czwartek, 19 września 2013

Rozdział XCIV // 94 - Część druga ~ Sałatka.

Lara
Dziś wróciłem z Federico do domu. Po udanym koncercie zdążył mnie zabrać na randkę. Niby to był tylko zwykły spacer, ale jeśli się na nim jest z ukochaną osobą, to i tak jest romantycznie i ciekawie.Powiedział mi, że jeszcze kiedyś tam wrócimy na jakąś świetną wycieczkę. Kochany jest.No ale skoro już jestem w Buenos Aires, to trzeba iść do Leona. Dostanie mu się za ten motor. Ze mną nie ma tak łatwo. Nie dość, że go strasznie rozwalił i ja muszę go naprawiać, to jeszcze to jest mój motor.Kto mu pozwolił jeździć moim motorem w takim stanie? Kto mu w ogóle pozwolił jeździć na moim motorze?! Nie daruję mu tego tak łatwo...
Violetta
Leon nie zrobił dzisiaj deseru, bo uznał, że i tak już za dużo przytyłam... Przecież nawet jeszcze nie widać tego brzucha. Może trochę, ale tylko troszeczkę...A co do Leona, to zachowuje się jakbym była jakaś poważnie chora, a nie w ciąży. Nie rób tego, ja to zrobię, a ty odpocznij. Nie wstawaj, ja pójdę do Lenki. Nie, ja pójdę rano po bułki, bo ty nie możesz się przemęczać.
Nie mogę nawet rano po bułki iść?... Będę niosła w ręce kilka bułeczek, a nie słonia. Bez przesady. No rozumiem, że się martwi i opiekuje, ale aż tak? Nawet załatwił mi zwolnienie ze Studio na całe kilka miesięcy, plus kolejne kilka po urodzeniu dziecka.Czyli ja będę kilka miesięcy siedzieć w domu i kompletnie nic nie robić, a on będzie pracował jak jakiś niewolnik i to z własnej woli. Ale jak go o coś poproszę, to nie, bo mu się nie chce... Teraz właśnie siedzi obok mnie i każe mi zjeść jakąś sałatkę... No i można powiedzieć, że bawi się w służącą. Viola sobie odpocznie i zje w spokoju sałatkę, a Leoś wypierze ciuchy, zrobi kolację, pobawi się z Lenką, posprząta, pójdzie na zakupy, zatankuje samochód, no i pewnie znajdzie sobie jeszcze jakieś zajęcie.- Viola, zjedz tą sałatkę - poprosił Leon.- Ale ja nie chcę. Jadłam ją już dzisiaj ze trzy razy. Wystarczy mi.- Ale musisz ją zjeść - nalegał.- Wcale nie muszę. Idź zrobić co do jedzenia dla Leny, bo pewnie głodna jest. I miałeś jeszcze zamontować tą furtkę, czy co to tam, na schody żeby mała nie spadła.- Przed chwilą jadła, a ta furtka już zamontowana. Od kilku godzin... Czy księżniczka życzy sobie czegoś jeszcze? - uśmiechnął się do mnie.- Tak... Zjedz sobie sam ta głupią sałatkę i pozwól mi coś robić!- Oj, niestety tego życzenia nie mogę spełnić. Sałatkę masz zjeść ty. No i nie wolisz sobie odpocząć?- Już wystarczająco odpoczęłam. A mogę chociaż iść do Studio w tym miesiącu? - spytałam błagalnie.- Nie.- Dlaczego?- Bo musisz odpocząć i się nie przemęczać.- Jezu... Niech ci będzie... Nienawidzę cię...- I tak wiem, że mnie kochasz. - Znowu się uśmiechnął.- A skąd taka pewność, co?... - powiedziałam tajemniczo i poszłam do kuchni.
Francesca
- Marco... To zrobisz mi tą pyszną czekoladę? - uśmiechnęłam się do niego.
- Emm... Niech pomyślę... Nie. - No ale dlaczego?- No nie wiem... Może dlatego, że robiłem ci już dziś dwie, a ty wypiłaś je z prędkością światła?- Jakoś sobie nie przypominam... No zrób, proszę.- Nie, Fran. Na dzisiaj ci wystarczy, jutro ci zrobię. Może... A teraz ładnie zjedz sobie sałatkę. Witamin potrzebujesz bardziej niż zwykle, a nie samą czekoladę.- Oj tam, oj tam - wywróciłam oczami.- Właśnie zabiłaś dwa jednorożce! - zaśmiał się.Uderzyłam go lekko w głowę i również się zaśmiałam. Z nim gorzej niż z dzieckiem...
Camila
Od tego wypadku przed ślubem Francesci Maxi jakoś dziwnie się czuje. Coraz częściej boli go głowa, nie może się przemęczać, jest senny, nawet gdy się wyśpi. Martwię się o niego, ale on uważa, że nic mu nie jest i nie chce iść do lekarza. A jeśli to coś poważnego?On jak zwykle woli być uparty, a potem są konsekwencje. Ale tym razem tak szybko się z tego nie wymiga, bo to jest ważna sprawa.Caxi już nauczyła się chodzić i teraz muszę ja pilnować. Tylko odwrócę wzrok, a ona już gdzieś idzie. Nie boję się o to, że spadnie ze schodów lub zrobi sobie czymś krzywdę, bo nie ma czym, wszystko pochowane przed nią, a tych schodów się boi. Nie wejdzie na nie, ani nawet nie podejdzie sama i tyle. Bardziej boję się o to, że coś znowu zepsuje. Tak, zepsuje. To taki mały szkodnik. Wszystko musi dotknąć i oczywiście zepsuć. Wczoraj dorwała mój telefon i teraz muszę zbierać pieniądze na nowy...- Camila... Chcesz może iść na zakupy i kupić sobie jakąś śliczną, nową torebkę? - usłyszałam głos Maxiego.- Zepsuła mi torebkę? - wpadłam do salonu z prędkością światła i spojrzałam na fotel, gdzie zawsze kładłam moją ulubioną torebkę. - No nie, akurat tą? Caxi... - Wzięłam małą na ręce. - Co ja mam z tobą zrobić, co? Jak chciałaś zepsuć coś, to mogłaś tą brzydką i starą. Muszę cię mieć na oku. Przez cały czas. - Uśmiechnęłam się lekko do córeczki i poszłam z nią na górę. Trochę zabawy w pokoju jej nie zaszkodzi.











No i jest ten obiecany na chacie rozdział :D Jestem z siebie zadowolona, w końcu wena przyszła i jestem w stanie coś napisać. To akurat pisałam rano, jak czekałam na kumpelę <3 No i w nocy w zeszycie. 
Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle po tej przerwie i w miarę się podoba. ;)
Postanowiłam, że chyba za niedługo zakończę to opowiadanie, i że tak powiem - podzielę na tomy xD Czyli, że teraz jedno opowiadanie, a kolejne będzie innym, ale kontynuacją tego. Rozumiecie? xD Tak, wiem, piszę coś bez sensu i tylko ja to rozumiem xD
Trudno, cholernie trudno będzie mi się z tym rozstać, ale w końcu się przyzwyczaję. Jak będę miała jakieś konkretne pomysły niż tylko taki "zarys", to napiszę wam, że za kilka/kilkanaście rozdziałów koniec. Jak na razie nie wiem ile będzie rozdziałów tego, ale podejrzewam, że jakoś kilkanaście więcej niż 100 ^^
Moja głowa będzie w weekend pracować solidniej nad opowiadaniami, więc coś tam wymyślę, co do drugiego. 
A jak na razie biorę się za kolejny, póki pamiętam co miałam pisać. xD No i zacznę pisać prolog na http://and-live-while-were-youngg.blogspot.com/ , więc szykujcie się xD 
Co do drugiego bloga o 1D, którego prowadzę z Herm, to nie wiem co dalej, bo ona ma chyba jakiegoś pomysły, a teraz rzadko mamy okazję porozmawiać, więc... 
Nie wiem czy po prostu go nie zakończymy, bo ona teraz ma bardzo mało czasu, a ja bym się zajęła lepiej tym blogiem i tym http://and-live-while-were-youngg.blogspot.com/ ( znowu link daje xDDD )
Jezuu... Rozpisałam się strasznie xD Jeśli macie jakieś pytania - wbijać na aska; jakieś dłuższe pytania - wbijać na pocztę; chcecie pogadać - wbijać na gg/fb.
Co do tej ksywki - może zostanę przy Alex Verdas, może zmienię. Wiem tylko, że chociaż "Alex" zostanie :D 
To chyba tyle xD A raczej na pewno, bo za chwilę się okaże, że jest dłuższy dopisek niż sam rozdział >.< Do kolejnego :* 

niedziela, 15 września 2013

Tak, znowu - Notka informacyjna..

Weny na to opowiadanie coś nie mam, tylko kilka pomysłów, ale to jakoś na później, tyle że...
...Ja już nie wiem...
...Nie wiem co robić...
Z jednej strony to opowiadanie coraz mniej mi się podoba, jak je czytam, to mam ochotę wszystko pozmieniać, miliardy poprawek dodać, lub najzwyczajniej usunąć.
Ale z drugiej...
...Nie mogę...
To nie takie łatwe. To jest moje pierwsze opowiadanie, które odniosło tak wielki sukces. Wszystko przywołuje wspomnienia, szczęśliwe chwile...
Kocham je i trudno byłoby mi je tak po prostu porzucić lub skończyć...
Może bym założyła kolejny blog, a o tym, że rozdziały tutaj są dziwne bym zapomniała, no i pisała dwa blogi o Violi. Ale boję się, że się nie wyrobię z kolejnym ( co jest pewne ) albo coś się zmieni i zostawię ten...
Na te poprawki też nie mam zbytnio czasu, a jeszcze tak dużo rzeczy do zrobienia + szkoła.
Nie wiem już co mam robić...


piątek, 13 września 2013

Jakiś tam tytuł notki... Emm... Informacyjnej xD

Tak, wiem, że dawno nie dodawałam rozdziału, ale po prostu szkoła, brak czasu, ciągłe nerwy, przez co brak weny... Takie chujowe, błędne koło. No i też brak pomysłów. No niby są, ale jakoś nie umiem tego skleić porządnie w całość.
Może jutro postaram się coś napisać, ale nie obiecuję. 

Jutro albo jakoś tak koło jutra xD pojawi się nowy szablon. Nie to, że ten mi się nie podoba, bo jest śliczny, ale ja lubię takie rzeczy zmieniać xD Reszty się dowiecie w swoim czasie xD


Co do tych rozdziałów i kolejnego bloga... No jak na razie to nie wiem czy bym się z kolejnym wyrobiła, pożyjemy, zobaczymy co z tym. 

A te rozdziały... Jak je dzisiaj czytałam... No ja pierdole, jak wy możecie to czytać, co? Chłam jak nie wiem .__. Gdyby to było z 10 rozdziałów, to bym usunęła i napisała od nowa, ale teraz jak prawie 100 jest, to nie ma to sensu... 

No i myślałam też nad zmienieniem nicku... No bo Alex Verdas, no... No teraz gdzie nie spojrzę, to każdy ma "Verdas". Jak ja tego nie miałam, to nikt nie miał, no i potem nagle każdy ma. Np. taka moja kochana Velvet. Ksywka śliczna, fajna i w ogóle :D A moja to już taka chujowa i mało oryginalna. Macie może jakieś pomysły, czy coś? ;3


To chyba tyle. No to do kolejnego rozdziału/notki. :*





sobota, 7 września 2013

Rozdział XCIV // 94 - Część pierwsza. ~ Pomyłka.

Federico

- Federico, na scenę! Już, już! - przerwał nam ochroniarz.
- Chwila. Dosłownie dwie minuty - odpowiedziałem szybko i spojrzałem ponaglającym wzrokiem na dziewczynę. Była bardzo zdenerwowana.
- Bo ja... No ten... Ja ostatnio zrozumiałam, że... Że cię kocham. - Zdziwiła mnie tym. Strasznie... - Nieważne. Zapomnijmy o tym - powiedziała szybko i miała już odchodzić.
Złapałem ją szybko za rękę, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. 
To był niby zwykły, dość krótki pocałunek. Ale jednak magiczny... Potem uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem :
- Ja ciebie też. - Spojrzałem w jej śliczne, czekoladowe oczy. No i chyba utonąłem.
- Ooo... Jakie to słodkie... - powiedział z ironią ochroniarz. - A teraz na scenę. Już!
Lara uśmiechnęła się do mnie i popchnęła mnie w stronę sceny.


Leon

Poszedłem na tor jakoś wyładować te emocje. Mam już wszystkiego dosyć, może zapomnę o tym chociaż na chwilę.Podszedłem do miejsca gdzie Lara zawsze naprawiała motory. Nie było jej.
- Gdzie Lara? - spytałem jakiegoś mechanika, przechodzącego obok mnie.
- Była i zniknęła w sprawach "Nie twoja sprawa, Lance. Odpitrachaj się." - mruknął lekko wkurzony/rozbawiony mechanik. - Ale mówiła, że mam cie pilnować jak przyjdziesz.
Zamrugałem kilka razy. Co?! Po co ma mnie pilnować?! Ehh...
- Nieważne. Mówiła chociaż kiedy będzie?
- Nie. A nawet jeśli, to i tak bym ci nie powiedział.
Przewróciłem oczami i poszedłem się przebrać. Każdemu dzisiaj przeszkadzam. Jestem aż taki beznadziejny i głupi?...


Godzinę później, szpital

Violetta

- Leon, idioto! - krzyknęłam wchodząc do sali, w której leżał Leon.
- No co?... Nic takiego się przecież nie stało... Tylko noga mnie boli.
- Nic się nie stało?! Boże... Mówiłam ci żebyś nie szedł na ten głupi tor, ale ty oczywiście wiesz lepiej!
- On nie jest głupi.
- Dobra, nieważne... - Przewróciłam oczami i usiadłam na krześle, obok łóżka Leona.
Do pomieszczenia wszedł lekarz.
- No więc tak... Skarżył się pan na ból nogi, więc zrobiliśmy przesietlenie i mam niezbyt ciekawą informację... - Doktor zrobił poważną minę, a ja spojrzałam na Leona morderczym wzrokiem.
- Nie złość się na mnie. - Mąż próbował mnie uspokoić.- Jak mam się nie złościć? Ile razy ci tłumaczyłam? Z tobą jest gorzej niż z małym dzieckiem! - Im bardziej się tłumaczył, tym bardziej ja miałam ochotę wybuchnąć.
- Ale, Violuś....
- Nie mów do mnie teraz Violuś! Wiesz ilu rzeczy nie możesz robić bez nogi?! - popatrzyłam na niego wściekle, a on dziwnie się uśmiechnął, nie miał pojęcia co mi odpowiedzieć.
- Proszę o spokój, no więc... Panie Rodriguez operacja będzie za dwa dni - lekarz oznajmił krótko. Spojrzałam na niego zdziwiona, a medyk poczuł się zmieszany.
- Rodriguez...? - zapytał Leon.
- No tak. Pan Rodriguez, poważny wypadek, pęknięta kość, potrzebna operacja - wypalił doktor.
- To jakaś pomyłka! - krzyknęłam trochę za głośno.
- Przepraszam, nie rozumiem. W czym problem? - zapytał lekarz.
- Ja nazywam się Verdas. Leon Verdas - wyjaśnił, a ja kiwnęłam głową.
Zdenerwowany lekarz zaczął przeglądać notatki. Wreszcie spojrzał na nas życzliwie i powiedział:
- A tak... Pan Verdas. Przepraszam za zamieszanie.
- A więc? Jaka jest diagnoza? - zapytałam zniecierpliwiona
Leon odetchnął z ulgą w nadziei  że to co powie lekarz załagodzi sprawę, ale od razu przeszyłam go spojrzeniem.
- Aaa... Więc ma pan lekko stłuczoną kostkę - powiedział lekarz, a ja patrzyłam na niego z miną co najmniej dziwną.
Stłuczona kostka?! Tylko stłuczona?! To ja się martwię, krzyczę, wściekam, prawie dostaję zawału, bo on mi tu mówi o jakiejś operacji, a tu nagle "A pomyłka - stłuczona kostka". Myślałam, że teraz to na pewno wybuchnę, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Leon uśmiechnął się szeroko i zachichotał.- "O nie, z tobą jeszcze nie skończyłam" - pomyślałam.










Krótki, na części, bo nie mam zbytnio weny i niby wiem co dalej, ale to za kilka rozdziałów, a teraz pustka -.- 
Dziękuję za pomoc mojej kochanej Magdzie <3 :D ( FankaVioletty )
No i Marcie :D Też kochanej :*
No i mojej kochanej Lady.Cuks - rozpierdalasz mnie kocie :*
Kolejny nie wiem kiedy... Naprawdę nie wiem, nie pytajcie. 
Macie może jakieś pomysły? Piszcie, bo lubię czytać dobre pomysły i je wykorzystać :D
To tyle, do kolejnego ^.^

czwartek, 5 września 2013

Rozdział XCIII // 93 ~ "To boli..." / " Muszę ci coś powiedzieć..."

Ludmiła
Na tych tygodniowych "wakacjach" było świetnie. Cieplutko, przytulnie. Całe dnie spędzałam na plaży. Opalałam się, pływałam, lub bawiłam się z Juanem. Był jakiś spokojny na tym wyjeździe. Nie płakał, tylko ciągle się śmiał. Braco łowił ryby, gotował obiady, albo ochlapywał mnie wodą, za co został wepchnięty do jeziora. Nie żartuję, ze mną się nie zadziera. 
Musieliśmy wrócić dzień wczesniej, bo zapomniałam o ślubie Fran. Dobrze, że zadzwoniła. Na ślubie też było świetnie. Violetta była strasznie zmęczona i prawie zasnęła. Leon ją musiał nieść do domu, bo ledwo stała. Marco ciągle kłócił się z Fran o to, że ma nie pić bo jest w ciąży, no a ona na to, że taką ważną okazję trzeba uczcić. Podmienił jej szampana na oranżadę. Nie skojarzyła, że coś jest nie tak.
Zastanawia mnie tylko czemu Federico wyszedł wcześniej...

Federico

Dobra, ta młoda nie wraca już od kilku godzin. Chyba powinienem ją przeprosić... Ale nie mam pojęcia gdzie ona może być. Najpierw może zapytał Marco i Francescę... Ale oni zapewne są zmęczeni po nocy poślubnej. Dobra może Leon i Violetta też... Nie oni też zapewne robią... dużo by liczyć... Kolejną noc poślubną. To może... Lara! Szybko wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do dziewczyny. Od razu odebrała.
- Fede? - zapytała zdziwiona, chyba była zmęczona. Może to nie był dobry pomysł. Eh... Dobra, ale skoro już ją obudziłem może mi pomoże.
- Cześć Lara - powiedziałem trochę zakłopotany. - Wiem, że pewnie cię obudziłem, ale no ja... Pokłóciłem się z Mileną i nie wiem gdzie mogę ją znaleźć... Proszę, ja cię wręcz błagam... Proszę pomóż mi ją poszukać. Kazałem się jej wynieść pod most, bo urządziła imprezę w moim domu i teraz nie wiem gdzie ona może być... Ah!
- Dobra już tak nie wzdychaj. Przyjadę po ciebie na motorze i możemy zacząć poszukiwania - powiedziała trochę zła, ale ja tylko nie rozumiem czemu.
Po kilku minutach Lara była pod moim domem. Wyszedłem na zewnątrz i podszedłem do niej. Nawet z tym swoim motorem i kaskiem przykrywającym jej śliczne włosy wygląda cudownie. Znowu zaczynam tak gadać...
- Obudziłeś mnie! - krzynkęła na mnie i próbowała być poważna, ale coś jej nie wyszło, bo zaczęła się śmiać.
- Przepraszam, no. - Również się zaśmiałem. - To jedziemy jej szukać? Chwila... Ja chyba wiem, gdzie ona może być... Łąka niedaleko tej knajpki na obrzeżach miasta - powiedziałem szybko i po chwili razem odjechaliśmy na jej motorze. 
Kazała mi się do siebie przytulić. Nie powiem, że było niefajnie... Lubię takie dziewczyny. Odważne, z takim zadziornym charakterkiem, kiedy potrzeba to miłe i pomocne. Do tego jest śliczna i w ogóle cudowna. Tak, myślę o tym świadomie. Tak, podoba mi się. Lara mi się podoba...

10 minut później

Milena

Siedziałam sobie pod drzewem na łące. Zawsze tu przychodzę, gdy jestem smutna, wkurzona... Albo nawet jak nie mam co robić. Tu jest tak słonecznie i przytulnie. Trochę daleko od domu, ale nieważne. Właśnie o to mi chodzi. Żeby Federico mnie nie znalazł. Chociaż i tak pewnie nie szuka.
Co do mojego brata... Chciałabym móc cofnąć czas o te dwa lata... Zrobić tak żeby było jak dawniej. Kiedyś byłam inna. Mniej nieznośna. Federico uwielbiał ze mną przebywać. A teraz lubi jak nie ma mnie w pobliżu. Nie chcę żeby tak było...
Ta akcja w nocy to nie moja wina. Zaprosiłam ich, bo strasznie się nudziłam i czułam jakaś samotna. Najpierw było okey, a potem zaprosili jakiś kolegów i się zaczęło. Mówiłam żeby się ogarnęli, ale to nic nie dało. Dopiero po chwili poszli. No ale to ja zawsze jestem ta winna, bo nikt mi nie wierzy.
- Milena! - usłyszałam głos... Federico?... Jak on mnie tu znalazł?... Podbiegł do mnie. - Martwiłem się o ciebie! Przepraszam... Nie potrzebnie tak zareagowałem, ale po prostu się zdenerwowałem. Przepraszam.
- Dobra... Nieważne, zapomnijmy o tym - uśmiechnęłam się. - I ja też przepraszam za wszystko. Ogólnie za wszystko. Chciałabym żeby było jak dawniej. Jak wszystko było dobrze. Okey?... - spytałam i go przytuliłam.
- Oczywiście, siostrzyczko. Chodź do domu.

Leon

Zauważyłem, że Lenka i Diego w ostatnim czasie bardzo się polubili. Od pół godziny słyszę ciągle "Diego, Diego, Diego". Przyszedł jakieś dziesięć minut temu i się bawią. Trochę się uspokoiła. Poszedłem do salonu i usiadłem obok nich.
- A powiesz Leon? - zapytałem małej, a ona się uśmiechnęła.
- Diego - powiedziała.- Leon. No powiedz Leon.- Diego.- Ehh... Powiedz Leon- Diego. - A powiesz Violetta? - powiedziała Viola, wchodząc do salonu. - Violetta - odpowiedziała Lenka i się zaśmiała.
Przewróciłem oczami i zrezygnowany poszedłem do kuchni. On mi już działa na nerwy! Można powiedzieć, że zabiera mi córkę. Chcę się z nią pobawić - nie, bo ona woli bawić się z Diego; Nie powie "Leon", bo woli "Diego"; Nie zwraca na mnie uwagi, bo bawi się z Diego. To naprawdę boli...
Co, może mam pogodzić się z tym, że woli jego ode mnie?!... Bosz... Mówię jak o jakiejś dziewczynie, a nie własnej córce. No właśnie. Mojej córce, a nie jego!... 
Violetta też patrzy na niego jakoś dziwnie... Tak inaczej... Tak jak patrzy, a raczej patrzyła na mnie...

Kilka dni później

Federico

Siedzę sobie na łóżku w pokoju hotelowym, w Meksyku. Nie, to nie jest żaden mój sen, czy jakieś marzenia. Ja tu naprawdę jestem. Zaprosili mnie na jakiś festiwal. Mam zagrać kilka piosenek i jutro to samo, a za dwa dni wracam. Ledwo co wyjechałem, ale tak szczerze, to już tęsknię za Mileną. No i za Larą...
Mieszkanie z Mileną pod jednym dachem układa się teraz jakoś lepiej... Niech tak zostanie, bo nie wytrzymam psychicznie. Nawet się z nią nie pożegnałem. Ona tego nienawidzi. Nawet na kilka dni nie umie się pożegnać. Powiedziałem jej tylko "cześć" i wyszedłem z domu.
- Za piętnaście minut muszę tam być, a ja jeszcze nie gotowy... - powiedziałem do siebie, poprawiłem włosy i wyszedłem z hotelu.
Wsiadłem do taksówki czekającej na mnie chyba od dziesięciu minut. Korki niesamowite. Spóźnię się. Na bank się spóźnię.
- Nie dałoby się jakoś szybciej? - spytałem. Co mi da takie głupie pytanie.
- Niestety nie - odpowiedział krótko kierowca.
Staliśmy jeszcze jakieś pięć minut na światłach, no i jakieś kolejne pięć minut na dojazd tam. Spóźnię się!
Miałem już wchodzić na scenę, gdy nagle zatrzymała mnie jakaś dziewczyna. Znowu sprzedawali przepustki za kulisy? Ehh... Odwróciłem się w jej stronę i stałem zdziwiony.- Lara? Co ty tu robisz? - Nie mogłam przegapić koncertu mojego idola - uśmiechnęła się. - Byłam na każdym, to będę i na tym. No i chciałam ci coś powiedzieć. Nie wytrzymam dłużej, nie mogę tego ukrywać. Bo ja...










Czyli teraz mam się tłumaczyć czemu nie było rozdziału ponad tydzień, tak? No spoko... 
A więc tak... xD Ten tydzień to miałam zawalony, bo jak wiadomo ( lub nie xD ) początek roku szkolnego, a ja początek gimnazjum, więc gorzej. Przez pierwsze 2/3 dni byłam smutna, że nowa szkoła, nowi ludzie... Ta szkoła w ogóle taka pokręcona, że sama tam nigdzie nie trafię xDD No więc rozumiecie. Teraz lepiej, klasa trochę bardziej zżyta, nauczyciele super, za niedługo ogarnę tą szkołę. 
Jakoś mało czasu miałam po szkole, szybko czas mijał. Przychodziłam zmęczona tym wszystkim...
Teraz postaram się rozdziały dodawać systematyczniej, weny trochę jest, więc git :D
Zrozumcie to. Wy też na pewno macie jakieś prywatne sprawy, problemy, bar weny, czy czasu. 
A i jeszcze jedna sprawa... Tak ostatnio, gdy chcę sobie coś przypomnieć, zaglądam do innych rozdziałów, no i to co tam widzę... to aż mnie przeraża. Najchętniej to usunęłabym wszystkie rozdziały i zaczęła pisać od początku podobną historię... Ale nie... Raczej nie, bo już za dużo rozdziałów za mną, żeby teraz zaczynać je od nowa. Jak będę miała czas, to może założę kolejnego bloga o Violi. Chyba mam już nawet pomysł. Ale to kiedy indziej. 
Na dzisiaj tyle, do kolejnego. :*