Violetta
Weszłam do domu i trzasnęłam
drzwiami tak głośno, że tata aż wybiegł ze swojego gabinetu. Kiwnęłam głową ze
skruchą, powiedziałam nieme „przepraszam” i wbiegłam na górę do swojego pokoju.
W domu ponownie rozległ się głośny huk.
Byłam tak bardzo zdenerwowana,
wkurzona i jednocześnie zła. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś sprawił, że
miałam ochotę roztrzaskać drzwi na kawałeczki.
Wciąż w głowie miałam jego słowa,
które wypowiedział tak chamskim tonem, że nie obyło się bez siarczystego
policzka. Nie obchodziło mnie to, że widziała to prawie cała szkoła. I tak
pewnie nie byli zdziwieni. Każdy wiedział, jak teraz jest między nami.
Należało mu się, nie żałuję. Nie
obchodzi mnie też to, czy powiedział to tak po prostu, pod wpływem emocji, czy
naprawdę tak uważa.
„Zachowujesz się jak zwykła
dziwka.”
Nie mam pojęcia, czy powinnam
śmiać się z jego zachowania, czy raczej płakać. Nie, płakać przez niego nie
będę, już nie.
Jasne, a jutro Fran będzie mnie pocieszać w
damskiej toalecie.
Dwie godziny wcześniej…
- Viola, musimy pogadać. Teraz - powiedział,
szarpiąc mnie za ramię.
- Nie mamy o czym -
odpowiedziałam oschle i chciałam się wyrwać. Złapał mnie jeszcze mocniej i
przyciągnął bliżej siebie. Przeraziłam się nieco, nigdy tego nie robił.
- Mamy. Nie sądzisz, że to nie
fair całować się z kimś tylko po to, żeby zrobić mi na złość?
- Co? O czym ty mówisz?
- Wczoraj, z Marco, w parku -
wyjaśnił krótko, a ja starałam się nie okazywać żadnych emocji.- Nie udawaj, że
nie wiesz, o co mi chodzi. Może na początku nie ogarnąłem, że zrobiłaś to
specjalnie, ale wiem, że mnie widziałaś. Wystarczy dopasować kilka faktów.
- Przypominam, że to jest mój
chłopak i mam prawo robić co chcę - uśmiechnęłam się ironicznie i chciałam
odejść. Ominął mnie i zagrodził mi drogę. - Leon, chcę przejść.
- Trudno, jeszcze nie skończyłem
- burknął. - Zachowujesz się jak zwykła dziwka. - Te słowa padły z jego ust tak
beztrosko, jakby to było codziennością u niego. W ułamku sekundy uderzyłam go w
twarz i lekko zmieszana spuściłam głowę.
- Dlaczego? Bo całuję się ze
swoim chłopakiem? Nawet jeśli chciałabym zrobić ci na złość - to nie ma
znaczenia. To mój chłopak, a ja nie jestem twoją dziewczyną - burknęłam. - A ty
zachowujesz się jak zwykły idiota i gbur. Miło?
Patrzył na mnie przez krótką chwilę po czym po prostu… mnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie i wybiegłam ze szkoły.
Patrzył na mnie przez krótką chwilę po czym po prostu… mnie pocałował. Odepchnęłam go od siebie i wybiegłam ze szkoły.
Czułam na sobie palący wzrok
wszystkich zebranych w korytarzu, ale to nie miało w tej chwili najmniejszego
znaczenia.
Od: Leon
Viola, ile jeszcze razy mam cię przepraszać? Nie chciałem
tego powiedzieć, uwierz mi.
Zakończmy już te wszystkie kłótnie. Nie może być tak, jak
kiedyś?
Do:
Najgorszy człowiek na świecie.
Nie.
Ale wiem co innego możemy zakończyć. Naszą znajomość! :)
Świetny pomysł, prawda? ;D
Tak więc żegnaj.
Dobra,
może jednak z nazwą kontaktu przesadziłam, ale nie powiem, że nie było mi
lepiej, gdy ją ustawiłam.
On ma
jeszcze czelność tak po prostu odzywać się do mnie, jak gdyby nigdy nic. Nie
wylał na moją bluzkę koktajlu z jagód, tylko nazwał mnie dziwką. Przesadził.
Minęły
czasy, gdy byłam słodką, niczego nie świadomą i niewinną dziewczynką i mógł
mnie ranić do woli, a później oczekiwać na przebaczenie.
Od:
Leon
Proszę cię, Viola.
Do:
Leon
Możesz prosić ile zechcesz, ale moja odpowiedź nadal brzmi -
nie. Żegnaj.
To jest
chore, wiem. Chore uczucie. Tak bardzo go nienawidzę, a jednocześnie tak bardzo
kocham. Jest idiotą, ale jednak trzeba mieć głowę, żeby namieszać tak komuś w
życiu.
„Ja
albo Leon, wybieraj.” Zdecydowanie żaden z nich mi tego nie ułatwia.
Usiadłam
przy biurku i otworzyłam pamiętnik. Wyciągnęłam długopis z szufladki i zaczęłam
szukać niezapisanej strony.
„Drogi
pamięt… Nie, nie tak.
Ach ten
Leoś… Ten kochany Leoś… Chciałabym go teraz mocno przytulić. Najlepiej, żeby
stracił przytomność na kilka minut, a po przebudzeniu się zapomniał wszystkie
złe sytuacje z moim udziałem w roli głównej.
Gdyby
ktoś teraz przeczytał mój pamiętnik uznałby mnie za kompletną świruskę. Stronę
wcześniej kocha nad życie wysokiego szatyna o pięknych, zielonych oczach, a
tutaj go nienawidzi.
A na
kolejnej pokocha innego…
Ale
chyba pora zakończyć to wszystko. Rozdział „Leon Verdas” zamknięty…”
Zamknęłam
pamiętnik na kluczyk i razem z długopisem włożyłam do szufladki pod biurkiem.
Wstałam, rzuciłam się na łóżko i mocno przytuliłam się do poduszki.
- Możemy porozmawiać? - powiedział,
obracając mnie delikatnie w swoją stronę.
- Nie? Leon, czy ja ci wczoraj
nie mówiłam, że wszystko między nami się skończyło? Jak ja mam z tobą normalnie
rozmawiać po wczorajszym, hm? - Mój ton głosu był zdecydowanie zbyt głośny. -
Odpuść sobie - dodałam ciszej.
- Viola, proszę. Dobrze wiesz, że
nie chciałem tego powiedzieć, ok? Proszę cię, zapomnijmy o tym.
Myślałam nad tym dłuższą chwilę. Nie
wierzę, że to robię…
- Ugh… Okej… Ale to nie znaczy,
że pomiędzy nami coś się zmienia.
Właśnie tak na mnie działa. Jedno
słowo i ma wszystko czego chcę. Nienawidzę jego władzy nade mną.
- Um… A pozwolisz mi wszystko
wyjaśnić?
- Cholera… Masz pięć minut. I nie
myśl, że to coś zmieni.
- Okej…
To może od początku… Więc, próbowałem o tobie zapomnieć, dla twojego dobra. Ale
wtedy, gdy pojawiłaś się w Studio… Chciałem udawać, że cię nie pamiętam i
zrobić wszystko, żebyś mnie nie polubiła. Ale problem w tym, że ty mnie
pamiętałaś, a mi niezbyt dobrze szło okłamywanie ciebie… Mimo wszystko
zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu i nawet nie zauważyłem, kiedy znowu się
w tobie zakochałem - westchnął głośno. Widziałam, że trudno mu to mówić i
chciałam mu przerwać, ale był szybszy i kontynuował - Chociaż znowu to złe
określenie, bo nigdy nie przestałem cię kochać… I nie przestanę, choćby nie
wiem co. Nie chcę cię ranić tym, że cię kocham, ale… nie potrafię przestać.
Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym mógł tak po prostu o tobie zapomnieć… -
Czułam, jak do moich oczu napływają łzy. Myśli, że powie kilka ckliwych zdań i
już jestem jego. Ale nie, te czasy już dawno miały swój koniec.
- Leon,
my… - przerwałam, czując palący ślad na moim policzku pozostawiony przez
kolejną łzę. Nie chciałam teraz płakać, nie chciałam pokazywać, jak bardzo
słaba jestem. Spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich ból, cierpienie, poczucie
winy i mimo wszystko miłość. Chciałabym go po prostu teraz przytulić i odrzucić
od siebie wszystkie złe chwile, które były między nami. - My nie możemy… -
szepnęłam i odeszłam.
Wiedziałam,
że to wszystko nie będzie łatwe, ale chyba z perspektywy czasu zapomnimy o tym
wszystkim i zaczniemy prowadzić nowe, lepsze życie.
Osobno.
Stanęłam w miejscu i odwróciłam
się powoli w jego stronę. Nadal tam stał, ze spuszczoną głową. Bawił się końcem
swojej czerwonej koszuli w czarną kratę. Wyglądał tak niewinnie i słod… Nie.
Podeszłam bliżej niego i złapałam
go za rękę. Podniósł na mnie wzrok. Był nieco zdziwiony, ale w jego oczach
mogłam dostrzec te małe iskierki nadziei. I po jaką cholerę to robię? Żeby
znowu go ranić?
- Przepraszam, ale… Ale ja
naprawdę nie mogę… Wybacz… - odwróciłam wzrok od jego pięknych, zielonych oczu,
w których zwykle widziałam tą wesołą głębię. Teraz wyglądały na zmęczone,
smutne i puste.
Odbiegłam szybko w stronę szkoły
i zmierzyłam do swojej szafki. Oparłam się o nią i po niecałej sekundzie
poczułam, jak po moich czerwonych policzkach spłynęło kilka piekących łez.
- Co ci znowu zrobił? - Obróciłam
się w stronę, z której dobiegał głos. Spokojnym krokiem podchodził do mnie nie
kto inny, jak… Moment. Federico?
- A co cię to interesuje? -
burknęłam i otworzyłam szafkę. Wypadło z niej kilka zdjęć. Szybko je
podniosłam, nawet nie patrząc co przedstawiają. Za dużo wspomnień.
- Słuchaj, wiem, że ostatnio
stosunki między nami nie są najlepsze, a ostatnia nasza rozmowa miała miejsce
wieki temu, ale Viola… Nadal jesteś dla mnie jak siostra. Młodsza siostra. I
pewnie tego nie widzisz, ale chcę dla ciebie jak najlepiej - uśmiechnął się
delikatnie. - A to, ze nasi rodzice są od jakiegoś czasu ostro ze sobą
pokłóceni, nie oznacza, że my też musimy być.
- Racja. Przepraszam.
- Racja. Przepraszam.
- Masz jaką manię przepraszania,
wiesz? - zaśmiał się głośno, a ja tylko się uśmiechnęłam. - No to mów, co znowu
zrobił. Nie pozwól, żebyś płakała przez tego dupka. Mimo, że jest moim
przyjacielem, to w pewnych momentach go szczerze nienawidzę, a zwłaszcza, gdy
cię rani…
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Potrzebowałam z nim porozmawiać już od wieków. On jedyny mnie rozumiał bez
słów, potrafił pocieszyć jednym uśmiechem, doradzić. Chyba zaczęło mi brakować
tych czasów, gdy u mnie mieszkał i jak tylko miałam jakiś problem, pukałam w
ścianę. Wtedy wszystko wydawało się takie łatwe.
- On… On nic. Raczej spytaj czego
nie zrobił. Albo co zrobiłam ja. W sumie nic takiego… Dałam mu do zrozumienia,
że to, wszystko, co kiedykolwiek było między nami jest już skończone. A on
odpowiedział mi na to jakąś dobrze zaplanowaną przemową. Już nie wiem, co o tym
mysleć… - westchnęłam i spojrzałam na tablicę wiszącą przed salą taneczną. - Są
już wyniki?
Podeszłam bliżej i zaczęłam
szukać swojego nazwiska. Fran i Marco, Ludmi i Leon, Violetta i Federico…
Przeszliśmy do finału! Krzyknęłam ze szczęścia i rzuciłam się do przytulenia
chłopaka. Po chwili opanowałam się i zapytałam:
- Ach, zapomniałabym. Co z tobą i
Ludmi?
- Z nami… Uh… Zerwaliśmy, a
właściwie to ona zerwała ze mną. Nie mam pojęcia dlaczego… Chciałem z nią
wczoraj porozmawiać, ale nie wyszło. - Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
Nie zauważyłam, by był smutny, a zwłaszcza wesoły z tego powodu. - Muszę już
iść, do jutra - uśmiechnął się życzliwie i ruszył do wyjścia ze szkoły. - Jak
będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń - mrugnął do mnie i wyszedł.
Ludmiła
Przechadzałam
się po Studio, jak wtedy, gdy byłam w tym miejscu pierwszy raz. Oprowadzał nas
pewien chłopak z trzeciej klasy. Widziałam go wtedy pierwszy i ostatni raz.
Szkoda, bo wydawał się być miły oraz był zabójczo przystojny.
Mimo
wszystko nie tak, jak Federico, czyli wysoki, przystojny Włoch, a w środku
wielkie, kochane serce.
Okropnie
za nim tęsknię. Chciałabym móc go przytulać codziennie rano, jak i po południu;
rozmawiać z nim całymi godzinami, na przerwach i nawet na lekcjach, o wszystkim
i o niczym; odprowadzać go po szkole do domu, dostawać buziaka i słyszeć „Do
jutra, skarbie. Zadzwonię wieczorem”, nim zamknie drzwi wejściowe.
Ale nie
mogłam. Kogo za to winię? Mojego ojca. Dlaczego? Powiedział, że jeśli jeszcze
raz się z nim spotkam, to nie będzie wesoło. Oczywiście chodziło mu o Federico,
bo mi już bardziej nie może uprzykrzyć życia.
Nie mam
pojęcia, skąd to wszystko wie. Widział go tylko dwa razy, a nawet nie wie,
gdzie znajduje się moja szkoła. Widuje mnie tylko po południu, gdy wracam do
domu i wieczorem, gdy schodzę na dół, by zrobić kolację. Wynajął kogoś, żeby
mnie śledził? W sumie mogłoby tak być, to do niego podobne.
Nie zna
mnie, nic o mnie nie wie. Pewnie nawet zapomniał już jak mam na imię. Nie ma
pojęcia, że Federico tak bardzo mnie uszczęśliwia i gdyby nie on, to byłabym
teraz na drugim końcu świata, lub jeszcze dalej. Byleby bez niego. Chociaż to i
tak byłoby mu na rękę.
Zniszczył
to. Zniszczył wszystko.
-
Ludmi. - Wołanie mojego imienia wyrwało mnie z zamyśleń. Odwróciłam się i
zobaczyłam Federico. - Masz chwilę?
Nie
chciałam z nim rozmawiać, bo wiedziałam, że prędzej czy później mu ulegnę.
Wolałabym kompletnie stracić z nim kontakt, niż ponownie zostać jego dziewczyną
i narażać go na niebezpieczeństwo. Nie chciałam tego. Nigdy nie wybaczyłabym
sobie, gdyby coś mu się stało. A byłaby to tylko i wyłącznie moja wina.
-
Wiesz, tak właściwie to nie. Muszę iść już do domu, przepraszam - skłamałam,
zakładając torbę na ramię.
-
Unikasz mnie? - było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Pokiwałam przecząco
głową, a on zmrużył oczy. - Dobrze… Ale to zajmie tylko kilka minut, proszę.
Mogę cię odprowadzić do domu, jeśli oczywiście chcesz…
- Nie,
nie trzeba. Um, jeśli to naprawdę tak ważne… Tylko szybko.
-
Spokojnie, zadam ci tylko jedno pytanie - uśmiechnął się delikatnie. - Mogę
wiedzieć dlaczego ze mną zerwałaś z dnia na dzień i dlaczego mnie unikasz?
- Fede…
Nie mogę powiedzieć… - szepnęłam. On tylko zaśmiał się i przewrócił ironicznie
oczami, co totalnie mnie zdziwiło.
- Ależ
możesz, kochana. Ty po prostu nie chcesz.
- Nie.
Nie mogę. Chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę - westchnęłam i przeczesałam
dłonią włosy. - To tyle? Dziękuję, do jutra. - Wyszłam ze szkoły. Przeszłam
przez cały dziedziniec i park, a gdy miałam skręcać w prawo, w kierunku swojego
domu, Federico zatrzymał mnie, ciągnąc lekko za ramię. - Coś jeszcze?
- Jeśli mnie już nie kochasz, po prostu to
powiedz.
Rozdział taki... nijaki. Nie do końca wyszło tak, jak chciałam.
Jest w 1 os, pisało mi się go naprawdę szybko, problemem były tylko pomysły, których niestety brak.
Nie spodziewałam się takich wyników ankiety, ale bardzo mnie cieszy, że również wolicie narrację pierwszoosobową ;D
Akapity znowu zaczęły się buntować, niektóre krótsze, niektóre dłuższe.
Zmartwiło mnie trochę fakt, że mało osób przeczytało i skomentowało poprzedni rozdział. Jeśli większość z was odeszła stąd przez szablon - współczuję takiej inteligencji, którą tylko i wyłącznie się ośmieszacie ;) Bo ja mam to gdzieś, minęły czasy, gdy wszystkim się przejmowałam, a wy mogliście mnie traktować jak śmiecia.
Jeśli ktoś jeszcze nie widział w poprzednim poście - postanowiłam jednak, że w 3 opowiadaniu dodam Fedemilę ;) Zbyt lekko mi się ją pisze i za bardzo ją kocham, żebym tak po prostu zostawiła xd
Pomyślałam, że skoro już będą dwie pary, to zrobię to trochę inaczej, żeby miało sens. Opowiadanie będzie składało się z dwóch fabuł xd Dziwne, ale będzie polegało na tym, że jakby dwa w jednym. Czyli np: 1 rozdział - Leonetta, 2 - Fedemila, 3 - Leonetta itd.
Dwie różne historie, może kiedyś się połączą, jeszcze nie wiem.
Myślę, że takie rozwiązanie będzie najlepsze ;D
Do kolejnego xx