sobota, 26 kwietnia 2014

27. ~ "Po prostu to powiedz"

Violetta

Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami tak głośno, że tata aż wybiegł ze swojego gabinetu. Kiwnęłam głową ze skruchą, powiedziałam nieme „przepraszam” i wbiegłam na górę do swojego pokoju. W domu ponownie rozległ się głośny huk.
Byłam tak bardzo zdenerwowana, wkurzona i jednocześnie zła. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś sprawił, że miałam ochotę roztrzaskać drzwi na kawałeczki.
Wciąż w głowie miałam jego słowa, które wypowiedział tak chamskim tonem, że nie obyło się bez siarczystego policzka. Nie obchodziło mnie to, że widziała to prawie cała szkoła. I tak pewnie nie byli zdziwieni. Każdy wiedział, jak teraz jest między nami.
Należało mu się, nie żałuję. Nie obchodzi mnie też to, czy powiedział to tak po prostu, pod wpływem emocji, czy naprawdę tak uważa.
„Zachowujesz się jak zwykła dziwka.”
Nie mam pojęcia, czy powinnam śmiać się z jego zachowania, czy raczej płakać. Nie, płakać przez niego nie będę, już nie.
 Jasne, a jutro Fran będzie mnie pocieszać w damskiej toalecie.

Dwie godziny wcześniej…

                - Viola, musimy pogadać. Teraz - powiedział, szarpiąc mnie za ramię.
                - Nie mamy o czym - odpowiedziałam oschle i chciałam się wyrwać. Złapał mnie jeszcze mocniej i przyciągnął bliżej siebie. Przeraziłam się nieco, nigdy tego nie robił.
                - Mamy. Nie sądzisz, że to nie fair całować się z kimś tylko po to, żeby zrobić mi na złość?
                - Co? O czym ty mówisz?
                - Wczoraj, z Marco, w parku - wyjaśnił krótko, a ja starałam się nie okazywać żadnych emocji.- Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi. Może na początku nie ogarnąłem, że zrobiłaś to specjalnie, ale wiem, że mnie widziałaś. Wystarczy dopasować kilka faktów.
                - Przypominam, że to jest mój chłopak i mam prawo robić co chcę - uśmiechnęłam się ironicznie i chciałam odejść. Ominął mnie i zagrodził mi drogę. - Leon, chcę przejść.
                - Trudno, jeszcze nie skończyłem - burknął. - Zachowujesz się jak zwykła dziwka. - Te słowa padły z jego ust tak beztrosko, jakby to było codziennością u niego. W ułamku sekundy uderzyłam go w twarz i lekko zmieszana spuściłam głowę.
                - Dlaczego? Bo całuję się ze swoim chłopakiem? Nawet jeśli chciałabym zrobić ci na złość - to nie ma znaczenia. To mój chłopak, a ja nie jestem twoją dziewczyną - burknęłam. - A ty zachowujesz się jak zwykły idiota i gbur. Miło?
                Patrzył na mnie przez krótką chwilę po czym po prostu… mnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie i wybiegłam ze szkoły.
                Czułam na sobie palący wzrok wszystkich zebranych w korytarzu, ale to nie miało w tej chwili najmniejszego znaczenia.

Od: Leon
Viola, ile jeszcze razy mam cię przepraszać? Nie chciałem tego powiedzieć, uwierz mi.
Zakończmy już te wszystkie kłótnie. Nie może być tak, jak kiedyś?

             Do: Najgorszy człowiek na świecie.
Nie.
Ale wiem co innego możemy zakończyć. Naszą znajomość! :) Świetny pomysł, prawda? ;D
Tak więc żegnaj.

             Dobra, może jednak z nazwą kontaktu przesadziłam, ale nie powiem, że nie było mi lepiej, gdy ją ustawiłam.
             On ma jeszcze czelność tak po prostu odzywać się do mnie, jak gdyby nigdy nic. Nie wylał na moją bluzkę koktajlu z jagód, tylko nazwał mnie dziwką. Przesadził.
             Minęły czasy, gdy byłam słodką, niczego nie świadomą i niewinną dziewczynką i mógł mnie ranić do woli, a później oczekiwać na przebaczenie.

             Od: Leon
Proszę cię, Viola.

              Do: Leon
Możesz prosić ile zechcesz, ale moja odpowiedź nadal brzmi - nie. Żegnaj.

              To jest chore, wiem. Chore uczucie. Tak bardzo go nienawidzę, a jednocześnie tak bardzo kocham. Jest idiotą, ale jednak trzeba mieć głowę, żeby namieszać tak komuś w życiu.
              „Ja albo Leon, wybieraj.” Zdecydowanie żaden z nich mi tego nie ułatwia.
              Usiadłam przy biurku i otworzyłam pamiętnik. Wyciągnęłam długopis z szufladki i zaczęłam szukać niezapisanej strony.
              „Drogi pamięt… Nie, nie tak.
              Ach ten Leoś… Ten kochany Leoś… Chciałabym go teraz mocno przytulić. Najlepiej, żeby stracił przytomność na kilka minut, a po przebudzeniu się zapomniał wszystkie złe sytuacje z moim udziałem w roli głównej.
              Gdyby ktoś teraz przeczytał mój pamiętnik uznałby mnie za kompletną świruskę. Stronę wcześniej kocha nad życie wysokiego szatyna o pięknych, zielonych oczach, a tutaj go nienawidzi.
              A na kolejnej pokocha innego…
              Ale chyba pora zakończyć to wszystko. Rozdział „Leon Verdas” zamknięty…”
              Zamknęłam pamiętnik na kluczyk i razem z długopisem włożyłam do szufladki pod biurkiem. Wstałam, rzuciłam się na łóżko i mocno przytuliłam się do poduszki.


- Możemy porozmawiać? - powiedział, obracając mnie delikatnie w swoją stronę.
- Nie? Leon, czy ja ci wczoraj nie mówiłam, że wszystko między nami się skończyło? Jak ja mam z tobą normalnie rozmawiać po wczorajszym, hm? - Mój ton głosu był zdecydowanie zbyt głośny. - Odpuść sobie - dodałam ciszej.
- Viola, proszę. Dobrze wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć, ok? Proszę cię, zapomnijmy o tym.
Myślałam nad tym dłuższą chwilę. Nie wierzę, że to robię…
- Ugh… Okej… Ale to nie znaczy, że pomiędzy nami coś się zmienia.
Właśnie tak na mnie działa. Jedno słowo i ma wszystko czego chcę. Nienawidzę jego władzy nade mną.
- Um… A pozwolisz mi wszystko wyjaśnić?
- Cholera… Masz pięć minut. I nie myśl, że to coś zmieni.
            - Okej… To może od początku… Więc, próbowałem o tobie zapomnieć, dla twojego dobra. Ale wtedy, gdy pojawiłaś się w Studio… Chciałem udawać, że cię nie pamiętam i zrobić wszystko, żebyś mnie nie polubiła. Ale problem w tym, że ty mnie pamiętałaś, a mi niezbyt dobrze szło okłamywanie ciebie… Mimo wszystko zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu i nawet nie zauważyłem, kiedy znowu się w tobie zakochałem - westchnął głośno. Widziałam, że trudno mu to mówić i chciałam mu przerwać, ale był szybszy i kontynuował - Chociaż znowu to złe określenie, bo nigdy nie przestałem cię kochać… I nie przestanę, choćby nie wiem co. Nie chcę cię ranić tym, że cię kocham, ale… nie potrafię przestać. Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym mógł tak po prostu o tobie zapomnieć… - Czułam, jak do moich oczu napływają łzy. Myśli, że powie kilka ckliwych zdań i już jestem jego. Ale nie, te czasy już dawno miały swój koniec.
             - Leon, my… - przerwałam, czując palący ślad na moim policzku pozostawiony przez kolejną łzę. Nie chciałam teraz płakać, nie chciałam pokazywać, jak bardzo słaba jestem. Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich ból, cierpienie, poczucie winy i mimo wszystko miłość. Chciałabym go po prostu teraz przytulić i odrzucić od siebie wszystkie złe chwile, które były między nami. - My nie możemy… - szepnęłam i odeszłam.
           Wiedziałam, że to wszystko nie będzie łatwe, ale chyba z perspektywy czasu zapomnimy o tym wszystkim i zaczniemy prowadzić nowe, lepsze życie.
Osobno.
Stanęłam w miejscu i odwróciłam się powoli w jego stronę. Nadal tam stał, ze spuszczoną głową. Bawił się końcem swojej czerwonej koszuli w czarną kratę. Wyglądał tak niewinnie i słod… Nie.
Podeszłam bliżej niego i złapałam go za rękę. Podniósł na mnie wzrok. Był nieco zdziwiony, ale w jego oczach mogłam dostrzec te małe iskierki nadziei. I po jaką cholerę to robię? Żeby znowu go ranić?
- Przepraszam, ale… Ale ja naprawdę nie mogę… Wybacz… - odwróciłam wzrok od jego pięknych, zielonych oczu, w których zwykle widziałam tą wesołą głębię. Teraz wyglądały na zmęczone, smutne i puste.
Odbiegłam szybko w stronę szkoły i zmierzyłam do swojej szafki. Oparłam się o nią i po niecałej sekundzie poczułam, jak po moich czerwonych policzkach spłynęło kilka piekących łez.
- Co ci znowu zrobił? - Obróciłam się w stronę, z której dobiegał głos. Spokojnym krokiem podchodził do mnie nie kto inny, jak… Moment. Federico?
- A co cię to interesuje? - burknęłam i otworzyłam szafkę. Wypadło z niej kilka zdjęć. Szybko je podniosłam, nawet nie patrząc co przedstawiają. Za dużo wspomnień.
- Słuchaj, wiem, że ostatnio stosunki między nami nie są najlepsze, a ostatnia nasza rozmowa miała miejsce wieki temu, ale Viola… Nadal jesteś dla mnie jak siostra. Młodsza siostra. I pewnie tego nie widzisz, ale chcę dla ciebie jak najlepiej - uśmiechnął się delikatnie. - A to, ze nasi rodzice są od jakiegoś czasu ostro ze sobą pokłóceni, nie oznacza, że my też musimy być.
            - Racja. Przepraszam.
- Masz jaką manię przepraszania, wiesz? - zaśmiał się głośno, a ja tylko się uśmiechnęłam. - No to mów, co znowu zrobił. Nie pozwól, żebyś płakała przez tego dupka. Mimo, że jest moim przyjacielem, to w pewnych momentach go szczerze nienawidzę, a zwłaszcza, gdy cię rani…
Uśmiechnęłam się pod nosem. Potrzebowałam z nim porozmawiać już od wieków. On jedyny mnie rozumiał bez słów, potrafił pocieszyć jednym uśmiechem, doradzić. Chyba zaczęło mi brakować tych czasów, gdy u mnie mieszkał i jak tylko miałam jakiś problem, pukałam w ścianę. Wtedy wszystko wydawało się takie łatwe.
- On… On nic. Raczej spytaj czego nie zrobił. Albo co zrobiłam ja. W sumie nic takiego… Dałam mu do zrozumienia, że to, wszystko, co kiedykolwiek było między nami jest już skończone. A on odpowiedział mi na to jakąś dobrze zaplanowaną przemową. Już nie wiem, co o tym mysleć… - westchnęłam i spojrzałam na tablicę wiszącą przed salą taneczną. - Są już wyniki?
Podeszłam bliżej i zaczęłam szukać swojego nazwiska. Fran i Marco, Ludmi i Leon, Violetta i Federico… Przeszliśmy do finału! Krzyknęłam ze szczęścia i rzuciłam się do przytulenia chłopaka. Po chwili opanowałam się i zapytałam:
- Ach, zapomniałabym. Co z tobą i Ludmi?
- Z nami… Uh… Zerwaliśmy, a właściwie to ona zerwała ze mną. Nie mam pojęcia dlaczego… Chciałem z nią wczoraj porozmawiać, ale nie wyszło. - Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Nie zauważyłam, by był smutny, a zwłaszcza wesoły z tego powodu. - Muszę już iść, do jutra - uśmiechnął się życzliwie i ruszył do wyjścia ze szkoły. - Jak będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń - mrugnął do mnie i wyszedł.


Ludmiła

                Przechadzałam się po Studio, jak wtedy, gdy byłam w tym miejscu pierwszy raz. Oprowadzał nas pewien chłopak z trzeciej klasy. Widziałam go wtedy pierwszy i ostatni raz. Szkoda, bo wydawał się być miły oraz był zabójczo przystojny.
                Mimo wszystko nie tak, jak Federico, czyli wysoki, przystojny Włoch, a w środku wielkie, kochane serce.
                Okropnie za nim tęsknię. Chciałabym móc go przytulać codziennie rano, jak i po południu; rozmawiać z nim całymi godzinami, na przerwach i nawet na lekcjach, o wszystkim i o niczym; odprowadzać go po szkole do domu, dostawać buziaka i słyszeć „Do jutra, skarbie. Zadzwonię wieczorem”, nim zamknie drzwi wejściowe.
                Ale nie mogłam. Kogo za to winię? Mojego ojca. Dlaczego? Powiedział, że jeśli jeszcze raz się z nim spotkam, to nie będzie wesoło. Oczywiście chodziło mu o Federico, bo mi już bardziej nie może uprzykrzyć życia.
                Nie mam pojęcia, skąd to wszystko wie. Widział go tylko dwa razy, a nawet nie wie, gdzie znajduje się moja szkoła. Widuje mnie tylko po południu, gdy wracam do domu i wieczorem, gdy schodzę na dół, by zrobić kolację. Wynajął kogoś, żeby mnie śledził? W sumie mogłoby tak być, to do niego podobne.
                Nie zna mnie, nic o mnie nie wie. Pewnie nawet zapomniał już jak mam na imię. Nie ma pojęcia, że Federico tak bardzo mnie uszczęśliwia i gdyby nie on, to byłabym teraz na drugim końcu świata, lub jeszcze dalej. Byleby bez niego. Chociaż to i tak byłoby mu na rękę.
                Zniszczył to. Zniszczył wszystko.
                - Ludmi. - Wołanie mojego imienia wyrwało mnie z zamyśleń. Odwróciłam się i zobaczyłam Federico. - Masz chwilę?
                Nie chciałam z nim rozmawiać, bo wiedziałam, że prędzej czy później mu ulegnę. Wolałabym kompletnie stracić z nim kontakt, niż ponownie zostać jego dziewczyną i narażać go na niebezpieczeństwo. Nie chciałam tego. Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mu się stało. A byłaby to tylko i wyłącznie moja wina.
                - Wiesz, tak właściwie to nie. Muszę iść już do domu, przepraszam - skłamałam, zakładając torbę na ramię.
                - Unikasz mnie? - było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Pokiwałam przecząco głową, a on zmrużył oczy. - Dobrze… Ale to zajmie tylko kilka minut, proszę. Mogę cię odprowadzić do domu, jeśli oczywiście chcesz…
                - Nie, nie trzeba. Um, jeśli to naprawdę tak ważne… Tylko szybko.
                - Spokojnie, zadam ci tylko jedno pytanie - uśmiechnął się delikatnie. - Mogę wiedzieć dlaczego ze mną zerwałaś z dnia na dzień i dlaczego mnie unikasz?
                - Fede… Nie mogę powiedzieć… - szepnęłam. On tylko zaśmiał się i przewrócił ironicznie oczami, co totalnie mnie zdziwiło.
                - Ależ możesz, kochana. Ty po prostu nie chcesz.
                - Nie. Nie mogę. Chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę - westchnęłam i przeczesałam dłonią włosy. - To tyle? Dziękuję, do jutra. - Wyszłam ze szkoły. Przeszłam przez cały dziedziniec i park, a gdy miałam skręcać w prawo, w kierunku swojego domu, Federico zatrzymał mnie, ciągnąc lekko za ramię. - Coś jeszcze?

                - Jeśli mnie już nie kochasz, po prostu to powiedz.










Rozdział taki...  nijaki. Nie do końca wyszło tak, jak chciałam. 
Jest w 1 os, pisało mi się go naprawdę szybko, problemem były tylko pomysły, których niestety brak. 
Nie spodziewałam się takich wyników ankiety, ale bardzo mnie cieszy, że również wolicie narrację pierwszoosobową ;D
Akapity znowu zaczęły się buntować, niektóre krótsze, niektóre dłuższe.
Zmartwiło mnie trochę fakt, że mało osób przeczytało i skomentowało poprzedni rozdział. Jeśli większość z was odeszła stąd przez szablon - współczuję takiej inteligencji, którą tylko i wyłącznie się ośmieszacie ;) Bo ja mam to gdzieś, minęły czasy, gdy wszystkim się przejmowałam, a wy mogliście mnie traktować jak śmiecia. 

Jeśli ktoś jeszcze nie widział w poprzednim poście - postanowiłam jednak, że w 3 opowiadaniu dodam Fedemilę ;) Zbyt lekko mi się ją pisze i za bardzo ją kocham, żebym tak po prostu zostawiła xd
Pomyślałam, że skoro już będą dwie pary, to zrobię to trochę inaczej, żeby miało sens. Opowiadanie będzie składało się z dwóch fabuł xd Dziwne, ale będzie polegało na tym, że jakby dwa w jednym. Czyli np: 1 rozdział - Leonetta, 2 - Fedemila, 3 - Leonetta itd. 
Dwie różne historie, może kiedyś się połączą, jeszcze nie wiem. 
Myślę, że takie rozwiązanie będzie najlepsze ;D

Do kolejnego xx

wtorek, 22 kwietnia 2014

Informacje [Trzecie opowiadanie]

Właśnie, w sprawie tego. Nie będę was okłamywać, od dawna mam zapisany w zeszycie świetny pomysł. Może wam się spodoba, może i nie. Ważne, że mi się podoba, moje klimaty i dobrze się w tym czuję.
Tyle, że on nie jest mój.
Rozmawiałam kiedyś z kumpelą na gg i napisała mi go, tłumacząc, ze wpadł jej taki pomysł do głowy i może mi się przydać. Od razu mi się spodobał.
Zakładka powstała tylko dlatego, że nie byłam co do tego pewna, czy spodoba się wam i ktokolwiek to przeczyta. Pomyślałam też, że ciekawie byłoby przeczytać wasze pomysły, co byście chcieli znaleźć na blogu.
Spodobał mi się też pomysł Anonima (pewnie wiadomo którego; jeden z pierwszych). Bardzo mi się spodobał, wyróżniał się, fabuła była pięknie opisana. Ale problem w tym, że już na starcie czułam, że nie dam sobie z tym rady. Gdyby nie to - napisałabym z wielką chęcią.

Ostatnio dużo o tym myślałam. I chyba już zdecydowałam, mam już kilka pomysłów. Tak więc zakładka zostaje zamknięta. Zdecydowane.

Trochę informacji o opowiadaniu:

  • fabułę zdradzę dopiero po zakończeniu obecnego opowiadania;
  • nie mam pojęcia ile będzie rozdziałów, może wyjść mi 15, może wyjść 70. Ale na pewno nie będzie ich mało;
  • opowiadanie będzie pisane w narracji pierwszoosobowej. Tak mi lepiej, praktycznie zawsze mam na to wenę i lepiej mi się pisze;
  • będzie dwóch głównych bohaterów (Leon i Violetta). Opowiadanie będzie pisane z ich punktu widzenia;
  • przewiduję też bohaterów pobocznych, jednak nie będą oni niesamowicie ważni. Po prostu jako "dodatek";
  • NIE będzie żadnych innych par. Mimo, że bardzo kusi mnie dodanie Fedemily, lub ewentualnie Marcesci, ale NIE. Wolę skupić się na jednej rzeczy; 
  • postaram się napisać całe (lub chociaż większość, czy połowę) opowiadania od razu, a potem dodawać rozdziały systematycznie. Tak będzie lepiej dla wszystkich xd
To raczej na tyle. Jeśli będziecie chcieli dowiedzieć się czegoś więcej - pytać w komentarzach pod tym postem :)



I druga sprawa. Co do szablonu. Rozumiem, że niektórym może się nie podobać, ale bez przesady. Darujcie sobie i tak go nie zmienię.
Mnie się bardzo podoba i to jest ważne, bo to MÓJ blog i JA wybieram, jak będzie wyglądał.
A hejtowaniem mnie, szablonu, a także - co już było zbyt dalekim posunięciem - jego autorki tylko pogorszacie sprawę.
Mimo, że skarg było kilka/kilkanaście - nikt nie uzasadnił, dlaczego się nie podoba. "Bo nie pasuje". Dlaczego nie pasuje? Kolory według mnie idealne, cytat na nagłówku (mimo, że przeczytałam go dopiero chwilę po ustawieniu szablonu) tak cholernie pasuje do pierwszego, drugiego, jak i pewnie trzeciego opowiadania. Polecam na przyszłość tłumacza, a potem dopiero hejty.
A jeśli nie pasuje wam ta ładna dziewczyna na nagłówku, to bardzo przepraszam -,- Bo to nie Tini, czy ktokolwiek z obsady? Co z tego. Po to są wolne szablony. Nikt nie powiedział, że musi być na nagłówku coś związanego z blogiem. Według mnie ona pasuje jak najbardziej. Wygląda na samotną, zagubioną.
W sumie w "kłótni" pod 25 rozdziałem zostało napisane wszystko, co ja napisałabym tutaj.
Będzie tak, jak mi się spodoba i koniec tematu.


A tak poza tym, to powinniście mnie zlinczować, albo spalić na stosie xd Żeby zapomnieć o tak ważnej rzeczy, to trzeba być tylko mną.
Otóż niecały miesiąc temu minął równy rok tego bloga. Czyli coś, co powinnam świętować, bo nie sądziłam, że odniosę taki sukces.
Gdyby nie ten blog, to moje życie byłoby pewnie spokojniejsze, ale i nudniejsze :)
Poznałam tyle wspaniałych - jak i tych mniej - osób, dokształciłam się i nadal się uczę, czuję się ważniejsza, czuję, że jestem kimś, a nie nikim.
Dziękuję wam za to wszystko, bo gdyby nie wy - byłaby klapa xd
Nie będę się chwalić ile wyświetleń, komentarzy itp.
Po prostu dziękuję <3 Dziękuję za wszystko.
Pomyślałam, że przydało by się coś, więc na pewno w najbliższym czasie wstawię jakiegoś one shota :)



P.S. Rozdział przed chwilą dodany, kolejny - cóż, nie mam pojęcia, może uda mi się coś napisać w tym tygodniu, ale naprawdę nie wiem. Teraz szykuje się maj, najgorsze co może być (mimo, że cholernie kocham ten miesiąc), ostatnie chwile na poprawy, testy, wszystko, co decyduje o ocenie końcowej. Chciałabym się teraz ostro przyłożyć do nauki, więc nie wiem jak to będzie.
Ale postanowiłam już nic nie mówić, nie obiecywać, nie tłumaczyć się.
Jak napiszę to będzie, a napiszę, jak będę miała czas i chęci do tego :)

Miało być tylko o tym, które opowiadanie wybieram, a wyszło mi sprawozdanie z ostatniego miesiąca xd


EDIT: 
Wiecie co, nie szkoda mi tych wszystkich anonimków i innych, którzy odejdą, lub już odeszli. To tylko pokazuje jak bardzo są niedojrzali do takich opowiadań, i że oceniają po pozorach. Okey, nie będę się smucić z powodu iluś tam czytelników. Zostaną ci najlepsi, najwierniejsi i przynajmniej nie będzie tu małych pokemonów.
Dziękuję za uwagę, żegnam i pozdrawiam normalnych ludzi :)
Pewnie polecą hejty, ale co mi tam.


EDIT: Postanowiłam, że w trzecim opowiadaniu będzie jeszcze Fedemila ;) 

26. ~ Nadzieja matką głupich

Un altro sogno infranto che non dà speranza, ma
Io non mi arrendo, non mi arrendo
Anche se il mondo va così
Il mondo mio continua e non mi arrendo
Non avrà fine ora quel che c'è intorno a me
Perché io vivo come se tutto è possibile

Io viaggerò nell'universo
E rivivrò attraverso i sogni miei, i sogni miei
Perché io viaggerò nell'universo
Ritroverò quello che ho perso
Giuro che lo farò

                Przerwała, kiedy ujrzała w progu uśmiechniętego bruneta.
- Bellissimo canzone[1] - odrzekł, gdy wszedł do klasy, klaszcząc. - É il vostro?[2]
- Sì, mia[3] - zachichotała. - Od kiedy mówisz tak płynnie po włosku?
- Nie mówię płynnie po włosku. Ale nauczyłem się troszkę. Dla ciebie - uśmiechnął się nieśmiało. - Mam nadzieję, że chociaż nie zrobiłem błędów, prawda?
- Nie, wszystko było dobrze - uśmiechnęła się szeroko. - Wiesz, gdzie jest Violetta? Chciałam z nią porozmawiać, ale nie widziałam jej dziś od rana.
Chłopak pokiwał przecząco głową, po czym odpowiedział:
- Przekazać jej coś?
- Nie, nie trzeba, nic ważnego - szepnęła i spojrzała na tekst piosenki. - Marco… Moglibyśmy się spotkać za pół godziny w parku? Pod tym czerwonym drzewem, ok? Pomógłbyś mi z piosenką, skoro już taki dobry z włoskiego jesteś - zaśmiała się.
                On tylko uśmiechnął się zadziornie i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.


Wszedł do budynku szkoły, co chwilę powtarzając pod nosem swój monolog. Pewnie i tak nic nie zostanie mu wybaczone, ale chyba warto spróbować, prawda? Chciał ją przeprosić, szczerze, z całego serca. Nie mogło być tak, że codziennie widywaliby się po kilka razy dziennie na korytarzu, na lekcji, czy gdziekolwiek, nie odzywając się do siebie i zachowując się, jakby się nie znali i nie chcieli poznać.
Szukał jej już wszędzie. Przed szkołą, we wszystkich salach - w tych, w których mogłaby być, jak i w tych, w których nieczęsto bywała - , a nawet w parku. Nie mogła być w domu, widział, gdy wychodziła i szła w kierunku Studio. Nie było jej nigdzie, jakby zapadła się pod ziemię.
Dzwonił do niej kilkanaście razy, nie odbierała. Za każdym razem słyszał parę sygnałów, a potem automatyczną sekretarkę - „Cześć, nie mogę teraz odebrać, ale obiecuję, że oddzwonię!”. Jej radosny ton melodyjnego głosu działał na niego tak… magicznie i kojąco.
Wysłał również pięć sms-ów, lecz nie odpisała - jak i pewnie nie odczytała - żadnego z nich.
To wszystko wydawało się dla niego niemożliwe, nie mogło tak być. To był tylko i wyłącznie zwykły sen, z którego za chwilę się obudzi i wszystko wróci do normy. Jednak było inaczej, prawda bywa bolesna.
Bardzo bolesna.
Nie chciał jej stracić już na zawsze, nie chciał żeby stali się swoimi wrogami.
Kochał ją.
- Leon! - Do jego uszu dobiegł donośny głos… Francesci. „Już po mnie”, pomyślał i przełknął głośno ślinę.
- Fran, to nie tak, nie chciałem, żeby tak się stało, naprawdę - powiedział w zamiarze obrony, gdy Włoszka podeszła bliżej niego.
- Co? Czego? - zapytała, nie rozumiejąc o co chodzi. - Chciałam tylko -
- No bo Viol... Czekaj, ty nic nie wiesz?
- Nie? Co Violetta? - Dziewczyna zadawała jeszcze więcej pytań.
- A nie, nic takiego. Widziałaś ją dzisiaj? - zapytał rozglądając się po korytarzu.
- Nie, ale za chwilę powinna być, bo dzwoniłam do niej. Powiesz mi, o co chodzi?
- Nieważne. Nie mogę powiedzieć...
- Mi nie powiesz? Przecież nikt ci nie broni. Nie ufasz mi?
- Ufam, ale... O, przyszła. Cześć, Fran! - krzyknął, po czym podbiegł do drzwi wejściowych szkoły.
Zawsze były otwarte, nawet w te zimniejsze dni. Jednak dziś było wyjątkowo ciepło. Ujrzał ją wchodzącą do szkoły. Miała na sobie asymetryczną, sukienkę o delikatnie miętowym odcieniu w kwieciste wzory oraz szare, sznurowane botki na pięciocentymetrowych koturnach. Na ramiona włożyła blado-różową, skórzaną kurteczkę, która kończyła się na wysokości talii. Jej falowane włosy upięte były w niskiego kucyka po prawej stronie głowy. Makijażu nie miała prawie wcale, jedynie jej usta były muśnięte błyszczykiem o delikatnym, brzoskwiniowym kolorze.
- Vilu… Możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym, Leon - odrzekła, odwracając się w jego stronę. - Nie sądzisz, że lepiej byłoby dla nas obojga, gdybyśmy to skończyli? I dla reszty.
- Nie? Nie byłoby lepiej - odpowiedział cicho. - Mówiłem już, jak bardzo cię nie rozumiem? Jednego dnia mówisz, że mnie kochasz, a kolejnego już mnie nienawidzisz. Chyba nawet nie wiesz, czego… - przerwał, czując, że ta krótka wymiana zdań za chwilę przerodzi się w poważną kłótnię. - Nie chce się z tobą kłócić. Chciałem tylko przeprosić.
- Za…?
- Za… wszystko w sumie. Ale jednak najbardziej za wczoraj.
- Wiesz, że przeprosiny nic tu nie dadzą.
                - To co mam jeszcze zrobić?
                - Ty nadal nie rozumiesz? Zniszczyłeś wszystko i uważasz, że jedno "przepraszam" wystarczy?
                - Violetta...
                - Daj mi spokój! Nie chcę cię więcej widzieć. Nie będę cierpieć i nie będę tęsknić. Nienawidzę cię. Dopiąłeś swego.
                Szatynka ruszyła przed siebie nie odwracając się nawet na chwilę i nie patrząc na zdezorientowanego chłopaka. Dobiegła do ławki i usiadła z trudem łapiąc powietrze. Była bliska płaczu. Rozejrzała się dookoła. Ten sam staw, te same drzewa, ta sama ławka... Ich ławka. Jej policzki momentalnie zrobiły się purpurowe, a z oczu popłynęły pierwsze łzy. Za nimi kolejne. Pierwsza - bezradności, druga - złości, trzecia - cierpienia. Ukryła twarz w dłoniach.
                Leon po chwili otrząsnął się i uprzytomnił sobie co się stało. Pobiegł przed siebie w kierunku, w którym uciekła dziewczyna. Po kilku minutach zauważył ją siedząca na ławce. Stanął za drzewem tak, by go nie zauważyła. Chciał ją jeszcze raz przeprosić pocieszyć, przytulić, ale ktoś był szybszy.
                Violetta poczuła czyjś delikatny dotyk na dłoni, a po chwili silne ramiona, które ją obejmowały. Brunet nie pytał, o to, co się stało. Miał przeczucie, że chodziło o Verdasa, ale nie chciał zadawać zbędnych pytań. Po prostu siedział tuż obok dziewczyny.
                Kiedy się od siebie odsunęli, szatynka zauważyła, że coś poruszyło się za drzewem. Ktoś ich obserwował. Leon. Wiedziała, że musiał pobiec za nią, gdy uciekła. Niewiele myśląc odwróciła się w stronę Marco i szepcząc „Dziękuję” przesunęła się i go pocałowała.
                Leon nie zauważył, że go widziała. Chłopak nie domyślił się, że ona robi to specjalnie. Stał i patrzył w ich stronę zrozpaczony. Nienawidziła go i miała do tego pełne prawo. Kochała Marco. Zdenerwowany szatyn urwał jedną gałązkę z drzewa i z dużą siłą rzucił ją w dal, tupiąc ze złości i rozpaczy. Odwrócił się, by wrócić do Studia. Nie miał ochoty na rozmowę. Musiał sobie wszystko przemyśleć. Kilkanaście metrów przed sobą zauważył postać. Była to dziewczyna o czarnych włosach w białej sukience w kropki. Francesca. „O nie...”, pomyślał. Zrobił krok do przodu, ale Włoszka pokiwała głową przecząco i zniknęła za rogiem.



- Ludmiła! - usłyszała wołanie swojego imienia, dobiegające zza jej pleców.
Odwróciła się powoli, a kilka metrów przed sobą ujrzała zmierzającego w jej stronę Federico. Przewróciła oczami i obróciła się na pięcie. Przyśpieszyła kroku, lecz Włoch był szybszy i prędko ją dogonił. Złapał ją za ramię i obrócił w swoją stronę. Spojrzał na nią wzrokiem pełnym pożądania i… bólu. To jej wina, ale… za niedługo mu przejdzie. To dla jego dobra.
- Możemy porozmawiać? - zapytał nie odwracając wzroku od oczu blondynki. - A raczej musimy.
- Nie mamy o czym… - szepnęła odchodząc.
Nie usłyszała odgłosu jego kroków i odetchnęła z ulgą, myśląc, że postanowił dać sobie spokój. Jednak po chwili znalazł się u boku dziewczyny. Nienawidziła gdy to robił, gdy zjawiał się… z nikąd.
- Ależ mamy.
Jego stanowczy ton przyprawiał ją o dreszcze. Chce wyjaśnień. Ale co ma mu powiedzieć, że zerwała z nim, bo tak będzie lepiej? Nie chciała obarczać go moimi problemami, a tym bardziej narażać go na swojego ojca. Wolała poczekać, aż to wszystko się uspokoi, ale pewnie do tego czasu znajdzie kogoś innego. Kogoś, kto na niego zasługuje.
- Federico… - zaczęła i odetchnęła głęboko. Szykowała się dłuższa rozmowa. Lub kłótnia… - Czego chcesz? - powiedziała łagodnie, nie chcąc zabrzmieć chamsko.
- Mogłabyś mi wyjaśnić o co chodzi? - Wiedziała, ze to powie. - Od kilku dni zachowujesz się naprawdę dziwnie, nie chcesz mi nic powiedzieć, mimo, że wiesz, że okropnie się o ciebie martwię, a potem tak nagle ze mną zrywasz. Nie rozumiem już niczego.
Chciałaby powiedzieć mu, że mimo wszystko nadal go bardzo mocno kocha i po prostu odejść. Ale nie mogła tego zrobić. Nie mogła jeszcze bardziej mieszać mu w głowie.
- To skomplikowane… - odrzekła, bawiąc się palcami. Już miał coś powiedzieć, lecz szybko zrezygnował. Pewnie zauważył jej zdenerwowanie. - Wszystko ci wytłumaczę, ale… nie teraz.
- Jak nie teraz to kiedy? Za pięć lat? - Wyczuła wyraźną ironię w jego głosie. - Przepraszam - szepnął i spuścił głowę. Lubiła, gdy przepraszał ją za takie błahostki.
- Wszystko w swoim czasie się wyjaśni i wróci do normy… Przepraszam. Ale pamiętaj, kocham cię - odeszła szybko, mając tą głupią nadzieję, że nie usłyszał dwóch ostatnich słów.
Cóż, nadzieja matką głupich.




[1] Piękna piosenka
[2] To twoja?
[3] Tak, moja










Jakbym nie miała co robić, tylko rozdział o prawie drugiej w nocy dodawać. Ale jakoś złapała mnie wena, mimo, że napisałam to całkiem inaczej, niż przeczytaliście. Pierwszy i ostatni fragment pisany był w pierwszej osobie, po skończeniu po prostu zmieniłam narrację. Drugi pisany był przez Madzię <3
Chyba pora na małe wyjaśnienia, prawda? Ostatnio mam kompletny brak weny, siedzę po nocach, żeby cokolwiek napisać, ale - nic. Dzisiaj wreszcie coś mnie napadło i jest. 
Rozdział jest krótki, 3 strony. Napisałam co napisałam, z pomocą, ale jest. Jestem zła na siebie, że tak mało i mimo obiecywania nie dodałam nic wcześniej, ale chyba rozumiecie.
Dużo myślałam, co by tu jeszcze dodać, ale jakoś mam pustkę w głowie, jak na teraz. Pełno pomysłów na dalsze rozdziały, a nawet dzisiaj wymyśliłam koniec trzeciego opowiadania. Bo tylko ja tak potrafię.
Propo tego trzeciego... Albo zrobię może osobną notkę, będzie przejrzyściej :)
Tyle. Do kolejnego xx

P.S. Jeśli macie jakieś pytania - śmiało, możecie pisać na maila, gg, w komentarzu (w zakładce zapytaj autorkę), czy nawet na twitterze. Chętnie odpowiem i wyjaśnię wątpliwości :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

25. ~ "I nadal nim jesteś..."

Zebranie z uczniami miało się odbyć za piętnaście minut. Pablo zwołał je już rano i kilka razy powtarzał, jak wielkie ma znaczenie. Szczególnie dla tych, którzy byli zainteresowani udziałem w konkursie organizowanym przez You-Mix. W studiu panowała napięta atmosfera, a wszyscy uczniowie byli niezwykle podekscytowani nadchodzącymi wydarzeniami. Większość z nich, mimo braku pewności udziału w przedsięwzięciu, planowało jakie piosenki zaśpiewa, do jakich zatańczy i ćwiczyli przy każdej możliwej okazji. Nauczyciele również czuli klimat You-Mix’u, jak również odpowiedzialność jaka na nich spoczywała.
Pablo dumnym krokiem zbliżał się do sali muzycznej. W głowie miał ułożony cały plan spotkania. Jego myśli krążyły wokół jednego tematu od dobrych kilku dni. Jako dyrektor studia, musiał się wykazać najbardziej ze wszystkich „dorosłych”. Nie potrzebował złośliwości i intryg ze strony Gregoria, a jedynym sposobem, by ich uniknąć, było pokazanie się z jak najlepszej strony.
Wchodząc do pomieszczenia szeroko się uśmiechnął, widząc, że uczniowie jak zwykle go nie zawiedli. Zjawił się każdy, kto chciał wziąć udział w show i pokazać, że ma talent. Po pierwszej próbie policzenia obecnych, mężczyzna stwierdził, że jest około trzydzieści osób. Uśmiechy na ich twarzach, ale również zdenerwowanie widoczne w oczach, świadczyły o tym, jak bardzo zależy im na występach. Z jednej strony dyrektor ucieszył się, ale z drugiej, myśl o tym, że tylko kilkoro z nich będzie mogła się zaprezentować powodowała u niego smutek i poczucie winy. Pablo stanął na środku Sali, by wszyscy mogli go zobaczyć.
- Słuchajcie - powiedział, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi. Rozmowy nie ucichły, a w pomieszczeniu panował gwar. - Posłuchajcie!
Uczniowie obrócili się w jego stronę, przyglądając się mężczyźnie z uwagą.
- Jak już pewnie wiecie, niedługo odbędzie się kolejna edycja konkursu organizowanego przez You-Mix. Na początek chcę wyjaśnić kilka spraw. Dziękuję, że jest tu was aż tyle. Niestety, nie oznacza to, że wszyscy będziecie mieli szansę wystąpić. - W pomieszczeniu rozległ się pomruk dezaprobaty. - Przykro mi. Czuję się winny za to, że to ma się odbyć w ten sposób, ale nie jestem w stanie przeskoczyć tych zasad. Ale nie martwcie się, nie teraz, to za rok - próbował zachować spokojny ton, ale jego głos z każdym słowem coraz bardziej drżał. - Dobrze. Nie chcę trzymać was w niepewności jeszcze dłużej. W konkursie wezmą udział: Violetta Castillo, Leon Verdas, Francesca Resto, Marco Tavelli, Ludmiła Ferro, Federico Pasquarelli… - każde kolejne wyczytane nazwisko powodowało zderzenie radości uczestnika oraz żalu i zdenerwowania tych, którzy powoli tracili nadzieję. - Natalia Perdidio, Maximiliano Ponte, Camila Torres i… - dziewczyna o rudych włosach czekała aż zostanie wypowiedziane nazwisko jej chłopaka. Nie przewidywała innego scenariusza. - i… Nate Meyer! - mina Camili mówiła sama za siebie. Nie różniła się ona bardzo od wyrazu twarzy Naty, a także pozostałych uczniów, którzy wcześniej nie zauważyli chłopaka. - Chcę wyjaśnić nieporozumienie. Nate zapisał się do studia w drugim semestrze, zdał testy śpiewająco - Pablo zachichotał na dźwięk własnego żartu. - Lista uczestników prezentuje się właśnie tak. Przepraszam i dziękuję wam wszystkim. Za chwilę odbędzie się losowanie. Dziewczyny wyjmują kartki z imionami chłopców, z którymi wystąpią. Dziękuję za uwagę.
Grupka dziewcząt, bardzo zaniepokojonych sytuacją, podeszła do dyrektora, by wylosować nazwisko osoby, z którą wystąpią. Szatynka jako pierwsza zbliżyła się i wyciągnęła różową karteczkę. Westchnęła głęboko i wzięła do ręki mikrofon.
- Federico Pasquarelli. - Ludmiła niemalże wypuściła telefon z dłoni i spojrzała zawistnie w stronę Violetty. Dziewczyna była jej przyjaciółką, ale świadomość, że to ona miała wystąpić z jej ukochanym powodowała u niej zazdrość.
Następna w kolejce była blondynka, która ze złością podeszła do Pabla i zamaszystym ruchem wyjęła kartkę. Spojrzała na jej zawartość i uśmiechnęła się.
- Leon. Verdas. - wyrecytowała dokładnie akcentując wszystkie głoski i odwróciła się w stronę Violetty, która tylko spuściła głowę.
Włoszka sięgnęła po zieloną karteczkę, ostrożnie wyjmując ją spod wszystkich pozostałych. Zawartość bardzo ją ucieszyła, ale czuła, że nie powinna tego po sobie pokazać.
- Marco Tavelli… - niemalże szepnęła, a w jej oczach pojawił się błysk. Zerknęła na meksykanina, na którego twarzy pojawił się uśmiech. Czy to dlatego, że to ona go wylosowała?
Następna w kolejce Camila podeszła i wyjęła pierwszą-lepszą kartkę. Po tym, jak usłyszała, że DJ nie dostał się do konkursu stwierdziła, że nic jej już nie zaskoczy. Na niebieskim kawałku papieru widniało nazwisko bardzo bliskiej jej osoby. „Cóż, może nie będzie tak źle…” - pomyślała i wzięła mikrofon.
- Maxi - rzuciła obojętnie i wróciła na swoje miejsce.
Kiedy Natalia usłyszała, który chłopak będzie w parze z Camilą, poczuła dziwne ukłucie w sercu. Liczyła na to, że uda jej się wystąpić z ukochanym. Co gorsza, na ostatniej kartce zapisano nazwisko kogoś, kogo dobrze znała, a o kim chciała zapomnieć. W tamtym momencie przeklinała los za pech, jaki ją spotykał. Nie musiała losować. Po prostu wzięła mikrofon i wypowiedziała ciche: „Nate…”. Brunetka odwróciła się w jego stronę i poczuła, że przyglądał jej się przez cały ten czas. Chłopak uśmiechnął się i mrugnął okiem. No tak, zapowiada się bardzo ciekawy konkurs…


Kilka dni później…

                Po ciężkim dniu w szkole wracali razem do domu, jak to mieli w zwyczaju. To…Tego nie da się określić. To tak, jakby śpiewać i płakać jednocześnie. Nie wychodziło z tego nic dobrego. Teraz. Teraz, gdy ich dłonie były ze sobą idealnie splecione. Teraz, gdy na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Nie chciała mu tego robić. Jednak musiała. Wyrwała dłoń z jego uścisku i bardzo starała się zachować kamienną twarz. Spojrzał na nią zaskoczony. Chciał coś powiedzieć, ale uciszyła go gestem ręki.
- Nic nie mów, proszę - powiedziała, siląc się na poważny ton.
- Ale Ludmi… - zaczął zmieszany.
- Nie. Nie mów tak do mnie, rozumiesz? To koniec, Federico! - wykrzyczała i czuła, jak bardzo go w tym momencie rani. Jednak on zrobił coś, czego się zupełnie nie spodziewała. Zaczął się śmiać. Zmarszczyła czoło.
- To żart, tak? - wykrztusił, łapiąc się za brzuch.
- Nie… Mam kogoś innego… - wymyśliła na poczekaniu i uważnie badała jego reakcję. Wyraz jego twarzy prześladować ją będzie chyba do końca życia. Przesadziła. Jednak to było jedyne, co przyszło jej do głowy. Chciała zostawić Federico, by nie obarczać go swoimi problemami, których było z resztą coraz więcej. Nie chciała przenosić ich na niego. Pomyślała więc, że jeśli ją znienawidzi będzie mniej cierpiał. Bardzo, bardzo się myliła…


Przyłożyła dłoń do ust. Cały czas wpatrywała się w kartkę i była coraz bardziej zaskoczona i wściekła. Miała ochotę rozszarpać nauczyciela tańca za to, na co ją skazywał. Tego już zdecydowanie za dużo. Gdy tylko Violetta się dowie, zabije ją na miejscu.
Tak bardzo nie chciała, żeby między nimi znów się popsuło, z powodu chłopaka. Kolejnego. Przecież przyrzekły sobie, że nikt, ani nic ich nie rozdzieli.
To było ponad jej siły. Jednocześnie chcąc i nie chcąc. Tylko które rozwiązane okaże się lepszym? Jeżeli będzie chciała i zrani przyjaciółkę, czy jeżeli, mimo wszystko, nie będzie chciała i zrani siebie?
Po chwili zacisnęła dłonie w pięści, wyrzuciła kartkę w kąt i wybiegła z sali.

Podniósł z parkietu tajemniczy papierek. Był nieco pognieciony, ale to nie stanowiło większego problemu. Rozwinął go i dokładnie przeczytał treść. Uśmiechnął się pod nosem, wsunął przedmiot do kieszeni, po czym wyszedł.
 Na kartce było napisane:

„Para taneczna: Francesca Resto i Marco Tavelli”


                „Fran z Marco, Ludmiła z Leonem, a ja zostałam sama… z Federico. Jeszcze jego mi brakowało, może będzie chciał mi doradzać, bo dzięki temu będzie lepiej i dam sobie radę. Wcale nie potrzebuję jego pomocy, zrobię to sama. Sama potrafię wybrać… Chyba.
                I ten przenikliwy wzrok Ludmiły, kiedy wylosowała Leona… Chciała mi zrobić a złość, czy może znowu coś knuje? To w końcu Ludmiła. Mimo swojej „zmiany” - nadal pozostanie taka sama.
                A Leon jest… mi obojętny. Niech robi co chce, niech będzie z kim chce. Jego życie, nie moje, nie nasze. Jego. Tylko niech się ode mnie odczepi i nie uprzykrza już więcej życia. Bo nie ręczę za siebie…”

                Od: Leoś <3
Już okej, czy nadal jesteś na mnie obrażona? Chociaż wytłumacz dlaczego, bo nadal nie rozumiem…

„Jednak nie czyta mi w myślach, jak miło, że wreszcie zrobiło mu się niewygodnie i wyszedł z mojej głowy”, pomyślała i ponownie spojrzała na nazwę nadawcy wiadomości . - „Ugh, muszę ją zmienić. Leoś… Ten bardzo irytujący mnie chłopak, którego nienawidzę od dnia wczorajszego…” - uśmiechnęła się ironicznie, po czym kliknęła „odpowiedz”.

Do: Leon
Nah, to śmieszne, wiesz? Jakbyś chciał, to byś jakoś sam doszedł do odpowiedzi.
A teraz odczep się ode mnie, nie pisz, nie dzwoń, nie podchodź…

                Od: Leon
Nie rozumiem cię, wiesz? Kompletnie.
Vilu, kochanie, wytłumacz, o co ci chodzi, bo zwariuję.

Do: Leon
Z tego co mi wiadomo, to nie jestem twoim „kochaniem” już od baaardzo dawna, bo postanowiłeś w bardzo ładny sposób ze mną zerwać, wymyślając jakąś historyjkę, że niby przespałam się z Diego ;) Ot co, kochany.
Skończmy tę głupią rozmowę, bo naprawdę nie mam ochoty jej prowadzić…

Od: Leon
O to ci chodzi? Uh…

Do: Leon
Tylko tyle? No oczywiście, a czego ja się spodziewałam, przeprosin z kwiatami? Jaka ja głupia, matko.

Od: Leon
Jeśli chcesz, może być i z kwiatami, nie ma problemu.
Właściwie to chodzi o to, że miałem wyjechać…

Do: Leon
I dlatego postanowiłeś mnie zabić, hm? Dziękuję, to takie kochane <3 Nie musiałeś sprawiać sobie tyle trudu, naprawdę ;)

Od: Leon
Od kiedy używasz tyle sarkazmu, co?
Przecież wcale… Ugh…  To akurat wcale nie było zaplanowane, naprawdę.
Po prostu miałem wyjechać, na zawsze, a nie chciałem tej miłości na odległość, ty pewnie też nie… A jakbyś mnie znienawidziła, to byś nie tęskniła, proste. Tak byłoby lepiej dla ciebie i dla mnie.
Mogłaś wyjść sekundę później…

Do: Leon
Serio? Serio, Leon? Jaki ty jesteś… Nawet nie potrafię znaleźć słowa. Głupi, idiotyczny, dziecinny…
Mogłam wyjść sekundę wcześniej. Wyjechałbyś sobie ze spokojem i bez głupiego uczucia, że znajdę sobie kogoś innego ;) Tak byłoby lepiej dla ciebie i dla mnie.

Od: Leon
Nawet tak nie mów.

Do: Leon
A jak mam mówić?
Ale wiesz, dziękuję. Przez twój jakże niezwykły pomysł pojechałam na dwuletnią wycieczkę do szpitala ;) Bilecik w jedną stronę, jaka szkoda, że dostałam powrotny za darmo.

Od: Leon
Viola, przestań… Przecież wiesz, że nie chciałem, nie wiedziałem, że tak będzie. Nie przewiduję przyszłości.
Nie myślałem, że będziesz to pamiętała…

Do: Leon
Cóż, z każdym dniem pamiętam coraz więcej ;) Jest jeszcze coś, o czym nie wiem?
Um… A Fran wie? Byłoby naprawdę miło, jakby się dowiedziała ;D

Od: Leon
Nie powiesz jej tego…
Vilu, przepraszam… Jesteś już cała i zdrowa, po co rozdrapywać stare rany?

Do: Leon
A jak wbiję ci nóż w plecy i powiem „przepraszam”, to wybaczysz?

Od: Leon
Tobie zawsze <3

Do: Leon
Jesteś popier… głupi.

Od: Leon
Ale i tak mnie kochasz, prawda? <3

Do: Leon
Wyobraźnię to ty masz bujną.
A wiesz co mnie w tym najbardziej zabolało? To, że jednak nie wyjechałeś, i gdy dowiedziałeś się, że jestem w szpitalu, w krytycznym stanie - ani razu nie przyszedłeś i od razu poleciałeś do Fran.
A co robiłeś przez te dwa lata? Nawet się nie interesowałeś, czy w ogóle żyję. A Francesce powiedziałeś, że z tobą zerwałam i wyjechałam do Barcelony. Tak, wiem wszystko.
Dziękuję, też mi strasznie na tobie zależy, też się okropnie martwię i też bardzo mocno cię kocham.

A gdy wróciłam do Studio, udawałeś, że mnie nie pamiętasz i byłeś tym Leonem, którego wolałam nie znać. I nadal nim jesteś… 










Nie zabijajcie, błagam xd Ja to naprawię, obiecuję, że to tylko chwilowe xd Wszystko w swoim czasie wróci do normy, przecież nie może być ciągle miło i przyjemnie, prawda? 
Co do tej końcówki, to nie tak miało być, ale jakoś mnie napadło na ironiczną kłótnię sms-ową ;) I jakoś ten fragment najbardziej mi się podoba.
Pierwszą część pisała Madzia, drugą i trzecią - Tess moja kochana, a ostatnią, najlepszą - ja xd Ach, ta skromność xd 
A ten Nate, to ja nie wiem, co on w tym Studio robi i co on namiesza, ja za niego nie odpowiadam. Dużo zapłacił za udział w opowiadaniu, przystojny jest, charakterek ma niezły, to wzięłam ^^
W kolejnym jeszcze więcej komplikacji, nie ma tak dobrze ;P 
Idę spać, 5 nad ranem, a ja sobie rozdział pisze i dodaję, no fajnie ;)
Trzymajcie za mnie rano kciuki, czeka mnie poważna rozmowa, o której praktycznie decyduje moje życie, więc... <3

Zapraszam do zakładki - KLIK xx