sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział LXXVII // 77 ~ Niby źle, a jednak dobrze.

Violetta

Stałam kilka metrów od Leóna. On tylko spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i poszedł dalej... A raczej jak najdalej ode mnie.
Wyszłam ze Studio i poszłam do domu Rodrigo. W sumie jest on też mój, bo tam mieszkam, ale chyba nie na długo. Lenka jest u Clary, więc nie mam się czym martwić, że Rodrigo by jej nie dopilnował. Gdy weszłam do domu Rodrigo się ze mną przywitał i chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
- Nie, nie... My jesteśmy i zawsze będziemy TYLKO przyjaciółmi. - Mocno podkreśliłam słowo "tylko".
- Ale ty przecież już nie jesteś z Leónem, a ja myślałem, że...
- To źle myślałeś. Ja nie zapomnę o Leónie - przerwałam mu.
Rodrigo zaczął się ze mną o to kłócić. Może on coś do mnie czuje, ale ja do niego nie.

Chwilę później

Francesca

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Za nimi ujrzałam zapłakaną Violę z walizkami.
- Wiem, że mogę ci sprawić tym problem, ale... - łkała. - Mogę u ciebie zamieszkać na kilka dni dopóki wszystko się nie ułoży? - spytała.
- Jasne, wchodź. - Usiadłyśmy na kanapie. - Co się tak w ogóle stało?
Viola opowiedziała mi całą historię i znowu się rozpłakała.
- No ale czemu płaczesz?
- No, bo on mi nie wybaczy tego co zrobiłam!
- Wybaczy, wybaczy. Będzie dobrze. A teraz głowa do góry, uśmiech i myśl pozytywnie. A tak poza tym, gdzie Lenka?
- Na razie zamieszka u Clary żeby nie robić ci problemu. Ona i tak ciągle w domu siedzi - wytłumaczyła.
Po chwili pokazałam jej pokój, w którym zamieszka, a ona rozpakowała walizki. Dzień szybko zleciał, więc obejrzałyśmy jeszcze jakiś film i poszłyśmy spać.

Następnego dnia - Studio 21

Violetta

Miałam już wychodzić ze Studia. Przechodziłam właśnie obok sali muzycznej, gdy nagle coś kazało mi się zatrzymać i do niej wejść. Tak zrobiłam. Wyciągnęłam nuty z torebki, po czym położyłam ją na jednym z krzeseł. Podeszłam do keyboardu i rozstawiłam nuty. Zaczęłam grać i śpiewać piosenkę, którą napisałam niedawno po zerwaniu z Leónem.

Tanto tiempo caminando junto a ti 
Aun recuerdo el día en que te conocí
El amor en mi nació tu sonrisa me enseno
Tras las nubes siempre va a estar el sol

Te confieso que sin ti no se seguir.
Luz en el camino tu eres para mi.
Desde que mi alma te vio.
Tu dulzura me envolvió.
Si estoy contigo se detiene el reloj.

Lo sentimos los dos el corazón nos hablo
Y al oído suave nos susurro

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Tu eres lo que necesito.
Pues lo que siento es

Amor

En tus ojos veo el mundo de calor.
En tus brazos descubrí yo el amor.
Vera en mi ella lo mismo?
Querrá el estar conmigo?
Dime que tu lates por mi también 

Lo sentimos los dos el corazón nos hablo
Y al oído suave nos susurro

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento 
Eres todo para mi

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Tu eres lo que necesito.
Pues lo que siento es

Amor


León

Schowałem się za drzwiami sali muzycznej i słuchałem jak Viola śpiewa. Nigdy nie słyszałem tej piosenki, więc to chyba jej. Zrobiło mi się źle z tego powodu, że jej nie uwierzyłem, a teraz tak po prostu ze mną zerwała i to koniec wszystkiego. Wszystkich wspólnych chwil, tych dobrych i tych złych. Łza spłynęła mi po policzku, ale szybko ją otarłem.
Wsłuchiwałem się dokładnie w każde słowo i w każdy dźwięk wydobywający się z pianina. Gdy Viola skończyła grać, niezauważalnie odsunąłem się od drzwi i wyszedłem ze Studio.

Chwilę później - droga do domu Francesci

Violetta

Szłam do domu i ciągle myślałam o Leónie, o mnie, o nas. Nie wiem co będzie dalej, ale chciałabym żeby było tak jak dawniej. Chociaż nie jestem co do tego pewna. Na pewno tak po prostu mi nie wybaczy. Co, pójdę do niego i powiem "León przepraszam za wszystko, kocham cię i chciałabym żeby było tak jak dawniej."? Tak... już widzę jak mi wybacza i wszystko jest dobrze.
Nagle zaczęło padać, a raczej lało jak z cebra. Po chwili byłam już prawie cała mokra. Gdy zaczęło jeszcze bardziej padać a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać - nie z tego powodu, że pada, tylko z tego jakie jest beznadziejne moje życie i, że León mi w życiu nie wybaczy, a ja zostanę stara panną z wieloma kotami, które i tak pewnie ode mnie uciekną. Było mi strasznie zimno od tego deszczu. Miałam na sobie jedynie sukienkę na ramiączkach, bo rano było gorąco. Ehh... Zawsze coś jest źle...
Z tych ciągłych zamyśleń wyrwało mnie dziwne uczucie... Jakby przestało padać? Miałam nad sobą parasolkę. Po ułamku sekundy ktoś okrył mnie kurtką. Poczułam te perfumy, ten zapach...
- Dlaczego to robisz? - spytałam łamiącym głosem.
- Dlaczego co robię? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Mimo tego, że cie zraniłam i zdaję sobie z tego sprawę jak bardzo, ty ciągle jesteś przy mnie i... - Przerwałam, bo kolejne łzy cisnęły mi się do oczu. On je otarł i objął mnie ramieniem. Lekko się w niego wtuliłam. Szliśmy tak dalej.
- Jestem przy tobie, bo cię kocham i będę o ciebie walczył dopóki nie będzie jak dawniej. Rozumiesz? - wytłumaczył.
- Ale...
- Żadne "ale". - Przerwał mi... pocałunkiem...

León

Tak długo na to czekałem. Na to aż w końcu ją pocałuje, a ona to odwzajemni. Tak jak było zawsze. Gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy Viola spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem, a potem się uśmiechnęła. Splotła nasze ręce i wtuliła się we mnie. Wszystko jest tak jak dawniej i tak ma zostać.
Poszliśmy do Francesci po rzeczy Violi, a potem do Clary odebrać Lenkę. Strasznie za nią tęskniłem.

Rodrigo

León właśnie wszedł do Studio. Czekam tu na niego od samego rana. Co on aż tak długo się szykuje? A no tak... Musi wyglądać "zabójczo"... Ehh... No nic.
Podszedłem do niego.
- Czego chcesz? - spytał.










Sen skończy się w połowie kolejnego rozdziału, który będzie jutro. Co by tu jeszcze napisać... To chyba wszystko. ;D Do jutra kochani.

"Puk, puk! Kto tam? Directioners proszę!" ~ Akcja

Jestem pewna, że znajdą się wśród Leonettorek Directionerki. 
To jest akcja łańcuszkowa, którą przesyłam. Proszę, o to samo, kochane. :3

"23 lipca 2013 roku One Direction będą obchodzili 3 rocznicę powstania 1D... pewna Adminka Nelly wpadła na taki pomysł żeby w ten dzień każda Directioner robiła to, co oni zazwyczaj... np:
 
1. Nie jadła łyżką. (jak Liam)
2. Przeglądała się w każdym lusterku. (jak Zayn)
3. Jadła bardzo, bardzo dużo. (jak Niall) 
4. Była lekko zboczona xD (jak Hazza)
5. Chodziła bez skarpetek. (jak Lou)
6. Ubrała się tak, aby mieć na sobie ulubiony kolor każdego z 1D.
Chłopcy mają jeszcze więcej, dziwacznych, zwariowanych i śmiesznych nawyków, które możemy robić 23.07 dla pokazania wszystkim (w tym 1D) że my pamiętamy o rocznicy.''

Dla mnie to wszystko to nie problem, a zwłaszcza 2, 3 i 4 xD


P.S. Co do rozdziału to zrozumcie, że mam własne życie i czasem brak czasu lub weny. Jak nie ma rozdziału, to muszę mieć do tego jakiś powód, tak? Przez cztery dni nie było rozdziału i wielkiej tragedii nie ma. Po prostu miałam strasznie zabiegany tydzień przez zakończenie podstawówki i przez sprawy związane z gimnazjum. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie, bo ja na prawdę nie jestem jakimś robotem co tylko siedzi przy kompie i pisze rozdziały na zawołanie. Kiedy mam czas i wenę to piszę a wtedy rozdział jest, a kiedy nie to rozdziału nie ma i tyle. Rozdział pojawi się dzisiaj. Nie mam pojęcia o której, ale na pewno przed 23. 
Dla wiadomości wszystkich - Leonetta jak na razie nie będzie miała drugiego dziecka i nie proście o to. Jeżeli macie jakieś inne pomysły to błagam was - piszecie je w zakładce przeznaczonej do tego bo w komentarzach robi się jeden wielki śmietnik i pomieszanie z poplątaniem. 
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania lub prośby, to piszcie na mojego facebook'a, na GG lub na Ask'u. Odpowiem kiedy tylko wejdę na któreś z tych. 

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział LXXVI // 76 ~ Sen - najgorszy koszmar...

Angie

- Dzień dobry - powiedziałam na widok wychodzącego Germana.
- Wejdź Angie. - Nie wierzę, że aż tak trudno mu wypowiedzieć głupie "dzień dobry". Wiem zrobiłam źle, ale trochę kultury należy mieć nawet po takich sytuacjach. No trudno, z okazji tego, że Maria była w salonie wraz z German, powiedziałam im to co miałam.
- Germanie, Mario przepraszam za swoje zachowanie i obiecuję, że już nigdy nie będziecie mnie widzieć. Jesteśmy w końcu rodziną. - Zobaczyłam słynną skwaszoną minę Germana, będą kłopoty, nie ma co.
- Angie, ja ci zawsze wybaczę - odezwała się Maria, która próbowała jakoś wysłowić Germana któremu brakowało słów.
- Nie Angie, nie potrafię ci wybaczyć. - Po chwili German poszedł do gabinetu, a ja tylko czekałam na reakcję Marii na zachowanie Germana.
- Nie martw się Angie, wkrótce wybaczy. Jestem tego pewna.
- Nie martwię się, rodzinie trzeba wybaczać i żyć w zgodzie. A German jest jaki jest, niestety...
- Masz na myśli, że to German tu zawinił? - powiedziała Maria z skwaszoną miną, a ja od razu musiałam się tłumaczyć jak przed sądem.
- Nie, skądże. Tego nie powiedziałam.
- Wychodź stąd Angie! - Po chwili krzyknęła, a ja bez namysłu wyszłam trzaskając drzwiami. Najpierw do mnie dzwonią a potem mnie oskarżają o takie rzeczy! I to własna rodzona siostra...

Violetta

Nie wiem dlaczego, ale jak tylko przytuliłam Leona poczułam wielką ulgę. Nie wiem czy on poczuł to samo, ale nie obchodziło mnie to. Okropnie się czułam wtedy patrząc na niego jak płacze.
- Violu... - León oderwał się na chwilę ode mnie. Bałam się, że powie coś czego się obawiałam najbardziej.
- Ja nie mogę być z... - Zaniemówiłam i wytrzeszczyłam oczy, nie, nie tylko nie to! - Z tak cudowną dziewczyną jak ty! Wiesz jak cię kocham?! - Gdy to wywrzeszczał natychmiast mnie przytulił jakbym miała zaraz uciec.
- Też Cię kocham - odpowiedziałam, a on położył jedną dłoń na moim policzku. To była tak cudowna chwila...

Camila

Głupio mi było, że ostatnio tak się zachowywałam. No cóż, ale spokojnie trzeba wszystko zawsze obgadać, najlepiej jednym tchem, żeby nie zrozumiał. Nie Camila! Ma cię zrozumieć i koniec, więc mów normalnie. No dobra więc zaczynamy.
- Maxi, no bo widzisz... Odkąd León z Francescą na tej dyskotece tak odwalili, bałam się, że taka kłótnia którą mieli León i Violetta, Fran i Marco może nas spotkać, ale teraz zdałam sobie sprawę, że ty nigdy byś mi czegoś takiego nie zrobił ani się nie upił bez mojej zgody. - Przy ostatnich słowach zaśmiałam się, a on mnie objął.
- Trzeba było tak od razu. - Przytulił mnie jak najmocniej. Potem się śmialiśmy, trzeba korzystać z okazji, że jesteśmy szczęśliwi.

Dzień później

León

Obudziłem się z wtuloną we mnie Violą na kanapie. Chyba byliśmy zbyt zmęczeni by położyć się do naszego łóżka, a ja za słaby żeby się wczołgać po schodach. Dobre też i to... Z racji tego, że nie miałem sił z samego rana iść do kuchni, musiałem czekać aż Viola wstanie. Ciągle patrzyłem na jej słodkie powieki i usta... Oraz ten śliczny delikatny nosek. Po chwili czekania sam zamknąłem oczy i zasnąłem.

Marco

Gdy otworzyłem oczy ujrzałem koło mnie nagą Francescę, gdy popatrzyłem na siebie również byłem zupełnie nagi, postanowiłem nakryć ją kocem, a sam się ubiorę. Poszedłem do szafy i wziąłem pierwsze lepsze ubranie, gdyż było mi bardzo zimno. Po chwili ujrzałem, że Francesca wstała, gdy zauważyła na sobie brak ubrania natychmiast pobiegła do swojej szafy i ubrała jakieś ubranie wzięte z brzegu.
- Marco czemu tu jest tak zimno? - Zauważyłem, że dziewczyna cała drgała. Też mnie to ciekawiło, był przecież sierpień, no końcówka, ale sierpień.
- Nie mam pojęcia. - Westchnąłem.

Braco

Nie mogłem spać przez tą noc. Ciągle się martwiłem o Ludmiłę. Fakt, zmieniła się na lepsze oraz jest bardzo kochającą osobą, ale jednak widzę, że ostatnio stała się bardziej opiekuńcza i kochająca. Cieszę się, że tak się zmienia pozytywnie, lubię jej widok oraz dotyk. Tylko nie mogę uwierzyć, że to stało się tak szybko... Znalazłem kobietę swego życia, wcześniej to było niemożliwe, oraz mam syna Juana. Nic już mnie chyba bardziej dobrego nie spotka niż to, że mam wreszcie kochającą się rodzinę.

Violetta

Gdy otworzyłam oczy León spał, pewnie myśli, że zrobię mu śniadanie do łóżeczka i pozwolę mu się wylegiwać całym dniem na tej kanapie. No to się bardzo zdziwi. Bez wahania wstałam szybkim ruchem i wrzasnęłam prosto do jego ucha.
- Wstawaj!
- O Violu już wstałaś? - powiedział zaspany i przymykał prawe oko.
- Tak i ty też już wstajesz.
- Viola, myślałem, że zrobisz mi śniadanie do łóżka... - Nie możliwe, że z niego aż taki leń! No nie wierzę...
- Prędzej wrócę do ojca do domu, niż zrobię ci śniadanie do łóżka i pozwolę ci całymi dniami wylegiwać się na tej kanapie.
- No weź... Foch... - Udawał obrażonego.

León

Viola usiadła obok mnie i mnie przytuliła.
- No już się nie fochaj... Kupię ci ten wymarzony samochodzik - Wybuchnęła śmiechem. - A kredki sobie od Lenki pożyczysz. Tylko wiesz, nie połam. - Nadal się śmiała. No nic... Trzeba wreszcie wybuchnąć śmiechem.
- A jaki samochodzik mi kupisz? Tylko pamiętaj, że taki zielony albo czerwony! A kredki daj mi teraz, bo kolorowankę chce pokolorować!
- Dobrze, Leoś. Tylko mi tutaj się nie cofaj czasem w rozwoju.
- Aa... I jeszcze przynieś Lenkę, zrobi mi obiadek w zabawkowym piekarniku.
- Dobrze, coś jeszcze? Może mam ci trójkołowca kupić?
- Jak masz pieniądze...
- Ale masz marzenia.
- A wiesz co jeszcze chcę?
- No co?
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.

Violetta

- Mówiłam już, że nie i koniec rozmowy.
- A kiedy mi ten gips zdejmą? - spytał z nadzieją.
- Nie prędko... Tylko za miesiąc - Zaśmiałam się i zrobiłam swój sztuczny uśmieszek na znak "Tak, tak Leosiu, trochę sobie poczekasz".
- Dopiero?! Chyba aż za miesiąc, a nie tylko. - Natychmiast opadł na poduszki i zaczął szeptać: - DLACZEGO?! DLACZEGO?! Miesiąc to cała wieczność...
-Oj, Leosiek... Nie martw się, wkrótce zdejmą ci ten gips. Miesiąc to nie jest aż tak długo. Minie bardzo szybko. Zobaczysz. - Przytuliłam go a on tylko się we mnie wtulił. Chociaż powinno być odwrotnie, ale z racji tego, że ma ten gips i wystarczająco cierpi, może się do mnie wtulić. Tylko nie na długo... - León, pamiętasz, że dzisiaj urodziny Lenki? - Po chwili zapytałam, a on osłupiał.
- Ojej, to dzisiaj?
- Tak, dzisiaj... Ale nie martw się już wszystko gotowe, tylko Lenkę przyniosę. - Wtedy wstałam, ale najpierw skierowałam się ku kuchni by wyjąć tort z lodówki i położyłam go na stół, po czym poszłam po Lenkę ponieważ temu leniowi się nie chciało. Gdy wróciłam León był już o dziwo na nogach, a na torcie zauważyłam świeczki.

5 godzin później

Byliśmy już zmęczeni urodzinami Lenki więc postanowiliśmy się położyć spać na kanapie, gdyż Leonowi trudno było wchodzić po schodach, a ja nie miałam sił go ubezpieczać. Położyliśmy się, a ja pierwsza zamknęłam oczy i zasnęłam.


Violetta

Zobaczyłam płaczącego Leóna, siedzącego na schodkach przed drzwiami domu. Tak... On płakał... Przeze mnie. No ale nie będę się tym teraz przejmować. Sam zawinił i chciał żeby to się tak potoczyło...
- Nad czym tak myślisz? - spytał Rodrigo.
- A nad niczym ważnym - uśmiechnęłam się. - Daleko jest stąd do twojego domu? - spytałam.
- No może troszkę.
- To dobrze, bo nie chce go widzieć... A jak daleko do Studia?
- Kilkanaście metrów - uśmiechnął się i puścił mi oczko.
Zaśmiałam się, ale po chwili przestałam i odwróciłam głowę w stronę okna. Łza zleciała mi po policzku. León by w takiej chwili starł ta łzę i mnie pocieszył... Znowu o nim myślę. Nie może tak być. Muszę o nim zapomnieć... Tylko, że ja nie potrafię. Nie potrafię tak po prostu o nim zapomnieć i ułożyć sobie od nowa życie. Ciągle jestem w nim na maksa zakochana, nie mogę o nim zapomnieć, ale wolę żebyśmy nie byli razem. Powód jest jeden - ciągle się ranimy, kłócimy, nie ufamy sobie. A tak nie powinien wyglądać poważny, dorosły związek.

León

Zostawiła mnie, tak po prostu... To nie może tak być. Ja ciągle będę o nią walczył. To co, że jej nie uwierzyłem w te zdjęcia. Po prostu bałem się, że to prawda i, że mogę ją stracić na zawsze. No ale jak widać, tak czy tak ją straciłem. Wszedłem do domu. Było tak pusto bez rzeczy Violi... Gdy byłem już na górze nie mogłem znieść tego, że to już koniec. Nie ma tu Lenki, ani Violi. Jest tu bez nich tak cicho i pusto... Wszędzie gdzie tylko spojrzałem widziałem Violę. Wszytko mi ją przypominało... Kocham ją nad życie i nie potrafię bez niej żyć. A ten Rodrigo czy jak mu tam, niepotrzebnie się miesza. Jak Tomas. Mam już ich wszystkich dość.
Położyłem się na łóżku i zacząłem płakać. Tak. Zacząłem płakać jak małe dziecko, któremu odebrano ulubionego misia. Viola mi zawsze powtarzała, że zachowuję się jak małe dziecko, a to właśnie ona była moim ulubionym misiem.

Następnego dnia - Studio 21

Francesca

Właśnie weszłam do Studia. Zwykle rano o tej godzinie, już były tu tłumy, ale nie dziś. Czy ja coś przegapiłam? Dzisiaj wolne? Już zmierzałam w stronę wyjścia, gdy nagle zatrzymała mnie Viola. Była smutna i przygnębiona, jednak próbowała wymusić uśmiech na twarzy.
- A ty gdzie się wybierasz? Dzisiaj nie powinnaś być w pracy? - spytała.
- No powinnam, ale tak pusto, to pomyślałam, że dzisiaj jest wolne czy coś. A nie ważne. - Machnęłam ręką. - A ty co taka smutna?
- Ja smutna? - Próbowała się wykręcić. - Ja wcale nie jestem smutna. Niby dlaczego?
- Tak, ty. Jesteś smutna. Czemu?
- No, bo... Nie ważne.
- Mów!
Spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem. Dzięki niemu rozumiałyśmy się bez słów.
- Weź się w garść i na początek pomyśl czego tak na prawdę chcesz - powiedziałam bez zastanowienia.
- Nie ułatwiasz...
- Ale tak w ogóle to o co ci chodzi? Bo z tego co wywnioskowałam po twoich oczach to chodzi o Leóna i tego drugiego. Jak on ma?... Rodrigo?
- No, bo wczoraj się wyprowadziłam do niego i jak widziałam jak León płakał i dotarło do mnie to, że to już koniec to nie wiedziałam co o tym myśleć. - Viola wybuchnęła płaczem. - Rodrigo to dla mnie tylko przyjaciel. On liczy na coś więcej, ale ja nie mogę tak po prostu zapomnieć o Leónie. Ja... Ja go ciągle kocham i chciałabym do niego wrócić, ale tego też nie mogę zrobić. - Przytuliłam ją.
Na prawdę ma problem... Skoro go kocha to jakaś głupia kłótnia nie powinna być powodem do rozstania. Tak to już jest w związkach. Mimo wszystko trzeba iść dalej i się nie poddawać.

Violetta

- Aha, właśnie... Przyszłam tylko po to żeby się spytać czy byś mnie dzisiaj nie zastąpiła, bo muszę iść... do sądu załatwić... załatwić rozwód... - Znowu się rozpłakałam.
- Czemu ty do cholery płaczesz? - spytała Fran. - Idź do niego. - Popchnęła mnie w stronę Leóna, który właśnie wchodził do Studio.










No jak zauważyliście (lub nie) wspólny sen Leonetty powrócił. Będzie trwał jeszcze około 1/2,5 rozdziału, bo nie chce mi się tego dłużej ciągnąć no i potem znowu normalnie. No i jak chcecie to sen będzie jeszcze za około 10/15/20 rozdziałów. Jeśli nie chcecie już później snu, to mogę teraz go pisać dłużej i ich pogodzić na koniec. Piszcie w komentarzach.

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział LXXV // 75 ~"Leon, wypuść mnie..."

Ludmiła

Na łóżku leżał Juan. Podeszłam do niego i wzięłam go delikatnie na ręce. Tak słodko wyglądał. Jego słodkie powieki były zmrużone, a skóra przy najmniejszym kąciku gładka. Zaniosłam go do jego pokoju i włożyłam do kołyski. Nagle poczułam czyjś oddech na mojej szyi. Po chwili te męskie ręce przytuliły mnie, tak to był Braco.
- Czemu Juan leżał na łóżku w sypialni? - spytałam mając nadzieję, że to on był tu podczas jego wędrówki.
- Trzymałem nasze kochane dziecko na rękach kiedy nagle zadzwoniła moja komórka, a zapomniałem, że jest w łazience no i ostrożnie go położyłem tutaj. Chyba się nie gniewasz?
- No nie, ale nigdy więcej tego nie rób. Juan i ty jesteście dla mnie wszystkim, wiesz, że nie przeżyłabym myśli, że coś mu się stało?
- Dobrze już dobrze. Postaram się go nie spuszczać nigdy z oczu tak jak i ciebie - cmoknął mnie w policzek i wyszedł, a ja tylko jeszcze pocałowałam Juana na dobranoc w czółko i poszłam za Braco.

Angie

Szłam sobie spokojnie piękną uliczką kiedy nagle zadzwonił do mnie telefon,gdy spojrzałam na wyświetlacz nie mogłam uwierzyć w to co widzę,dzwonił sam German. Postanowiłam odebrać,ale oczywiście po co przywitanie?
- Angie,przyjdź proszę do mojego domu. - I rozłączył się.
Na prawdę nie wierzę,że tak trudno jest powiedzieć głupie "Dzień Dobry". No nic, czuję się trochę głupio, że idę do nich po tym co zrobiłam. Na prawdę, to co zrobiłam jest okropne, no ale co się stało już się nie odstanie. Mam tylko nadzieję, że nie będzie chciał się kłócić, bo mam serdecznie dość.

Violetta

- León proszę cię wypuść mnie... - Ciągle próbowałam się wydostać z rąk Leona, ale nie, nie mogłam! Nie wytrzymałam dłużej, chciałam go całować, przytulać... A jeszcze te kule! Nie wytrzymałam i zaczęłam go całować, chyba coś mi odbiło.
- Mmm… Viola, widzę, że zmieniłaś zdanie. - Zaczął coś gadać, a ja mu oczywiście przerwałam.
- Mogę się jeszcze w każdej chwili rozmyślić. - Prychnęłam,a on tylko pogłaskał mnie po głowie. -León… - zaczęłam, ale on oczywiście jak zawsze musi powiedzieć swoje.
- Nie przerywaj... - Wtedy obróciłam się tak, że nasze twarze się stykały, ale oczywiście León znów coś powiedział.
- Violu pamiętasz jak mówiliśmy o tym no... no dziecku? - Zamurowało mnie to pytanie.
- León czy Ciebie coś boli? - Popatrzyłam na niego znudzonym wzrokiem, tak... nie dość, że ma gips na nodze, to jeszcze takie pytanie zadaje.
- Nie, a co?
- A no nie wiem... Może tak noga na której masz gips? - powiedziałam to oburzonym tonem.
- A poradzę sobie jakoś. - I uśmiechnął się jak niby nigdy nic. I co ja mam z nim zrobić? No co?

Maxi

Szczerze miałem trochę dosyć Camili, ostatnio ciągle ma do mnie pretensje, że to za późno wracam, to obsypuje mnie pytaniami i no naprawdę przesadza ostatnio. Muszę z nią na ten temat poważnie porozmawiać
- Camila, możemy pogadać? - zapytałem, gdy akurat wychodziła z łazienki.
- Owszem. - Wziąłem ją za rękę i usiedliśmy razem na kanapie, wciąż trzymając jej gładką dłoń zadałem pytanie.
- Cami, powiesz mi dlaczego tak ostatnio się denerwujesz? Wiem, że się o mnie martwisz tak jak o Caxi, ale chyba to nie tylko o nas chodzi. - Wreszcie wydusiłem, a ona westchnęła. Widać było, że zapowiada się na dłuższą rozmowę.

León

- No ale czemu Violuś? - Ciągle pytałem Violettę i próbowałem ją namówić, co z tego, że mam nogę w gipsie. Równie dobrze bym mógł z nią to zrobić jak bym nie miał tej nogi.
- León masz gips na nodze i teraz musisz zdrowieć! - krzyknęła.
- Violuś proszę! - Ciągle próbowałem ją namówić, ale nic z tego. Może rzeczywiście trochę poczekam. Chociaż i tak nie będzie uciekać przed tym wiecznie. Gdyby nie ta noga...
- Idę na górę. - Usłyszałem głos Violetty, ale zatrzymałem ją gdyż nadal leżała przy mnie.
- To przynieś mi przy okazji kule - powiedziałem wskazując na kule, które leżały w nogach dziewczyny.
- León przyniosę Ci je jak mnie puścisz.
- A jak mi uciekniesz? Przecież nie zniósłbym rozłąki z Tobą.
- No bez przesady, nawet mnie na górę nie puścisz?
- Nie.
- To świetnie... - westchnęła i odpuściła sobie iście na górę. Widać, że moje słowa podziałały.

Francesca

Właśnie siedziałam z Marco w salonie. Ciągle męczyły mnie myśli i to co powiedziała mi Camila. Fakt, odzyskałam przyjaciółkę i przyjaciela, ale czy ich znowu nie stracę? Po za tym, gdyby nie ja to teraz León spokojnie by mógł chodzić a Viola by się prawie zabiła gdyby nie Clara. No nic, muszę się cieszyć z tego co mam i nie zachowywać się jak idiotka na drugi raz. Ważne, że mam Marco, mimo tego co zrobiłam wybaczył mi i nadal mnie kocha a ja jego.
- Fran, kochanie nad czym tak rozmyślasz? - z myśli otrząsnął mnie Marco.
- O Tobie i tym jakie cudowne mam życie. - Gdy to powiedziałam położyłam mu głowę na ramieniu a on tylko przejechał ręką gładząc moją dłoń, a ja zaczęłam go namiętnie całować z wplątanymi dłońmi w jego włosy. Czułam się trochę dziwnie, gdyż moja bluzka właśnie wylądowała na podłodze, a koszula Marco po chwili do niej dołączyła. Tak lądowały na podłodze kolejne części garderoby, aż byliśmy zupełnie nadzy. Łatwo się domyślić co się potem stało.

Angie

Byłam już przy domu Germana. Bałam się podnieść rękę i zapukać lekko palcami w te brązowe drzwi. Jednak musiałam się trzymać myśli, żeby żyć z wszystkimi w zgodzie. Ledwo podniosłam rękę a już sam German otworzył mi drzwi, jakby wiedział, że stoję tu od pięciu minut. A może po prostu podglądał przed okno na górze, jak to zwykle on.

Violetta

- León co ty kurna ode mnie chcesz?!
- Ty już dobrze wiesz!
- Chyba cię głowa boli.
- Skąd wiedziałaś? - Próbowałam się nadal wyrwać, ale jednak wpadłam na inny pomysł.
- Leoś, ty mój kochany, chodzący z gipsem idioto. - Po tym gdy to powiedziałam usiadłam mu na kolanach, a on od razu:
- Ał, moja noga! - Wtedy zeszłam i usiadłam obok niego. Usłyszałam tylko śmiech. - Przecież żartowałem, możesz sobie siedzieć.
- Phi! Chciałam spełnić twoje pragnienie ale jak nie chcesz to nie. - Obróciłam się tyłem do niego i udawałam, że się obraziłam. - Nie zmuszam cię.
- No Violuś, a taki napalony na to byłem! Proszę!
- Nie - powiedziałam i wstałam z kanapy. - Weź idź ode mnie, idioto. - Poszłam prosto na górę.

León

- León, ty idioto! - wrzasnąłem sam na siebie. Nie wiem po co, ale też się rozpłakałem. Chyba straciłem Violkę ponownie przez swoje idiotyczne marzenia, no nic trzeba przeprosić. Violetta chyba usłyszała płacz bo zeszła na dół, ale zdziwił ją widok mojego płaczu. Bosh, Verdas ogarnij się!
- Violu przepraszam! - Ledwo powiedziałem przez łzy a ona nic nie odpowiedziała, no więc nawijałem dalej. - Violuś, wiem, że głupio wyszło i uważasz mnie teraz za największego idiotę, ale wiedz, że cię kocham najbardziej na świecie. Tylko błagam odezwij się! - Wydusiłem ostatnie słowa, a Violetta podeszła do mnie i mnie przytuliła jakby nic się nie stało.
- Jak jeszcze raz będziesz tak odwalał to utnę ci te nogi - dodała a ja się uśmiechnąłem sam do siebie.










Za napisanie praktycznie całego rozdziału (tak jak poprzedniego) dziekuję TheVilu♥ - Mówiłam ci już, że jesteś boska? Hah ;D 
Teksty Leóna są boskie, wiemy o tym. Tylko błagam - nie wysyłajcie nas do psychiatryka hah ;D

P.S. To już 100 post ;D

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział LXXIV // 74 ~ Maxi na ratunek

León

Cieszyłem się tą chwilą jak małe dziecko. Jej cudowny smak ust, te najskrytsze chwile,najwspanialsze momenty mego życia. Czułem się jak w niebie, kochałem Violkę, a ona nareszcie zrozumiała co ja czułem, czyli stratę najukochańszej osoby. Niestety lekarz musiał przerwać tą cudowną chwilę!
- Pan Verdas? Już się pan obudził! - Tak, aż tak trudno w to uwierzyć, że się obudziłem?
- A nie widać? - zapytałem z oburzeniem.
- Miał pan śpiączkę. - Po tych słowach się zdziwiłem, ja śpiączkę? Przecież Viola by przy mnie nie siedziała kilka miesięcy... Chociaż po niej nic nie wiadomo. Widocznie musieli pomylić jakieś badania, bo z zegarka wynika, że tylko 3 godziny minęły.

Violetta

Nareszcie ta chwila wybaczenia... znów szczęśliwa rodzinka, bez nieporozumień. Obiecuję sobie, że nigdy się nie potnę i nigdy nie dam odejść Leonowi. Za bardzo bym cierpiała wtedy przez swoją głupotę. Przynajmniej wiem, że Francesca żałuję tego co robiła. Wreszcie życie znów nabrało sensu. Odzyskałam najlepszą przyjaciółkę i męża. Wreszcie...
- Kiedy może wrócić do domu? - zapytałam lekarza z entuzjazmem w głosie. Lekarz się na mnie tak dziwnie popatrzył... Aż tak to było widać?
- Dzisiaj. Widocznie stracił na chwilę przytomność. - W tej chwili León zerwał się z łóżka szpitalnego po czym wyszedł wraz ze mną z sali. A ja nie mogłam się powstrzymać i wreszcie powiedziałam pod nosem. 
- Ta... Na chwilę. - León chyba to usłyszał bo popatrzył się na mnie z tym swoim pięknym uśmiechem.

Camila

- Fran nie przejmuj się... - Ciągle pocieszałam przyjaciółkę po jej wyznaniach. Gdy nagle zobaczyłam Leona i Violę. Zaraz... Leona?! Uhh... Całe szczęście,myślałam,że Fran się potnie przez to co zrobiła.

Chwilę później
(Rozmowa telefoniczna)

C.: Przyjedź do szpitala po Leona i Vilu, a ja i Fran zrobimy sobie spacerek. Muszę z nią pogadać...
M.: Pogodzili się? To super. Ale przecież Leon jechał samochodem na lotnisko.
C.: No tak, ale przód ma rozbity. Wyciągnęli ich wszystkie rzeczy, a samochód do kasacji. To przyjedziesz?
M.: No okey, ale co z Caxi?
C.: Masz problem żeby zabrać ją ze sobą? Oni nie mają aż tylu rzeczy, bo w przeciwieństwie do ciebie mają porządek w aucie! Wezmą ją do tyłu i już. Przyjedź i tyle.
M.: No dobra, dobra. O której będziesz w domu?
C.: Boże Maxi... Za pół godziny albo godzinę. Wszystkie pytania?
M.: Tak wszystkie, Cami. Cześć.

Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki. Viola i Leon stali obok mnie.
- Maxi zaraz po was przy...
- Wiem, słyszeliśmy - przerwała mi Viola.
- No to my już idziemy. Cześć. - Uśmiechnęłam się do nich i poszłam razem z Fran do parku.

Violetta

Schodziłam z Leónem po schodach, bo winda się zacięła. Jak na złość. Ja trzymałam w rękach te jego trzy walizki i przy okazji go asekurowałam go żeby się nie wywrócił z ta noga w gipsie.
- Ostrożnie... Ostrożnie. León, uważaj, bo się wywrócisz.
- Viola... Co jak co, ale chodzić po schodach to ja umiem. A to, że mam jedną w gipsie to już tyci szczególik. - Powiedział jakby nigdy nic się nie stało, a ja omal nie wywaliłam się z tymi walizkami. Gdy to powiedział, na prawdę mnie to zdziwiło, ale nic nie dodając przekręciłam oczami i schodziłam dalej. Zeszłam na sam dół. Postawiłam walizki na podłodze i spojrzałam na Leóna, który ciągle stał na górze.
- No proszę. Schodź na dół. Szybciutko, bo Maxi czeka - zaśmiałam się i czekałam aż zejdzie.
W połowie drogi się prawie wywrócił.
- Mówiłam żebyś uważał.
- Poradzę sobie. - Zapewniał mnie.
- Taa... jasne - powiedziałam i podeszłam do niego, a potem pomogłam mu zejść na dół.

W parku
Francesca

- Cami, ja nadal czuję się winna... A jeśli to się powtórzy? - rzekłam do przyjaciółki, która stała obok mnie.
- Francesca musisz tylko teraz uważać, a jakby co to masz przecież przyjaciół, którzy cię sprowadzą na ziemię, no i jeszcze masz Marco, który ci wybaczył i najlepszą przyjaciółkę Violettę, która też ci wybaczyła mimo tego co zrobiłaś. Fran wiesz jaki to skarb odzyskać to wszystko? - Po tym pytaniu na prawdę zauważyłam jakie mam szczęście. Nie chciałam już się nad sobą użalać, więc postanowiłam, że wrócę do domu. I tak Camila miała już chyba tego dosyć wszystkiego.

Pół godziny później

León

Viola nadal chciała mi pomóc, lecz wyrywałem się jej... Chyba minęło pół godziny odkąd podeszła do mnie bez tych walizek. Ale ze mnie idiota, udaje kozaka z gipsem na nodze.
-Violu, ostrożnie - powiedziałem, przytrzymując się jej wreszcie.
No nic. Maxi na nas już od dawna czekał, no nie dziwię się, najpierw Viola niesie trzy walizki, potem kłóci się ze mną na schodach, a potem ledwo co dajemy sobie radę oboje wyczerpani tą kłótnią. Trochę to zajęło, przyjmę rację.
- No w końcu jesteście - powiedział uśmiechnięty Maxi czkający na nas w samochodzie na parkingu szpitala.
- Sorki, że tak długo, ale ktoś mu miał wielki problem żeby przyjąć moją pomoc i wołał sam zejść po schodach co mu się nie udawało. - Violetta spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.

Camila

Właśnie weszłam do domu a tam jak zwykle bałagan, czy ten Maxi nie może ani pięciu minut poświęcić na posprzątanie salonu bądź pokoju? Chyba nie. Nie dość, że wypytywał mnie kiedy wrócę, to jeszcze sam nie wrócił, a chyba droga ze szpitala do domu Violi i Leona a potem do naszego aż tak długo raczej nie zajmuje. Chyba...
-Jestem! - Usłyszałam otwieranie drzwi od domu, był to pewnie Maxi, od razu zaczęłam go karcić, że tak długo to trwało. - Ile można jechać ze szpitala do domu Leona i Violetty a potem do naszego?- Tak z półtora godziny zajmuje, a co? - powiedział Maxi mając na rękach małą Caxi. Natychmiast się wypowiedziałam:
- Tylko? Czekam tu chyba z dwie godziny na Ciebie i Caxi, a ty tu mi mówisz, że to z półtora godziny zajmuje tylko? - Wreszcie wybuchłam, ale nie kłóciłam się więcej, bo przypomniało mi się dużo sytuacji Violi z Leonem. - Przepraszam Maxi, po prostu się martwię - dodałam, a on tylko do mnie podszedł i delikatnie mnie pocałował wręczając mi do rąk Caxi.
- Camila przecież zawsze ci wybaczę twoje wybuchy emocji - zaśmiał się, a ja tylko usiadłam na kanapie. On zawsze musi żartować z moich jak to jego zdaniem "Wybuchów emocji". No ale nie robię już z tego awantury, muszę się cieszyć tym co mam.

W domu Leonetty

Violetta

- Daj sobie pomóc! - wrzeszczałam do Leona stojąc przy drzwiach domu, patrząc jak León niesie te wszystkie walizki, ale jak zwykle wyrywał mi się gdy chciałam mu pomóc a teraz od dwudziestu minut męczy się z tymi walizkami bo do drzwi wejściowych nie może dojść. 
- Dam sobie radę - powiedział po czym dwie walizki wypadły mu z rąk, natychmiast podbiegłam po czym zaprowadziłam Leona do domu i zamknęłam w salonie, a sama wniosłam walizki do domu. Tylko usłyszałam:
- Sam sobie bym poradził. - To był León wychodzący z salonu, ciekawe jak otworzył.
- Jak ty otworzyłeś te drzwi? - zapytałam a on się spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Twoimi spinkami do włosów, jest ich pełno w szufladach... - powiedział.
- Szperałeś w mojej szufladzie? - zapytałam, a on od razu uciekł do salonu. Myślał, że go nie dogonię.

León

- Będę grzeczny! - wrzeszczałem próbując uciekać z tą nogą przed Violettą, ale ona była za szbyka a ja za wolny. Chyba mnie zabije za to, że szperałem w jej szufladzie. Jakoś jej to wynagrodzę.
- Wynagrodzę Ci to przysięgam. - powiedziałem gdy już mnie dorwała w kuchni.
- O myślisz,że tak łatwo odpuszczę? - Szczerze gdy to powiedziała miałem odrobinę nadziei, że odpuści, więc tylko odpowiedziałem słowami.
- A nie?
- Nie.
- Jaka szkoda.
Przysunąłem się do niej by ją pocałować, lecz ona mnie odepchnęła a ja krzyknąłem:
- Nie zabijaj! - Ona tylko zabrała mi kule i wyszła.
No pięknie jak ja mam teraz chodzić? Doczołgałem się do salonu, gdzie... Leżały moje kule! Od razu doczołgałem się do nich jak najszybciej, ale niestety z przed twarzy zabrała je Viola.
- O nie mój kochany, grzebałeś w moich szufladach to teraz musisz cierpieć. - powiedziała i chciała już z nimi iść, ale złapałem ją za nogę przez co się wywróciła prosto na mnie.
- León puść! - wrzeszczała, gdyż za każdym razem gdy próbowała iść po kule przytrzymywałem ją ręką.
- Oj nie kochana, teraz to ty pocierpisz. - Tylko się uśmiechnąłem triumfalnie.

Ludmiła

Byłam już w domu wraz z Braco, po ostatnim numerze Francesci z Leonem już nie miałam sił na żadne dyskoteki. Całe szczęście, że miałam przy sobie Braco oraz Juana, bez nich nie wiem co bym zrobiła. Tak ich kocham. Od razu podeszłam do jego kołyski a tu niespodzianka jego nie było.
- Braco, gdzie jest Juan?! - krzyknęłam i pobiegłam do sypialni, gdy otworzyłam drzwi na łóżku spał...










Sorki, że wczoraj nie było, no ale jest dzisiaj. Nie będe was zamęczać tym co i jak u okulisty, bo po wam to, hah ;D Bardzo, ale to bardzo dziękuję TheVilu♥​ - gdyby nie ty niebyłoby tego rozdziału, bo ciagle słabo widzę przez te krople. 

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział LXXIII // 73 ~ Jedno odbudowane, a drugie się wali...

Violetta
Po policzkach spływały mi strumienie łez. Byłam zła na Francescę, i twierdziłam, że to, co zrobiła, jest niewybaczalne, ale brakowało mi tych naszych odpałów, szalonych pomysłów Fran, i wspólnego śpiewania, pisania i komponowania piosenek, i jej uśmiechu. Tych wspólnie przegadanych i prześmianych lekcji tańca z Gregorio, i tych wspólnie przepłakanych nocy przy wyciskaczach łez. W tej chwili byłam jej zdolna wybaczyć to, co zrobiła. Mimo, że to ona była winna całej tej sytuacji, to jej potrafiłam wybaczyć, ale Leónowi… jakoś nie. Nie wiem, dlaczego. Mimo, że to przez Fran wszystko się zaczęło, to ja traktowałam właśnie Leóna jako jedynego winnego. Wiem, że to niesprawiedliwe. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale…
- Kocham cię - powiedziałam i ją przytuliłam.
- Ja cię też… - powiedziała Fran. W końcu zaprosiłam ją do środka. Usiadłyśmy na sofie.
- Violu, ja naprawdę nie wiem, jak ja mam ci to wynagrodzić - powiedziała Fran.
- Po prostu zapomnijmy o tym i tego nie wspominajmy. To najlepsze wynagrodzenie - uśmiechnęłam się.
- Dobrze. To będzie dość trudne, ale spróbujmy - odparła Fran. Wtedy do salonu wszedł León. Miałam go przeprosić, ale nie mam na to ochoty.
- Co ona tu robi?! - spytał León.
- León, nie mieszkasz już tutaj. Nie twoja sprawa - powiedziałam.
- Ale podobno chciałaś ze mną porozmawiać - powiedział León.
- Co? Nie! Kto ci tak powiedział?
- Moja mama.
- Nie mówiłam jej, że chcę z tobą pogadać. Po prostu przyjechała tu spytać, dlaczego cię wyrzuciłam z domu. Nic nie mówiłam, że chcę z tobą porozmawiać.
- A nie chcesz? - spytał León. W jego głosie słyszałam smutek.
- Nie… - odparłam po chwili namysłu. León już miał wychodzić, ale Francesca wstała z kanapy.
- Czekaj!- krzyknęła. León odwrócił się.
- Nie możecie się kłócić. To wszystko to moja wina, i nie widzę powodu, żebyście siebie wzajemnie o to obwiniali - powiedziała Francesca.
- Fran, nie trzeba. To nie jest sąd - powiedziałam.
- Tak. To Violetta podejmie decyzję - powiedział León.
- Ja już podjęłam decyzję - powiedziałam.
- I? - spytała Francesca.
- I nie potrafię ci tego wybaczyć - powiedziałam do Leóna.
- Oj no błagam. - W drzwiach pojawił się Marco.
- Co? - spytałam.
- Ja wybaczyłem Francesce, Violetto, mimo, że to ona pocałowała Leóna, a nie on ją. Czy nie będzie ci brakowało Leóna, Violu? - spytał Marco. Ekstra. Jeszcze on. Najlepiej ich wszystkich bym wywaliła... no, oprócz Fran.
- Marco, ja wiem, że będzie mi brakowało Leóna, i że przepłaczę nie jedną noc, ale niestety, nie umiem mu wybaczyć. Nie wiem, czemu - powiedziałam.

León

Fran odciągnęła mnie na stronę.
- Walcz o ten związek. Ty i Violetta jesteście dla siebie stworzeni, nie pozwolę, żeby to się tak skończyło, i to jeszcze przeze mnie - powiedziała.
- Nie, Fran. To ja ciągle muszę o wszystkich walczyć, ale nikt nigdy nie walczy o mnie. Nie mam już siły ani chęci na walkę, to i tak do niczego nie doprowadzi. A teraz idę, kupuję bilet na najbliższy lot do Mediolanu - powiedziałem i poklepałem ją po ramieniu.

Marco

Violetta dziwnie posmutniała. Popłakała się.
- Dlaczego płaczesz? - spytałem.
- Co to za pytanie?! León wyjeżdża do Mediolanu! Straciłam go! - krzyknęła Violetta.
- No to dlaczego się z nim nie pogodziłaś?!
- A jak miałam mu to wybaczyć? Pocałował Francescę!
- Błąd, to ona go pocałowała. A poza tym, Violetto, zastanów się, co tak naprawdę czujesz. Nie chcesz znać Leóna, a kiedy wyjeżdża, to płaczesz. Nie rozumiem cię. Czasem mam wrażenie, że nawet ty sama siebie nie rozumiesz - Marco wyszedłem z jej domu.

Violetta

- Nie no, on ma rację - zarzuciłam na plecy torbę i wybiegłam z domu. León wziął nasze auto. Musiałam iść na autobus, ale jakieś dziesięć minut nie jechał. Szlag mnie trafiał. W połowie drogi musiałam się przesiąść na tramwaj, bo był jakiś wypadek. Dojechałam na lotnisko. Biegałam tam i z powrotem, ale nigdzie nie spotkałam Leóna. Wybiegłam na balkon. Usłyszałam głos z głośników:
"Samolot na trasie Buenos Aires - Mediolan odlatuje o godzinie 17:35."
Spojrzałam na zegarek. Zobaczyłam odlatujący samolot. Nie musiałam już nic myśleć. León wyleciał do Włoch. Nie wiadomo, kiedy wróci i czy w ogóle wróci. Popłakałam się jak dziecko. Zadzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Poszłam do tramwaju. Wtedy wyświetlił mi się numer Camili. Ucieszyłam się, w końcu dzisiaj rano się pokłóciłyśmy.
- Halo?
- Violetta, gdzie jesteś?! - płakała Camila.
- W tramwaju, niedaleko ul. De oro caminos, a co się stało?
- León miał wypadek!
- Co?! O czym ty mówisz, przecież kilkanaście minut temu wyleciał do Włoch!
- Nieprawda! Jestem teraz koło biblioteki i tam właśnie miał wypadek! - powiedziała Camila. Oświeciło mnie. Przecież musiałam się przesiadać z autobusu na tramwaj, bo ktoś miał wypadek.
- Boże! - rozłączyłam się.
Byłam już w drodze do szpitala. Dlaczego mu nie wybaczyłam?! On nic nie zrobił, to nie była jego wina. Jaka ja jestem głupia. Mogę go stracić na zawsze...

Chwilę później - szpital

Wpadłam do szpitala najszybciej jak umiałam. Podbiegłam do recepcji.
- Przepraszam, gdzie znajdę salę Leóna Verdasa? - spytałam zdyszanym głosem.
- A kim pani jest?
- Jego żoną.
- Aa... W takim razie sala 47, drugie piętro.
Nie chciałam czekać na windę, więc szybko pobiegłam na schody. Po chwili byłam przed salą. Na krześle obok drzwi siedziała Camila.
- Cami co się stało? - usiadłam obok niej.
- No bo... - zaczęła Cam.
- Pani Violetta Verdas? - Obok nas pojawił się lekarz.
- Tak, to ja - powiedziałam szybko.
- Pan León Verdas uderzył o przystanek autobusowy. Ma złamaną nogę i zapadł w śpiączke. Najprawdopodobniej obudzi się za kilka miesięcy, może nawet za rok. - W tym momencie łza zleciała mi po policzku. - Może pani do niego wejść - powiedział lekarz i wskazał ręką na salę Leóna.Wstałam z krzesła i powoli podeszłam do drzwi. Bałam się o niego. O to, że o obudzi się tak późno jak mówił lekarz albo jeszcze później i nie będzie widział jak Lenka zacznie chodzić, jak zacznie mówić i najważniejsze, że i ja i Lena będziemy za nim cholernie tęsknić. Ostrożnie otworzyłam drzwi i podeszłam do jego łóżka. Popłakałam się jak małe dziecko. Złapałam Leóna za rękę.
- León... przepraszam. Nie wiem dlaczego ci nie wybaczyłam. Ty nic nie zrobiłeś, a ja cię odrzuciłam... Kocham cię najbardziej na świecie i gdyby coś ci się stało... nie wybaczyłabym sobie tego...
Łzy spływały mi strumieniami po twarzy. Przez moją głupotę jest w szpitalu. Dlaczego to wszystko nie może być jakiś cholerny sen?! Dlaczego to ja zawsze musze mieć takiego pecha w życiu?! Na przykład Camila i Maxi. Oni mają szczęśliwe, spokojne i wesołe życie. Prawie w ogóle się nie kłócą, nikt nie jest przeciwko nim. A ja i León? Ciągle bezsensowne i do niczego nie prowadzące kłótnie. Chociaż nie... One prowadzą tylko do jednego - do rozstania. Potem znowu się godzimy i przez chwilę jest jak dawniej, ale nagle kolejna kłótnia z niewiadomego powodu. A może po prostu... nie jest nam pisane być razem? Nie Violka... nawet o tym nie myśl. Jest właśnie na odwrót. Musimy być razem, bo to przeznaczenie. Może po prostu zostaliśmy wystawieni na próbę? Mimo wszystkich problemów i kłótni musimy być razem i musimy sobie z nimi poradzić.
Nie rozumiem tego wszytkiego. To dla mnie za trudne.
Przez te wszytkie myśli krążące mi po głowie nie zauważyłam, że do sali weszła Cami razem z Fran.
- Hej... wszystko dobrze? - spytała troskliwie Camila.
- Nie... Nic nie jest dobrze! - wybuchnęłam płaczem. - To pewnie przeze mnie. Mam dość mojego życia w ciągłym pechu... Najpierw chcę się zabić bo Leon mnie zdradził, a teraz płaczę bo to przeze mnie...
Camila nic nie powiedziała tylko mnie przytuliła.
Francesca
W tej chwili poczułam się strasznie winna. Przeze mnie Viola się cięła i teraz płacze, León jest w szpitalu w śpiączce. Gdyby nie ja to siedzielibyśmy wszyscy w swoich domach...
Camila
Wiedziałam,że Fran teraz na pewno czuję się winna.No tak to w końcu ona go upiła,no ale w końcu przeprosiła.Postanowiłam więc zostawić na chwilę Violę samą z Leonem,ciężko jej pewnie było po tym wszystkim.Gdy wyszłyśmy z sali od razu zaczęłam pytaniem:- Fran,powiesz mi co się dzieje? - Na prawdę dobijał mnie ten fakt, że obie przyjaciółki są smutne, a przyjaciel w śpiączce.

2 godziny później

León

Nagle odzyskałem podświadomość. Tylko ciekawił mnie fakt... Gdzie ja leżę i na czym? I co się stało... Przecież spokojnie jechałem sobie samochodem w stronę lotniska kiedy nagle... Nie pamiętam. No ale cóż,czemu ktoś mnie trzyma za rękę i kto? Verdas po prostu otwórz oczy, takie trudne to chyba nie jest. Otworzyłem oczy, odwróciłem głowę w prawą stronę i ujrzałem zapłakaną Violę. Postanowiłem poczekać, aż zobaczy, że się obudziłem. Ale nie mogłem znieść jej płaczu a do tego ciągłego obwiniania się:
- To wszystko moja wina... Nie wiem czy sobie to wybaczę... - Ciągle mówiła zapłakana, nie... Nie mogłem jej tego zrobić i natychmiast coś powiedziałem.

- Violu...
Violetta

Gdy to usłyszałam poczułam się jakbym miała motyle w brzuchu. León żyje i się obudził! Tylko krzyknęłam i przytuliłam się do niego tak mocno jak tylko mogłam.
- León! Przepraszam za to wszystko, wiem, że możesz mi teraz nie wybaczyć. Ja to wszystko zrozumiem. Ale musisz wiedzieć, że cię kocham najmocniej na świecie. Dopiero teraz zrozumiałam co bym straciła gdybyś się nie obudził. Tak mocno cię przepraszam! - Kolejne łzy spływały mi po policzkach. - León wiem że powinnam ci od razu wybaczyć, nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam, ale Leoś... ja cie kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i...
Nagle León mnie pocałował. Ja odwzajemniłam pocałunek i po tym wszystkim uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam do niego. 










Przepraszam, że nie było rozdziału wczoraj, ani w piątek, ale brak czasu, sprawy osobiste, szkoła i wiele, wiele innych powodów. No ale już jest, każdy się pogodził. Jutro postaram się napisać kolejny. Od razu mówię, że we wtorek na pewno nie będzie, bo idę na szczepienie, a potem do okulisty. W piątek tez raczej nie będzie, bo mam wycieczkę.
Za pomoc dziękuję - Bella21274, Kirax3 i TheVilu♥