Spojrzała
w górę. Ujrzała niebo usiane milionem gwiazd. Jedna, świecąca najjaśniej,
przykuła jej uwagę. Postanowiła, że nazwie ją Leon i za każdym razem, gdy uniesie wzrok w górę nocą, przypomni
sobie o wszystkich chwilach, jakie razem przeżyli.
Opadła
na ziemię, nie przejmując się tym, że pobrudzi nową sukienkę, i pozwoliła, by
łzy spłynęły jej po policzkach. Nie musiała udawać, że czuje się dobrze. Nie
chciała. Pragnęła w końcu zrzucić maskę, która przez cały czas zakrywała jej
prawdziwe emocje.
Była
silna przy nim, to wystarczy. Teraz nieważni są ludzie patrzący na nią, jak na
wariatkę, spuchnięte oczy, rozmazany makijaż. Nic się nie liczy, gdy straciła
swojego ukochanego.
Dlaczego pozwoliłaś mu odejść,
skoro teraz masz zamiar cierpieć?
Zrobiła
to dla jego szczęścia? Aby mógł spełniać swoje marzenia? Na tym właśnie polega
miłość, prawda? Na wyrzeczeniach.
Zakochanie
się w kimś jest gorsze od śmierci. Sprawia, że jesteśmy w stanie zrobić
wszystko dla tej jedynej osoby. Stawiamy jej radość ponad naszą.
To
wręcz idiotyczne, jak ważny może być dla nas drugi człowiek.
Przetarła
oczy dłonią i wstała z pozycji siedzącej. Nie chciała dłużej znajdować się na
lotnisku i łudzić, że z niewiadomych przyczyn samolot, którym leciał Leon
zawróci, jednocześnie sprawiając jej największą radość.
Ruszyła
w stronę samochodu. Łzy najwidoczniej nie chciały się kończyć, ponieważ ciągle
wypływały z oczu. Postanowiła, że musi się do nich przyzwyczaić. Przez kilka
następnych miesięcy tygodni
będą jej najlepszymi przyjaciółkami. Nie opuszczą jej nawet na krótką chwilę.
Weszła
do pojazdu i z całej siły uderzyła w kierownicę. Chciała dać upust emocjom.
Musiała się na czymś wyżyć, inaczej zwariowałaby.
-
Dlaczego mnie zostawiłeś, idioto?! – krzyknęła, prawie wyrywając sobie płuca.
Wiedziała,
że jej nie usłyszy.
Zdawała
sobie sprawę z tego, że sama pozwoliła mu odejść.
Ale to
nie oznacza, że strata nie będzie boleć.
„Stanęła przed
drzwiami domu swojego chłopaka i zapukała kilkakrotnie. Nie musiała długo
czekać, aż go zobaczy. Tuż po uchyleniu wrót, rzuciła mu się na szyję.
- Czasami wydaje mi się, że
chcesz mnie udusić – zaśmiał się.
- Nigdy nie zrobiłabym tego
osobie, którą kocham – delikatnie się od niego odsunęła i uniosła kąciki ust.
Bez zbędnych słów, udali się na
górę, do pokoju młodego mężczyzny.
- Dlaczego chciałeś, żebym
przyszła? – spytała, siadając na rogu łóżka. – Stało się coś złego?
- Wręcz przeciwnie – na jego
twarz wstąpił promienisty uśmiech. – Mam szansę na rozwijanie swojej kariery.
Jeden z producentów zobaczył mój występ i chce zorganizować mi własną trasę
koncertową – mówił z wyraźnym podekscytowaniem.
Dziewczyna w pierwszej chwili
ucieszyła się tak samo, jak chłopak. Jednak potem zrozumiała, z czym to się
wiąże. Jeśli on wyjedzie, ich związek straci sens. Wszystko, na co tak długo
razem pracowali, rozpadnie się w jednej chwili, pozostawiając po sobie pustkę w
sercu.
- To cudownie – wymusiła
uśmiech.
Mimo wszystko, nie mogła
zrujnować jego marzeń. Wiedziała, jak Leonowi zależało na tym, aby ludzie poznali
jego twórczość. W końcu nadarzyła się okazja. Nie pozwoli mu jej zmarnować.
- Nie wyglądasz na przekonaną –
posmutniał. – Jeśli chcesz, żebym został, powiedz. Zrobię dla ciebie wszystko –
ujął jej twarz w dłonie, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.
Znał ją lepiej, niż ktokolwiek
inny, przecież byli razem przez całe trzy lata. Mimo to nie udało mu się wykryć
fałszu wymalowanego na twarzy brunetki. Lub najzwyczajniej nie chciał tego
zobaczyć. „
~*~
Następnego
ranka z trudem zwlekła się z łóżka. Najchętniej zostałaby pod kołdrą całe życie
i wypłakała sobie oczy. Niestety, musiała iść do szkoły.
Wcześniej
uczęszczała do niej z radością. Każdego dnia wręcz biegła, by jak najszybciej
się tam znaleźć. Ale teraz wszystko się zmieniło.
Wystarczy, by zabrakło jednej
osoby w naszym życiu, a od razu wszystko traci sens.
Weszła
do kuchni, włączyła telewizor i zaczęła szykować sobie śniadanie. Jeszcze wczoraj robili to razem.
W
pewnej chwili z głośników telewizora wypłynęły dwa, jakże okrutne zdania.
„Wczorajszy
samolot z Buenos Aires do Nowego Jorku rozbił się. Nikt nie przeżył.”
Naczynie
znajdujące się w jej dłoni wypadło na podłogę i roztrzaskało się z hukiem. Tak, jak jej serce?
Opadła na ziemię, a całe jej ciało przeszły dreszcze.
Nawet
nie zauważyła, kiedy poraniła ręce odłamkami szkła. Ból fizyczny w tej chwili
nie mógł równać się z psychicznym.
Nie
potrafiła uwierzyć w to, że go straciła. Już
na zawsze.
Pomyśleć,
że wczoraj była tak głupia i rozpaczała przez to, że nie zobaczy go przez zaledwie rok.
Dwanaście
miesięcy nie może równać się z cholerną wiecznością.
Po
kilku, najgorszych w jej życiu, minutach, krew i łzy, spływające ciurkiem po
jej twarzy, wymieszały się, tworząc wokół niej kałużę.
- Jeśli
wziąłeś jego, na co czekasz?! – krzyknęła, kierując wzrok w górę. – Zabierz też
mnie.
O
dziwo, płacz pozwolił wypowiedzieć jej te, pełne nienawiści, słowa.
W
pewnej chwili poczuła, jak kręci jej się w głowie. Oczy mimowolnie się
zamknęły, a dziewczyna straciła przytomność.
Niedługo się zobaczymy.
~*~
Otworzyła
powoli oczy. W pierwszej chwili nie mogła przyzwyczaić się do jasności,
panującej w pomieszczeniu.
-
Obudziła się! – nagle do jej uszu dobiegł donośny krzyk.
Momentalnie
rozszerzyła powieki i spojrzała z przerażeniem na osobę, która prawie
doprowadziła ją do zawału.
-
F-Francesca? – z trudem wydusiła słowa.
- Nic
nie mów – dziewczyna przyłożyła jej palec do ust. – Jesteś zbyt słaba.
Straciłaś dużo krwi, musisz się oszczędzać – delikatnie się uśmiechnęła.
Dopiero
teraz przypomniały jej się ostatnie wydarzenia.
Wypadek.
Strata.
Rozpacz.
Poczuła,
jak łzy ponownie zbierają się pod jej powiekami.
Serce
Violetty podzieliło się na jeszcze mniejsze kawałeczki, które rozprzestrzeniły
się po całym jej ciele, powodując trudny do zniesienia ból.
Wtedy
do pokoju wszedł on. Z tym samym blaskiem w oczach, identycznym uśmiechem oraz,
jak zwykle, idealnie ułożonymi włosami.
Castillo
otworzyła szeroko oczy. Nie mogła uwierzyć, że jej ukochany przed nią stoi.
Znalazła się w niebie?
- Ty
żyjesz? – z trudem łapała oddech, wydawało jej się, że to najpiękniejszy sen.
- Jak
widać – zaśmiał się. – I nie mam zamiaru nigdzie odchodzić.
- Ale…
przecież… samolot – nie była w stanie wymówić tych okropnych słów.
-
Wysiadłem, gdy wylądował się we Włoszech. Trochę zajęło mi dotarcie, ale już
jestem – uniósł kąciki ust.
-
Dlaczego to zrobiłeś? – oczy dziewczyny delikatnie się zaszkliły.
Nie
sądziła, że Leon będzie w stanie zrezygnować z kariery na rzecz ich związku.
-
Zrozumiałem, że nie byłbym w stanie żyć bez ciebie – ujął
jej twarz w dłonie. – Dosłownie – zaśmiał się.
Violetta
nie czekała ani chwili dłużej. Uniosła się do pozycji siedzącej i owinęła
dłonie wokół szyi chłopaka, po czym wpiła się w jego usta. Teraz wiedziała, że będzie mogła robić to codziennie.
Praca z miejsca drugiego. :) Ostatni one shot pojawi się już za trzy godziny, a tymczasem napiszcie, co sądzicie o tym, autorka na pewno chciałaby znać wasze opinie. ;)
Nwm co napisać zatkało mnie :D
OdpowiedzUsuńA nie jednak wiem :D CUDO !
Laura;33
Nie no świetna robota :*
OdpowiedzUsuńGenialne! Nie mam słów do tego! Strasznie mi się podobało!
OdpowiedzUsuńPiękne, piękne, piękne! Słowa starannie dobrane, fabuła przemyślana, łzy zmieszane z uśmiechem- po prostu boskie! Z chęcią zaglądnę do następnych dziel autorki :)
OdpowiedzUsuńCudowny:*
OdpowiedzUsuńJusti