Violetta
Braco
Violetta
Chodzę po parku z Leną. Nie mam co robić. Bez Leona jakoś nudno. Clara nie mogła przyjść, Fran jest z Marco na randce, a Cami jest przeziębiona. Zadzwoniłam jeszcze do Naty. Powiedziała, że jest poza miastem i wróci za kilka dni. Słyszałam od niej, że Ludmiła wróciła. Nie wiem czy dalej jest taka jak wtedy w samolocie, czy może znowu przeszła na tą złą stronę. Chciałam się z nią spotkać, ale jeśli wróciła to pewnie teraz rozpakowuje swoje rzeczy. A propo tego, że nie mam co robić, to jednak mam jakieś zajęcie. Jak wrócę do domu będę musiała szukać obrączki. Tak... znowu ją zgubiłam. Pewnie leży gdzieś w domu pod szafą lub pod łóżkiem. Jak zwykle... Ona mnie chyba nie lubi...
-Viola? - z zamyśleń wyrwał mnie czyjś głos.
Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam... Braco? Strasznie się zmienił.
-Cześć Braco. Dawno się nie widzieliśmy. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na walizkę, którą trzymał w ręce. - Na ile wróciłeś?
-Mam nadzieję, że na zawsze. - odwzajemnił uśmiech. - A co to za mały człowieczek? - spojrzał na różowo - fioletowy wózek.
-To Lenka, moja...
-Śliczne ma oczka. - przerwał mi. Przecież oczy ma po Leonie, więc muszą być śliczne. - Ja już będę szedł do domu. To cześć. - pomachał mi ręką i odszedł.
Postanowiłam wrócić do domu i potem zadzwonić do Ludmiły. Może wpadnie do mnie.
Ludmiła coś mi wspominała, że Violetta ma siostrę. Bardzo do niej podobna. Oczy ma podobne do kogoś mi znajomego, ale w tym momencie nikogo nie kojarzę... Stanąłem przed moim domem i wyjąłem klucze z kieszeni. Gdy wszedłem od razu mi się spodobało.
-No to się rodzice postarali... - powiedziałem cicho.
Poszedłem do swojego pokoju wypakować walizkę.
Violetta
Weszłam do domu. Fajnie, że Brako wrócił. Teraz jest dość śmiały i towarzyski, wcześniej albo nic nie mówił, albo w swoim ojczystym języku, i nikt oprócz Maxi’ego go nie rozumiał. Położyłam Lenę spać w jej pokoiku. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. Za nimi stał mały chłopiec. Na moje oko miał jakieś 12 lat...
-Hej mała. - powiedział.
-Słucham?
-Hejka.
-... Kim jesteś?
-Jorge.
-Niewiele mi to dało…
-Jestem młodszym bratem Leona.
-Bratem Leona?! León nic nie mówił, że ma brata.
-No bo dotychczas mieszkałem u dziadków, w Rosario.
-No nie wiem. Coś ci nie wierzę. Poczekaj… albo wiesz, wejdź do salonu - kiedy kończyłam zdanie, Jorge już wskoczył na kanapę i włączył telewizor. Przewróciłam oczami. Zadzwoniłam do Leona.
-Hej, Violuś, co tam u was? - spytał Leon.
-Eh, przyszedł tutaj jakiś chłopiec i mówi, że jest twoim bratem. Powiedz, że to kiepski żart. - powiedziałam.
-Co? Jorge przyjechał do Buenos Aires? - po tych słowach zrozumiałam, że Jorge to na serio brat Leona.
-Czemu nic nie mówiłeś, że masz brata?
-Bo się do niego nie przyznaję. - zaśmiał się Leon.
-Zadzwonię później. - rozłączyłam się i pobiegłam do salonu, bo Jorge pisał po fortepianie czarnym markerem.
- Co ty robisz?! - spytałam. Jorge się odsunął. Na czarnym fortepianie udało mi się dostrzec napis "Te quiero".
Znowu usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, ale co chwile się odwracałam żeby sprawdzić czy Jorge czegoś nie nabroi. Otworzyłam drzwi a za nimi stała mama Leona.
-Ja po Jorge. Pewnie już zauważyłaś, że jest nieznośny? - powiedziała i uśmiechnęła się. Weszła do salonu i złapała brata Leona za rękę. - No chodź, idziemy do domu.
Przy wyjściu Jorge wyciągnął z kieszeni jakieś zdjęcie i powiedział:
-Na pamiątkę. Jutro tu wpadnę, piękna. - po tych słowach puścił mi oczko.
Szalony dzień. Chyba się zdrzemnę. Położyłam się na sofie. Kiedy zasypiałam, była 18.15. ze snu obudził mnie dzwonek do drzwi.
-"Kto do diaska tym razem?!" - pomyślałam i poszłam otworzyć drzwi.
Pospałam tylko pół godziny. Otworzyłam drzwi. Stała za nimi pewna kobieta. Przypominała mi kogoś znajomego, a nawet samą mnie. Spojrzałam na komodę po lewej. Było na niej zdjęcie mojej mamy. Spojrzałam to na zdjęcie mamy, to na tę kobietę. Po chwili miliony łez spływały mi po policzkach.
-"Kto do diaska tym razem?!" - pomyślałam i poszłam otworzyć drzwi.
Pospałam tylko pół godziny. Otworzyłam drzwi. Stała za nimi pewna kobieta. Przypominała mi kogoś znajomego, a nawet samą mnie. Spojrzałam na komodę po lewej. Było na niej zdjęcie mojej mamy. Spojrzałam to na zdjęcie mamy, to na tę kobietę. Po chwili miliony łez spływały mi po policzkach.
-Violetta! - kobieta popłakała się.
-To ty, mamo, to naprawdę ty? - spytałam, jeszcze raz patrząc to na zdjęcie mamy, to na tę kobietę.
-Tak, skarbie. To ja. Maria Saramego. - powiedziała mama, głaszcząc mnie po policzku.
-Mamo, ale przecież ty… ty miałaś wypadek podczas trasy koncertowej. - mówiłam. Mama ocierała łzy spływające mi po policzkach.
-Córciu, to długa historia.
-Wejdź proszę. - powiedziałam. Usiadłyśmy na kanapie.
-Nie mogę uwierzyć, że cię widzę, Violu. Pamiętam cię jedynie ze zdjęć, jako pięcioletnią, słodką dziewczynkę. A teraz? A teraz jesteś już piękną, dorosłą kobietą, masz 19 lat. I podobno… męża i dziecko. - powiedziała mama.
-Tak… mamo, Leon i Lena są dla mnie całym życiem. Nie widzę świata poza nimi. Mam też fantastycznych przyjaciół. Francesca, Camila, Maxi. No I podobno ze studiów we Włoszech wróciła moja koleżanka, Ludmiła. Ma mnie odwiedzić wieczorem.
-Violu…
-Mamo, opowiedz mi teraz, o co chodziło z tą aferą. - powiedziałam. Upozorowana śmierć? To jedyne racjonalne wyjaśnienie tej sytuacji.
-Violetto… podczas trasy koncertowej rzeczywiście miałam wypadek, który jednak przeżyłam. Nie byłam mocno ranna, miałam tylko wstrząśnienie mózgu. Jednak coś się we mnie zmieniło. Nie chciałam już śpiewać, występować, nie chciałam już być gwiazdą muzyki klasycznej. Chciałam od tego uciec jak najdalej. Taką okazję dała mi moja ciotka, Florencia. Przygarnęła mnie pod swoje skrzydła, zamieszkałam u niej, w Australii, a dokładnie w Sydney. Dopiero pięć lat po aferze wyszłam jakoś na ulicę, w okularach przeciwsłonecznych i w chuście, żeby mnie nikt nie rozpoznał. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, kiedy musiałam zostawić ciebie i tatę. - kiedy mama to mówiła, łzy spływały mi po policzkach. - Ale byłam pewna, że odpocznę kilka lat, a się nie zawiodę, gdy stanę przed twoimi drzwiami.
-Mamusiu… tak się cieszę, że ty żyjesz. - przytuliłam mamę.
-A teraz pokaż mi Lenę. - uśmiechnęła się mama. Pobiegłyśmy na górę. Mama była zachwycona Leną. Wspaniale się nią zajmowała. Z mamą zeszłyśmy na dół. Usiadłyśmy przy kominku. Mama trzymała Lenę na rękach.
-Mamo… słuchaj, kiedy ty ostatnio śpiewałaś? - spytałam.
-Oj, dawno. Nawet nic nie nuciłam. Może wyda ci się to niemożliwe… ale nie śpiewałam jakieś 10 lat. - powiedziała mama. Pobiegłam usiąść do fortepianu. Nadal dało się na nim dostrzec napis "Te quiero". Zaczęłam grać i śpiewać:
-Ahora sé que la tierra es el cielo, te quiero, te quiero…
-Que en tus brazos ya no tengo miedo, te quiero, te quiero. - śpiewała mama.
-Skąd znasz słowa? - spytałam zdziwiona.
-Lecąc tu, do Buenos Aires, oglądałam twój występ w teatrze na tablecie. Wiesz, to przedstawienie z manekinami. Jednak była słaba ostrość obrazu i zniekształcony dźwięk, ale słowa dało się zrozumieć… a teraz widzę cię, i słyszę. Moją małą, kochaną Violettę. Śpiewasz jak aniołek, Violu. - powiedziała mama.
-Mam to po tobie. - uśmiechnęłam się. Wtedy bez pukania do domu wszedł tata. Gdy zobaczył mamę upuścił teczkę.
I jak się podobało? Jutro nie wiem czy będzie, bo chyba się będę "uczyć" do sprawdzianu. No ale kto wie... ;D Co by tu jeszcze napisać... Aha. Dziękuje bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... Belli21274 Jesteś megaaa! <3 ;D
-To ty, mamo, to naprawdę ty? - spytałam, jeszcze raz patrząc to na zdjęcie mamy, to na tę kobietę.
-Tak, skarbie. To ja. Maria Saramego. - powiedziała mama, głaszcząc mnie po policzku.
-Mamo, ale przecież ty… ty miałaś wypadek podczas trasy koncertowej. - mówiłam. Mama ocierała łzy spływające mi po policzkach.
-Córciu, to długa historia.
-Wejdź proszę. - powiedziałam. Usiadłyśmy na kanapie.
-Nie mogę uwierzyć, że cię widzę, Violu. Pamiętam cię jedynie ze zdjęć, jako pięcioletnią, słodką dziewczynkę. A teraz? A teraz jesteś już piękną, dorosłą kobietą, masz 19 lat. I podobno… męża i dziecko. - powiedziała mama.
-Tak… mamo, Leon i Lena są dla mnie całym życiem. Nie widzę świata poza nimi. Mam też fantastycznych przyjaciół. Francesca, Camila, Maxi. No I podobno ze studiów we Włoszech wróciła moja koleżanka, Ludmiła. Ma mnie odwiedzić wieczorem.
-Violu…
-Mamo, opowiedz mi teraz, o co chodziło z tą aferą. - powiedziałam. Upozorowana śmierć? To jedyne racjonalne wyjaśnienie tej sytuacji.
-Violetto… podczas trasy koncertowej rzeczywiście miałam wypadek, który jednak przeżyłam. Nie byłam mocno ranna, miałam tylko wstrząśnienie mózgu. Jednak coś się we mnie zmieniło. Nie chciałam już śpiewać, występować, nie chciałam już być gwiazdą muzyki klasycznej. Chciałam od tego uciec jak najdalej. Taką okazję dała mi moja ciotka, Florencia. Przygarnęła mnie pod swoje skrzydła, zamieszkałam u niej, w Australii, a dokładnie w Sydney. Dopiero pięć lat po aferze wyszłam jakoś na ulicę, w okularach przeciwsłonecznych i w chuście, żeby mnie nikt nie rozpoznał. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, kiedy musiałam zostawić ciebie i tatę. - kiedy mama to mówiła, łzy spływały mi po policzkach. - Ale byłam pewna, że odpocznę kilka lat, a się nie zawiodę, gdy stanę przed twoimi drzwiami.
-Mamusiu… tak się cieszę, że ty żyjesz. - przytuliłam mamę.
-A teraz pokaż mi Lenę. - uśmiechnęła się mama. Pobiegłyśmy na górę. Mama była zachwycona Leną. Wspaniale się nią zajmowała. Z mamą zeszłyśmy na dół. Usiadłyśmy przy kominku. Mama trzymała Lenę na rękach.
-Mamo… słuchaj, kiedy ty ostatnio śpiewałaś? - spytałam.
-Oj, dawno. Nawet nic nie nuciłam. Może wyda ci się to niemożliwe… ale nie śpiewałam jakieś 10 lat. - powiedziała mama. Pobiegłam usiąść do fortepianu. Nadal dało się na nim dostrzec napis "Te quiero". Zaczęłam grać i śpiewać:
-Ahora sé que la tierra es el cielo, te quiero, te quiero…
-Que en tus brazos ya no tengo miedo, te quiero, te quiero. - śpiewała mama.
-Skąd znasz słowa? - spytałam zdziwiona.
-Lecąc tu, do Buenos Aires, oglądałam twój występ w teatrze na tablecie. Wiesz, to przedstawienie z manekinami. Jednak była słaba ostrość obrazu i zniekształcony dźwięk, ale słowa dało się zrozumieć… a teraz widzę cię, i słyszę. Moją małą, kochaną Violettę. Śpiewasz jak aniołek, Violu. - powiedziała mama.
-Mam to po tobie. - uśmiechnęłam się. Wtedy bez pukania do domu wszedł tata. Gdy zobaczył mamę upuścił teczkę.
I jak się podobało? Jutro nie wiem czy będzie, bo chyba się będę "uczyć" do sprawdzianu. No ale kto wie... ;D Co by tu jeszcze napisać... Aha. Dziękuje bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... Belli21274 Jesteś megaaa! <3 ;D
Nmzc <3
OdpowiedzUsuńNaj początek z Braco :D
Bella21274
Jestem strasznie zaskoczona,że mama Violi żyję. Jednocześnie bardzo się cieszę. Ciekawe jaka będzie reakcja Germana. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, ciekawe co teraz się stanie z angie i germanem i wogóle tego to się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńnawet nie wasz mi się rozdzielić Leonetty, jasne???!!!!!
Supcio jak zawsze <333 ja chce już następny *.* no poprostu kocham cię ! :* ciekawe co będzie dalej ^^ ♥
OdpowiedzUsuńCo teraz będzie z Angie, Germanem i bliźniakami??? Już nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że dostanę zadyszki jak German w 35 ;-) Powaliłaś mnie. Właśnie co z Angie? Czy to był tylko sen Violetty? Jest to możliwe, jeśli zmów zasnęła n TAMTEJ kanapie... ;-)
OdpowiedzUsuńRozdział zaskakujący ( pozytywnie oczywiście :)) po prostu BOSKI ♥
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na next ; *
Matko Rozdział genialny !! Ta akcja z mamą Violi niesamowita ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;)
Przechodzisz sama siebie. Graty też dla Belli, świetnie to wymyśliłyście. Ja również jestem ciekawa co będzie z Germangie, jak inni na to zareagują. I błagam nie rozdzielaj Leonetty! :******
OdpowiedzUsuńGenialnu! Cudowny! Wspaniały!! <3333 Kocham to! ♥♥♥ Zapraszam do siebie na http://violettaaaa-opowiadanie.blogspot.com/ :))))))
OdpowiedzUsuńTego to bym się nie spodziewała! EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEKSTRAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA rozdział ;) Z niecierpliwością czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńAlee to mnie teraz zaskoczyłaś . o.O
OdpowiedzUsuńOjj no, niech Leoś wróci !! Nudnooo tu bez niego ;cc
Braco, jesteś mało spostrzegawczy. TO PACZYDEŁKA LEOSIA. ;** <3
Ciao,
Velvet .xx
...No to mnie rozwaliłaś...rozdział boski...tylko proszę nie rozwalaj mi Leonetty...
OdpowiedzUsuńWyszło Ci znakomicie to, co opowiadałaś ;*
OdpowiedzUsuńRozdział genialny :)
OdpowiedzUsuńJestem pozytywnie zaskoczona tym, że mama Violi żyje.. Ale co dalej z Angie i Germanem??
Czekam na kolejne rozdziały :*
Coś mi się wydaję że to się śni Violi :D
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaję że to się śni Violi :D
OdpowiedzUsuńCZekam na next :P Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBoski
OdpowiedzUsuńale teraz się już kompletnie pogubiła jak wprowadziłam
Marije :D
Super!!! Już się nie mogę doczekać akcji z Braco i z niecierpliwością czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńP.S.-Twoje opowiadania są MEGA jeden z najlepszych jakie czytam.
O kurcze! Ty masz pomysły. Zamurowało mnie. Czekam na next:-D
OdpowiedzUsuńCiekawe co na to German!
OdpowiedzUsuńTo jak? Oni nie byli na jej pogrzebie?
OdpowiedzUsuńCudne ;) ale masz m nie rozbijac leonetty ! bo udusze....
OdpowiedzUsuńWszyscy piszą o Leonettcie, Braco lub Angie i Germanie. A ja będę orginalna i skomętuję JORGE "Hej mała" padlam.
OdpowiedzUsuńJorge! :3 Mrau. Ale kochany :3 "Te quiero"? Napisał "kocham cię"? Trochę śmieszne xd
OdpowiedzUsuńDziewczyno, czemu do mnie nie wpadasz? Obraziłaś się? o.O
A odnośnie Mariji... wykasuj ten wątek, zmień go w jakiś sen, bo to jakoś za bardzo odbiega od rzeczywistości ;P
No, kiedy nowy?>
http://violetta-story.blogspot.com -zapraszam!
Wow. Zaskoczyłaś mnie, ale pozytywnie. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńBoże nie wierzę w to co napisałaś. Chyba to się śni Violi. Ale nadal nie wierze. Rozdział świetny jak zwykle!!!
OdpowiedzUsuńNapisz następny plissssss!!!
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Zuzia M ;) i niech to sie jej sni bo to takie dziwne ze ona zyje o.O
OdpowiedzUsuńTo fajne ze Marija zyje ale mam takie wrazenie ze to sie sni Violi
OdpowiedzUsuńJorge jest biski ubustwiam goo...
Nie waz mi sie zepsuc Leonetty
Jesli Marija wrocila to co teraz z germangie i blizniakami
czekam na next
~~~~~~~~Jula~~~~~~~~~~~
Kiedy next ?
OdpowiedzUsuńRozdzialik fajny, jak wszystkie. Wraca Braco, pojawia się młodszy brat Leona, rozumiem musi być akcja, ale to, że Maria żyje? Nie zrozum mnie źle kocham twojego bloga czytam go na fonie bez przerwy ale przecież cała akcja w serialu opiera się na tym że Maria nie żyje a German ze strachu o Violettę zabrania jej śpiewać (resztę akcji znasz) więc mam szczerą nadzieje, że Viola znowu śpi na tamtej kanapie i pojawienie się jej matki jest jedynie marzeniem sennym wywołanym dużą tęsknotą.
OdpowiedzUsuńMyślimy tak samo siostro ;-)
Usuńto nie może być sen!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńblagam tylko nie sen!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńBlagm zeby to byl sen i kiedy next?
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na next :D
Zapraszam do mnie http://story-leonetta.blogspot.com/
I pozdrawiam :*
TheVilu♥
Dla mnie zbyt nie realne ale super !
OdpowiedzUsuńSuper! Fajny zwrot akcji z tą mamą Vilu ;) / http://violetta-love-opowiadanie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBrat Leona po prostu mnie rozwalił xD hahahah
OdpowiedzUsuń