środa, 16 lipca 2014

31. ~ Sami, wolni, szczęśliwi.

Rozdział dedykowany Ari i Cookie 

Violetta

- Viola… Trzeba już wstawać. - Obudził mnie cichy i niewyraźny głos Leona, a po chwili poczułam, że całuje mnie delikatnie w nos.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam lekko oczy. Stał nade mną z małą, drewnianą tacą w rękach. Leżał na niej talerz z trzema naleśnikami, a obok stała szklanka soku pomarańczowego. Postawił ją na szafce nocnej i usiadł obok mnie.
- Jeszcze pięć minut, proszę… - mruknęłam zaspanym głosem i schowałam się pod kołdrę.
- Violu, przykro mi, ale nie. Wstawaj, późno już.
- Która godzina?
Niechętnie odsunęłam od siebie kołdrę i przetarłam dłonią zmęczone oczy. Spojrzałam na Leona i ponownie się uśmiechnęłam. Nie miałam ochoty na nic, chciałam zostać w łóżku i przespać cały dzień, lecz jednak nie mogłam. O piętnastej mamy samolot do Buenos Aires. Podniosłam się z łóżka do pozycji siedzącej, a po chwili z powrotem na nie opadłam.
- Coś koło jedenastej, także masz trzy godziny na ogarnięcie się, zjedzenie śniadania i spakowanie. No już, szybciutko. - Wstał z łóżka i poszedł do kuchni.
Leniwie zwlokłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku łazienki. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Spojrzałam w lustro. „Nie ma tragedii… Ale dobrze też nie jest” - pomyślałam i ściągnęłam z siebie bluzkę i spodnie od piżamy. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek. Wzdrygnęłam się i pisnęłam cicho. Zimna. Po kilku sekundach strumień wody zaczął się ocieplać. Wzięłam do ręki żel pod prysznic i umyłam się szybko. Otworzyłam drzwi kabiny i wyszłam, zabierając z szafki ręcznik, którym szybko się owinęłam. Kolejny raz podeszłam do lustra. Starałam się nie zmoczyć włosów i udało mi się. Rozczesałam je i związałam w kucyk. Umyłam twarz i zęby, po czym zrobiłam sobie delikatny makijaż i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.
Odwróciłam się i uświadomiłam sobie, że nie wzięłam ze sobą żadnych ubrań. Nawet bielizny… Żeby wejść do pokoju muszę przejść obok kuchni, w której jest Leon, a ja… Ja jestem w samym ręczniku. Brawo, Violetta, zasługujesz na nobla.
Westchnęłam, poprawiłam ręcznik i przytrzymałam go ręką. Otworzyłam powoli drzwi i pobiegłam do pokoju. Wzięłam do ręki naszykowane wczorajszego dnia ubrania i szybko wróciłam do łazienki. Przy samych drzwiach wpadłam na Leona.
- Powoli, bo się wywrócisz i coś sobie zrobisz. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Zgromiłam go wzrokiem.
- Tak bardzo nie chciałam teraz na ciebie wpaść… Przepuścisz mnie?
- A magiczne słowo? - Uniósł brew i oparł się o drzwi.
- Proszę. - Patrzę na niego, robiąc słodką minkę.
- Tym magicznym słowem miało być „skarbie”, ale okej. - Odsunął się od drzwi i przepuścił mnie. - Proszę bardzo.
- A dlaczego miałabym na ciebie mówić „skarbie”, co? - Zaśmiałam się i weszłam do łazienki, z hukiem zamykając drzwi.
- Do tej pory tak mówiłaś - powiedział na tyle głośno, bym mogła go usłyszeć.
- Nie powiedziałam tak ani razu. Nie przypominam sobie.
- W nocy, przez sen, powiedziałaś tak co najmniej pięć razy. I kilka innych ciekawych rzeczy, ale to nie jest teraz ważne. - W jego głosie słyszę, że na jego twarz wpełza szeroki uśmiech. Rumienię się mocno.
- Ja?… Em, co jeszcze mówiłam? - zapytałam niepewnie.
- Nieważne. Coś. Może kiedyś się dowiesz. Viola, ale szybko, okej? Musisz jeszcze zjeść śniadanie i się spakować, a mamy coraz mniej czasu. - Po krótkiej chwili usłyszałam, że odszedł od drzwi.
Zsunęłam z siebie ręcznik i położyłam go na szafce. Ubrałam szybko bieliznę, a na nią turkusową, koronkową sukienkę. Spojrzałam ostatni raz w lustro. „Nawet znośnie” - szepnęłam do siebie i wyszłam z łazienki.
Weszłam do pokoju i ubrałam stojące przy drzwiach wejściowych beżowe botki na koturnie. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Zabrałam się za jedzenie śniadania. Po kilkunastu minutach weszłam z tacą do kuchni. Umyłam talerz i szklankę, po czym schowałam razem z tacą do szafki.
- Smakowało? - zapytał Leon, uśmiechając się do mnie.
- Bardzo. - Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Oczywiście po przyjacielsku… Chyba.
- Spakowana?
- Nie… - Zaśmiałam się i wróciłam do pokoju.


Godzinę później, lotnisko

Leon

Spojrzałem na Violettę siedzącą obok mnie na metalowej ławce. Uśmiechała się i wyglądała na zamyśloną. Uśmiechnąłem się lekko, przyciągając tym jej uwagę na siebie. Zarumieniła się i odwróciła wzrok.
- Leon, mogę cię o coś zapytać? - szepnęła niepewnie, jakby bała się mojej odpowiedzi. Kiwnąłem głową. - Co ty, do cholery, robiłeś rano w moim pokoju? - Zachichotała, machając nogami nad podłogą.
- Nie pamiętasz? Słabą masz głowę, nie pij tyle. - Zaśmiałem się, na co ona klepnęła mnie w ramię. - Przyszedłem do ciebie wczoraj wieczorem, przytuliłaś się do mnie i zasnęłaś, więc nie miałem zbytnio wyboru i zostałem.
- Ach, no tak… A właśnie, jeszcze coś. Bardzo wczoraj płakałam?
- Troszeczkę. Ale już lepiej, hm?
Przytuliła się do mnie mocno.
- Troszeczkę… A najdziwniejsze jest to, że ja naprawdę nic nie pamiętam… Jak za mgłą.
- Nic a nic? - Uśmiech w błyskawicznym tempie zniknął z mojej twarzy.
- W sumie kilka rzeczy pamiętam, na przykład to, co powiedziałeś… O to się nie martw, spokojnie.
Zamilknąłem na kilka minut. To… dobrze, że pamięta, tak? Chyba. Zależy co o tym myśli. I czy nadal mnie kocha. Tak, jak kiedyś… Chciałbym. Bardzo. Ale przecież nie można mieć wszystkiego. A na nagrody trzeba sobie zasłużyć. Ona jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało i ponowne zostanie jej chłopakiem byłoby dla mnie w pewnym sensie nagrodą. Na którą zdecydowanie nie zasłużyłem… Nie po tym wszystkim.
Zerknęła na mnie spod swoich długich, pięknych rzęs i uśmiechnęła się delikatnie. Na jej policzkach pojawiły się duże rumieńce. Złapała mnie za rękę, lecz po niedługiej chwili ją puściła.
- Mam jeszcze jedno pytanie… - powiedziała cicho, patrząc na swoje buty, czym próbowała uniknąć mojego wzroku. - My… Co z nami? Jesteśmy razem? Bo wczoraj… - Głos jej się nieco trząsł. Przytuliłem ją mocniej do siebie.
- A chciałabyś?
- Bardzo. - Uniosła głowę, patrząc na mnie wyczekującym wzrokiem.
- W takim razie tak. Skoro chcesz, to tak.
Uśmiechnęła się szeroko i znowu złapała mnie za rękę. Splotła nasze palce razem i oparła głowę na moim ramieniu. Pocałowałem jej czoło i również się uśmiechnąłem.
- Viola…?
- Tak?
- Kocham cię. 


Ludmiła

Stałam tuż przed nim, ale nie potrafiłam na niego spojrzeć. Wbiłam wzrok w drewnianą podłogę, zastanawiając się, co zrobi. Wiedziałam do czego jest zdolny. Poczułam, że Federico mocniej ściska moją dłoń. Zadziałało to na mnie kojąco i uspokajająco, lecz mimo wszystko moje serce nadal biło jak oszalałe. Uniosłam głowę i odważyłam się spojrzeć w oczy mojego ojca. Nie widziałam w nich nic dobrego, wręcz przeciwnie…
- Odejdź od mojej córki i wyjdź z mojego domu - powiedział, patrząc rozzłoszczonymi oczami na Federico.
Właśnie tego bałam się najbardziej na świecie i to od dawna - konfrontacji mojego ojca z Federico. To nie mogło skończyć się inaczej niż po prostu źle.
Zaczęły trząść mi się dłonie, przez co Federico mocno objął mnie ramionami. Byłam mu wdzięczna za to, że jeszcze nie uciekł i wspierał mnie.
- Jeszcze w życiu nie widziałem tak brudnej kuchni… Jak tak można… - Co chwilę słyszałam, jak mamrotał coś pod nosem, po czym przenosił wzrok na mnie i Fede, i dosłownie nas nim zabijał.
Odwróciłam wzrok i opuściłam głowę. Bałam się. Okropnie się bałam tego, co się stanie, co zrobi. Co ja zrobię.
- Jeżeli natychmiast stąd nie wyjdziesz, to nie będzie wesoło. Ostatni raz powtarzam, żebyś wyszedł z mojego domu! - krzyknął do chłopaka, a ja otworzyłam usta, by coś powiedzieć.
Myślałam przez kilka sekund, co byłoby najbardziej odpowiednie.
- Tato, uspokój się… Federico nic nie zrobił, to nie jego wina. Odpuść, zawsze robisz to samo. Nic takiego się nie stało, za chwilę posprzątamy - powiedziałam cichym głosem.
- Nie z tobą rozmawiam, zamknij się - warknął, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- Nienawidzę cię, wiesz? Zawsze jest tak samo, zawsze jesteś tak samo okropny! Od kiedy mama umarła stałeś się… Potworem.  Dosłownie…
Przez chwilę patrzyłam na niego niepewnie. Chyba powiedziałam trochę za dużo… Po niecałej sekundzie poczułam pieczenie na moim rozgrzanym policzku. Dotknęłam go dłonią, a w oczach pojawiły się łzy, które uniemożliwiły mi widzenie tego, co się dzieje. Usłyszałam jedynie głośne trzaśnięcie drzwiami.
- Lu, skarbie… - szepnął Federico, przyciągając mnie do siebie i przytulając mocno. Wybuchnęłam głośnym płaczem, przy okazji mocząc mu koszulkę łzami. - Nie płacz, proszę cię. Boli mnie serce, gdy widzę, jak płaczesz. - Otwarł kciukami łzy z moich policzków i ponownie mnie przytulił. - Bardzo boli?
- Troszeczkę… - szepnęłam, ledwo słyszalnym głosem.
Zauważyłam, że otwiera lodówkę i wyjmuje woreczek z lodem z zamrażalnika. Podał mi go do ręki, a ja natychmiast przyłożyłam zimny lód do policzka. Wzdrygnęłam się lekko, a po chwili poczułam ulgę.


Federico

- Zabić go, to mało. Jak mógł cię uderzyć? Własną córkę… To chore - szepnąłem, patrząc na Ludmiłę z troską w oczach. Jej policzek był nieco zaczerwieniony, a oczy spuchnięte i mokre od płaczu.
Przytuliłem ją mocno do siebie, całując ją we włosy. Chciałbym zabrać ją od tych wszystkich problemów, gdzieś daleko stąd. Gdzieś, gdzie będziemy sami, wolni, szczęśliwi. Tylko ja i ona. Ale na to musimy jeszcze niestety trochę poczekać.
- Nienawidzę go z całego serca - powiedziałem, gładząc jej plecy.
- Ja też, Fede. Ja też.
- Mam pomysł. Samej cię tutaj nie zostawię, więc zostaniesz u mnie na kilka dni, a ja pomyślę, co dalej. Daj mi ten lód i idź spakować najpotrzebniejsze rzeczy. - Zabrałem woreczek lodu z jej ręki i schowałem go z powrotem do zamrażalnika.
- Federico, ale mój oj…
- On mnie nie interesuje. Idź się spakować, albo ja to zrobię. No już, szybciutko! - ponagliłem ją, machając ręką w stronę drzwi kuchni.
Dziewczyna posłusznie poszła do swojego pokoju, uśmiechając się delikatnie. Kiedy ona się pakowała, ja zdążyłem doprowadzić kuchnię do stanu używalnego. Gdy Ludmiła weszła do kuchni, otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
- Nie spodziewałaś się, że twój chłopak tak ładnie sprząta? - Zaśmiałem się, biorąc torbę z jej rąk. Ona tylko pokiwała głową i uśmiechnęła się.
- Dziękuję.
- Za co? Jeśli chodzi to o to, że zabieram cię do siebie, to naprawdę nic takiego, nie musisz mi dziękować. Po prostu się o ciebie martwię, nie chcę, by coś ci zrobił. - Położyłem dłoń na jej policzku, uśmiechnąłem się ciepło i złożyłem delikatny pocałunek na jej miękkich ustach.
- Nie za to. Chociaż też. Ale ogólnie za wszystko. Za to, że jesteś, że mnie kochasz… Dziękuję.
Kolejny raz tego dnia uśmiechnąłem się do niej i złapałem jej dłoń. Złączyłem nasze palce, po czym wyszliśmy z jej domu.
Sami, wolni, szczęśliwi. Tylko ja i ona.










Mówiłam, że dodam i słowa dotrzymałam ;) 
Także witam Leonettą i Fedemilą, a co dziwniejsze ten rozdział jest jednym z niewielu, który nawet mi się podoba. I jestem z niego bardzo zadowolona. 
Z góry przepraszam wszystkich, którzy musieli czekać aż trzy tygodnie na rozstrzygnięcie wątku z Fedemiłą, ale mam nadzieję, że taki fragment was satysfakcjonuje. 
Kolejny rozdział - jak już wspominałam - powinien pojawić się pod koniec tygodnia. Niestety dokładnej daty nie podam, nie wiem, jak to wyjdzie.

Widzimy się przy kolejnym rozdziale, ciao xx

21 komentarzy:

  1. Rezerwacja miejsca dla Cookie :) x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super piszesz ! Od niedawna czytam bloga a już nadrobiłam wszystkie rozdziały jest wspaniały masz talent :)

      Usuń
    2. Szanella ♥ cześć, kochanie :)
      jaki to okropny dzień jest. najpierw dowiaduję się, że ktoś podszywa się pode mnie na tumblrze... chcę poruszyć ten temat, aby sytuacje tego typu nie powtarzały się, gdyż wyciągnę z tego konsekwencje. jasne to jest dla tej osoby? mam nadzieję. och, ludzie... kto był tak niemądry, żeby pisać komentarz pod MOJĄ rezerwacją? to jest niesprawiedliwe, bardzo :(
      skończę już jednak o tych nieprzyjemnościach i zajmę się twoim wspaniałym rozdziałem! może cię przeproszę na początku, że komentarz nie będzie zbyt długi, ale jak sama wiesz - miałam małe problemy z poprzednim, którego dziwnym trafem nie ma. cały internet przeciwko mnie...
      a ja się doczekałam! tak, tak! wreszcie ♥ jak zwykle Melka zrobi wszystko po swojemu i zacznie od końca. dobrze? :)
      jak wiesz, kochana Szanello, wątek Fedemiły jest moim ulubionym. tajemnicą nie jest żadną, że ich kocham. razem, czy osobno... chociaż u ciebie wolę ich razem :d widać jak ta dwójka się kocha i przedstawiasz to przepięknie, wiesz? no oczywiście, że wiesz. musisz! brawa dla Ludmiły, która wreszcie w jakimś stopniu postawiła się temu... jej ojcu. to wspaniale, że ją Federico zabierze do siebie. sama postawa chłopaka jest bardzo wzruszająca: troszczy się o nią, wspiera ją... to widać, że ją kocha. mam nadzieję, że wszystko się między nimi ułoży i, że będą razem szczęśliwi, bo bardzo na to zasługują ♥
      Leon i Violetta? Violetta i Leon? czy mnie wzrok nie myli? nie, nie, nie. ta dwójka wreszcie jest razem! ♥ ach, bardzo się cieszę. bardzo, bardzo mocno. tylko, że między nimi nic nie było nigdy jasne i proste, prawda? och, wątpię, aby skończyło się to happy endem... wątpię naprawdę. ale póki co, nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się ich szczęściem i śmiać się z cudownej sceny z ręcznikiem, hahahaha. wiesz, że cię kocham, Szanella? wiesz, wiesz ♥ i jeszcze ta końcówka... "kocham cię" och jeju... to było piękne. idealne podsumowanie całego wątku ♥
      a teraz zrobię coś, co powinnam zrobić na samiusieńkim początku:
      skarbku, tak bardzo ci dziękuję za tę dedykację ♥ ty wiesz bardzo dobrze jak wiele ty i ten blog znaczycie dla mnie. bo wiesz... prawda? mam nadzieję. jeszcze raz dziękuję całym serduszkiem ♥
      nie pozostaje mi teraz nic innego jak czekać na kolejną publikacje cuda, życzyć ci weny i napiać jak bardzo cię kocham ♥
      ściskam mocno,
      Cookie vel mop Facu x

      Usuń
  2. Leonetta <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cię dziewczyno <33 Wątek Fedemiły cudowny <33 Leonetty też <33 Wszystko cudowne <33 Leoś i Vilu są razem! XD Czekam na nexta! <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś świetna !! Cudny rozdział !! Super opowiadanie :)
    Czekam na next i życzę weny ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział !! :)
    Podoba mi się jak piszesz :)
    Świetne opowiadanie :) wkręciłam się
    czekam na next !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super.. ;D Fede wybawca *.* super rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Warto było czkać, super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny,świetny,świetny,świetny!!!
    Super!!Dużo weny życzę i czekam na nexta.<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział! ;*
    Dobrze, że Fede zabrał Lu do siebie!
    Jej ojciec to jakiś psychol!
    Rozumiem, że facet sobie nie radzi ze śmiercią żony, ale żeby uderzyć własną córkę?!
    Przesada!
    Leonetta szczęśliwa, Fedemiła chyba również...oprócz tego jednego incydentu, czyli wszystko gra!
    Rozdział niczym bajka! Po prostu rewelacyjny! ;*
    Czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. FOCH!
    wielkimi literami
    F O C H
    jeden dzień mnie nie ma, a tu rewolucja normalnie
    i nawet nie mogłam pierwsza napisać komentarza
    a moje są najlepsze
    nawet się po prostu nie waż do mnie pisać, bo przechodzę załamanie nerwowe
    foch
    Viola?
    Tak?
    Kocham cię.
    No wiesz co.
    I nawet nic nie powiedziałaś
    Jak mogłaś
    podwójny foch
    a Fedemiła
    foch, za pięknie
    a mówiłaś że nie umiesz, a tu co
    liar
    liar
    alex jest małą ściemniarą xd
    nieważne
    ach
    foch
    ale pięknie <3
    cudnie i wgl

    xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękny czekam na next'a i życzę dużo weny. Violettoholiczka<33333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  12. Superowy rozdział Leonetta razem ale się cieszę i dobrze ,że nie jest z tym popierdo*onym Marco.
    W twoim opowiadaniu go nie nawidzę ;((
    Dlaczego chcerz skończyć marcescą to naj okropniejsza para ze wszystkich :((
    Dałabym sobie oddciąć palca ,żeby skończyło się leonettą .Ty nie lubisz tej pary bo w pierwszym opowiadaniu skończyłaś śmiercią violetty a leon został sam .Wiec mogłabyś zakończyć to opowiadanie leonettą przez to wszystko co przeszli powinni być szczęśliwą rodziną a ten h*j marko niech wypier*ala do fran w końcu tak się kochają .Przepraszam za brzydkie słowa ,ale jestem zła!!!!!!!!!!
    Ps.gabson verdass

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział jest piękny. <3
    Przez Twoje opowiadanie właśnie lubię Fedemiłę. ;)
    Wątki z Leonettą też robią na mnie duże wrażenie. Takie emocje przeżywam, jak czytam Twoje opowiadania... xdd Dłuższego komentarza nie mogę ci napisać, wybacz. Zasługujesz na dłuższy, ale nie mam czasu. ;/ Może kiedyś nadrobię wszystkie rozdziały komentując, więc szykuj się na dłuższe komentarze z mojej strony. ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. ajajaj, dla mnie.?! ♥
    strasznie ci dziękuje x
    rozdział jest boski po prostu, wróce jtr z dłuższym komentarzem, obiecuje.
    teraz jestem na komórce a wiesz jak to jest xdd
    ~ A.

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny, zresztą jak zawsze <3
    Na tak świetny rozdział warto poczekać te trzy tygodnie :)))
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Leonetta !!! ;*
    Mam nadzieje ze juz na zawsze. ;))
    A co do Fedemiły ... SUODZIAGI ! *,*
    Kocham Cię za tą Leonette ! Nie zepsuj tego. !
    Pozdrowienia ! ^^
    ~ R. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękny! Najlepszy wątek, to ten z Fedemilą, nie no cudo po prostu :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Genialny rozdział !!
    Uwielbiam czytać twoje opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń