wtorek, 25 lutego 2014

21 ~ Źle, źle i jeszcze raz źle.

                Szatynka średniego wzrostu weszła zgrabnym krokiem do szkoły. Wszyscy obecni w korytarzu patrzyli na nią zdumieni. Nic dziwnego, tego dnia ubrała się odważniej, niż zwykle. Może chciała tym coś przekazać? „Nowy semestr, nowa ja…”, pomyślała.
                Swoje piękne, sięgające do ramion włosy spięła w wysoki kucyk, zostawiając kilka kosmyków wolno, aby okalały jej twarz. Makijaż miała poważniejszy. Oczy pomalowała na czarno, tworząc tak zwane smoky eyes, a usta zdobił karmazynowy kolor jej ulubionej szminki.
                Dotąd nieco dziecięce, ale i dziewczęce spódniczki, wstążki i bluzki z tęczami zastąpiła dżinsowymi szortami i czarną, postrzępioną na końcach bluzką ze spranym już nadrukiem, a zamiast pastelowych balerinek ubrała masywne, czarne buty na kilkucentymetrowych koturnach.
                Dziś rano spojrzała w lustro i nie poznała sama siebie, lecz uznała to za dobrą „zmianę”.
                - Violetto, mogę cię na sekundkę prosić? - na dźwięk swojego imienia wymówionego przez dyrektora Studio, Pablo wzdrygnęła się lekko. Podeszła szybko do nauczyciela stojącego zaledwie kilka metrów od niej. - Chciałbym zaproponować ci występ dla dyrektora You-Mixu, Marottiego. Pamiętasz go? - Dziewczyna przytaknęła. - Spodobałaś się mu i chciałby zrobić z ciebie piosenkarkę. Mogłabyś zaśpiewać „Podemos”, ta piosenka najbardziej przypadła mu do gustu. To jak, zgadzasz się?
                - A mogłabym ją z kimś zaśpiewać?
                - Nie, to jest oferta tylko i wyłącznie dla ciebie, a nie dla kogoś innego, Violu - zaśmiał się lekko.
                - To wolę nie, bez Leona „Podemos” nie zaśpiewam. - Dziewczyna odeszła od Pabla i podeszła do szafki.
                - O co chodziło? Bo masz taką minę… - zapytał zmartwiony Marco, a Violetta spojrzała na niego z uśmiechem.
                - Nic takiego, wydaje ci się - odrzekła i otworzyła fioletową szafkę. Wyciągnęła z niej fioletowo-różowy pamiętnik i ponownie zamknęła. - Moment… Śledzisz mnie? - zaśmiała się. - Czemu się aż tak o mnie martwisz? Przecież wszystko okey.
                - Po prostu nie chcę żeby ktoś cię zranił, żebyś cierpiała - powiedział i razem ruszyli w stronę sali śpiewu.
                Czasami czuła, że martwił się o nią aż za bardzo. Bardziej niż ojciec. Gdzie ona - tam też on. Starał się na wszelkie sposoby żeby była bezpieczna.
                Przez swoją nieuwagę wpadła na… Leona. Pamiętnik wypadł jej z rąk i znalazł się pod nogami chłopaka. On tylko podniósł fioletowy przedmiot z podłogi, uśmiechnął się do Violetty i oddał go jej. Po chwili zniknął wsród innych osób przechadzających się po korytarzu szkoły.
                - Wiesz co? Za późno… Już ktoś to zrobił… - spojrzała na miejsce, gdzie przed chwilą szedł Leon i posmutniała. Weszła do sali i usiadła na dużej, różowej pufie.
                - Dobra, skończmy ten temat… Dlaczego nie było cię tak długo w Studiu? I przepraszam, że nawet nie zadzwoniłem… - zajął miejsce obok niej i objął ją ramieniem.
                - Długo? Nie było mnie dwa dni - zaśmiała się. - Po prostu trochę źle się poczułam…


                Szatynka weszła do domu i rzuciła swoją torebkę na kanapę. Ruszyła w stronę kuchni z zamiarem zrobienia kanapki. Jest skłócona z Leonem, więc nie poszła z nim na śniadanie do Resto, jak co dzień…
                Stała już przed lodówką, a gdy miała ją otworzyć usłyszała wołanie jej imienia z gabinetu ojca. Przewróciła oczami i ruszyła do wyznaczonego miejsca.
                Usiadła na krześle przy biurku i czekała na pierwszy ruch ze strony Germana.
                - Posłuchaj… Nie chciałabyś może się wyprowadzić? W końcu masz już te osiemnaście lat… - powiedział prosto z mostu i spojrzał na córkę pytającym wzrokiem.
                - Sugerujesz tym, że masz mnie już dość i mam się jak najszybciej wynieść z domu? - odpowiedziała mu pytaniem i zaśmiała się lekko.
                - Nie, nie. Oczywiście, że nie. Po prostu uznałem, że jesteś już na tyle duża i odpowiedzialna, że mogłabyś zamieszkać sama. Zresztą zawsze chciałaś być taką niezależną dziewczynką.
                - No dobra, nawet jeśli, to gdzie i… z kim? Bo samej mnie na pewno stąd nie wypuścisz - zaśmiała się i spojrzała wesoło na ojca.
                - No nie wiem, coś by się fajnego i przytulnego znalazło. A z kim, eh… Może z Leonem? W końcu to twój chłopak.
                - Po pierwsze - ty mi pozwalasz wyprowadzić się z jakimś chłopakiem?… Kim jesteś i co zrobiłeś z moim ojcem? - zrobiła zdziwioną minę, która po chwili przerodziła się w grymas. - A po drugie - Leon to nie jest mój chłopak, ile razy mam ci powtarzać? Ja jestem z Marco… - powiedziała zrezygnowana i odchyliła głowę do tyłu. - I nie, jak na razie nie mam zamiaru się wyprowadzać. Jeszcze trochę będziesz musiał mnie znosić.


                „Tata zaproponował mi żebym się wyprowadziła. Najlepiej z Leonem… Ehh… Wszystko zepsułam. Wszystko. Za wszelką cenę chciałam, żeby mnie zauważył, poczuł coś więcej niż tylko zwykłą przyjaźń, a gdy w końcu mi się udało, to odwalam niewiadomo co i jestem z Marco…
                A co gdybym teraz nie była z nim? Może wszystko ułożyłoby się lepiej… Może byłabym z Leonem już na zawsze. Może byłabym na tyle odważna i zaproponowała mu tą wyprowadzkę, a wtedy byłoby jeszcze lepiej… Może i nawet Fran odnalazłaby w końcu prawdziwą siebie i prawdziwą miłość.
                Nawet gdybym zaproponowała Leonowi ten wyjazd, to wszystko potoczyłoby się całkiem inaczej. Lepiej. Lepiej dla mnie, dla niego, dla wszystkich… Ale nie, ja zawsze muszę wszystko zepsuć!”


                Brunet szedł do Studia tak zadowolony, jak dawno nie był. Pewny siebie i przekonany o swoim powodzeniu, z szerokim uśmiechem przeszedł przez próg szkoły. Rozejrzał się wokół, w poszukiwaniu ukochanej blondynki. Liczył, że spotka ją od razu, by moc rozpocząć realizację planu. Miał nadzieję, że pannie Ferro również przypadnie on do gustu i chociaż na chwilę zapomni o problemach, których ostatnio ma coraz więcej. Niestety, w promieniu najbliższych metrów nie zauważył nikogo z przyjaciół dziewczyny, co dopiero mówić o niej samej. Westchnął głęboko i postanowił przejść korytarzem do sali głównej. Podejrzewał, że jeśli Lu nie było w szatni, to spotka ją tutaj. Stanął przy drzwiach, by znów się rozejrzeć. Pomachał Camili stojącej po drugiej stronie sali oraz Marco, siedzącego pod ścianą z gitarą.
                Dzień miał być na tyle piękny, by nikt nie mógł go zepsuć. Jednak, by udało się to, co najważniejsze, potrzebna była jedna osoba. Drzwi co chwilą otwierały się i zamykały, ale po Ludmile nie było śladu. Federico podszedł bliżej i zobaczył czarne loki Naty, ostatniej szansy na dowiedzenie się czegokolwiek.
                - Natalka, wiesz może gdzie jest Ludmiła? - zaczął, a dziewczyna spojrzała na niego co najmniej dziwnie.
                - Na-tal-ka? - przeliterowała. - Musiało cię nieźle trafić… A co do Lu, powinna zaraz przyjść. Wiesz, jej rodzice wrócili z podróży, tak rzadko ich widuje, możliwe, że się spóźni… - Naty plątała się w wyjaśnieniach, chłopak od razu zorientował się, że dziewczyna kłamie, próbując kryć Ludmiłę.
                 Nie próbował się z nią kłócić, pokiwał głową i uśmiechnął się. Odszedł kawałek dalej, by zająć miejsce. Przecież w końcu powiedziała, że przyjdzie.
                - Moi drodzy… - zaczął Pablo, ale nie usłyszał dalszej części wypowiedzi.
                W tej chwili do sali weszła wysoka blondynka. Jej czerwone usta można było zauważyć z odległego końca sali. Wyglądała jednak inaczej niż zwykle. Nie... Ostatnio wyglądała właśnie tak, zupełnie nie jak Ludmiła Ferro. Dziewczyna weszła do środka i cichutko zajęła miejsce obok Federica. Dotknęła jego ręki i do końca lekcji nie puściła jej, odwracając się tylko raz, by obdarzyć go spojrzeniem i pięknym uśmiechem.
                Wyszli z pomieszczenia nadal trzymając się za ręce. Dzięki temu czuli się bezpieczniej, zatrzymali się obok szafek, by porozmawiać.
                - Dlaczego się spóźniłaś? - zaczął Fede, pamiętał o swoim planie, jednak w tamtym momencie była ważniejsza rzecz.
                - To nic takiego… Wiesz… Nie wiedziałam w co się ubrać… - mruknęła cicho, bardziej pytając niż stwierdzając.
                - Przy mnie nie musisz udawać.
                - Nie podoba mi się to, że widziałeś mnie… Taką.
                - To znaczy, jaką? Normalną?
                - No właśnie. Zwykłą…
                - Dla mnie nigdy nie będziesz zwykła. W końcu cię kocham… - na twarzy bruneta pojawił się uroczy uśmiech. - I mam dla ciebie niespodziankę!
                Blondynka spojrzała na niego pytająco, a jej wzrok wyrażał zdziwienie.
                - Spotkajmy się. Dziś. Przy jeziorze, w parku. O reszcie szczegółów dowiesz się potem.
                - Ale Fede…
                - Bez dyskusji, nie przyjmuję odmowy - mruknął z satysfakcją.
                W głowie Lu pojawiło się mnóstwo myśli. Wiedziała, że takie wyjście może się nie spodobać rodzicom, z drugiej strony nie mogła zawieść Federica, kiedy on jej tak pomagał.
                - A kto mówi, że odmawiam? - uśmiechnęła się triumfalnie i zostawiła chłopaka, który nie mógł oderwać od niej wzroku, dopóki nie zniknęła za rogiem.

Kilka godzin później…

                Ludmiła pierwszy raz od kilku tygodni była tak szczęśliwa, wybierając ubrania. Wiedziała, że musi wyglądać pięknie i ten fakt był dla niej ogromną motywacją. Od kilkunastu minut stała przed garderobą.
                Połowa jej zawartości już dawno wylądowała na łóżku, układając się we wspaniałe dobrane zestawy. Jednak żaden z nich nie był idealny. Wszystkie były dobre, ale nie miały w sobie tego czegoś. Blondynka podeszła do lustra i zauważyła w nim wystającą falbankę turkusowej tkaniny. Przełknęła ślinę i wróciła pamięcią do chwili, w której dostała tę sukienkę. Rok temu, na urodziny, od mamy…To była jej sukienka. Zaskakujące, ile rzeczy może zmienić się w ciągu jednego roku. Blondynka podeszła do wieszaków i wyjęła kreację. Przez chwilę trzymała ją w dłoni, napawając się nadal wyczuwalnym zapachem perfum matki. Ubrała się i założyła czarne buty na wysokiej szpilce. Znów stanęła, by zobaczyć swoje odbicie. Zamrugała kilka razy. Cóż… Nic dziwnego, że wszyscy porównują ją do matki. Jest do niej tak bardzo podobna, pod wieloma względami, nie tylko wyglądu. Ludmiła otarła łzę, spływającą po policzku i poprawiła ślad czerwonej szminki na ustach.
                Wyszła z pokoju i ostrożnie, najciszej jak potrafiła, zeszła na dół. Niestety, na swoje nieszczęście, przy samych drzwiach natknęła się na ojca. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy, nie odzywając się do siebie. Tak, była podobna do matki, ale oczy to miała ojca…
                - Dokąd się wybierasz?
                - Wychodzę. - Nie miała zamiaru wchodzić z nim w dyskusję. Niestety, nie udało jej się.
                - Tak ubrana, po prostu wychodzisz? - ojciec niemalże zakrztusił się dymem papierosa, tak, że Ludmile przez chwilę zrobiło się przykro. Ale to uczucie szybko zniknęło. - Idziesz na randkę. - skwitował.
                - A jeśli nawet tak, to co?
                - Przepraszam - NIE idziesz na randkę - podkreślił znacząco przeoczenie zdania.
                - Nie zabronisz mi.
                - Słuchaj, miałem dziś naprawdę beznadziejny dzień w pracy, nie dyskutuj tylko wracaj do pokoju.
                - Nie będę żyć twoimi problemami.
                - Zamknij się! - wrzasnął. To było dla niej jak cios w policzek. - Wracasz na górę… I masz być cicho, bo muszę zadzwonić…
                Mówił do niej jak do kilkuletniej dziewczynki, tymczasem ona już dawno wyrosła. Rozumiała znacznie więcej i znacznie bardziej cierpiała. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy, przegrywała z płaczem i własną bezradnością, a ojciec miał to gdzieś. Biegiem wróciła do pokoju, zatrzaskując drzwi. Rzuciła się na łóżko i schowała głowę w poduszkę, miała ochotę wyć. Dlaczego to właśnie ją spotyka? Dlaczego ludzie myślą, że ma idealne życie, choć jest zupełnie odwrotnie? Nigdy tego nie rozumieją, choć sama lubiła oceniać ludzi po pozorach. Tak mówili o jej tacie - szanowany biznesmen. Człowiek honoru i niezwykłej kultury.
                Beznadziejny palant, który niczego nie rozumie i topi smutki w używkach i wyżywaniu się na córce!
                Brunet czekał od ponad pół godziny. Czekał, ale nie pojawiła się. Idealny dzień szlag trafił, a on zastanawiał się co gorszego mogło się stać. Normalnie może i by się obraził, ale tym razem nie mógł tak postąpić. Znał sytuację rodzinną Ludmiły i obawiał się złego. Po upływie sześćdziesięciu minut ruszył przed siebie. Prosto pod dom Ferro. Dotarcie zajęło mu zaledwie kilka minut.
                Stanął pod furtką, ale stwierdził, że to nie najlepszy pomysł pokazywać się rodzicom Lu. Okrążył dom i znalazł się po drugiej stronie, obok furtki prowadzącej do ogrodu. Niewiele myśląc przekroczył ją i znalazł się po drugiej stronie. Spojrzał w górę i zauważył, że w oknie pokoju Ludmiły coś się poruszyło. Nie pomylił się. Miał przeczucie, że musi poczekać. Blondynka zjawiła się po kilkunastu minutach. Ujrzał ją całą zapłakaną i zapragnął zemścić się na tym, kto jej to zrobił. Podeszła do niego i zaczęła coś mamrotać bardzo cicho, tak że prawie nie rozumiał.
                - Musisz iść.
                - Ale, co się stało?
                - Musisz stąd iść. Proszę.
                - Ludmiła. Wiesz, że nie ruszę się stąd, dopóki...
                - Przytul mnie - przerwała mu dziewczyna, a brunet spełnił jej prośbę. Wtuliła się w niego, plamiąc łzami koszulę. Właśnie tego potrzebowała. Uczucia ciepła, bezpieczeństwa. Jego.
                - A teraz proszę cię, nie pytaj, tylko wyjdź.


                Camila od rana ćwiczyła w sali muzycznej. Miała do przygotowania niezwykle ważną piosenkę i nie chciała tego zepsuć. Próbowała się skupić i zaśpiewać najlepiej jak potrafi, ale wygłupy Maxiego uniemożliwiały proces. Poza tym cały czas martwiła się DJ'em. Zapewnił ją, że nie powinna, a jednak, nie potrafiła przestać myśleć o całym zdarzeniu. Lekcja z Angie miała rozpocząć się za kilka minut, więc grupa powoli zbierała się w sali. Ruda stanęła obok przyjaciela rapera i dostrzegła w drzwiach ulubiony uśmiech. Podeszła bliżej i ani się obejrzała, a znalazła się w objęciach bruneta.
                - Nie zadzwoniłaś - mruknął zawadiacko. Nie krył pewności siebie. To właśnie urzekło Camilę. Nie mogłaby być z kimś przestraszonym i nieśmiałym.
                - Nie obiecywałam.
                - A tęskniłaś?
                Wymianę zdań uhonorował krótki, aczkolwiek namiętny pocałunek. Para momentalnie odsunęła się od siebie i weszła do sali, zajmując miejsca. Prawdopodobnie połowa osób słyszała ich rozmowę, więc przyglądali im się szepcząc i chichocząc. Im to nie przeszkadzało. Musieliby nie być sobą, gdyby zwrócili uwagę na taką błahostkę. Do pomieszczenia weszła Angie, a tuż za nią Pablo z ważnym ogłoszeniem.
                - DJ, zapraszam cię do gabinetu - powiedział, gdy skończył informować grupę o zmianach zachodzących w Studio. Brunet posłusznie wstał i ruszył za mężczyzną, ignorując zdziwiony wzrok Cami.
                Gdy znaleźli się w pomieszczeniu, dyrektor podał chłopakowi kilka ulotek związanych ze prestiżową szkołą. Mężczyzna zajął swoje miejsce za biurkiem. Zauważył, że młodzieniec nie czuje się najlepiej i uśmiechnął się przyjaźnie.
                - Nie denerwuj się. To wielka szansa. Nie ma się czego bać.
                - Więc dlaczego się boję?
                - Nie powiedziałeś im jeszcze, prawda? - zapytał Pablo gwałtownie zmieniając temat.
                DJ kiwnął głową w odpowiedzi, pozostała część rozmowy upłynęła podobnie.
                Tymczasem w sali, Camila odchodziła od zmysłów. Francesca, choć sama nie była w nastroju, pomagała przyjaciółce jak mogła, Naty również zaangażowała się w pomoc rudej. Dziewczyna była już pewna, że brunet coś przed nią ukrywa. Zastanawiała się, dlaczego nie ufa jej na tyle, by zdradzić sekret. Była jednocześnie smutna i zła. DJ wrócił na lekcję nie odzywając się ani słowem. Zajął swoje miejsce i aż do dzwonka nie zmienił pozycji. Tuż po zajęciach Camila podeszła do niego, by wygarnąć mu, co o tym wszystkim myśli. On natomiast myślał tylko o jednym…
                Przez chwilę patrzyli na siebie, on smutny, a ona zmieszana, lecz po chwili zostawił ją i zniknął za rogiem. Dziewczyna stała na środku korytarza nie wiedząc, co ma myśleć, ani co mówić. Piosenka straciła wartość. Liczył się tylko brunet. Nie wierzyła, że kiedykolwiek zakocha się aż tak. Nie sądziła, że będzie potrafiła. Nie miała pojęcia, że znajdzie się ktoś kto skradnie jej serce, a ona nie chciała go z powrotem. Mógł je zatrzymać, jak długo chciał.
                W ciągu następnych lekcji Camila ani razu nie widziała DJ'a. Pytała chłopaków, czy czegoś nie wiedzą, ale oni tylko kiwali głową przecząco. Nie wiedziała, gdzie mógł pójść i gdzie w danej chwili się znajduje. Wreszcie postanowiła dać sobie spokój i choć jej myśli wciąż wędrowały wokół chłopaka, starała się skupić na codziennych zajęciach. Nie mogła pokazać jak jej zależy. To było do niej nie podobne. Postanowiła poczekać na rozwój wypadków. Po ostatniej lekcji wyszła z sali uśmiechnięta. Uśmiech zmienił się w grymas, gdy zobaczyła bruneta stojącego obok szafki. Najwyraźniej na nią czekał. Patrzył przed siebie, ale wzrok miał nieobecny. Dziewczyna ostrożnie podeszła do niego i stanęli twarzą w twarz.
                - Wyjaśnisz mi, co się stało?!
                - Ale jak to?
                - Proszę cię, nie próbuj znowu udawać.
                - Nie udaje. Pablo miał do mnie ważną sprawę, którą musieliśmy omówić.
                - Jaką?
                - Prowadzisz śledztwo?
                - Martwię się?
                Oboje zamilkli. Wciąż stali na przeciwko siebie nie spuszczając wzroku.
                - Jestem twoją dziewczyną, a ty mi nie ufasz - ciszę przerwała Camila.
                - Ufam - chłopak czuł się coraz gorzej.
                - Gdybyś mi ufał, powiedziałbyś mi, a teraz…
                - Wyjeżdżam - dokończył zdanie za nią i odszedł nie zwracając uwagi na dziewczynę, której duże oczy zaszkliły się łzami, a niewyparzony język nagle umilkł. Wyjeżdża…


Za większość rozdziału (4 strony, ja napisałam tylko 1,5 XD) dziękować Madziiii <3333
Co mi po feriach, jak czasu zbytnio nie ma i weny też nie ;/ W tym tygodniu pewnie jeszcze coś będzie, ale nie obiecuję, bo praktycznie jeszcze niczego nie zrobiłam, co tyczy się szkoły, a jest tego dużo XD
Zastanawiam się, czy (jak na razie) nie zmienić szablonu na jakiś w ogóle nie związany z Violettą, bo chyba jakiegoś fajnego nie znajdę, a jak dostanę zamówienie (jeśli w ogóle zostanie wykonane) to na blogu zawita Violetta ;) Jeszcze czegoś poszukam.
To tyle, co kolejnego ;*

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Super. I dosyć szybko dodałaś.
      Bez obrazy, ale nie podobało mi się DJmili... [DJ + Camila, Di-dżej-mila.]
      Mam andzieję, że zrozumiesz... Bye

      Usuń
    2. To Ty tak dzielnie bronisz Alex, prawda? Najpierw pojmij;
      sarkazm (język polski)
      szyderstwo, spotęgowana ironia, używana zazwyczaj jako sposób wyrażenia negatywnego nastawienia do czegoś lub kogoś; złośliwość, wyraz pogardy
      A potem pisz znów.

      Usuń
  2. Moja kochana Alex <3 .
    Dzisiaj mój komentarz będzie krótki . BOŻE KOCHAM TWOJE ROZDZIAŁY <33333333 Są piękne . Femiła co prawda nie lubię tej pary (tak tak , teraz plecą hejty) lecz ty mnie przekonujesz do nich ;) Zmiana Violi ulala heheszki XDDD .Kocham twój blog <333 . Jak prosiłaś dziękuję bardzo Madzi za pomoc przy takim fantastycznym rozdziale <3 . Co by tu jeszcze napisać ? Hmmmmmmmmmmm ( ja i moje przemyślenia XD )
    Kocham , kocham i jeszcze raz kocham <3333333
    Całuję mocno :*
    J.V <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow super !!! Ciesze się , że dodałaś rozdział , uwielbiam twój blog !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDOWNY ROZDZIAŁ!!!Ale i tak chce Leonette.Kiedy mozna się ich spodziewać?BŁAGAM!!!Byle szybko!!!Naprawde szybko dzisiaj dodałas rozdział :)
    Pozdro ;d
    //Nadusiak11

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham i nienawidzę Cię za Fedemiłę.

    Wyjdź do chujaszka Pabla i nie wracaj.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział.

    Zapraszam do mnie http://tu-i-teraz-czyli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest po prostu wspaniały! Chodź wiem, że większość pisała Madzia (pozdrawiam serdecznie!), to i tak czytając ten rozdział czułam, że dałaś coś od siebie i wcale nie chodzi mi tu o ilość stron napisanych w Wordzie. Chodzi o to, że w każdym rozdziale jest taka cząstka Ciebie. Być może dlatego jesteś uważana za bohatera swojego opowiadania xD Kolorowych ♥ I podziękowania dla Madzi, która powinna pisać bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  8. No witam ponownie.
    Na obozie czytam i wszyscy się na mnie lapią XD
    Mój Fede i nie łudz się.
    Biedna Lu, choć tak naprawdę nie wuem czy mii rodzice nie zareagowoli tak samo.
    Feduś do mnie ♡♡♡
    Rockowa Violetta? Jestem na TAK!
    Pilubiłam DJ, nie zabieraj mi go!
    W następnym rozdziale widzę obowiązkowo Naxi!
    Dziękuwka oczywiście dla Madzi♡
    Czekam na odpały na asku XD

    OdpowiedzUsuń
  9. No i Madzia dostaje podziękowania :D
    Dziękuję mojej mamie, bratu, przyjaciółkom i klawiaturze mojego beznadziejnego telefonu, bez której bym nic nie osiągnęła :D
    Wszyscy kochają Fedemiłę :D A kto wpadł na ten pomysł? A kto opisał? M A D Z I A = geniusz :D
    4 strony to osiągnięcie :D
    I DJami - tak właśnie, didżejami :D Kolejny z serii pomysły Madzi :)
    No i ty tam też coś napisałaś o tej Violce.. Ale kto na to patrzy xD
    Rozdział cud-miód-malina-dżemik :D
    Kocham cię bardzo <3

    Madzia xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana, że sobie tak pozwolę, Alex!
    Rozdział jest wspaniały. Z każdy kolejny jest równie cudowny albo jeszcze cudowniejszy od poprzedniego. Piszesz świetnie, rób to dalej, bo naprawdę to potrafisz. Masz niesamowity talent i dar do pisania. Robisz to w sposób lekki, przyjemnie się to czyta.
    Podziwiam Cię. Piszesz już drugie opowiadanie i znów zachwycasz. Nie jest ono nudne, wręcz przeciwnie- jest orginalne i bardzo, bardzo dobre. Nie wiem skąd bierzesz na to siły, ale życzę Ci tej siły jak najwięcej. I dużo, dużo weny oczywiście.
    Nie przejmuj się chwilowym brakiem weny, każdemu się może zdarzyć ;)) Jestem przekonana i mocno wierzę w to, że niedługo wena wróci, a Ty wrócisz do nas w wielkim stylu. Czekam na to <3

    Wciąż nie mogę zrozumieć jak to możliwe, że aż tak zafascynowała mnie Marletta. Ale było to do przewidzenia. Ty nie umiesz źle pisać. A Twojej Marletty nie da się nie kochać. W każdym rozdziale ona mnie niezwykle urzeka. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale jaram się tą parą i tyle. I choć szczerze to po cichu liczę na Leonettę, bo ona zawsze będzie na pierwszym miejscu w moim sercu, to już teraz wiem, że wtedy będzie mi brakować Marlety, będę za nimi tęsknić...
    I za tym ich:
    - O czym marzysz? Teraz w tej chwili.
    - O pocałunku w deszczu, a ty?
    - Żeby zaczęło padać.

    - Ej, to nie fair!

    No zakochałam się w tej, z pozoru tak prostej, scenie. Uwielbiam tego bloga, uwielbiam tu wchodzić, uwielbiam czytać Twe rozdziały, uwielbiam Ciebie. Wszystko w tym opowiadaniu przyciąga mnie jak magnez. I nic nie mogę z tym zrobić, ale nawet nie chcę.

    Piękny, nowy wygląd bloga, ciekawy szablon. Najbardziej cieszę się, że wszystko jest czytelne i nie muszę wytężać swoich oczek by przeczytać te cudeńka. Tak, tak mówię o Twoich rozdziałach.

    Jeszcze raz duuużoooo weny! <3
    Ściskam i pozdrawiam
    Dulce

    OdpowiedzUsuń
  11. Co do szablonu to...Tamten był chyba duzo lepszy.Bez urazy....ale takie jest moje zdanie.Mozna powiedzieć, że ten jest po prostu brzydki.Sorka...Pozdrawiam
    ~Ktoś

    OdpowiedzUsuń
  12. Na początku: Przepraszam za to, że nie komentowałam, ale czytanie nadrobiłam ;) Spróbuję teraz systematyczniej dodawać komy xD
    Co do szablonu - tamten mi się podobał, bo lubię takie "jasne" i wgl, ale ten też nie jest zły + liczy się chyba treść bloga, nieważne, że na nagłówku nie ma Violetty, z resztą ten szablon też jest niezły ;) Podoba mi się połączenie szarego z tym wiśniowym ^^
    Ta szkoła - brak czasu, wenę zabiera :/ Czyste zło xD Ale serio :( Nawet jak są ferie, które sie kończą, nie ma czasu.
    Dobra, co do rozdziału (dziękować Madzi ;)):
    Ach! DJ i Cami! Wolę jakoś tą parkę niż Bramilę (Broduey i Camila). Przemiana Violetty!!! Wgl... Nawet ją ostatnio jaką lubię, nie wiem czy to przez to opowiadania, czy nie ^^ A to połączenie z Marco, które przedstawiłaś na tym blogu bardzo mi się podoba + jest oryginalne. Wszędzie Leonetta, Leonetta, Dieletta, a tu Marletta. Oczywiście czekam na Leonettę, ale Marlettę też wielbię ^^
    Fedemiła! Lu, jeju, chcicła się wymknąć, a ojciec jak skwitował z tym, że idzie na randkę xD
    Jej! Dobra, czekam na next - postaram się skomentować. Nie wiem czy mówiłam (pisałam) kiedyś, ale bardzo lubię tego bloga, jest taki... hmmm... inny? Zwyczajny, ale taki niezwykły.... :D Czek. na next!

    OdpowiedzUsuń