sobota, 18 stycznia 2014

17. ~ Jeden rysunek, a tyle zamieszania...

                 Leon stał w sali do tańca. Z głośników dobiegała szybka muzyka, do której chłopak starał się ułożyć układ. Do tego samego pomieszczenia zmierzał wysoki brunet.             
                - Cześć - powiedział obojętnie i podszedł do okna, aby odłożyć torbę.
                - Co się dzieje? - zapytał Leon i podszedł do kolegi. Ten spojrzał na niego pogardliwie i zaczął się rozciągać. - To powiesz?…
                - Ty się jeszcze pytasz? - chłopak w odpowiedzi pokiwał głową. Brunet jeszcze bardziej się zdenerwował. - Nie no, błagam! Trzymajcie mnie, albo wyjdę z siebie i stanę obok! - krzyczał brunet. Szatyn patrzył na niego niezrozumiale. - Kradniesz mi dziewczynę! Nie mogę w spokoju się z nią spotykać? No nie, nie mogę, bo pan wszechmocny się wszędzie wtrąca! - krzyczał i wymachiwał rękami.
                - Ja ci przeszkadzam?! A kto cały czas podwala się do Fran?! Myślisz, że nie widzę jak się na nią gapisz?! Godzinami w dodatku?! - W tej chwili zaczęła się prawdziwa kłótnia. Leon ledwo powstrzymywał się, aby go nie uderzyć. Owszem kochał Violettę, ale chciał, aby była szczęśliwa. Pominąwszy to, że po cichu liczył, aby była szczęśliwa z nim.
                - Ja się na nią gapię?! Odezwał się ten, który nie gapi się na dziewczyny swoich przyjaciół! - Podszedł bliżej szatyna. - Dlaczego nie pozwalasz jej na szczęście? - wysyczał przez zęby. To szatyna zabolało. Poczuł lekkie ukłucie w sercu.
                - Nie pozwalam jej na szczęście? Śmieszne… - szepnął - Nic już nie mów. Gratuluję… - odwrócił się w stronę wyjścia.
                - Czego? No powiedz! - krzyknął za nim brunet. - I tak nie wygrasz! Już dawno straciłeś swoją szansę! - nie potrafił opanować swojej chorej zazdrości.
                - Violetta to nie żadna nagroda! Jak możesz tak uważać?! - Leon, aż poczerwieniał ze złości.
                - Co tu się dzieje ?! - usłyszeli krzyk dobiegający zza drzwi. Odwrócili głowy i zobaczyli Francescę. - Jesteście przyjaciółmi! Nie możecie się kłócić! - zawołała brunetka.
                - Najwidoczniej już nie… - syknęli razem. Leon wyszedł z sali, w drzwiach minął się z Violettą.
                - Coś mu się stało? - zapytała niczego nieświadoma i kciukiem wskazała na miejsce, którędy jeszcze chwilę temu przechodził Leon.
                - Nic, nic… - Marco podszedł do swojej dziewczyny i pocałował ją w policzek.
                - Kłócili się - rzuciła Fran patrząc na swoje paznokcie. Nie wyjawiła żadnych emocji.
                - O co? - Violetta lekko się zdenerwowała. Marco otworzył szeroko oczy i rzucił Francesce nienawistne spojrzenie.
                - O ciebie - znów odpowiedziała obojętnie.
                - Marco! Pogięło Cię do końca ?! O co ci znowu chodziło?! Co on ci znowu zrobił?! - krzyczała i patrzyła na chłopaka.
                - Jeszcze go bronisz?! Bardziej zależy ci na nim, niż na mnie! - krzyknął.
                Ona tylko wybiegła z sali ze łzami w oczach. Biegnąc korytarzem wpadła na Leona. Sama nie wiedząc czemu mocno się do niego przytuliła. On odsunął ją od siebie.
                - Co znowu zrobiłam?… - szepnęła zapłakana. Potrzebowała tej bliskości z jego strony.
                - Nie jesteś czasem z Marco? Jakoś nie miałaś ochoty się do mnie przytulać jak się z nim całowałaś! - Leon o mało co się nie popłakał. Bardzo chciał ją przytulić, ale nie mógł.
                - Leon… Proszę cię… Zostań przy mnie - szeptała poprzez łzy.
                - Nie zostaję z ludźmi dla których nie liczą się uczucia innych - warknął i wyszedł ze szkoły.
                - Leon! - zsunęła się po ścianie i usiadła na podłodze. Twarz ukryła w dłoniach i płakała z bezsilności. Siedziała tam i czuła jak jej serce powoli się rozpada. Straciła chłopaka swojego życia i najlepszego przyjaciela… Tylko który z nich jest którym?…


                Brunet właśnie przechodził obok domu swojej dziewczyny. Miał zamiar do niej pójść i dowiedzieć się co ją gnębi od kilku dni. Podszedł do drzwi i już miał zapukać, gdy w ostatniej chwili się powstrzymał. Zza drzwi można było dosłyszeć kłótnię. Wielką kłótnię. Usłyszał męski, niski głos, a po chwili roztrzęsiony głos blondynki.
                Gdy wszystko ucichło odczekał chwilę i zapukał do drzwi. Otworzyła mu wysoka blondynka, która ani trochę nie przypominała jego blondynki… Jej włosy były w kompletnym nieładzie, na jej ślicznej twarzy nie było ani trochę makijażu, a zamiast sukienki z najlepszej marki i drogich butów miała na sobie rozciągnięty T-shirt, podarte, dżinsowe szorty i różowe kapcie. Jej oczy były opuchnięte i czerwone, tak samo jak policzki.
                Wpuściła go do środka i oboje usiedli na kanapie. Federico bez zbędnych rozmów od razu zaczął temat.
                - Co się stało? - zapytał troskliwie i spojrzał jej w oczy.
                - Nic takiego, po prostu jestem trochę zmęczona… Może lepiej jak się położę… Idź do domu, nie chcę żebyś mnie widział w takim stanie… - skłamała i odwróciła wzrok.
                - Nie wyjdę dopóki nie powiesz o co chodzi. Widzę, że kłamiesz. I czuję, że coś jest nie tak. Od kilku dni zachowujesz się inaczej, chodzisz przygnębiona i smutna. Co się dzieje?…
                - Nic, naprawdę nic… - szepnęła, a z jej oczu uleciało kilka łez. Po chwili wybuchnęła niepohamowanym płaczem. Przytuliła się do chłopaka i milczała.
                - Teraz mi nie wmówisz, że nic się nie stało. Mów o co chodzi… - powiedział z troską i pocałował ją w czoło.
                - Później ci powiem… Nie tutaj i nie teraz… - z jej oczu poleciały kolejne słone łzy.
                - Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, mimo wszystko - szepnął i otarł łzy z jej policzków - i zawsze ci pomogę, okey? - Przybliżył się do niej i namiętnie pocałował.


                Violetta wróciła do domu zrozpaczona i zdenerwowana. Po policzkach spływały jej łzy, a w myślach przekonała całe swoje życie i wszystkie błędy, które do tej pory popełniła. Cała trzęsła się z zimna, bo wracając do domu zrobiła sobie spacer po parku. Nie żałowała go, mogła nawet zachorować na grypę, czy złapać zapalenie płuc, a i tak nikt by się nie przejął. Przynajmniej tak to sobie wyobrażała. Obojętne spojrzenie Marco i zimny, przeszywający wzrok Leona. W oczach obu cierpienie. Cierpienie, którego ona była powodem.
                - Matko kochana, dziecko! - z zamyślenia wyrwał ją głos Olgi. - Na wszystkie świętości, jak ty wyglądasz?! - gospodyni wydawała się zdenerwowana, ale tak naprawdę bała się o Violettę. Dziewczyna była bowiem jej oczkiem w głowie.
                - Ja… To nic takiego… - odpowiedziała cicho szatynka.
                - Nic?! Marsz na górę, do swojego pokoju, przebrać się, na łóżko i leżeć przykryta kocem! I bez dyskusji. Nie pozwolę, żebyś mi tu teraz chorowała. Zaraz przyniosę herbatki, a potem wezwiemy lekarza. Dziecko drogie, co ja muszę z tobą przechodzić… - Olga zatrzymała się na środku pokoju i wzięła głęboki wdech. - Jeszcze łzy na policzkach, to z tego mrozu… - Wcale nie… - Kto to taka temperatura w tym kraju, może jeszcze ten śnieg spadnie… No nie patrz tak, leć na górę!
                Violetta nie odzywając się wykonała polecenie.

 30 minut później…

                - Kochanie, Violu masz gości!
                - Już idę, Olgita - wstrząsnęła tak radośnie, jak tylko potrafiła udawać.
                - Nie! Ani się waż wstawać!
                Violetta przewróciła się na drugi bok, w stronę drzwi. Po chwili zobaczyła przechodzącego przez próg bruneta. Zamknęła oczy, by nie zauważył, że pojawiły się w nich pojedyncze łzy. Westchnęła.
                - Marco… - powiedziała cicho.
                - Tak, ja… Chciałem cię przeprosić. Bo…
                - To nieistotne, nie powinnam mieszać się w twoje sprawy aż tak.
                - Przestań, jesteś moją dziewczyną i przyjaciółką, miałaś prawo… Przepraszam cię za moje zachowanie. Nie chciałem się z tobą kłócić, ani cię zranić. Kocham cię, jesteś najwspanialszą osobą jaką znam i najlepszym co mnie spotkało w życiu, i…
                - Eh… Skończ już tą litanie - Violetta zachichotała. - Chodź tu do mnie i mocno mnie przytul.
                Marco spełnił jej prośbę. Przez kilka minut patrzyli na siebie uśmiechnięci, romantyczną chwilę przerwało wejście Francesci. A raczej wielkiego pudła niesionego przez dziewczynę.
                - Wesołych Świąt, kochana!
Violetta spojrzała na włoszkę wielkimi oczami.
                - Co? To tylko prezent - brunetka uśmiechnęła się promiennie.
                Castillo mimo zakazów Olgi wstała z łóżka i podeszła do pięknie opakowanego pudełka, które sprawiało wrażenie większego od niej. Bo rzeczywiście było. Uniosła dłoń i rozwiązała kokardę. Spojrzała dziwnie na Fran. Do otwarcia pudełka potrzebna była drabina, lub cokolwiek na czym mogłaby stanąć, by być wyższą. Marco okazał się niezbędny. Po chwili Violetta trzymała w ramionach ogromnego pluszowego misia.
                - Dziękuję ci bardzo - szatynka przytuliła przyjaciółkę. - A to co? - zapytała, gdy uważniej przyjrzała się misiowi i zauważyła na jego łapce bransoletkę z zawieszką w kształcie nutki.
                - A to ode mnie - wtrącił Marco uśmiechając się szeroko.
                Violetta spojrzała na prezent, a potem na chłopaka, że łzami w oczach, kolejny raz tego dnia. Tym razem były to łzy szczęścia.
                - Kocham cię - szepnęła wtulając się w tors chłopaka.
                Miała przy sobie prezenty, ofiarowane z serca, najlepszą przyjaciółkę, Marco… Powinna czuć się szczęśliwa, a jednak kogoś brakowało.
                - Ale ja nic dla was nie mam i…
                - Co z tego? Ważne, że po prostu jesteś - powiedziała włoszka i przytuliła przyjaciółkę.
                - Muszę już iść, jutro przyjdę - pocałował Violettę w policzek. - Do zobaczenia, Fran - uśmiechnął się do niej i wyszedł z domu Violi.


Następnego dnia, Studio 21

                Szatynka średniego wzrostu podążała spokojnie po głównym holu szkoły, jakby w poszukiwaniu czegoś. Lub kogoś. Najwidoczniej tak było.
                 Przekręciła parę razy fioletowym notesem w dłoniach, a ten upadł z impetem na podłogę otwierając się na stronie zapisanej dużą ilością czerwonych serc, wśród których widniało imię pewnego chłopaka. To on zawładnął jej sercem, czy tego chciała czy nie. Taki już jej los, tak miało się stać, więc tak też się stało. Nie odwróci tego, jak za pomocą czarodziejskiej różdżki, nawet jeśliby bardzo tego pragnęła.
                - Nadal go kochasz? - rzuciła prosto z mostu podchodząca do niej Camila. Podniosła leżący na posadce pamiętnik i wręczyła go do rąk przyjaciółki. Ta tylko przytaknęła i spuściła głowę, jakby czuła, że za chwilę zostanie za to ukarana. - To przestań.
                - Oddychasz?
                - No tak… - powiedziała niepewnie i uniosła prawą brew.
                - To przestań… Myślisz, że to takie proste? Po tylu wspólnych chwilach, nieprzespanych nocach spędzonych na myśleniu o nim, o nas. Tak z dnia na dzień mam zapomnieć i przestać? Nie potrafię… Ty pewnie też byś nie potrafiła - powiedziała stanowczo i weszła do klasy, w której miała mieć swoją ostatnią lekcję tego dnia.
                Usiadła na miękkiej, różowej pufie, gdy na korytarzu rozbrzmiał głośny dzwonek oznaczający początek lekcji. Po kilku sekundach do małej sali wparowała gromadka uśmiechniętych od ucha do ucha uczniów, a za nimi podążała nauczycielka swoim spokojnym krokiem.
                Poczuła na sobie czyjś przeszywający wzrok. Dobrze wiedziała, kto ją obserwuje. Obróciła się lekko z uśmiechem i machnęła ręką, jakby chciała mu powiedzieć żeby usiadł. Brunet z kręconymi włosami przysiadł się do niej.
                Miała otwarty pamiętnik na stronie z nutami do piosenki. Dziewczynie strasznie ciągnęła się lekcja, więc poszukała pustej strony i wyciągnęła z torebki ołówek.Najpierw szkicowała coś podobnego do drzewa, później jednak zmieniła zdanie i przerobiła to w postać chłopaka. Obok niego, na ławce dorysowała drobną dziewczynę z włosami sięgającymi ramion. Od tyłu spoglądał na kartkę Marco. Z każdą chwilą był coraz to bardziej pewny, że na rysunku był przystojny szatyn z dołeczkami i szatynka siedząca obok. W jego głowie powstawał mętlik. Krążyło mu po głowie, że ona kocha tego drugiego. Bał się straty Violetty, najważniejszej dziewczyny w jego życiu.
                - Kto to? - zadał w końcu nurtujące go pytanie. Bał się odpowiedzi, czuł, że nie będzie ona miła.
                - Nie wiem. Tak po prostu rysuje - odpowiedziała jednocześnie poprawiając oko dziewczyny na rysunku.
                - Taa… Fajna ściema - mruknął chłopak. Ewidentnie się zdenerwował, że jego dziewczyna go okłamuje.
                - Nie ufasz mi? Nie wierzysz? - krzyknęła. Spojrzała na nią nauczycielka wymownym wzrokiem. - Przepraszam… - mruknęła i znów zajęła się rysunkiem.


                Siedziała na ławce przed Studio i dopracowywała swój obrazek. Dosiadł sie do niej ten sam brunet.
                - Czego znowu? - warknęła. Nadal miała do niego żal, była zwyczajnie zła.
                - Nie musisz się tak do mnie odzywać, okey? To nie ja maluje siebie i Leona w pamiętniku - powiedział i odwrócił głowę.
                - No jasne, bo ty jesteś święty! Myślisz, że nie widzę ja się gapisz na Fran?! A poza tym dziwnie byś wyglądał na jednym rysunku z Leonem - zaśmiała się na ostatnie słowa, chociaż wcale nie było jej do śmiechu.
                - Wiesz, to nie ma żadnego sensu… - powiedział i wstał z ławki. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Czy on właśnie chciał przez to powiedzieć, że lepiej będzie, jak… się rozstaną?… Odbiegła ze łzami w oczach i jak burza wpadła do Studio. Pech chciał, że zderzyła się z kimś i upuściła pamiętnik. Czym prędzej go podniosła i weszła do sali obok.
                Usiadła na tej samej, różowej pufie, otworzyła fioletowy notes z zamiarem skończenia rysunku.
                - Viola… - szepnął szatyn, wchodząc do sali, w której znajdowała się dziewczyna. Ona tylko niepewnie się obróciła, gdy usłyszała jego kojący i melodyjny głos. Jej imię wypowiadanie przed niego mogłaby słuchać godzinami.
                - Tak?… - zapytała drżącym głosem.
                - Co tam masz? - podszedł bliżej, lekko się uśmiechając.
                - Rysunek…
                - Serio? - jego wzrok wyraźnie wykazywał ciekawość i to, że chciałby się dowiedzieć zdecydowanie więcej.
                - Nie, na żarty - warknęła, a wysoki szatyn w ostatniej chwili powstrzymał się przed powiedzeniem czegoś, czego nie chciał.
                - A kto na nim jest? - zadał jej bardzo podchwytliwe pytanie. Jeden zły ruch z jej strony i wszystko może nabrać całkiem inne znaczenie. Mimo, że doskonale znał odpowiedź, był bardzo ciekawy kolejne kłamstwa Violetty.
                - Nie wiem… Dziewczyna i chłopak… - przerwała na chwilę, spojrzała mu w oczy i kontynuowała - Kochają się, ale nie są razem. Nie mogą. Za bardzo się ranią, nieważne co zrobią. Ale mimo wszystko chcieliby. Chcieliby być szczęśliwi. Razem. Jednak wiele rzeczy, jak i ludzi im na to nie pozwala…
                - Okłamujesz samą siebie. Ale to nieważne, bo tak czy siak wybierzesz tą samą drogę. Drogę kłamstw, przez którą cierpisz i ty, i inni.
                - Eh… Może i masz rację. Jak zawsze… A poza tym… Nie jesteś już na mnie wkurzony? - zapytała z nutką nadziei w głosie.
                - Może jestem, a może i nie… - puścił jej oczko, uśmiechnął się i wyszedł z budynku.


                Francesca siedziała w Resto. Dziewczyna o ognistych włosach wpadła do knajpki jak tornado, a po chwili znalazła się po drugiej stronie baru.
                - Co się dzieje? - zapytała spokojnie brunetka biorąc łyk wody mineralnej.
                - Nic. Kompletnie nic - odpowiedziała podnosząc ręce.
                - Przecież widzę. Gadaj - ruda westchnęła ciężko i zaczęła mówić. Opowiedziała jej o wszystkim co się dzisiaj wydarzyło w Studio. No prawie wszystkim, głównie - o Violetcie. - I co z tego że ona go kocha? Ja kocham Marco, ale nic nikomu nie mówię. Proste  -powiedziała lekko Fran.
                - Co ty powiedziałaś? - zapytała Camila z szeroko otwartymi oczami.
                - Ja… Boże… Bo ten… -  dziewczyna szeroko otworzyła oczy. Dopiero teraz dotarło do niej co powiedziała. W końcu oznajmiła coś co ją gryzło od dawna. Dziewczyny po prostu zakończyły temat. Francesca nie chciała powiedzieć czegoś niestosownego, a Camila sugerować pewnych rzeczy. Po prostu obie stwierdziły, że to nie ma sensu.
                Siedziały w ciszy popijając koktajle owocowe i raz po raz spoglądając na siebie. Włoszka wyglądała na zdenerwowaną tym wszystkim. Wystarczyło spojrzeć jej w oczy, by wiedzieć, że to jest dla niej bardzo trudne.
                 Spojrzała ostatni raz na przyjaciółkę i wybiegła z budynku ze łzami w oczach. Druga, nie mówiąc wiele pobiegła za nią.











Dziś dłużej, bo 5 stron ;D Więcej słów o tysiąc xD Długo nie było, więc taka rekompensata ;3
Pokręcone, powalone, dziwne, ale w końcu takie życie Vilu xD I reszty, ale cii...
Dziękować za pomoc Madzi w kilku fragmentach ;D 
Mam nadzieję, że mimo wszystko się podoba ;)
Ktoś chociaż czytał poprzedni dopisek? Tyle się męczyłam, żeby wszystko co ważne wytłumaczyć, a wy to olaliście i dalej to samo -.- To się robi bardzo denerwujące. 
Co do tego - Załóż bloga i wtedy pogadamy o mnie. A jak na razie siedź cicho i zajmij się sobą ;)
I kolejny raz przepraszam, że na wiele pytań z zakładki nadal nie odpowiedziałam, ale naprawdę nie mam czasu. A gdy już mam i się za to zabiorę, to po prostu kończą mi się słowa i nie wiem jak odpowiadać. Gdy znajdę chwilę obiecuję, że to zrobię <3
Do kolejnego miśki ;3

16 komentarzy:

  1. Madziu dziękujemy ;D
    I zowu genialnie. Mam nadzieję, że kolejny nie długo ;D
    A pewnymi osobami się nie przejmuj i rób co masz robić. Ty też masz swoje życie.
    ~~ Tyna Brooks ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślicznyy <33
    Kocham Cię i Twoje Opowiadania <3
    Czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział *.*
    Na serio wspaniały ;33
    Szkoda tylko, że taki... typowo serialowy XD
    Tylko, że zamiast Diego jest Marco ;P
    Bo na serio, tam też nic tylko się na siebie drą, jeden się lepi, drugi krzyczy i się obraża -,- Nudne to się tam zrobiło.
    Ale tutaj bosko ♥
    Czekam na next...

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentarz od Madzi.
    Tak, właśnie.
    Nie reguluj monitora, to właśnie ja :D
    Rozdział, doskonale wiesz, co ja o nim myślę i że jest taki jdgdhsynsudsrio !#^%$#%*&^%$#, jednym słowem fantastyczny.
    Mój fragment najlepszy oczywiście, ale jestem z natury skromna :D
    Wiesz dobrze, że piszesz wspaniale, a zwłaszcza przy takiej wenie, jaka dziś wróciła z baru ;)
    Kocham twoje opowiadanie <3
    Koniec komentarza od Madzi.
    Wow xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja czytam zawsze notki pod rozdziałami :]
    Bosski rozdział... Błagam, niech Violka będzie z MMarco! Uwielbiam ich razem a Leona nie wiem dlaczego ale od samiusieńkiego początku serialu nacierpię... Nie ważne co się działo ja byłam za Thomasem, Fede (ooo ta! on był cudowny), Diego i nawet za Marco chociaż w serialu nic o nich nie było...
    Więc proszę... Niech chociaż ten jeden blog będzie inny czyli nie o Leosiu i Violetce...
    Oj... Rozpisałam się :P
    Jeszcze raz: świetny blog :* pozdrawiam :*
    ~kiwi98

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham twoje opowiadania. Jestem ciekawa czy Leonetta i Marceska będą raem czy jednak nie...? Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne cudo *-*
    Ja nie wierzę, że niektórzy tak cudownie piszą ♥
    Koffam twojego bloga, czytać nie przestanę <3
    Czytałam dopisek pod rozdziałem ^^ czyli ja jednak umiem czytać? xd Nie widziałam o.o
    Życie Violi- dziwne, ale i tak lepsze od mojego -,- No, ale cóż zrobić? xd
    Kończę ten oto mój dziwny komentarz xd
    Pozdro i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Co tu dużo mówić (pisać). Wszystko było jak zwykle wspaniałe. Rozdział zakręcony i dziwny tak jak życie Vilu? Podoba mi się! Ale tak na serio rozdział był naprawdę wciągający i przyjemnie się go czytało. Wszystko było tak dopracowane i "przemyślane", iż naprawdę widać, jakie wysiłki wkładasz w tego bloga. Czytając rozdział widziałam wszystko o czym pisałaś. Wyobrażałam sobie bruneta (♥), szatyna (♥) i całą resztę. Kocham ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział!Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój blog został nominowany do LBA na moim blogu violettarozdarteserce.blogspot.com

    Gratulacje!!!!!!!

    PS Czekam na odpowiedzi do pytań.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super proszę o Leonettę. Pliska NEXT

    OdpowiedzUsuń
  12. Pokręcone życie Violki XD
    Duża dziękówka dla Madzi!
    I tak podoba się i to nawet bardzo

    OdpowiedzUsuń
  13. Taki troche smutny ten rozdział :(
    Violka, Marco, Fran, Lu i Fede :(
    Cami nie jest smutna, więc.... ;)
    Fran <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak zwykle boski <3333
    Czekam na next <333
    Buziaczki :***
    Iza Blanco <3333

    OdpowiedzUsuń
  15. jeju super rozdział fajnie jakby znowu była Leonetta i Marcesca! Jesteś niesamowita naprawdę, piszesz tak ciekawie i zawsze jest coś nowego i innego...
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) A no i ten był rzeczywiście długi to fakt, ale mam nadzieję, że następny będzie podobny i już niedługo :P

    OdpowiedzUsuń