zróbmy… - dziewczyna ledwo powstrzymywała łzy. Tak bardzo go kochała, ale nie mogłaby zranić swojej przyjaciółki.
- Czekam na ciebie i idziemy do Studio - oznajmił Leon i rozsiadł się na jej łóżku.
Chwycił książkę, która leżała na półce. Jej tytuł brzmiał „Śmierć poprzez życie”. Opowiada o losach dziewczyny nie mającej mamy. Lecz miała ojca, który jednak się nią nie interesował. Wyrzucił ją z domu, a ona nie miała gdzie się podziać i przebywała na ulicy. Jej życie poprawiło się wtedy, gdy spotkała przystojnego, lecz zajętego szatyna. Chłopak przeczytał pierwszą stronę i wciągnął się w książkę. Dziewczyna weszła do pokoju po trzydziestu minutach.
- Idziemy? - zapytała, ale nie uzyskała odpowiedzi. - Halo… Leon!
- Cii… Muszę się dowiedzieć co z Carmen - powiedział nadal wpatrując się w książkę, a dziewczyna zabrała mu ją i odłożyła na biurko.
- Idziemy. - Pociągnęła go za rękę i ściągnęła łóżka.
Szli powoli do Studio rozmawiając o tym, że mają zachować to w tajemnicy i nikomu nie mówić o pocałunku. Oboje mieli o tym zapomnieć. Jednak oboje nie chcieli zapominać. Weszli do Studio, akurat trafili na przerwę. Rozdzielili się i nie rozmawiali do końca zajęć. Do domu również szli sami. Potrzebowali pobyć sami i przemyśleć kilka spraw…
Tytuł ciut dłuższy, wymyślony przez Martynę ;D Ja coś nie mam głowy do tego >.<
Jest zdjęcie, wow, postęp... xd
Już mam dość co rozdział pisania, że dziękuję Martynie, i tak większość, jak nie wszystko piszemy razem, więc na przyszłość będziecie wiedzieć xd <3
No cóż... Tak szczerze rozdział zajmuje prawie trzy strony... Jest mało, bardzo, bo połowa zwykłego, ale tak wyszło. No i pomyślałam, że dziś wieczorem dodam jeszcze jeden, który tez wyszedł krótki. Za dobrze macie xD
Trzecie opowiadanie? Myślałam nad Jortini ale jeszcze nie wiem... Kocham tą parę, kocham pisać o aktorach z Violetty, ale jeszcze nie jestem do końca pewna. Pomysły na kolejne opowiadanie - jak już mówiłam. Pod koniec tego zrobię osobną kartę w menu, tam będziecie mogli podać pomysł, ogólną fabułę opowiadania, kto wie, może akurat wykorzystam twój pomysł? ;)
Jeśli chodzi o koniec opowiadania - powiedziałam tylko, że będzie Marletta, nie od tak, i że od razu ten sen wcale nie miał znaczenia. Coś się po prostu stanie i tak wyjdzie. Trudno. Ale dziwi mnie wasze zachowanie. Wiem, że niektórzy różnych par nie lubią, a inne tak. Ja też tak mam. Ale od razu, skoro ma być Marletta ( którą robię dlatego, że mi się podoba i wam. Tak, czytam komentarze i widzę. ), a teraz jak ma być, to od razu mówicie jedno wielkie "Nie". I mówicie, że przestaniecie czytać. Okey, nie zmuszam was. Ale ja też chcę żeby mi się dobrze pisało. Nie umiem pisać o czymś w czym nie czuję się dobrze. I to nie tak, że nie lubię Leonetty i Marcesci, więc jest Marletta i Leonesca. Wręcz przeciwnie. Leonettę kocham całym swoim serduszkiem, tak jak Marcescę. Leonescę niezbyt lubię, ale na razie będzie i tak ma być. A Marletta? To było takie... Jakieś chwilowe, dla uśmiechu. Jednak stało się inaczej, coś jest w tej parze co lubię. I tego nie zmienię... Przykro mi, że tracę czytelników przez to, że piszę to co lubię, i że staram się być oryginalna...
A jeśli chodzi o to tam po lewej... Cóż, najpierw to przepisywanie zeszytów, może aż tak dużo by mi nie zajęło, ale muszę nadrobić materiał... A zwłaszcza matma i fizyka ( wracam do szkoły, a tam nagle sprawdziany... >.< ), to moi wrogowie i muszę z tym coś zrobić. Spojrzałam na kalendarz, żeby podać dokładną datę, a tam święta i cała reszta... Także nie wiem dokładnie, kiedy to wszystko się skończy. Nie mówię, że nie będzie mnie tu aż do końca roku, co to, to nie. Po prostu przez ten czas rozdziały będą dodawane rzadziej i nieregularnie. Mam nadzieję, że zrozumiecie... A poza szkołą i blogiem mam jeszcze inne sprawy, które coraz bardziej się komplikują, mam coraz więcej do roboty... Masakra >.<
Dobra, koniec, bo za chwilę się okaże, że dopisek dłuższy niż sam rozdział >.< Po prostu za dużo gadam xd
Dobra.... ten rozdział jest genialny.....;* Ja też wracam do szkoły co raz to mniej czasu.... Nie wiem jak to bezie z tym blogiem. Na pewno zostanę i pomogę Ci tylko czy tak często? ;(
OdpowiedzUsuńbędzie*
UsuńDokładnie genialny :* Przy wacie i przy LODZIE normalnie padłam :D Masakra <3 Kocham po prostu i jak zawsze cudowny :* Lecę czytać następny i to szybko <3 Do usłyszenia, całusy :* ~~Kate
UsuńTo tak, dodaje komentarz. Chociaż nie dodawałam do innych rozdziałów, ale to tylko dlatego że dopiero je przeczytałam. Znam twój ból, w ogóle nie mam na nic czasu , tylko nauka i nauka. Nienawidzę gimnazjum. -.- Ale nie o tym mowa.
OdpowiedzUsuńMowa o twoim cudownym opowiadaniu.
Jeju, jestem zdecydowanie z Marlettą! Jak czytałam rozdział chyba piąty(?)
to miałam już nadzieję na Marlettę, a teraz skoro Ty chcesz ją zrobić na koniec opowiadania, to jestem wniebowzięta. Nigdy jakoś szczerze nie wyobrażałam sobie tej pary, a teraz? Wydaję się idealna.
Fran się po woli zmienia, to dobrze, nie moge znieść myśli że moja ukochana włoszka jest taka wredna.
Leon, nie wiem co o nim napisać, szczerze to troche mnie to drażni jak się zachowuję.
Niby kocha Fran, a robi Violettcie nadzieję. No kurde..
Będzie ogólnie w tym opowiadaniu wątek Marcesci? Czy raczej zrobisz Leonette i na końcu Marlettę?
Prosze dodaj następny wieczorem, bo już chce czytać dalej! ;c
Nawet króciutki, nawet 3 linijki mi wystarczą. Ale no wiesz, jeśli możesz to jednak wolałabym dłuższy niż 3 linijki... xd
Dobra, mam nadzieję że dzisiaj będzie następny! ;)
Pozdrawiam <3
Jak zobaczyłam ten komentarz, moja pierwsza myśl - "Padam ci do stóp! *pokłony*" ;D Taki długi, od ciebie, kocham <3
UsuńPary ogólnie te co już są, nie zmienią się, z wyjątkiem głównych. Będzie Leonetta, Leonesca, Marletta ( nie tylko na końcu ;) znowu za dużo zdradzam... ) i Marcesca <3
I dziękuję za ten komentarz <3
CUDO ;*
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno takie cudeńko dodacie dzisiaj?
Ooo... Jak ja was wielbię <3
Martynko, tytuł piękniutki ;D
Zdjęcie też śliczne ^.^
A długością się nie przejmujcie i tak jest dłuuugi ;)
My? Za dobrze? Nieee...
A ja bym się nawet ucieszyła, gdyby na koniec byłaby Marletta. Fajnie jest przeczytać coś takiego innego i coś, co się wyróżnia z tłumu :D
A no i Alex, nie martw się. Oni i tak nie przestaną czytać. Powiedzieli, a raczej napisali tak, żeby Ci czymś zagrozić oraz żebyś się przestraszyła i połączyła Leonettę.
Ja nawet na rozdzialik mogę miesiąc czekać ;3 Ważne, żeby był.
Całuski,
Patrycja Verdas ;***
Rozdział był cudowny :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ze chociaż przez chwilę była Leonetta...Kocham ich <3
Nie lubię Leonescy i Marcesci, sama nie wiem dlaczego po prostu ich nie lubię...
Nie potrafię o nich czytać a tym bardziej pisać.
Ja jestem za tym żebyś napisała opowiadanie o Jortini <3
Również ich kocham :)
Ale chciałabym żeby opowiadanie o Jortini było dłuższe jeśli jesteś w stanie takie zrobić :D
Do niczego nie zmuszam :) Tylko proponuję...
Czekam na następny rozdział ale nie na Marlettę i Leonescę, przykro mi.
Pozdrawiam :*
Alex! :*
OdpowiedzUsuńZapewne wiesz, bo piszę Ci to za każdym razem, ale rozdział był świetny.
Na samym początku chciałam tylko napomknąć o sprawie z twojego dopisku. Chociaż jestem za Leonettą, to z chęcią poczytam sobie o Marlettcie. Dlaczego? Bo lubię nowości. Trzeba przełamać stereotypy. Nie można w kółko o tym samym. Tu się liczy Twoja wyobraźnia i oryginalność. Ja jestem za wszystkim, co napiszesz.
Wracając już do rozdziału, padłam. Najpierw te lody (o których jak czytałam to zwijałam się ze śmiechu XD), a później jeszcze ten pocałunek. AWWW *O*
Francesca powoli się zmienia, i dobrze. Nie przeżyłabym dłużej jej gorszej od Ludmiły.
A tak nawiązując do Fedemiły, oni nie pojechali, bo chcieli zostać sam na sam ^^ Fede wszystko tak ładnie zaplanował :D
I jeszcze tak jak wyżej napisała Tinita, z Leona się zrobiła damska wersja Violki z pierwszego sezonu. Oczywiście nic do tego nie mam :P
Z niecierpliwością czekam na kolejny, 9 rozdział. Poczekam tyle, ile będzie trzeba.
Miłej soboty!
Caro xx
P.S. Nie wiem, czy mogę, ale chciałabym, żebyś w wolnej chwili wpadła na mojego bloga i go oceniła.
http://violettayleon3.blogspot.com/
Buziaki za ten rozdzialik ;33
OdpowiedzUsuńOkej, ja już chcę Marlettę!! Na serio, nie wytrzymuję ;P
Coś mi się wydaje, że to opowiadanie zaraz się skończy i to na serio. Tak ja jakieś 12 rozdziałów? xD
Pisz o czym chcesz i nie przejmuj się innymi ;P Stracisz czytelników? Trudno! Ja zostanę! ;**
Rozdział boski i ten wątek z lodami ;D Nie no faceci tylko o jednym -.-
Buuuziak *.* Ale ja bym teraz Leonowi w twarz dała, bo ma dziewczynę!
Czekam na next ;**
Rozdział boooooski ;) Najbardziej podobał mi się ten moment z lodami *.*
OdpowiedzUsuńMarcy :)
Boskie :o ! :* Leonetta <3 zapraszam do mnie !
OdpowiedzUsuńZa kare (dla mnie, bo długo mnie nie było) postaram się o dłuższy kom :)
OdpowiedzUsuńTraczisz czytelników... Odchodzą ludzie zakochani w Leonetcie, nie lubiący tego, co się bardzo liczy, Akcji. U cb jest jej w nadmiarze, co jest fajne. M<asz racje teraz dłuższe dopiski :)
Marco i Vilu, sama myślałam, że będą parą. Jestem przewidywaczką!!!! Leon u Fran... </3 (chodzi o połamane serduszko) Leonetta.... Nie no na t to ja zawsze fajnie reaguje xD. Nie zapytam cię o nic w komie, bo nie chcesz :) Nadal pamiętałam truskaffki (to chyba inny rozdział, ale czytałam od 5 do tego po kolei)
Musze kończyć mój kom,bo mama woła :/ Chyba nie za długi... Nie umiem tak :)
Ja nie mam zamiaru przestać cię czytać przez to, że zrobisz Marlette (czy jak to się tam pisze xD)
OdpowiedzUsuńKocham to w jaki sposób piszesz i jeśli ktoś przestanie lub przestał cię czytać z powodu Leonesci czy Marletty to pewnie nie byli prawdziwymi czytelnikami. Dobra nie będe już pisać o tym wyżej, bo zaraz ci poezje jakomś walne xD
Co do rozdziału:
Moja kochan Fran się zmienia ♥
Leon- lubie go, ale po tym zachowaniu zostawie tylko tsy klopki ...
Nie ma Fedemiły w tym rozdziale :( Ale ważne, że być może następny będzie wieczorkiem :D W sumie to, aż tak nie jest mi przykro, że w tym rozdziale nie było Fedemiły, bo moje ulubione pary to Leonetta ♥ i Marcesca ♥
Te lody i wata cukrowa były boskie *.*
To Leon czyta? o.O
Dobra mam nadzieje, że rozdzialik dziś.
I mam takie małe pytanko (mam nadzieje, że nie zabijesz mnie za to, że tu je zadaje xD):
Kiedy Marco wróci?
Olivia
Nie zabiję, kochana <3
UsuńMarco już wrócił, tyle, że ja to tak napisałam >.<
Wrócił i od razu co, był wyjazd nad jezioro, on pojechał i wróci z resztą ;D Wszyscy w komplecie ;D
Marletta górą xD Zapraszam do mnie http://violetta-mi-mundo.blogspot.com
OdpowiedzUsuńrozdzial super co tu duzo gadac ^^
OdpowiedzUsuńa co do twojej notki to tez mysle ze masz pisac o tym co lubisz a nie co innym sie podoba . ; ] leonette lubie ale jakos juz mi sie troche znudzila a co do marletty to mi sie jakos spodobala ale tylko dlatego bo ty zaczelac o nich pisac a tak to nigdy o tym tak nie myslalam .ale mniejsza x.x chociaz fajnie by bylo jakby byla marletta ; D chociaz postapisz jak bedziesz chciala a twojego bloga nigdy nie przestane czytac ^^
bd Caxi?
OdpowiedzUsuńAlex już mówiła, że będzie Naxi ! Skupcie się ludzie! ;D
UsuńOj, kochana, rozumiem Cię. Masz dużo na głowie. Normalka. :D
OdpowiedzUsuńRozdział piękny jak zawsze. Po tym pocałunku Leonetty tak pomyślałam: kurde, głupi ten Leon. Idę rozwalić Leonettę u mnie w opowiadaniu. Adios! :D
Okej, zanim rozwalę powiem, że jeśli chcesz robić Marlettę to jak dla mnie w porządku. Bo ja nie wyobrażam sobie Ciebie nie czytać. :D Więc nawet jeśli zrobić Marlette i Leoncescę to i tak będę czytać. :)
Pozdrawiam, życzę cennego czasu i weny, którą raczej masz!
Vielet <3
I jeszcze jedno: czy tylko mi "Marletta" kojarzy się z marmoladą? XD
UsuńNie martw się, od teraz mi też xD
UsuńSuper rozdział :DDD
OdpowiedzUsuńRozdzial piekny! Niezbyt lubi Leonsce czy Marlette, ale u ciebie wszystko jest cudowne, to co napiszesz. Ten rozdzial chyba najbradziej mi sie spodobal z 2 opowiadania :) Tak, na pocieszenie tez mam duzo lekcji i teraz mam probleny bo cala klasa myslala ze jestesmy zwolnieni z ostatniej lekcji, wiec poszlismy do domu i ocztwiscie sie okazalo ze ostatnia lekcja byla i dyrektorka uwaza ti za ucueczje grupowa xd wogle masakra i prawdopodobnie bd miala obnizone zachiwanie o 2 stopnie :c dluga historia -,-
OdpowiedzUsuńBerry
L: co nie dokonczylas usmirch lobuziarski xd na calą ulice obiecalas mi loda xd jego teksty rozwalaja
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń