-
Och, naprawdę? - syknął Leon patrząc prosto w oczy niskiej włoszki stojącej
przed nim. - Jakoś tego nigdy nie zauważyłem. Nigdy…
-
Jesteś niemożliwy… - szepnęła i czym prędzej odeszła w inną stronę.
Wbiegła
do klasy i usiadła pomiędzy instrumentami. Podkuliła nogi pod brodę i oparła
głowę na kolanach. W jej oczach było widać łzy, które za wszelką cenę chciały
ujrzeć światło dzienne.
„Nie…
Nie będę już płakać. Nie chcę tej litości ze strony innych. Jeżeli oboje siebie
nawzajem ranimy, to trzeba coś z tym zrobić… Może nie jesteśmy sobie pisani i
nigdy nie będzie tak, jak sobie to wyobrażałam?”
Brunetka
uśmiechnęła się lekko i otarła łzy.
-
Fran… Przepraszam… - szepnął Leon wchodzący do sali. Usiadł obok Francesci i
kontynuował - Nie powinienem tak mówić…
-
Mój dziadek mówił, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli coś się stało, to
tak miało być. I może… może to jest znak? Znak, który mówi, że ma być inaczej.
Między nami… Rozumiesz?
-
Próbujesz mi tym przekazać, że mamy zerwać? - zapytał, a w głowie miał chaos.
-
Nie, znaczy tak, ale… Eh - westchnęła i spojrzała na szatyna.
Patrzyli
na siebie przez dłuższą chwilę nie odzywając się do siebie ani słowem. Nie było
im to potrzebne, doskonale wiedzieli co mają sobie do powiedzenia, jednak… nie
umieli tego powiedzieć wprost.
Chłopak
powoli wstał i podszedł do drzwi. Gdy miał już wychodzić odwrócił się lekko i
ostatni raz spojrzał na dziewczynę. Miała ukrytą głowę w kolanach i… płakała.
Szybkim krokiem wyszedł z sali i po prostu ją zostawił.
Do:
Violuś ;*
Wiesz, że jest mi z tym trudno, i że to wszystko mnie przerasta. Francesca (nie pamiętam nawet kiedy ostatnio użyłem jej pełnego imienia…) jest jakaś… inna? Tak, to dobre określenie. Już nie jest tak samo jak kiedyś, tak dobrze. Chociaż w sumie nigdy nie było dobrze…
Widzę, że ona już nic do mnie nie czuje, zresztą ja do niej też nie. Sama mówiłaś, że nie wolno okłamywać ludzi, to ich rani. A ja nie chcę jej już dłużej ranić. Ciebie też nie…
Wczoraj się znowu kłóciliśmy. Nie chcę ciągle patrzeć na to, jak przeze mnie jest smutna. Osobno będzie nam lepiej.
Wiem, że nie chcesz się kłócić z Fran i znowu cierpieć, ale zaufaj mi. Jakoś to będzie, przecież to nie jest twoja wina ;) Nic na siłę, a tak nie może dalej być.
Przemyśl to sobie… Kocham cię <3
Wiesz, że jest mi z tym trudno, i że to wszystko mnie przerasta. Francesca (nie pamiętam nawet kiedy ostatnio użyłem jej pełnego imienia…) jest jakaś… inna? Tak, to dobre określenie. Już nie jest tak samo jak kiedyś, tak dobrze. Chociaż w sumie nigdy nie było dobrze…
Widzę, że ona już nic do mnie nie czuje, zresztą ja do niej też nie. Sama mówiłaś, że nie wolno okłamywać ludzi, to ich rani. A ja nie chcę jej już dłużej ranić. Ciebie też nie…
Wczoraj się znowu kłóciliśmy. Nie chcę ciągle patrzeć na to, jak przeze mnie jest smutna. Osobno będzie nam lepiej.
Wiem, że nie chcesz się kłócić z Fran i znowu cierpieć, ale zaufaj mi. Jakoś to będzie, przecież to nie jest twoja wina ;) Nic na siłę, a tak nie może dalej być.
Przemyśl to sobie… Kocham cię <3
- Nie no, przecież jej tego nie
wyślę! - powiedział do siebie rozczarowany i rzucił telefon do torby. Ten wydał
z siebie krótki, piszczący dźwięk powiadamiający o dostarczonej wiadomości. -
Co do cho… No nie… - szepnął zrezygnowany i spojrzał na wyświetlacz. - Wysłano.
Cudownie…
Po zerwaniu z Fran, Leon nie
został na kolejnych lekcjach. Miał nadzieję, że żaden z nauczycieli nie będzie
mu miał tego za złe, a on musiał spokojnie wszystko przemyśleć i zastanowić
się, co dalej robić. Był wściekły na siebie, za to, że wysłał sms-a do
Violetty. Zdawał sobie sprawę, że mógł wszystko zepsuć. Tak, jeszcze bardziej.
A najgorsze, że nie otrzymał odpowiedzi. Tak, jakby go zignorowała. Nie
oddzwoniła, nie odpisała, a on już wariował z tego powodu. Doskonale wiedział,
że siedząc na łóżku i użalając się nad sobą, w rytm ulubionej piosenki niczego
nie zdziała, ale bał się, że znów podejmie jakąś błędną decyzję. Ile ich już
było?
A jednak, postanowił zadzwonić do Violetty jeszcze raz. Nie wiedział dlaczego. Nie potrafił wytłumaczyć, czy robi to, bo się o nią martwi, czy chce sobie coś udowodnić. Sygnał. Jeden, drugi, trzeci. I głucha cisza. Nie odebrała. Znów. Ale tym razem Leon nie zamierzał odpuścić. Wybiegł z domu, po drodze uspokajając zdezorientowaną matkę.
Nie przejmując się kaskiem, zajął swoje miejsce na motorze i ruszył prosto przed siebie, pod dom państwa Castillo. Zdenerwowany, ale jednocześnie przejęty całą sytuacją, stanął pod drzwiami. Otworzyła mu czarnowłosa gospodyni. Spodziewał się kilku niedorzecznych zdań zmienionych z Olgą, ona jednak tylko pokiwała głową i zaprosiła go do środka.
Na dźwięk ich rozmowy, German wyszedł z gabinetu. Chętnie chciał tego przyznać, czekał na wizytę Leona i ucieszył się, gdy ten zawitał do ich domu. Miał przeczucie, że jeśli jest na świecie ktoś, kto potrafi sprawić, że jego ukochana córka będzie szczęśliwa, to tą osobą był właśnie Verdas.
Przywitał chłopaka słabym uśmiechem. Rozpoczęli rozmowę. Leon nie był pewny o jakich sprawach może mówić przy panu Castillo, cała sprawa okazała się znacznie prostsza, niż myślał. Nigdy nie podejrzewał Germana o tyle życzliwości w stosunku do niego. Mężczyzna okazał się jednak bardzo zatroskanym ojcem. Powiedział wprost o co mu chodzi i poprosił Leona, by porozmawiał z Violettą. Chciał, by właśnie on to zrobił, innego wyjścia nie było. Szatyn nie potrzebował namowy. Przecież po to zjawił się w tym domu, by wreszcie porozmawiać z Violettą, wszystko sobie wyjaśnić.
Ruszył na górę, niemal biegiem i stanął pod drzwiami pokoju dziewczyny. Zapukał delikatnie, ale nikt się nie odezwał. Stanął bliżej, przykładając ucho do dębowego drewna. Usłyszał wyraźny płacz.
- Violetta, to ja - nacisnął na klamkę, ale to nie przyniosło rezultatu. Drzwi były zamknięte na klucz. - Proszę. Wpuść mnie.
- Nie! Proszę cię, idź stąd… - pierwszą część wypowiedzi niemalże wykrzyczała, ostatnie słowa były ledwo słyszalne. A zaraz po tym chłopak znów usłyszał szloch.
Przypomniał sobie, jak kiedyś, gdy był mały, radził sobie w takich sytuacjach. Problem w tym, że w pobliżu nie było żadnej wsuwki, czy czegokolwiek. Nie zastanawiając się długo skierował się do łazienki. Znał rozkład tego domu jak własną kieszeń, tyle się tu działo… Znalazł w jednej z szuflad małą spinkę. Wziął ją i wrócił pod drzwi pokoju. Włożył wsuwkę do zamka, a po chwili mógł bez problemu otworzyć drzwi. Zaskoczona dziewczyna siedziała na łóżku, a wokół niej leżało mnóstwo chusteczek. Pamiętnik zajmował swoje miejsce tuż obok niej, na małej etażerce. Zmroziła chłopaka wzrokiem, lecz po chwili jej spojrzenie nabrało smutnego wyrazu. Odwróciła się, a on słyszał, że płacze jeszcze bardziej.
- Słuchaj, ja... Musiałem tu wejść - podszedł do dziewczyny i usiadł obok niej.
Chciała znów odwrócić głowę, jednak tym razem jej się to nie udało. Znalazła się w ramionach chłopaka. Jej łzy moczyły jego koszulę, ale żadne z nich nie zwracało na to większej uwagi.
- Violu, ja przyszedłem, bo musimy porozmawiać. Ja już dłużej tak nie mogę. Nie potrafię być z Fran na siłę, widzę, że ona też tego nie chce. Zresztą... Zerwaliśmy dzisiaj. Nie mam jej nieczego za złe, widzi, jakie są moje prawdziwe uczucia. Widzi, że cię kocham - mówiąc to, objął Violettę jeszcze mocniej. Dziewczyna westchnęła i odsunęła się, by móc odpowiedzieć.
- Leon, to co mówisz… To wszystko nie jest takie proste, jakbyśmy chcieli… - otarła łzy i pociągnęła nosem. Niestety płacz nie dał na długo o sobie zapomnieć. - Ale ja jestem z Marco… Oczywiście, że cię kocham. Nie mam pojęcia, czy bardziej kocham ciebie, czy Marco. Nie chcę ranić żadnego z was, a jak na razie świetnie mi to wychodzi i nie robię nic innego… Chciałabym, ale… - szatynka osunęła się na poduszkę, orientując się, że nie wygra walki z płaczem. - …Nie potrafię - dodała szeptem.
- Trochę czasu i walki z samą sobą wystarczy… Zdecydujesz, kiedy będziesz gotowa - powiedział z lekkim uśmiechem przyciągając ją do siebie i mocno przytulając. - A poza tym…
A jednak, postanowił zadzwonić do Violetty jeszcze raz. Nie wiedział dlaczego. Nie potrafił wytłumaczyć, czy robi to, bo się o nią martwi, czy chce sobie coś udowodnić. Sygnał. Jeden, drugi, trzeci. I głucha cisza. Nie odebrała. Znów. Ale tym razem Leon nie zamierzał odpuścić. Wybiegł z domu, po drodze uspokajając zdezorientowaną matkę.
Nie przejmując się kaskiem, zajął swoje miejsce na motorze i ruszył prosto przed siebie, pod dom państwa Castillo. Zdenerwowany, ale jednocześnie przejęty całą sytuacją, stanął pod drzwiami. Otworzyła mu czarnowłosa gospodyni. Spodziewał się kilku niedorzecznych zdań zmienionych z Olgą, ona jednak tylko pokiwała głową i zaprosiła go do środka.
Na dźwięk ich rozmowy, German wyszedł z gabinetu. Chętnie chciał tego przyznać, czekał na wizytę Leona i ucieszył się, gdy ten zawitał do ich domu. Miał przeczucie, że jeśli jest na świecie ktoś, kto potrafi sprawić, że jego ukochana córka będzie szczęśliwa, to tą osobą był właśnie Verdas.
Przywitał chłopaka słabym uśmiechem. Rozpoczęli rozmowę. Leon nie był pewny o jakich sprawach może mówić przy panu Castillo, cała sprawa okazała się znacznie prostsza, niż myślał. Nigdy nie podejrzewał Germana o tyle życzliwości w stosunku do niego. Mężczyzna okazał się jednak bardzo zatroskanym ojcem. Powiedział wprost o co mu chodzi i poprosił Leona, by porozmawiał z Violettą. Chciał, by właśnie on to zrobił, innego wyjścia nie było. Szatyn nie potrzebował namowy. Przecież po to zjawił się w tym domu, by wreszcie porozmawiać z Violettą, wszystko sobie wyjaśnić.
Ruszył na górę, niemal biegiem i stanął pod drzwiami pokoju dziewczyny. Zapukał delikatnie, ale nikt się nie odezwał. Stanął bliżej, przykładając ucho do dębowego drewna. Usłyszał wyraźny płacz.
- Violetta, to ja - nacisnął na klamkę, ale to nie przyniosło rezultatu. Drzwi były zamknięte na klucz. - Proszę. Wpuść mnie.
- Nie! Proszę cię, idź stąd… - pierwszą część wypowiedzi niemalże wykrzyczała, ostatnie słowa były ledwo słyszalne. A zaraz po tym chłopak znów usłyszał szloch.
Przypomniał sobie, jak kiedyś, gdy był mały, radził sobie w takich sytuacjach. Problem w tym, że w pobliżu nie było żadnej wsuwki, czy czegokolwiek. Nie zastanawiając się długo skierował się do łazienki. Znał rozkład tego domu jak własną kieszeń, tyle się tu działo… Znalazł w jednej z szuflad małą spinkę. Wziął ją i wrócił pod drzwi pokoju. Włożył wsuwkę do zamka, a po chwili mógł bez problemu otworzyć drzwi. Zaskoczona dziewczyna siedziała na łóżku, a wokół niej leżało mnóstwo chusteczek. Pamiętnik zajmował swoje miejsce tuż obok niej, na małej etażerce. Zmroziła chłopaka wzrokiem, lecz po chwili jej spojrzenie nabrało smutnego wyrazu. Odwróciła się, a on słyszał, że płacze jeszcze bardziej.
- Słuchaj, ja... Musiałem tu wejść - podszedł do dziewczyny i usiadł obok niej.
Chciała znów odwrócić głowę, jednak tym razem jej się to nie udało. Znalazła się w ramionach chłopaka. Jej łzy moczyły jego koszulę, ale żadne z nich nie zwracało na to większej uwagi.
- Violu, ja przyszedłem, bo musimy porozmawiać. Ja już dłużej tak nie mogę. Nie potrafię być z Fran na siłę, widzę, że ona też tego nie chce. Zresztą... Zerwaliśmy dzisiaj. Nie mam jej nieczego za złe, widzi, jakie są moje prawdziwe uczucia. Widzi, że cię kocham - mówiąc to, objął Violettę jeszcze mocniej. Dziewczyna westchnęła i odsunęła się, by móc odpowiedzieć.
- Leon, to co mówisz… To wszystko nie jest takie proste, jakbyśmy chcieli… - otarła łzy i pociągnęła nosem. Niestety płacz nie dał na długo o sobie zapomnieć. - Ale ja jestem z Marco… Oczywiście, że cię kocham. Nie mam pojęcia, czy bardziej kocham ciebie, czy Marco. Nie chcę ranić żadnego z was, a jak na razie świetnie mi to wychodzi i nie robię nic innego… Chciałabym, ale… - szatynka osunęła się na poduszkę, orientując się, że nie wygra walki z płaczem. - …Nie potrafię - dodała szeptem.
- Trochę czasu i walki z samą sobą wystarczy… Zdecydujesz, kiedy będziesz gotowa - powiedział z lekkim uśmiechem przyciągając ją do siebie i mocno przytulając. - A poza tym…
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
- Na razie zostaniemy
przyjaciółmi, okey? Nie chcę ci robić problemów, więc tak będzie lepiej.
Udajemy, że nic się nie wydarzyło, tak? - zapytał ponownie, a ona tylko kiwnęła
głową. - Ale mimo wszystko zawsze będę cię kochał i… poczekam - uśmiechnął się
słodko do dziewczyny i wyszedł z jej pokoju.
- Kochany jest… - szepnęła pod nosem i położyła się na łóżku. - Ale wcale nie ułatwia niczego…
- Kochany jest… - szepnęła pod nosem i położyła się na łóżku. - Ale wcale nie ułatwia niczego…
Przepraszam was z całego serduszka, znowu zawiodłam. Pewnie pomyślicie teraz, że jestem głupią, leniwą suką i mimo, że mam ferie nic nie dodałam przez tydzień. Ale to nie jest tak. Ostatnio miałam te gorsze dni w pisaniu, kompletny brak weny, czy jakichkolwiek chęci na napisanie jednego zdania. Spojrzałam na plan opowiadania i zdradzę jedno - muszę nad tym trochę popracować i pozmieniać parę rzeczy. Myślę, że nie zajdą radykalne zmiany, ale będzie jakoś lepiej. ;)
Tak w sumie gdyby nie moja Madzia ten rozdział by tutaj jeszcze długo nie zawitał. Ona napisała praktycznie całość i pomogła mi wymyślić cokolwiek o Leonesce. To ona mi daje siłę, żebym w ogóle tutaj jeszcze była... I tak szczerze - gdyby nie moja wczorajsza, poważniejsza rozmowa z nią - to opowiadanie byłoby ostatnim. Napisałabym jeszcze z 10 rozdziałów i odeszła ze wszystkich blogów prawdopodobnie na zawsze. Ale zmotywowała mnie, zostaję, mam plan na trzecie opowiadanie, które będzie całkiem inne od tego i poprzedniego. Bardziej... w moim klimacie. Będzie ono pewnie krótsze i to o wiele, ale może dam radę wydłużyć jego "żywot" ;D
Jeśli to czytasz, to dziękuję ci kochanie z całego serca <3
Postanowiłam też coś zmienić w swoim stylu pisania, ale to już później, nie chcę mieszać w tym opowiadaniu. Nieważne.
A teraz jeszcze jedno. Mimo, że mam ferie wcale nie jest tak kolorowo, bo mam jeszcze więcej nauki niż w czasie szkoły... -.- I do tego zanim wszystko sobie poukładam w głowie, jak i w opowiadaniu może trochę minąć, więc nie spodziewajcie się rozdziałów tak często.
Myślę, że do końca tygodnia uda mi się jeszcze coś dodać, ale nic nie jest pewne na 100%, także nie szykujcie się na to, żeby później nie było dramy.
I przepraszam, że ten rozdział jest tak krótki, mogłam napisać coś dłuższego, ale już to tłumaczyłam i po prostu poległam, nie dałam rady.
Postaram się wszystko uporządkować do końca ferii, może jeszcze dostanę za niedługo nowy szablon, to wtedy będzie jeszcze lepiej. ;)
To dziś na tyle, zapraszam jeszcze na mojego świeżego bloga, który prowadzę wraz z kumpelą. Tak, wiem - jestem głupia, za kolejny się biorę, a ledwo mam czas na ten, ale nieważne XD Dopiero się rozwija, ale mam nadzieję, że to będzie coś, co spodoba się nawet mi. Miło by było, gdyby ktoś tam zawitał i pozostawił po sobie jakiś ślad <3 LINK
Do kolejnego misie <3
LEONETTA <3333
OdpowiedzUsuńPOCZEKA NA NIĄ <3333
Uwielbiam!!
Dobrze, że porozmawiała z tobą bo nie wiem co bym zrobiła bez ciebie i twojego opowiadania ;D
Nic nie szkodzi, mi też zdarza się, że obiecuję coś, a potem tego nie robię >.<
Do kolejnego <33
Nina Verdas ;**
Dziękuję Madziu.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, cudowny, i wg najlepszy.
Czekam do następnego i życzę weny ;*
No ja myślę, że zostajesz!
OdpowiedzUsuńNie ma takiego słowa jak ''nie'', rozumiesz?!
Dziękuję Madziu, że udało Ci się ogarnońć.
Rozdział krótki? Naprawdę?! Ty chyba krótkiego nie widziałaś XD
Leonetta powoli powraca w wielkim stylu♥♥♥♥♥
Dużo zadane na ferie? Znam ten ból....
Pozdrowionka i weny :*
Alex dodała nowy rozdział, ale zaciesz! <3
OdpowiedzUsuńKochana, co z tego, że rozdział był krótki. Liczy się jakość, a nie ilość, prawda? A ten rozdział bardzo mi się podobał. Pragnę zaznaczyć, że to co napisałaś na początku swej podrozdziałowej notki jest nieprawdą. Jeśli ktoś w ogóle by śmiał tak pomyśleć to bym go znalazła i nie skończyłoby się to dla niego dobrze, uwierz.
Zresztą Ty przecież też masz własne życie i własne problemy, a jeśli ktoś nie umie tego uszanować niech się nie wypowiada. Kto jak kto, ale ja zawsze z niecierpliwością czekam na Twoje rozdziały. Czekam, bo wiem, że warto.
I oczywiście na ten również warto było czekać. Chwała tej dziewczynie, że Cię przekonała, bo piszesz świetnie. Czyją Marlettą bym się wtedy zachwycała? XD
Zerwanie Leoncesci... YEAH! <3 czekałam na ten moment. Urocza scena Leonetty. I tak fantastycznie wpleciona piękna piosenka, jaką jest Te esperare... No żyć, nie umierać po prostu. Ma się ten talent, co Alex? XD
Kolejne cudo. Szczerze mówiąc to, że dodałaś rozdział dowiedziałam się przypadkiem. Choć to chyba było przeznaczenie <3 Ale mordka mi się uśmiecha do tej pory. Jeszcze mnie rodzinka za psychiczną weźmie... Nieważne XD
Najważniejsze, że Alex dodała rozdział i mam się czym zachwycać. Tylko to się teraz liczy. Chcesz zmienić coś w stylu pisania? Na pewno będziesz pisała jeszcze lepiej, a ja będę zachwycać się jeszcze bardziej. Już czekam xd
No i moja kochana, droga Alex, co ja mam Ci jeszcze nabazgrać? Że masz talent i dar do pisania, chyba już wiesz. Ale jeśli w to nie wierzysz, to ja zamierzam Cię konsekwentnie i wytrwale o tym przekonywać. O tym, że kocham Twego bloga jeszcze nie pisałam wprost, ale to chyba jasne. Ale żeby nie było wątpliwości, tak kocham Twego bloga. I nie, nie przesadziłam z ani jednym słowem.
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, bo jestem niesamowicie ciekawa dalszego ciągu tej wspaniałej historii. Ale poczekam ile będzie trzeba, bo wiem, że warto. Tak jak Leon na Vilu, tak ja na nowy rozdział...
Życzę Ci z całego serca dużo, dużo weny!
Ściskam mocno i pozdrawiam
Dulce
Trzymaj sie tam Alex, bo szkoda żeby się taki wielki talent zmarnował ;*
OdpowiedzUsuńRozdział jest super ;D
I dziękować Madzi za dodanie tb otuchy ;P i sił ;)
Nowy szablon? xd ciekawe jak wygląda ;*
Ojej, moze to początek Leonetty? xd :>
Em, noi to by było na tyle xd
;*
Super rozdział ;-)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
Jestem ciekawa twoich pomysłów:-)
Aa! Alex dodala rozdzial *-*
OdpowiedzUsuńZajebisty, no. Wieszike na niego czekalam? ? No ale wybaczam ;*
Czekam na nastepny z niecierpliwoscia ;3
Wiesz ja jestem tu od początku powstania tego bloga jak pierwszy raz weszłam było tylko ok.270 teraz masz ponad 700. tyśi . Może to głupie i żałosne ale ja żyje twoim blogiem ja mam łzy w oczach gdy piszesz coś smutnego i oczywiście jestem za Leonettą i nie mogę si doczekać kiedy będą razem . Nie chce naciskać na następny rozdział ja tylko próbuję ci przekazać żebyś tego nie usuwała . Genialny rozdział . Mam nadzieje że to przeczytałaś :P
OdpowiedzUsuńJa być może nie jestem z Tobą od początku. Jak weszłam tu pierwszy raz miałaś 75 rozdział. Jednak nadrobiłam wszystko w ciągu dwóch dni i nie żałuje przeczytania ani jednego rozdziału. Piszesz genialnie.
OdpowiedzUsuńPiękny . Bardzo wzruszający ... Szkoda mi i Fran i Leona . Tak samo Violetty . Leon na nią poczeka ... <3
OdpowiedzUsuńPo prostu genialny rozdział *.*
Madzia się szeroko uśmiecha, no tak ----> :D normalnie :D
OdpowiedzUsuńLudzie mnie doceniają, co za uczucie, d o c e n i a j ą.
Nie ma to jak Madzia.
No cóż, nie spodziewałam się, że moje bezsensowne zdania w czymkolwiek pomogą, bo zauważyłam, że ostatnio częściej cię denerwuję. Ale może to pomaga.
Widzisz, musisz po prostu odetchnąć, znaleźć w sobie nowe siły i uderzyć z ogromną mocą (teraz wymyśliłam, takie poetyckie ^^)
Ja w ciebie zawsze wierzę i wiem, że cokolwiek zaplanujesz, uda ci się.
A ja zawsze ci pomogę (bo od czego jest talent Madzi :D)
Fragment Leoncesci, jak już mówiłam, lub nie, ale nieważne xd, jest cudowny. I wykorzystałaś mój genialny pomysł na dwa ostatnie zdania.
I moja Leonetta, którą pisałam dla ciebie po północy, chowając się pod kołdrą z telefonem, widzisz, jak ja się dla ciebie poświęcam? xD
Powrót Leonetki, jak cudownie, bla bla, aż mnie mdli xD
Ale wy nie wiecie...
A ja wiem :D
Ale wam nie powiem :D
Trzymam za ciebie kciuki i w sumie... czekam do trzeciego opowiadania, bo z opisu jaki przeczytałam, to BARDZO twoje klimaty :)
Ciekawe, czy pobiję rekord komentarza...
Pewnie nie, ale spróbuję.
Więc próbuję :D
I kocham sobie ciebie bardzo.
Sms Leona - cud, miodzik, malina :D I dżemik ;P
Biedna Fran, udusiłabym cię, bo sobie ją kocham, ale ciebie też sobie kocham, więc masz szczęście :)
Rozryczana Violka... Pomyśl, ile oni wydają na chusteczki... Dobrze, że ten German zarabia xD
Leosiek romantyk... Nie romantyk tylko **** (ty wiesz co xD)
I ona kocha ich obu, Marcusia mojego <3
W następnym rozdziale ma być Fedemiła, mój Feduś <3
I będzie Marcuś i Feduś <3
Albo ja napiszę :D
Co o tym myślisz? Ja wiem, kochasz mnie :D
O, dziękuję wszystkim ludziom wyżej, którzy mi dziękują, że jestem takim wsparciem :D
Co ty byś beze mnie zrobiła? powiedz mi xD
No cóż, gadamy sobie teraz na GG, zastanawiamy się, co robić i dojdzie do tego, że napiszemy ten rozdział xD Ale ona go nie doda, bo was nie kocha, bo kocha mnie ;P <3
No dobra, was też, ale mnie bardziej <3
Kończę.
Najwyżej nie wygram.
Trudno.
Ty wiesz, jak bardzo cię kocham i domyślasz się, że z powodu mojej inteligencji (wielkiej ^^) nic więcej nie napiszę xD
Ale jakbym umiała, to bym napisała, uwierz mi na słowo :D
No to co?
Żegnam się.
Pa, pa ludzie :*
Pa, pa Alex <3
Aj loff ju <3
Do następnego!
xx
Jej, Madzia ma dłuższy komentarz!!! :D
UsuńKocham <333
Nie martw się, wszystko sobie na spokojnie uporządkuj. Wierni czytelnicy poczekają :)
OdpowiedzUsuń