Leon
-
No wiesz, bo... Nie wiem czy dam radę
to z siebie wykrztusić... Kojarzysz moją ulubioną telenowelę?
wczoraj był ostatni odcinek! Możesz to sobie wyobrazić Maria
została z Rodrigo! A najgorsze jest to... Że wciąż nie wiem kto
jest ojcem Pablito... I co ja mam teraz zrobić? Modę na sukces
oglądać? - Wywróciłem
oczami.
- Reżyserzy to egoiści - powiedziała Viola, a Fran się zaśmiała.
Spojrzałem na nią morderczym wzrokiem.
- No dobrze, już dobrze. Maria kompletnie nie zna się na życiu. - Viola się uśmiechnęła i mnie przytuliła.
Francesce zadzwonił telefon. Spojrzała na wyświetlacz i przewróciła oczami.
Spojrzałem na nią morderczym wzrokiem.
- No dobrze, już dobrze. Maria kompletnie nie zna się na życiu. - Viola się uśmiechnęła i mnie przytuliła.
Francesce zadzwonił telefon. Spojrzała na wyświetlacz i przewróciła oczami.
Francesca
- Co znowu? - spytałam.
- A może tak grzeczniej do swojego przyszłego męża i ojca twojego dziecka, który tak bardzo cię kocha? - powiedział z ironią Marco.
- Czy coś się stało kochanie? - spytałam. - Pasuje?
- No okey, może być. Chciałem tylko spytać, o której wrócisz do domu.
- Nie ma mnie dopiero pół godziny.
- No ale ja po prostu się martwię o ciebie. To o której będziesz?
- O bosz... Za dziesięć minut. Muszę kończyć, cześć - odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam, zanim zasypałby mnie kolejnymi pytaniami.
Może i się martwi, no ale bez przesady. Odkąd dowiedział się, że jestem w ciąży, czyli kilka godzin temu, stał się trochę za bardzo nadopiekuńczy. Chociaż w tej kategorii nigdy nie przebije ojca Violetty. Dziwię się, że odkąd dowiedział się, że Viola chodzi do Studio, zaczął pozwalać jej na więcej.
- Bardzo was przepraszam, ale muszę już iść do domu - powiedziałam. - Spotkamy się jutro? - zwróciłam się do Violi.
- A może tak grzeczniej do swojego przyszłego męża i ojca twojego dziecka, który tak bardzo cię kocha? - powiedział z ironią Marco.
- Czy coś się stało kochanie? - spytałam. - Pasuje?
- No okey, może być. Chciałem tylko spytać, o której wrócisz do domu.
- Nie ma mnie dopiero pół godziny.
- No ale ja po prostu się martwię o ciebie. To o której będziesz?
- O bosz... Za dziesięć minut. Muszę kończyć, cześć - odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam, zanim zasypałby mnie kolejnymi pytaniami.
Może i się martwi, no ale bez przesady. Odkąd dowiedział się, że jestem w ciąży, czyli kilka godzin temu, stał się trochę za bardzo nadopiekuńczy. Chociaż w tej kategorii nigdy nie przebije ojca Violetty. Dziwię się, że odkąd dowiedział się, że Viola chodzi do Studio, zaczął pozwalać jej na więcej.
- Bardzo was przepraszam, ale muszę już iść do domu - powiedziałam. - Spotkamy się jutro? - zwróciłam się do Violi.
- Nie, jutro się nie spotkacie, bo Viola będzie zajęta mną - powiedział z małym uśmieszkiem Leon zanim Vilu zdążyła nawet otworzyć usta.
- Tak jak wczoraj? - Zaczęłam się śmiać.
- Nie, nie tak jak wczoraj. Jutro do ciebie przyjdę około 15, okey? - spytała Viola.
- Jasne, to cześć. - Wyszłam z Resto.
Violetta
- Wariat z ciebie.
- Niby dlaczego, hę?
- A tak jakoś. Idziemy już, bo Lenka się obudziła i pewnie głodna jest. - Wstałam z krzesła i podeszłam do wózka Lenki.
Wieczorem
Siedziałam z Leonem na kanapie. Oglądaliśmy jakąś głupią telenowele. Leon powiedział, że jest bezsensu, tak jak każda inna i, że w życiu nigdy więcej żadnej nie obejrzy. Zdziwiło mnie to, no ale może w końcu będzie jak normalny facet, a nie jakaś baba.
Postanowiłam się z nim założyć, żeby przez dwa tygodnie nie oglądał żadnego serialu. Na pewno pęknie po kilku dniach. Gdy miał już odpowiedzieć, usłyszałam dzwonek do drzwi. Leoś poszedł otworzyć.
Leon
Otworzyłem drzwi, a za nimi stali rodzice Violi.
- Dzień dobry państwo Castillo.
- Dzień dobry, Leónie. - Uśmiechnęła się Maria. Bardzo ją lubię, a najważniejsze, że ona mnie też. Zresztą trudno mnie nie lubić... a co tam, mnie trzeba kochać, a nie lubić! Maria ma podobnie jak Violetta łagodny i melodyjny głos. Aż przyjemnie się rozmawia.
- Cześć, mamo - powiedziała Violetta. - Usiądźcie na kanapie.
- Chętnie - powiedziała Maria. Z jej twarzy nie znikał uśmiech. Violetta wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do kuchni.
- To chyba dobra chwila - powiedziała.
- Dobra chwila, na co? - spytałem.
- Na to, żeby powiedzieć moim rodzicom, że jestem w ciąży.
- Aha... No tak, to dobry moment. Chodźmy - objąłem Violettę. Wtedy z salonu dobiegł nas krzyk Germana.
- CO TO MA ZNACZYĆ?! - szybko do niego pobiegliśmy. German opierał się o fortepian.
- Ale o co chodzi, czemu się tak drzesz? - spytała Violetta.
- Miałaś się pakować, przecież w sobotę wyjeżdżamy! - krzyknął German.
- Ale tato, jestem pełnoletnia, mam tutaj męża, córkę, przyjaciół, i poza tym znowu jestem w ciąży, nie mogę teraz, nie mogę nigdy wyjechać! Nie masz prawa mi tego zrobić! - krzyknęła Violetta.
- Mam prawo, masz dopiero dwadzieścia lat! Normalnie, to dziewczyny w twoim wieku jeszcze mieszkają z rodzicami i nie ma mowy o dzieciach, i... chwilunia, czy ja się nie przesłyszałem?! Ty znowu jesteś w ciąży?! - spytał German.
- Tak! - odpowiedziała szorstko Violetta. German przez chwilę milczał.
- To niedopuszczalne! Nieodpowiedzialne, to skandal! Zaledwie dwadzieścia lat i dwójka dzieci, dosyć tego! Wracasz do domu! - krzyknął German.
- Jestem w domu! - wrzasnęła Violetta.
- Wracasz do rodzinnego domu. A w sobotę jedziesz ze mną i z mamą do Paryża.
- Nigdzie nie jadę!
- Jedziesz! I koniec rozmowy. Możesz pożegnać się z Buenos Aires - po tych słowach German wyszedł z naszego domu z hukiem trzaskając drzwiami. Violetta usiadła na kanapie z płaczem.
- I co ja teraz mam zrobić? - spytała.
- Tak jak wczoraj? - Zaczęłam się śmiać.
- Nie, nie tak jak wczoraj. Jutro do ciebie przyjdę około 15, okey? - spytała Viola.
- Jasne, to cześć. - Wyszłam z Resto.
Violetta
- Wariat z ciebie.
- Niby dlaczego, hę?
- A tak jakoś. Idziemy już, bo Lenka się obudziła i pewnie głodna jest. - Wstałam z krzesła i podeszłam do wózka Lenki.
Wieczorem
Siedziałam z Leonem na kanapie. Oglądaliśmy jakąś głupią telenowele. Leon powiedział, że jest bezsensu, tak jak każda inna i, że w życiu nigdy więcej żadnej nie obejrzy. Zdziwiło mnie to, no ale może w końcu będzie jak normalny facet, a nie jakaś baba.
Postanowiłam się z nim założyć, żeby przez dwa tygodnie nie oglądał żadnego serialu. Na pewno pęknie po kilku dniach. Gdy miał już odpowiedzieć, usłyszałam dzwonek do drzwi. Leoś poszedł otworzyć.
Leon
Otworzyłem drzwi, a za nimi stali rodzice Violi.
- Dzień dobry państwo Castillo.
- Dzień dobry, Leónie. - Uśmiechnęła się Maria. Bardzo ją lubię, a najważniejsze, że ona mnie też. Zresztą trudno mnie nie lubić... a co tam, mnie trzeba kochać, a nie lubić! Maria ma podobnie jak Violetta łagodny i melodyjny głos. Aż przyjemnie się rozmawia.
- Cześć, mamo - powiedziała Violetta. - Usiądźcie na kanapie.
- Chętnie - powiedziała Maria. Z jej twarzy nie znikał uśmiech. Violetta wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do kuchni.
- To chyba dobra chwila - powiedziała.
- Dobra chwila, na co? - spytałem.
- Na to, żeby powiedzieć moim rodzicom, że jestem w ciąży.
- Aha... No tak, to dobry moment. Chodźmy - objąłem Violettę. Wtedy z salonu dobiegł nas krzyk Germana.
- CO TO MA ZNACZYĆ?! - szybko do niego pobiegliśmy. German opierał się o fortepian.
- Ale o co chodzi, czemu się tak drzesz? - spytała Violetta.
- Miałaś się pakować, przecież w sobotę wyjeżdżamy! - krzyknął German.
- Ale tato, jestem pełnoletnia, mam tutaj męża, córkę, przyjaciół, i poza tym znowu jestem w ciąży, nie mogę teraz, nie mogę nigdy wyjechać! Nie masz prawa mi tego zrobić! - krzyknęła Violetta.
- Mam prawo, masz dopiero dwadzieścia lat! Normalnie, to dziewczyny w twoim wieku jeszcze mieszkają z rodzicami i nie ma mowy o dzieciach, i... chwilunia, czy ja się nie przesłyszałem?! Ty znowu jesteś w ciąży?! - spytał German.
- Tak! - odpowiedziała szorstko Violetta. German przez chwilę milczał.
- To niedopuszczalne! Nieodpowiedzialne, to skandal! Zaledwie dwadzieścia lat i dwójka dzieci, dosyć tego! Wracasz do domu! - krzyknął German.
- Jestem w domu! - wrzasnęła Violetta.
- Wracasz do rodzinnego domu. A w sobotę jedziesz ze mną i z mamą do Paryża.
- Nigdzie nie jadę!
- Jedziesz! I koniec rozmowy. Możesz pożegnać się z Buenos Aires - po tych słowach German wyszedł z naszego domu z hukiem trzaskając drzwiami. Violetta usiadła na kanapie z płaczem.
- I co ja teraz mam zrobić? - spytała.
- Nigdzie cię nie puszczę - powiedziałem, przytulając ją do siebie.
- Przykro mi, kochani, ale znacie Germana. On nie jest złym człowiekiem, ma złote serce, ale Violu... niestety powinnaś jechać. Wiem, że to dla ciebie trudne. Dla mnie też to nie jest łatwą rzeczą widząc, jak cierpisz, ale... postaraj się zrozumieć mnie i tatę. Nie zniósłby tak długiej rozłąki z tobą - powiedziała Maria i ze smutkiem opuściła nasz dom. Jej łagodny ton dawał tej sytuacji zupełnie inne światło.
- A jak ja niby mam znieść tak długą rozłąkę z tobą, Leną, Francescą, Camilą, Maxim, Ludmiłą... - W tej chwili Violetcie głos się załamał. Przytuliłem ją.
- Violu... i dla mnie to trudne i nie rozumiem zachowania twojego ojca, nawet przestaję rozumieć twoją mamę, ale mam propozycję.
- Jaką? - spytała Violetta ocierając łzy.
- Przykro mi, kochani, ale znacie Germana. On nie jest złym człowiekiem, ma złote serce, ale Violu... niestety powinnaś jechać. Wiem, że to dla ciebie trudne. Dla mnie też to nie jest łatwą rzeczą widząc, jak cierpisz, ale... postaraj się zrozumieć mnie i tatę. Nie zniósłby tak długiej rozłąki z tobą - powiedziała Maria i ze smutkiem opuściła nasz dom. Jej łagodny ton dawał tej sytuacji zupełnie inne światło.
- A jak ja niby mam znieść tak długą rozłąkę z tobą, Leną, Francescą, Camilą, Maxim, Ludmiłą... - W tej chwili Violetcie głos się załamał. Przytuliłem ją.
- Violu... i dla mnie to trudne i nie rozumiem zachowania twojego ojca, nawet przestaję rozumieć twoją mamę, ale mam propozycję.
- Jaką? - spytała Violetta ocierając łzy.
Violetta
- Jedź. Jedź z nimi do tego Paryża, zwiedzisz go trochę, bo jak byliśmy tam w rocznicę to niewiele prawdę mówiąc mogliśmy zobaczyć. Jedź tam. Baw się dobrze. Dam sobie radę z małą. Będę za tobą bardzo tęsknił, ale damy radę. Jak będziesz chciała wrócić, to wracaj, nie pytaj się o zdanie ojca, idź za głosem swojego serca - powiedział León. Dość długo analizowałam jego słowa. Całe pięć minut.
- Okey, Leoś... Pojadę. Ale pamiętaj, że cię kocham i nigdy nie przestanę - powiedziałam i pocałowałam go.
Sobota
Violetta
W Paryżu wylądowaliśmy około 15:00 ich strefy czasowej. León nie odwoził mnie na lotnisko, bo chyba bym się utopiła w swoich łzach, jakbym miała go żegnać. A tak to wstałam wcześnie, gdy spał, dokończyłam po cichu pakowanie i opuściłam dom. Co do mojego aktualnego miejsca zamieszkania, to nic tu specjalnego. Wszyscy się tak zachwycają, ale ja nic ciekawego tu nie widzę. Na dodatek nie potrafię się odnaleźć w moim nowym domu. Jest ogromny, jak jakiś wielki hotel. Pół godziny szukałam mojego pokoju, mimo że wcześniej byłam w nim już trzy razy. Chciało mi się pić, więc poszłam do kuchni nalać sobie lemoniady. Za kuchnią znajdował się pokój dla gości. Słyszałam stamtąd, jak ojciec o czymś rozmawiał z mamą. Postanowiłam ich podsłuchać. Nie chciało mi się słuchać więcej, wystarczyły mi słowa taty, które chyba na zawsze zapadną mi w pamięć. Oto, co powiedział do mamy:
" - Mario, nie wiem już co robić. To jakaś patologia. Nasza córka ma dopiero dwadzieścia lat, męża, dziecko i dodatkowo znowu jest w ciąży. Ponadto słyszałem, że to jest norma w ich "bandzie". Ponoć jej koleżanki również żyją podobnie. To nienormalne. Źle ją wychowałem, to pewnie przez to, że poświęcałem Violetcie tak mało czasu, zanim do nas wróciłaś. Nie miałem okazji z nią porozmawiać o życiu, więc teraz proszę. Zostaliśmy dziadkami w wieku czterdziestu lat. Sądzę, że przeprowadzka do Paryża dobrze zrobi Violetcie. Pójdzie na studia, a za mąż wyjdzie nie wcześniej niż w wieku dwudziestu pięciu lat. Zapomni przy okazji o tym Leónie i Lenie."
- Okey, Leoś... Pojadę. Ale pamiętaj, że cię kocham i nigdy nie przestanę - powiedziałam i pocałowałam go.
Sobota
Violetta
W Paryżu wylądowaliśmy około 15:00 ich strefy czasowej. León nie odwoził mnie na lotnisko, bo chyba bym się utopiła w swoich łzach, jakbym miała go żegnać. A tak to wstałam wcześnie, gdy spał, dokończyłam po cichu pakowanie i opuściłam dom. Co do mojego aktualnego miejsca zamieszkania, to nic tu specjalnego. Wszyscy się tak zachwycają, ale ja nic ciekawego tu nie widzę. Na dodatek nie potrafię się odnaleźć w moim nowym domu. Jest ogromny, jak jakiś wielki hotel. Pół godziny szukałam mojego pokoju, mimo że wcześniej byłam w nim już trzy razy. Chciało mi się pić, więc poszłam do kuchni nalać sobie lemoniady. Za kuchnią znajdował się pokój dla gości. Słyszałam stamtąd, jak ojciec o czymś rozmawiał z mamą. Postanowiłam ich podsłuchać. Nie chciało mi się słuchać więcej, wystarczyły mi słowa taty, które chyba na zawsze zapadną mi w pamięć. Oto, co powiedział do mamy:
" - Mario, nie wiem już co robić. To jakaś patologia. Nasza córka ma dopiero dwadzieścia lat, męża, dziecko i dodatkowo znowu jest w ciąży. Ponadto słyszałem, że to jest norma w ich "bandzie". Ponoć jej koleżanki również żyją podobnie. To nienormalne. Źle ją wychowałem, to pewnie przez to, że poświęcałem Violetcie tak mało czasu, zanim do nas wróciłaś. Nie miałem okazji z nią porozmawiać o życiu, więc teraz proszę. Zostaliśmy dziadkami w wieku czterdziestu lat. Sądzę, że przeprowadzka do Paryża dobrze zrobi Violetcie. Pójdzie na studia, a za mąż wyjdzie nie wcześniej niż w wieku dwudziestu pięciu lat. Zapomni przy okazji o tym Leónie i Lenie."
Z płaczem wybiegłam z domu. Jak on mógł tak powiedzieć? Najbardziej zabolało mnie ostatnie zdanie. Czy on jest normalny? Jakim cudem ja mam zapomnieć o swoim mężu i córce? No jak? A on byłby zdolny zapomnieć o mnie i mamie? Chociaż możliwe, bo serca, jak się przekonałam, to on nie ma. Pobiegłam na oślep do pobliskiego parku i usiadłam z płaczem na ławce. Wtedy poczułam, jak ktoś mnie objął.
- Cosa e successo? [1] - spytał. Otarłam łzy. Obejmował mnie przystojny, młody mężczyzna. Mówił po włosku, a ja znam włoski, więc co mi szkodzi porozmawiać. Będę mogła się komuś wygadać.
- Molti qui dicono, ma la cosa principale è che mio padre non conta a mio parere. Mai! [2] - powiedziałam.
- E che cosa esattamente litigavano? [3] - spytał Włoch.
- Mio padre mi ha chiesto di lasciare la famiglia a Buenos Aires. Non ascoltare a tutti per quello che ho detto, solo mi ha fatto fare. molto difficile per me. Non so se riesco a gestire la cosa. [4] - powiedziałam.
- A, to ty jesteś z Argentyny? No to super, bo moja mama pochodzi z Argentyny, a tata jest Włochem - powiedział nieznajomy.
- W takim razie co robisz we Francji? - spytałam.
- Mieszkam tu razem z rodzicami. Wiem, zabawne, kobieta z Argentyny i Włoch mieszkają razem z synem we Francji. Ale to długa historia - uśmiechnął się chłopak.
- Tak, a zwłaszcza, że cię nie znam...
- Och, wybacz, gdzie moje maniery. Jestem Luigi Licavoli. Mam dwadzieścia lat, studiuję muzykę na tutejszym uniwersytecie. A ty?
- Ja jestem Violetta Verdas. Również mam dwadzieścia lat, jak mówiłam jestem z Buenos Aires, fascynuję się muzyką i lubię malować. Poza tym to mam męża i córkę w Argentynie... i nie widzę poza nimi świata. - Fragment o Leónie i Lenie dodałam głównie po to, żeby Luigi nie robił sobie większych nadziei. Widzę, że odnajdujemy wspólny język, a jak widać po jego oczach, Luigi już skrycie planuje ze mną ślub. Prawdę mówiąc, to jednak przyda mi się znaleźć tutaj przyjaciół, bo nie zapowiada się, że wrócę tak prędko do Argentyny.
- Ooo... masz już męża i córkę? No to... gratulacje - powiedział Luigi i niefortunnie się uśmiechnął.
- Dzięki. A w sumie, to mógłbyś mnie tutaj oprowadzić?
- Pewnie, chodź - Luigi machnął ręką i zaczęliśmy zwiedzać Paryż.
Po dwóch godzinach spaceru doszliśmy do pewnego, jeszcze większego parku niż ten, gdzie się poznaliśmy - a trzeba przyznać, że tamten był spory. Luigi zaprowadził mnie przed ogromną, znajdującą się w środku parku scenę. Było tam pełno sprzętu. Luigi zniknął za wielkim głośnikiem. Chwilę rozmawiał z jakimś mężczyzną w białym garniturze. Po chwili jednak przyszedł, z mikrofonem w ręku.
- Jest twój - uśmiechnął się. Weszłam z uśmiechem na scenę. Jak się okazało, mężczyzna w białym garniturze był organizatorem festynu.Mesdames et Messieurs, et maintenant quelqu'un directement de Buenos Aires! L'accueil de Violetta Verdas! [5]- powiedział prowadzący. Wzięłam do ręki mikrofon.- Et une dédicace à un grand ami, Luigi Licavoli! [6] - powiedziałam i z uśmiechem zaczęłam śpiewać "Nel mio mondo". Ku mojemu zdziwieniu brawa rozlegały się przez jakieś pięć minut.
- Molti qui dicono, ma la cosa principale è che mio padre non conta a mio parere. Mai! [2] - powiedziałam.
- E che cosa esattamente litigavano? [3] - spytał Włoch.
- Mio padre mi ha chiesto di lasciare la famiglia a Buenos Aires. Non ascoltare a tutti per quello che ho detto, solo mi ha fatto fare. molto difficile per me. Non so se riesco a gestire la cosa. [4] - powiedziałam.
- A, to ty jesteś z Argentyny? No to super, bo moja mama pochodzi z Argentyny, a tata jest Włochem - powiedział nieznajomy.
- W takim razie co robisz we Francji? - spytałam.
- Mieszkam tu razem z rodzicami. Wiem, zabawne, kobieta z Argentyny i Włoch mieszkają razem z synem we Francji. Ale to długa historia - uśmiechnął się chłopak.
- Tak, a zwłaszcza, że cię nie znam...
- Och, wybacz, gdzie moje maniery. Jestem Luigi Licavoli. Mam dwadzieścia lat, studiuję muzykę na tutejszym uniwersytecie. A ty?
- Ja jestem Violetta Verdas. Również mam dwadzieścia lat, jak mówiłam jestem z Buenos Aires, fascynuję się muzyką i lubię malować. Poza tym to mam męża i córkę w Argentynie... i nie widzę poza nimi świata. - Fragment o Leónie i Lenie dodałam głównie po to, żeby Luigi nie robił sobie większych nadziei. Widzę, że odnajdujemy wspólny język, a jak widać po jego oczach, Luigi już skrycie planuje ze mną ślub. Prawdę mówiąc, to jednak przyda mi się znaleźć tutaj przyjaciół, bo nie zapowiada się, że wrócę tak prędko do Argentyny.
- Ooo... masz już męża i córkę? No to... gratulacje - powiedział Luigi i niefortunnie się uśmiechnął.
- Dzięki. A w sumie, to mógłbyś mnie tutaj oprowadzić?
- Pewnie, chodź - Luigi machnął ręką i zaczęliśmy zwiedzać Paryż.
Po dwóch godzinach spaceru doszliśmy do pewnego, jeszcze większego parku niż ten, gdzie się poznaliśmy - a trzeba przyznać, że tamten był spory. Luigi zaprowadził mnie przed ogromną, znajdującą się w środku parku scenę. Było tam pełno sprzętu. Luigi zniknął za wielkim głośnikiem. Chwilę rozmawiał z jakimś mężczyzną w białym garniturze. Po chwili jednak przyszedł, z mikrofonem w ręku.
- Jest twój - uśmiechnął się. Weszłam z uśmiechem na scenę. Jak się okazało, mężczyzna w białym garniturze był organizatorem festynu.Mesdames et Messieurs, et maintenant quelqu'un directement de Buenos Aires! L'accueil de Violetta Verdas! [5]- powiedział prowadzący. Wzięłam do ręki mikrofon.- Et une dédicace à un grand ami, Luigi Licavoli! [6] - powiedziałam i z uśmiechem zaczęłam śpiewać "Nel mio mondo". Ku mojemu zdziwieniu brawa rozlegały się przez jakieś pięć minut.
Luigi
Violetta
jest ekstra. Ma śliczny głos. Ledwo co ją poznałem, to już wiem,
że to ta jedyna. Zacznę jako przyjaciel i będę się do niej
zbliżać powoli, bo wiem, że tak łatwo nie zapomni o swoich
bliskich z Buenos Aires. Ale jestem pewien, że już za najwięcej
pół
roku będziemy razem.
[1] - Coś się stało?
[1] - Coś się stało?
[2]
- Dużo tu mówić,
ale najistotniejsze jest to, że dla mojego ojca nie liczy się moje
zdanie. Nigdy!
[3]
- A o co dokładnie poszło?
[4]
- Mój
ojciec kazał
mi zostawić rodzinę w Buenos Aires. Nie słuchał w ogóle
tego, co mu mówiłam,
tylko kazał mi się spakować i jechać. To dla mnie bardzo trudne.
Nie wiem, czy sobie poradzę.
[5]
- Panie i panowie! A teraz ktoś prosto z Buenos Aires! Powitajmy
Violettę Verdas!
[6]
- A to dedykacja dla wspaniałego przyjaciela, Luigi Licavoli!
Rozdziału by nie było, gdyby nie nasza kochana i wszystkim znana Bella21274! ;D Dziękuję jej za bardzo, bardzo, bardzo. (jeszcze tak w nieskończoność ;D) Napisała prawie całość.
Kolejny nie wiem, kiedy się pojawi, bo teraz mam takie małe załamanie nerwowe... Przez to brak humoru i weny i lepiej żebym nie pisała nic, bo jeszcze zabiję naszego kochanego Leośka.
Jest tu ktoś, kto ma też w życiu problemy rodzinne i sobie jakoś radzi? Napiszcie do mnie na GG, chętnie się wygadam, wypłaczę...
No to do kolejnego rozdziału, kochani. ;)
P.S. Zamierzam powrócić na bloga o One Direction (to bardzo ciekawe, bo dzisiaj ich 3 rocznica ;D), no ale jeszcze się nad tym zastanawiam.
Zaraz własnoręcznie cię uduszę !
OdpowiedzUsuńZa rozdzielenie Leona, Violi i Lenki ! ;-D
Fajny rozdział, och.... Luigi....
OdpowiedzUsuńGerman ogarnij się!
o matko a ja nie wytrzymam bez bloga więcej niż tydzień!!! aaaaaa...
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału to jak zawsze bomba!
Dlaaaaczego ty musiałaś ją wysłać do Paryża ????? Oby szybko wróciła bo będę zła xD
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny :) A jeśli w tej chwili nie masz humoru i czasu na napisanie następnego rozdziału to ja osobiście mogę czekać ile będzie trzeba ^^ A ty mi nawet tutaj nie żartuj że nam Leośka zabijesz xD A co do Germana...bez komentarza...
Pozdrowienia, Luna ^^
Dlaczego nam wszystkim to zrobiłaś?! Masz rację przestań na chwilę pisać, bo naprawdę możesz go później zabić i będzie wielka dupa jasna -,- No, ale cóż? Po tobie to się można naprawdę wszystkiego spodziewać. Ech to jest masakra xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~!~
Sama :**
To jest dziecinne - Violetta jest dorosła i w każdej chwili może wrócić do Argentyny, tymbardziej, że nie jest n utrzymaniu ojca!
OdpowiedzUsuńRozdział nawet spoko - włoski na translatorze? Odradzam. Już lepiej apisać po polsku i fopisać, że to po włosku. :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na: violetta-leonetta.blogspot.com,
Julka
Alex, bój się Boga!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://historia-violetty-i-leona.blogspot.com/
- Jutro opublikuje I rozdział!
Mam nadzieję że nie połączysz Violi i Luigi'ego.
OdpowiedzUsuńByłby koszmar.
Ale rozdział fajny
Oj, oj, oj!
OdpowiedzUsuńNo paniusiu!
Zaczynało się doskonale, z powodu Leona i z tą jego telenoweląxD
No, ale potem z tym Paryżem zrobiło mi się smutno.
I z tym Luigi i Germanem...
To jest szczyt wszystkiego!
Szkoda, że masz problemy rodzinne.
Może jakoś z tego wyjdziesz...
Pozdrawiam!
Julia K.
Rozdział świetny, chociaż nie lubię już Luigi'ego! Ma plan rozdzielenia! A to wredny typ :P Leon najlepszy ze swoją telenowelą :D Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że cię nie uduszę za rozdzielenie Lenki Leona i Violi.I mam nadzieje że viola wróci do Buenos Aires i wszystko będzie jak dawniej bo dobrze ci szło!!!
OdpowiedzUsuńTy zła kobieto!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś rozdzielić rodzinkę Verdasów?!
German ogarnij się!Znajdź sobie jakieś hobby czy coś i odczep się od życia Violi!
Luigi wara od Violi! Leonetta forever <3
Ja tylko tego nie rozkminiam jak german mogl jej kazac leciec ?! Przeciez od dawna ma swoja rodzine...
OdpowiedzUsuńLudzie wiecie jaki jest German,ale Violka wcale nie musiała lecieć jest PEŁNOLETNIA!Luigi wkraczasz na moją czarną listę.Mam OGROMNĄ nadzieję,że Violetta nie da się zwieść temu typowi.
OdpowiedzUsuńGERMAN OGARNIJ SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
German człowieku.. weź się ogarnij.
OdpowiedzUsuńJak on może ? Jakim prawem kazał zostawić Vilu Leosia i Lenkę ?
Rozdział świetny <33
Czekam n next N ;*
http://leon-i-violetta-always-together.blogspot.com
No spoczi ;) Czekam na next ;p
OdpowiedzUsuńCzemu ich rozdzieliłaś? Ale poza tym to rozdział superowy!
OdpowiedzUsuńMarcioszka129
A jak! German ma kase to zapłaci, by usunąć z papierów, że kiedykolwiek miała męża i dziecko, a później wynajmie płatnego morderce, by zabić.
OdpowiedzUsuńVioletta, bierz tą opcje póki czas.
To żart. Taki dziwny pomysł wpadł mi do głowy, gdy czytałam wypowiedź Germana.
Kurczę, German wszystkie założyły grupkę młodego rodzica.
Nio jak mogłaś mi ich rozdzielić?! Foch! Na pięć minut :P No proszę niech Violuś wróci do Leośka :*
OdpowiedzUsuńRozdzieliłaś ich oj nie ładnie...;( ale znając Ciebie nie będę musiała długo czekać aż znów będą razem.
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny czekam na następny ;*
Nie rozdzielaj Violi i Leona!German prosze ogarnij sie!Jak możesz to robic Violetcie!Czekam na next
OdpowiedzUsuń"I co ja mam teraz zrobić ? Modę na sukces oglądać ?"
OdpowiedzUsuńTo mnie rozwaliło xD
Mnie to też rozwaliło !
UsuńLeón i Viole rozdzieleni ? Nie , to chyba jakiś głupi żart !
OdpowiedzUsuńno właśnie zgadzam sie z Leonem Mode na sukces będzie oglądać poprostu szczyt chamstwa to niedopuszczalne :P
OdpowiedzUsuńRozdział był fajny ale do pewnego momentu domyslacie sie że chodzi mi o to że Violka pojechała do Paryża no bo ludzie bez przesady jest pełnoletnia ma własną rodzine iii noo nie powinien ją rzadzić ojciec no heeeelllooooo ?!?!??!!?
<3 ^ ^
Luigi... mam grób... :)
OdpowiedzUsuńJak Viola nie wróci do swoich dzieciaków (Leona i Lenki) to się wkurzę!
A jak zdradzi Leona to będę ZŁAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Viola ma wrócić do BA i koniec!
Ps: Super rozdział tak ogólnie!
Zapraszam do mnie: violetta-nowy-etap.blogspot.com DODAJĘ CODZIENNIE!
Vielet <3
Fajny rozdział
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/
Jak coś to na GG mogę ci pomóc napisać rozdział,masz mnie w znajomych :) A rozdział...Smutny :( / http://violetta-love-opowiadanie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa mam strasznie dużo osób w kontaktach (większość nie potrzebna i trzeba pousuwać...) więc nie za bardzo kojarzę, która to ty. Jak będziesz na gg to napisz i powiedz, że to ty to sobie jakoś inaczej zapisze żeby skojarzyć ;)
UsuńSprytny ten cały Luigi, ale i tak nie rozdzieli Leonetty! Prawda? A jak rozdzieli to będzie nie miło xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać ten blog , ale rozdzielenie Violi , Leona i Lenki było najgorszym rozwiązaniem ! Ps. To z modą na sukces mnie rozwaliło !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki , za to że w rozdziale 84 Leoś , Violcia i Lenka znów będą razem !
Rozdział jak zawsze świetny , ale troszkę smutny !
Podasz mi twój numer gg to pogadamy :)
Świetne ;3 Uwielbiam twojego bloga xD Mam nadzieję, że rozkręcisz go jeszcze bardziej ;P Na moim napisałam dopiero prolog i 1 rozdział, ale mam nadzieję, że przeczytasz :D Oto link: http://swiat-violetty-moja-historia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPzdr, Marta
I tylko to Leośka gnębi? Oj Leon Leon... Rozdział ŚWIETNY!!!! Mozemy skontaktować się na GG. Mój numer do GG to: 45528465 a twój?
OdpowiedzUsuńuwielbiam twojego bloga ale nie niszcz leonetty plisssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssssss
OdpowiedzUsuńa tak po za tym
SUPER
A TO MÓJ BLOG
violetta-nowa-historia-love.blogspot.com
Gdybym spotkała Germana na ulicy to osobiście bym zajebała gnoja ! A poza tym jakim prawem on rozkazuje Violi przecież jest pełnoletnia ! Pfffff...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że masz problemy rodzinne i życzę Ci aby wszystko się ułożyło, ale weź PLISSSS nie wyżywaj się na Leonetcie ;<
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;** Plisss
Po co do jasnej anielki w tym wszystkim luigi !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.
OdpowiedzUsuń