Violetta
Po
policzkach spływały
mi strumienie łez. Byłam zła na Francescę, i twierdziłam, że
to, co zrobiła, jest niewybaczalne, ale brakowało mi tych naszych
odpałów,
szalonych pomysłów
Fran, i wspólnego śpiewania,
pisania i komponowania piosenek, i jej uśmiechu. Tych wspólnie
przegadanych i prześmianych
lekcji tańca z Gregorio, i tych wspólnie
przepłakanych
nocy przy wyciskaczach łez. W tej chwili byłam jej zdolna wybaczyć
to, co zrobiła. Mimo, że to ona była winna całej tej sytuacji, to
jej potrafiłam wybaczyć, ale Leónowi…
jakoś
nie. Nie wiem, dlaczego. Mimo, że to przez Fran wszystko się
zaczęło, to ja traktowałam właśnie Leóna
jako jedynego winnego. Wiem, że
to niesprawiedliwe. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale…
- Kocham cię - powiedziałam i ją przytuliłam.
- Ja cię też… - powiedziała Fran. W końcu zaprosiłam ją do środka. Usiadłyśmy na sofie.
- Violu, ja naprawdę nie wiem, jak ja mam ci to wynagrodzić - powiedziała Fran.
- Po prostu zapomnijmy o tym i tego nie wspominajmy. To najlepsze wynagrodzenie - uśmiechnęłam się.
- Dobrze. To będzie dość trudne, ale spróbujmy - odparła Fran. Wtedy do salonu wszedł León. Miałam go przeprosić, ale nie mam na to ochoty.
- Co ona tu robi?! - spytał León.
- León, nie mieszkasz już tutaj. Nie twoja sprawa - powiedziałam.
- Ale podobno chciałaś ze mną porozmawiać - powiedział León.
- Co? Nie! Kto ci tak powiedział?
- Moja mama.
- Nie mówiłam jej, że chcę z tobą pogadać. Po prostu przyjechała tu spytać, dlaczego cię wyrzuciłam z domu. Nic nie mówiłam, że chcę z tobą porozmawiać.
- A nie chcesz? - spytał León. W jego głosie słyszałam smutek.
- Nie… - odparłam po chwili namysłu. León już miał wychodzić, ale Francesca wstała z kanapy.
- Czekaj!- krzyknęła. León odwrócił się.
- Nie możecie się kłócić. To wszystko to moja wina, i nie widzę powodu, żebyście siebie wzajemnie o to obwiniali - powiedziała Francesca.
- Fran, nie trzeba. To nie jest sąd - powiedziałam.
- Tak. To Violetta podejmie decyzję - powiedział León.
- Ja już podjęłam decyzję - powiedziałam.
- I? - spytała Francesca.
- I nie potrafię ci tego wybaczyć - powiedziałam do Leóna.
- Oj no błagam. - W drzwiach pojawił się Marco.
- Co? - spytałam.
- Ja wybaczyłem Francesce, Violetto, mimo, że to ona pocałowała Leóna, a nie on ją. Czy nie będzie ci brakowało Leóna, Violu? - spytał Marco. Ekstra. Jeszcze on. Najlepiej ich wszystkich bym wywaliła... no, oprócz Fran.
- Marco, ja wiem, że będzie mi brakowało Leóna, i że przepłaczę nie jedną noc, ale niestety, nie umiem mu wybaczyć. Nie wiem, czemu - powiedziałam.
Fran odciągnęła mnie na stronę.
- Walcz o ten związek. Ty i Violetta jesteście dla siebie stworzeni, nie pozwolę, żeby to się tak skończyło, i to jeszcze przeze mnie - powiedziała.
- Nie, Fran. To ja ciągle muszę o wszystkich walczyć, ale nikt nigdy nie walczy o mnie. Nie mam już siły ani chęci na walkę, to i tak do niczego nie doprowadzi. A teraz idę, kupuję bilet na najbliższy lot do Mediolanu - powiedziałem i poklepałem ją po ramieniu.
Violetta dziwnie posmutniała. Popłakała się.
- Dlaczego płaczesz? - spytałem.
- Co to za pytanie?! León wyjeżdża do Mediolanu! Straciłam go! - krzyknęła Violetta.
- No to dlaczego się z nim nie pogodziłaś?!
- A jak miałam mu to wybaczyć? Pocałował Francescę!
- Błąd, to ona go pocałowała. A poza tym, Violetto, zastanów się, co tak naprawdę czujesz. Nie chcesz znać Leóna, a kiedy wyjeżdża, to płaczesz. Nie rozumiem cię. Czasem mam wrażenie, że nawet ty sama siebie nie rozumiesz - Marco wyszedłem z jej domu.
- Nie no, on ma rację - zarzuciłam na plecy torbę i wybiegłam z domu. León wziął nasze auto. Musiałam iść na autobus, ale jakieś dziesięć minut nie jechał. Szlag mnie trafiał. W połowie drogi musiałam się przesiąść na tramwaj, bo był jakiś wypadek. Dojechałam na lotnisko. Biegałam tam i z powrotem, ale nigdzie nie spotkałam Leóna. Wybiegłam na balkon. Usłyszałam głos z głośników:
"Samolot na trasie Buenos Aires - Mediolan odlatuje o godzinie 17:35."
Spojrzałam na zegarek. Zobaczyłam odlatujący samolot. Nie musiałam już nic myśleć. León wyleciał do Włoch. Nie wiadomo, kiedy wróci i czy w ogóle wróci. Popłakałam się jak dziecko. Zadzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Poszłam do tramwaju. Wtedy wyświetlił mi się numer Camili. Ucieszyłam się, w końcu dzisiaj rano się pokłóciłyśmy.
- Halo?
- Violetta, gdzie jesteś?! - płakała Camila.
- W tramwaju, niedaleko ul. De oro caminos, a co się stało?
- León miał wypadek!
- Co?! O czym ty mówisz, przecież kilkanaście minut temu wyleciał do Włoch!
- Nieprawda! Jestem teraz koło biblioteki i tam właśnie miał wypadek! - powiedziała Camila. Oświeciło mnie. Przecież musiałam się przesiadać z autobusu na tramwaj, bo ktoś miał wypadek.
- Boże! - rozłączyłam się.
Byłam już w drodze do szpitala. Dlaczego mu nie wybaczyłam?! On nic nie zrobił, to nie była jego wina. Jaka ja jestem głupia. Mogę go stracić na zawsze...
Chwilę później - szpital
Wpadłam do szpitala najszybciej jak umiałam. Podbiegłam do recepcji.
- Przepraszam, gdzie znajdę salę Leóna Verdasa? - spytałam zdyszanym głosem.
- A kim pani jest?
- Jego żoną.
- Aa... W takim razie sala 47, drugie piętro.
Nie chciałam czekać na windę, więc szybko pobiegłam na schody. Po chwili byłam przed salą. Na krześle obok drzwi siedziała Camila.
- Cami co się stało? - usiadłam obok niej.
- No bo... - zaczęła Cam.
- Pani Violetta Verdas? - Obok nas pojawił się lekarz.
- Tak, to ja - powiedziałam szybko.
- Ja cię też… - powiedziała Fran. W końcu zaprosiłam ją do środka. Usiadłyśmy na sofie.
- Violu, ja naprawdę nie wiem, jak ja mam ci to wynagrodzić - powiedziała Fran.
- Po prostu zapomnijmy o tym i tego nie wspominajmy. To najlepsze wynagrodzenie - uśmiechnęłam się.
- Dobrze. To będzie dość trudne, ale spróbujmy - odparła Fran. Wtedy do salonu wszedł León. Miałam go przeprosić, ale nie mam na to ochoty.
- Co ona tu robi?! - spytał León.
- León, nie mieszkasz już tutaj. Nie twoja sprawa - powiedziałam.
- Ale podobno chciałaś ze mną porozmawiać - powiedział León.
- Co? Nie! Kto ci tak powiedział?
- Moja mama.
- Nie mówiłam jej, że chcę z tobą pogadać. Po prostu przyjechała tu spytać, dlaczego cię wyrzuciłam z domu. Nic nie mówiłam, że chcę z tobą porozmawiać.
- A nie chcesz? - spytał León. W jego głosie słyszałam smutek.
- Nie… - odparłam po chwili namysłu. León już miał wychodzić, ale Francesca wstała z kanapy.
- Czekaj!- krzyknęła. León odwrócił się.
- Nie możecie się kłócić. To wszystko to moja wina, i nie widzę powodu, żebyście siebie wzajemnie o to obwiniali - powiedziała Francesca.
- Fran, nie trzeba. To nie jest sąd - powiedziałam.
- Tak. To Violetta podejmie decyzję - powiedział León.
- Ja już podjęłam decyzję - powiedziałam.
- I? - spytała Francesca.
- I nie potrafię ci tego wybaczyć - powiedziałam do Leóna.
- Oj no błagam. - W drzwiach pojawił się Marco.
- Co? - spytałam.
- Ja wybaczyłem Francesce, Violetto, mimo, że to ona pocałowała Leóna, a nie on ją. Czy nie będzie ci brakowało Leóna, Violu? - spytał Marco. Ekstra. Jeszcze on. Najlepiej ich wszystkich bym wywaliła... no, oprócz Fran.
- Marco, ja wiem, że będzie mi brakowało Leóna, i że przepłaczę nie jedną noc, ale niestety, nie umiem mu wybaczyć. Nie wiem, czemu - powiedziałam.
León
Fran odciągnęła mnie na stronę.
- Walcz o ten związek. Ty i Violetta jesteście dla siebie stworzeni, nie pozwolę, żeby to się tak skończyło, i to jeszcze przeze mnie - powiedziała.
- Nie, Fran. To ja ciągle muszę o wszystkich walczyć, ale nikt nigdy nie walczy o mnie. Nie mam już siły ani chęci na walkę, to i tak do niczego nie doprowadzi. A teraz idę, kupuję bilet na najbliższy lot do Mediolanu - powiedziałem i poklepałem ją po ramieniu.
Marco
Violetta dziwnie posmutniała. Popłakała się.
- Dlaczego płaczesz? - spytałem.
- Co to za pytanie?! León wyjeżdża do Mediolanu! Straciłam go! - krzyknęła Violetta.
- No to dlaczego się z nim nie pogodziłaś?!
- A jak miałam mu to wybaczyć? Pocałował Francescę!
- Błąd, to ona go pocałowała. A poza tym, Violetto, zastanów się, co tak naprawdę czujesz. Nie chcesz znać Leóna, a kiedy wyjeżdża, to płaczesz. Nie rozumiem cię. Czasem mam wrażenie, że nawet ty sama siebie nie rozumiesz - Marco wyszedłem z jej domu.
Violetta
- Nie no, on ma rację - zarzuciłam na plecy torbę i wybiegłam z domu. León wziął nasze auto. Musiałam iść na autobus, ale jakieś dziesięć minut nie jechał. Szlag mnie trafiał. W połowie drogi musiałam się przesiąść na tramwaj, bo był jakiś wypadek. Dojechałam na lotnisko. Biegałam tam i z powrotem, ale nigdzie nie spotkałam Leóna. Wybiegłam na balkon. Usłyszałam głos z głośników:
"Samolot na trasie Buenos Aires - Mediolan odlatuje o godzinie 17:35."
Spojrzałam na zegarek. Zobaczyłam odlatujący samolot. Nie musiałam już nic myśleć. León wyleciał do Włoch. Nie wiadomo, kiedy wróci i czy w ogóle wróci. Popłakałam się jak dziecko. Zadzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Poszłam do tramwaju. Wtedy wyświetlił mi się numer Camili. Ucieszyłam się, w końcu dzisiaj rano się pokłóciłyśmy.
- Halo?
- Violetta, gdzie jesteś?! - płakała Camila.
- W tramwaju, niedaleko ul. De oro caminos, a co się stało?
- León miał wypadek!
- Co?! O czym ty mówisz, przecież kilkanaście minut temu wyleciał do Włoch!
- Nieprawda! Jestem teraz koło biblioteki i tam właśnie miał wypadek! - powiedziała Camila. Oświeciło mnie. Przecież musiałam się przesiadać z autobusu na tramwaj, bo ktoś miał wypadek.
- Boże! - rozłączyłam się.
Byłam już w drodze do szpitala. Dlaczego mu nie wybaczyłam?! On nic nie zrobił, to nie była jego wina. Jaka ja jestem głupia. Mogę go stracić na zawsze...
Chwilę później - szpital
Wpadłam do szpitala najszybciej jak umiałam. Podbiegłam do recepcji.
- Przepraszam, gdzie znajdę salę Leóna Verdasa? - spytałam zdyszanym głosem.
- A kim pani jest?
- Jego żoną.
- Aa... W takim razie sala 47, drugie piętro.
Nie chciałam czekać na windę, więc szybko pobiegłam na schody. Po chwili byłam przed salą. Na krześle obok drzwi siedziała Camila.
- Cami co się stało? - usiadłam obok niej.
- No bo... - zaczęła Cam.
- Pani Violetta Verdas? - Obok nas pojawił się lekarz.
- Tak, to ja - powiedziałam szybko.
- Pan León Verdas uderzył o przystanek autobusowy. Ma złamaną nogę i zapadł w śpiączke. Najprawdopodobniej obudzi się za kilka miesięcy, może nawet za rok. - W tym momencie łza zleciała mi po policzku. - Może pani do niego wejść - powiedział lekarz i wskazał ręką na salę Leóna.Wstałam z krzesła i powoli podeszłam do drzwi. Bałam się o niego. O to, że o obudzi się tak późno jak mówił lekarz albo jeszcze później i nie będzie widział jak Lenka zacznie chodzić, jak zacznie mówić i najważniejsze, że i ja i Lena będziemy za nim cholernie tęsknić. Ostrożnie otworzyłam drzwi i podeszłam do jego łóżka. Popłakałam się jak małe dziecko. Złapałam Leóna za rękę.
- León... przepraszam. Nie wiem dlaczego ci nie wybaczyłam. Ty nic nie zrobiłeś, a ja cię odrzuciłam... Kocham cię najbardziej na świecie i gdyby coś ci się stało... nie wybaczyłabym sobie tego...
Łzy spływały mi strumieniami po twarzy. Przez moją głupotę jest w szpitalu. Dlaczego to wszystko nie może być jakiś cholerny sen?! Dlaczego to ja zawsze musze mieć takiego pecha w życiu?! Na przykład Camila i Maxi. Oni mają szczęśliwe, spokojne i wesołe życie. Prawie w ogóle się nie kłócą, nikt nie jest przeciwko nim. A ja i León? Ciągle bezsensowne i do niczego nie prowadzące kłótnie. Chociaż nie... One prowadzą tylko do jednego - do rozstania. Potem znowu się godzimy i przez chwilę jest jak dawniej, ale nagle kolejna kłótnia z niewiadomego powodu. A może po prostu... nie jest nam pisane być razem? Nie Violka... nawet o tym nie myśl. Jest właśnie na odwrót. Musimy być razem, bo to przeznaczenie. Może po prostu zostaliśmy wystawieni na próbę? Mimo wszystkich problemów i kłótni musimy być razem i musimy sobie z nimi poradzić.
Nie rozumiem tego wszytkiego. To dla mnie za trudne.
Przez te wszytkie myśli krążące mi po głowie nie zauważyłam, że do sali weszła Cami razem z Fran.
- Hej... wszystko dobrze? - spytała troskliwie Camila.
- Nie... Nic nie jest dobrze! - wybuchnęłam płaczem. - To pewnie przeze mnie. Mam dość mojego życia w ciągłym pechu... Najpierw chcę się zabić bo Leon mnie zdradził, a teraz płaczę bo to przeze mnie...
- León... przepraszam. Nie wiem dlaczego ci nie wybaczyłam. Ty nic nie zrobiłeś, a ja cię odrzuciłam... Kocham cię najbardziej na świecie i gdyby coś ci się stało... nie wybaczyłabym sobie tego...
Łzy spływały mi strumieniami po twarzy. Przez moją głupotę jest w szpitalu. Dlaczego to wszystko nie może być jakiś cholerny sen?! Dlaczego to ja zawsze musze mieć takiego pecha w życiu?! Na przykład Camila i Maxi. Oni mają szczęśliwe, spokojne i wesołe życie. Prawie w ogóle się nie kłócą, nikt nie jest przeciwko nim. A ja i León? Ciągle bezsensowne i do niczego nie prowadzące kłótnie. Chociaż nie... One prowadzą tylko do jednego - do rozstania. Potem znowu się godzimy i przez chwilę jest jak dawniej, ale nagle kolejna kłótnia z niewiadomego powodu. A może po prostu... nie jest nam pisane być razem? Nie Violka... nawet o tym nie myśl. Jest właśnie na odwrót. Musimy być razem, bo to przeznaczenie. Może po prostu zostaliśmy wystawieni na próbę? Mimo wszystkich problemów i kłótni musimy być razem i musimy sobie z nimi poradzić.
Nie rozumiem tego wszytkiego. To dla mnie za trudne.
Przez te wszytkie myśli krążące mi po głowie nie zauważyłam, że do sali weszła Cami razem z Fran.
- Hej... wszystko dobrze? - spytała troskliwie Camila.
- Nie... Nic nie jest dobrze! - wybuchnęłam płaczem. - To pewnie przeze mnie. Mam dość mojego życia w ciągłym pechu... Najpierw chcę się zabić bo Leon mnie zdradził, a teraz płaczę bo to przeze mnie...
Francesca
W
tej chwili poczułam się strasznie winna. Przeze mnie Viola się
cięła i teraz płacze, León jest w szpitalu w śpiączce. Gdyby
nie ja to siedzielibyśmy wszyscy w swoich domach...
Camila
Wiedziałam,że
Fran teraz na pewno czuję się winna.No tak to w końcu ona go
upiła,no ale w końcu przeprosiła.Postanowiłam więc zostawić na
chwilę Violę samą z Leonem,ciężko jej pewnie było po tym
wszystkim.Gdy wyszłyśmy z sali od razu zaczęłam pytaniem:-
Fran,powiesz mi co się dzieje? - Na prawdę dobijał mnie ten fakt,
że obie przyjaciółki
są smutne, a przyjaciel w śpiączce.
León
Nagle odzyskałem podświadomość. Tylko ciekawił mnie fakt... Gdzie ja leżę i na czym? I co się stało... Przecież spokojnie jechałem sobie samochodem w stronę lotniska kiedy nagle... Nie pamiętam. No ale cóż,czemu ktoś mnie trzyma za rękę i kto? Verdas po prostu otwórz oczy, takie trudne to chyba nie jest. Otworzyłem oczy, odwróciłem głowę w prawą stronę i ujrzałem zapłakaną Violę. Postanowiłem poczekać, aż zobaczy, że się obudziłem. Ale nie mogłem znieść jej płaczu a do tego ciągłego obwiniania się:
- To wszystko moja wina... Nie wiem czy sobie to wybaczę... - Ciągle mówiła zapłakana, nie... Nie mogłem jej tego zrobić i natychmiast coś powiedziałem.
- Violu...
Violetta
Gdy to usłyszałam poczułam się jakbym miała motyle w brzuchu. León żyje i się obudził! Tylko krzyknęłam i przytuliłam się do niego tak mocno jak tylko mogłam.
- León! Przepraszam za to wszystko, wiem, że możesz mi teraz nie wybaczyć. Ja to wszystko zrozumiem. Ale musisz wiedzieć, że cię kocham najmocniej na świecie. Dopiero teraz zrozumiałam co bym straciła gdybyś się nie obudził. Tak mocno cię przepraszam! - Kolejne łzy spływały mi po policzkach. - León wiem że powinnam ci od razu wybaczyć, nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam, ale Leoś... ja cie kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i...
Nagle León mnie pocałował. Ja odwzajemniłam pocałunek i po tym wszystkim uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam do niego.
Przepraszam, że nie było rozdziału wczoraj, ani w piątek, ale brak czasu, sprawy osobiste, szkoła i wiele, wiele innych powodów. No ale już jest, każdy się pogodził. Jutro postaram się napisać kolejny. Od razu mówię, że we wtorek na pewno nie będzie, bo idę na szczepienie, a potem do okulisty. W piątek tez raczej nie będzie, bo mam wycieczkę.
Przepraszam, że nie było rozdziału wczoraj, ani w piątek, ale brak czasu, sprawy osobiste, szkoła i wiele, wiele innych powodów. No ale już jest, każdy się pogodził. Jutro postaram się napisać kolejny. Od razu mówię, że we wtorek na pewno nie będzie, bo idę na szczepienie, a potem do okulisty. W piątek tez raczej nie będzie, bo mam wycieczkę.
Za pomoc dziękuję - Bella21274, Kirax3 i TheVilu♥
Hyh ^.^
OdpowiedzUsuńNie ma za co :D
A pzt. MeGa ^^
Pozdrawiam
TheVilu♥
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńLeonetta z powrotem razem, jak ja się cieszę :)
Czekam na więcej :)
Carmen E.
BOSKI rozdział, dobrze, że wszyscy się pogodzili <3
OdpowiedzUsuńpisz nexta ! ;*
Świetbe! Nie mogę się doczekać nextu! Ah te ich pocałunki *^*
OdpowiedzUsuńSUPER ! Fajnie ze sie pogodzili ;) czekam na next
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaa jak się wystraszyłam! Dzięki że pogodziłaś mi leonette /Victoria
OdpowiedzUsuńOj, weeeź, bo się rozryczę!!!!! ;( Ale cud że wszyscy żyją! Ale błagam, niech on pamięta wszystko bo te zaniki pamięci są co drugi blog o Leonettcie .___. A TAK TO JEST PIĘKNE!! :C Iii... niech to będzie sen .__________________. Albo nie ;_;
OdpowiedzUsuńboski! dziękuję że pogodziłaś Leonettę:) zapraszam do mnie : http://violetta--leon.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńświeeeetne :D Leonetta <3 czekam na wątek z Ludmi i Braco :D
OdpowiedzUsuńPogodzili sie *-* nareszcie XD tylko szkoda ze Leon mial wypadek. Myslalam ze normalnie mi go zamordujesz O.o
OdpowiedzUsuńOoooo matko.. już się wystraszyłam, że szybko to się nie obudzi..
OdpowiedzUsuńUff.. taaak! Leonetta pogodzona,a Fran się w końcu opamiętała!
Czekam na sceny z Leonettą w następnych rozdziałach!
Czekam na next! <33
Az sie poryczalam
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Leonetta i inni powinni sie czasamk pokłócić, bo pozniej tak jak zawsze sie w romantyczny sposob pogodza
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i jak zawsze udam zaskoczoną wynikiem sprawy ;) W ogóle dopiero teraz ogarnełam, że one wszystkie to już mamusie - Viola, Camila, Ludmiła, Angie xd Jak ktoś mnie upomni, że Fran nie jest to zabije, bo chciałam pokazać jakie szczęśliwe rodzinki ułożyli :* Zresztą - może Fran się nie śpieszy, ale też kiedyś będzie mamusią, więc mówmy że mamy szczęśliwe rodzinki.
OdpowiedzUsuńNo i Olga nie ma dziecka, ale ona już chyba na to za stara xd
Na początku mnie wystraszyłaś ale później się cieszyłam i odetchnęłam z ulgą...Super rozdział!!!;)
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńAle słodkie
OdpowiedzUsuńSłiiiiiiti :D Jak zawsze genialne. Uwielbiam twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńNie będę czytała, bo jadę na tydzień nad morze ale to nadrobię:-)Żeby napisać czekam na next mam czas do jutra pisze już teraz:czekam na next:-)
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny zaparło mi dech ;* Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńGENIALNE *.*
OdpowiedzUsuńW końcu się pogodzili <3333 :***
Ale jeśli nie będzie rozdziału... ._. UKATRUPIĘ! ._.
Twoja kochana
Majalissa XD
Czekam na następny! <33
OdpowiedzUsuńKiedy next. ? ;]
OdpowiedzUsuńŚwietny ;) Super, że wszyscy się pogodzili ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Dzięki,że wreszcie ich pogodziłaś,już nie mogłam czytać tych kłamstw,kłótni itd.. Rozdział-boski ;** / http://violetta-love-opowiadanie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAlex czy ty zawsze mysisz wywolywac moje lzy? czytam sobie wlasnie calego bloga od piczatku :*
OdpowiedzUsuń