Violetta
Właśnie wszedł do domu Leon. Chcę go przeprosić i się z nim pogodzić. W ogóle się do mnie nie odzywa się. Nagle powiedziałam:
-Wiesz co? Jesteś niemożliwy! Mógłbyś chociaż coś powiedzieć.
-Ja jestem niemożliwy? To ty jesteś niemożliwa! I dobrze wiesz o co mi teraz chodzi.
-Przecież ja nic takiego nie zrobiłam!
-Nic takiego nie zrobiłaś? - popatrzył na mnie i zdjął obrączkę.
-Co ty robisz? - zaczęłam się denerwować z tego powodu.
-To koniec Violetta. - rzucił obrączką i wyszedł.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać.
"Jak to koniec? Przecież to nie możliwe..To nie może być koniec..." - plątały mi się myśli.
W Resto-Bandzie
Francesca
-Dziewczyny może pójdziemy do Violetty? Dowiemy się szczegółów, w końcu Leon nam nic nie powiedział.
-No to chodźmy, a tak w ogóle widziałyście Leona jaki był załamany. Nawet z Andresem nie rozmawiał. - powiedziała Naty.
-Poczekajcie tylko koktajl wypije. - powiedziałam.
15 minut później
Jesteśmy już pod domem Violi. Jestem taka ciekawa co się dokładnie stało przed szkołą. Zapukaliśmy ale nikt nie odtworzył. Czekaliśmy chyba z 10 minut i nic. Drzwi były otwarte, więc postanowiłyśmy wejść same. Nagle zauważyłam Viole lżącą na podłodze z pustą fiolką w ręce. Zaczęłam krzyczeć:
-Violetta...Violetta obudź się!
-Co się stało? - spytała Cami, która jeszcze jej nie widziała.
-Aaaa... - krzyczała rozpłakana Naty.
-Viola.. Violaa. - krzyczała Cami, po przyjściu.
-Uspokójcie się! - krzyknęłam rozpłakana.- Dajcie mi telefon, szybko.
Wybrałam numer do Leona.
-Halo, Leon?!
-Tak, co się stało? Dlaczego płaczesz?
-Ile było tabletek w fiolce z fioletową etykietą, z niebieskimi napisami?
- Pełna, nawet chyba jeszcze nie otwarta. Ale coś się stało? Czemu pytasz?
-Violetta...-powiedziałam cała w łzach..
-Co Violetta i czemu płaczesz ?
-Dzwońcie na pogotowie. Szybko! - powiedziałam po czym się rozłączyłam.
Leon
-O co im chodzi? Jakie znowu pogotowie? O chodziło z tymi tabletkami? Co się stało z Violettą? - mówiłem sam do siebie, siedząc na kanapie w salonie Andresa.
On podszedł do mnie i się spytał:
-Stary co się stało? Masz taką minę jakbyś trupa zobaczył.
-Co? Co? - otrząsłem się.
-Pytam się co się stało?
-Aaa...Chyba coś się stało Violettcie.
-Co?
-Wiem wiem, że powiedziałem jej że to koniec, ale dalej ją kocham.
-A skąd ty wiesz, że coś jej się stało? Masz jakieś zmysły, czy coś?
-Od Fran, dzwoniła do mnie i wyłączyła się płacząc i krzycząc "Violetta".
-To na co ty czekasz? Oddzwoń do niej.
-Już...już.
Wybrałem szybko numer do Francesci, ale odebrała Cami.
-Fran?!
-Nie, to ja Cami. Fran siedzi u Violi.
-Gdzie siedzi? Gdzie wy w ogóle jesteście ?
-W szpitalu.
-Co? Już tam jadę.
Wyłączyłem się i wybiegłem z domu prosto do samochodu.
W szpitalu
Leon
-Dzień dobry. Mogę dowiedzieć się gdzie leży Violetta Verdas?- powiedziałem cały zdyszany
-Dzień dobry. A kim pan jest ?
-Jej mężem.
-A... To sala 49 na drugim piętrze.
-Dziękuję bardzo. - powiedziałem i szybko pobiegłem w stronę schodów.
Jestem już przed salą, przy której siedziała Cami z Naty.
-Camila powiedz mi co się stało z Violettą.
-To ty jeszcze nic nie wiesz ?
-O czym?
-Violetta próbowała się zabić, więc połknęła całą fiolkę tabletek na szczęście szybko przyjechała karetka. Jakby nie przyszłyśmy to nie wiadomo czy by jeszcze była tu z nami.
-Co? - powiedziałem zdziwiony - Śpi?
-Nie jest u niej Fran.
Szybko wszedłem do sali.
-Fran, mogłabyś nas zostawić?
-Tak, jasne.
-Dziękuję.
Fran wyszła, było widać, że była bardzo ciekawa o co chodzi. Usiadłem na łóżku obok Violi i złapałem ją za rękę.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Wiedziałam, że ciebie już straciłam, że mnie nie kochasz.
-Byłem wtedy zły na ciebie. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - łza zleciała jej po policzku. - Ale nigdy nie przestałbym się kochać.
-To dlaczego? Dlaczego powiedziałeś, że to koniec?
-Mówiłem już, nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. - powiedziałem ścierając łzę z jej policzka.
-Ale...
-Żadne ale. - przerwałem jej, po czym pocałowałem.
Stara. - uważamy. hahahah :D ;*
OdpowiedzUsuńFajny ten blog ja cały czas czytam opowiadania o Violi i Leona
UsuńZajebisty rozdział! <3333
OdpowiedzUsuńCudo...
OdpowiedzUsuńBrak słów na opisanie dzieł. Spisałyście się na złoty medal. Myślę, że się pogodzą a Viola jak kolejny raz będzie w ciąż to jej nie usunię.
OdpowiedzUsuńBoskie... Dodaj jeszcze 2 lub 1 rozdział plis
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ty to masz pomysły. Mam pomysł żeby Leon wybiegł z szpitala i wrócił za kilka minut z obrączką Violetty
OdpowiedzUsuńpowiem Ci, że fajny pomysł
UsuńOjeju jaki boski:) dziewczyno ale ty masz talent... Teraz nie mogę się doczekać następnego rozdziału:( czekam z niecierpliwością...
OdpowiedzUsuńPo prostu boski!
OdpowiedzUsuńCudny rozdział.. <3333 Kiedy będzie następny? :-))))
OdpowiedzUsuńKocham cie dziewczynoooo!!!!!! Płakac mi sie chce:-[
OdpowiedzUsuńMi też choć czytam to poraz enty <3
UsuńKira ;*
Osz ty kurde!~
OdpowiedzUsuńAle obrót sprawy!
Leon, szczerze, dobrze zrobiłeś, że ją zostawiłeś. A ona głupia chciała się zabić. Co jest z tą dziewczyną? Oj, mam nadzieję, że wszystko wróci do normy i rozum jej przywrócisz ;D
Buziaki!
http://violetta-story.blogspot.com
niezle
OdpowiedzUsuńczy bedzie 51?
jesteś niesamowita powiem szczerze że aż się popłakałam ;(
OdpowiedzUsuńzajebisty love twój blog pozdro <3
OdpowiedzUsuńSuper,pogodzili się! :) / http://violetta-love-opowiadanie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPopłakałam się . :'( Jesteś wspaniała i masz talent <3 <3 Kocham Cię normalnie jesteś ... (brak mi słów) <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział i jego autorkę jesteś boska!!!
OdpowiedzUsuńJESTEŚ GENIALNA POPROSTU SIĘ POPOŁAKAŁAM JESTEŚ NIESAMOWITA
OdpowiedzUsuńdziewczyno nigdy nie przestawaj pisać tego bloga! jest świetny!
OdpowiedzUsuń