Pewnego wakacyjnego dnia uśmiechnięta szatynka szła alejkami
parku. Na jej śliczną twarz padały ciepłe promienie słońca, a raz po raz
delikatny wiatr rozwiewał jej włosy.
Siedzący w cieniu na ławce Leon zauważył ją - zahipnotyzowało go jej piękno.
Chciał się przywitać, poznać nieznajomą, lecz z jego otwartych ust nie mógł wydobyć się żaden dźwięk. Po prostu się bał.
- Mogę się dosiąść? - zapytała chłopaka melodyjnym głosem i odgarnęła włosy z ramienia. "Śliczne ma oczy" - przemknęło jej przez głowę, lecz po chwili starała się odrzucić tą myśl. Nawet go nie zna.
Chłopak nadal zapatrzony w dziewczynę nie odzywał się, dopiero po jakimś czasie dotarło do niego co się dzieje.
- Tak, pewnie… - odpowiedział.
"Boże, jaka ona piękna" - pomyślał, ale po chwili zrozumiał, że nie ma nawet szans u niej jako przyjaciel.
- Dziękuję - uśmiechnęła się uroczo i usiadła obok chłopaka wpatrując się w błękitne niebo. Spojrzała na chłopaka. - Nawet się nie przedstawiłam, jak zwykle zaczynam znajomości od tej złej strony - zaśmiała się. - Jestem Violetta, a ty?
- Ja… Jestem Leon - odpowiedział myśląc o jej pięknym uśmiechu.
"Leon idioto o czym ty myślisz! Opanuj się" - skarcił się w myślach.
-No ale jak mogę o tym nie myśleć! - powiedział na tyle głośno, by Violetta to usłyszała.
" Tylko nie to… Powiedziałem to na głos"- załamał się.
- O czym? - zapytała zdziwiona. - Jeśli nie chcesz mówić, to nie musisz, przecież nie będę się wtrącać w twoje sprawy, ale może jakoś pomogę - uśmiechnęła się ciepło i położyła dłoń na jego ramieniu.
- Nic...Kłócę się sam ze sobą. Nie przejmuj się mną opowiedz trochę o sobie.
Okłamał ją. Przecież nie mógł powiedzieć jej prosto w oczy "Jesteś śliczna chcesz być moją dziewczyną mimo, że się nie znamy?" To nie ma sensu…
- Okey… - odpowiedziała niepewnie. - A co chcesz wiedzieć? Bo nie wiem od czego zacząć - zaśmiała się a na jej policzkach pojawiły się urocze, różowe rumieńce. - Ale i tak ci wszystkiego nie powiem, bo będziesz się śmiał. A i jeszcze jedno. Jak ja skończę, to ty coś o sobie opowiesz. Czasu mam dużo, o to się nie martw - ponownie się zaśmiała i spojrzała na szatyna.
- Zacznij od początku - powiedział zaciekawiony.
"Będę się śmiać, jasne. To nie ty chciałaś w dzieciństwie być jednorożcem" - dokończył w myślach i mimowolnie się uśmiechnął.
Spojrzał jej w oczy, następnie na piękne rumieńce, skończywszy na ustach pomalowanych czerwoną szminką - była piękna, nic dodać nic ująć.
- No więc, jak się urodziłam to miałam trzy i pół kilograma… Nie no, żartuję teraz, ale kazałeś od początku - zaśmiała się słodko. - Od bardzo dawna, w sumie od dzieciństwa uwielbiam śpiewać i tańczyć. I jednorożce też lubię, ale to nie jest ważne. Co by tu dalej… Moi rodzice mają mnie gdzieś, ale to nawet dobrze, robię co kocham i nie wysłuchuję żadnych zakazów, typu "Zostaw to, popsujesz!" - naśladowała głos swojej matki, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Znali się od kilku minut, a już czuli się jak przyjaciele z dzieciństwa.
- Lubisz jednorożce… - powiedział z zaciekawieniem zapominając o tym, że dziewczyna ma takie same zainteresowania jak on - śpiew i taniec.Po chwili do niego dotarło. - Śpiewasz i tańczysz?! - Prawie krzyknął z wrażenia,a dziewczyna zrobiła przestraszoną minę.
- No tak… A co, to coś złego? - "Co, już zawaliłam? Fajnie… Po prostu świetnie…" - pomyślała i spojrzała na niego zrezygnowana. Próbowała doszukać się odpowiedzi w jego oczach, jednak na marne.
-Nie,nie! Ależ skąd to świetnie! - powiedział uradowany. W jego oczach dało się odczytać szczęście jakim był cały przepełniony. - Zaśpiewaj mi coś, proszę - powiedział z miną zbitego psa.
"No teraz, dawaj! Zaśpiewaj jej coś, oczaruj ją. Przecież jest tak blisko" - Chciał posłuchać swej myśli, ale zrezygnował w ostatniej chwili.
- Em, okey - szepnęła i chwilę rozmyślała nad piosenką.
-
I jak?… - zapytała niepewnie czekając na odpowiedź chłopaka. - Bo wiesz, ja nie
uważam żebym śpiewała nie wiadomo jak ładnie, ale chyba nie jest najgorzej? A
tekst jak ci się podoba? Napisałam ją wczoraj… - ostatnie słowa powiedziała
najciszej jak potrafiła, lecz on i tak je usłyszał.Siedzący w cieniu na ławce Leon zauważył ją - zahipnotyzowało go jej piękno.
Chciał się przywitać, poznać nieznajomą, lecz z jego otwartych ust nie mógł wydobyć się żaden dźwięk. Po prostu się bał.
- Mogę się dosiąść? - zapytała chłopaka melodyjnym głosem i odgarnęła włosy z ramienia. "Śliczne ma oczy" - przemknęło jej przez głowę, lecz po chwili starała się odrzucić tą myśl. Nawet go nie zna.
Chłopak nadal zapatrzony w dziewczynę nie odzywał się, dopiero po jakimś czasie dotarło do niego co się dzieje.
- Tak, pewnie… - odpowiedział.
"Boże, jaka ona piękna" - pomyślał, ale po chwili zrozumiał, że nie ma nawet szans u niej jako przyjaciel.
- Dziękuję - uśmiechnęła się uroczo i usiadła obok chłopaka wpatrując się w błękitne niebo. Spojrzała na chłopaka. - Nawet się nie przedstawiłam, jak zwykle zaczynam znajomości od tej złej strony - zaśmiała się. - Jestem Violetta, a ty?
- Ja… Jestem Leon - odpowiedział myśląc o jej pięknym uśmiechu.
"Leon idioto o czym ty myślisz! Opanuj się" - skarcił się w myślach.
-No ale jak mogę o tym nie myśleć! - powiedział na tyle głośno, by Violetta to usłyszała.
" Tylko nie to… Powiedziałem to na głos"- załamał się.
- O czym? - zapytała zdziwiona. - Jeśli nie chcesz mówić, to nie musisz, przecież nie będę się wtrącać w twoje sprawy, ale może jakoś pomogę - uśmiechnęła się ciepło i położyła dłoń na jego ramieniu.
- Nic...Kłócę się sam ze sobą. Nie przejmuj się mną opowiedz trochę o sobie.
Okłamał ją. Przecież nie mógł powiedzieć jej prosto w oczy "Jesteś śliczna chcesz być moją dziewczyną mimo, że się nie znamy?" To nie ma sensu…
- Okey… - odpowiedziała niepewnie. - A co chcesz wiedzieć? Bo nie wiem od czego zacząć - zaśmiała się a na jej policzkach pojawiły się urocze, różowe rumieńce. - Ale i tak ci wszystkiego nie powiem, bo będziesz się śmiał. A i jeszcze jedno. Jak ja skończę, to ty coś o sobie opowiesz. Czasu mam dużo, o to się nie martw - ponownie się zaśmiała i spojrzała na szatyna.
- Zacznij od początku - powiedział zaciekawiony.
"Będę się śmiać, jasne. To nie ty chciałaś w dzieciństwie być jednorożcem" - dokończył w myślach i mimowolnie się uśmiechnął.
Spojrzał jej w oczy, następnie na piękne rumieńce, skończywszy na ustach pomalowanych czerwoną szminką - była piękna, nic dodać nic ująć.
- No więc, jak się urodziłam to miałam trzy i pół kilograma… Nie no, żartuję teraz, ale kazałeś od początku - zaśmiała się słodko. - Od bardzo dawna, w sumie od dzieciństwa uwielbiam śpiewać i tańczyć. I jednorożce też lubię, ale to nie jest ważne. Co by tu dalej… Moi rodzice mają mnie gdzieś, ale to nawet dobrze, robię co kocham i nie wysłuchuję żadnych zakazów, typu "Zostaw to, popsujesz!" - naśladowała głos swojej matki, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Znali się od kilku minut, a już czuli się jak przyjaciele z dzieciństwa.
- Lubisz jednorożce… - powiedział z zaciekawieniem zapominając o tym, że dziewczyna ma takie same zainteresowania jak on - śpiew i taniec.Po chwili do niego dotarło. - Śpiewasz i tańczysz?! - Prawie krzyknął z wrażenia,a dziewczyna zrobiła przestraszoną minę.
- No tak… A co, to coś złego? - "Co, już zawaliłam? Fajnie… Po prostu świetnie…" - pomyślała i spojrzała na niego zrezygnowana. Próbowała doszukać się odpowiedzi w jego oczach, jednak na marne.
-Nie,nie! Ależ skąd to świetnie! - powiedział uradowany. W jego oczach dało się odczytać szczęście jakim był cały przepełniony. - Zaśpiewaj mi coś, proszę - powiedział z miną zbitego psa.
"No teraz, dawaj! Zaśpiewaj jej coś, oczaruj ją. Przecież jest tak blisko" - Chciał posłuchać swej myśli, ale zrezygnował w ostatniej chwili.
- Em, okey - szepnęła i chwilę rozmyślała nad piosenką.
Libre soy, libre soy
No puedo ocultarlo más
Libre soy, libre soy
Libertad sin vuelta atras
Y firme así me quedo aquí
Libre soy, libre soy
El frio es parte tambien de mi…
-Śpiewasz ślicznie, a tekst jest bardzo dobry - powiedział bez zastanowienia.
"Jeśli mam coś dla niej znaczyć to to jest jedyna szansa" - pomyślał z nadzieją Leon. - "Nie, o czym ja myślę. Verdas ty podrywaczu, nie możesz! Ale… Muszę to zrobić! Zaśpiewam jej Podemos i wszystko będzie jasne…"
Chłopak zaczął śpiewać bez żadnego przemyślenia:
Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee eê
Podemos volar, si tener alas.
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz…
Po zakończeniu piosenki, odległość pomiędzy Leonem a Violettą stała się niebezpiecznie mała. Żadne z nich nie wiedziało co robić. Po chwili zastanowienia zmniejszyli tą odległość. Mimo, że znali się tak krótko - to im wystarczyło, czuli się jak znali się od zawsze. Świetnie im się ze sobą rozmawiało, byli szczęśliwi w swoim towarzystwie. On czuł się przy niej wyjątkowo, a ona - bezpiecznie.
I tak oto kończy się ta dziwna, lecz
wspaniała historia.
Taki krótki one shot pisany wczoraj na gg z Zosiyą ;D
Może się wydawać lekko dziwny, ale mi tam się podoba ;D
Gif i tytuł... Według mnie pasują tak pół na pół ale to pierwsze co mi przyszło do głowy xD
Dostałam jakiegoś kopa od weny, gdy to pisałam xD
Będę dobra dla was i dziś/jutro dodam rozdział ;D Takie tam na nowy rok x3
A teraz życzonka xD : Wszystkiego naj naj naj w nowym roku, spełnienia marzeń, dobrych ocen (jezu... co ja xD), wielu przyjaciół, kasy, słodyczy i czego tam jeszcze chcecie ;D
To tyle xD
P.S. Macie już jakieś postanowienia noworoczne? Ja mam kilkanaście i znając życie nic z tego nie wyjdzie xD